czwartek, 9 sierpnia 2007, 19:46

czy wypalanie norników jest etyczne?

A kogo to obchodzi? Gdy jest plaga norników (a teraz jest w Hiszpanii), to można je nawet palić żywcem — i Unia Europejska pozwala. No cóż, na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. A gdy wojny nie ma, niech żyje biurokracja. Znajomy biolog marudzi, że musi pisemnie prosić komisję etyczną o pozwolenie zabicia myszy. Czyli pisać, że zabija je dla dobra ludzkości.
Tu niusy o nornikach (po angielsku).
Ponieważ nornice są często mylone z nornikami (a są od nich jednak ładniejsze), zrobiłem ściągę ze zdjęciami:
nornica ruda (Myodes glareolus)
nornik bury (Microtus agrestis)
nornik zwyczajny (Microtus arvalis) - chyba najpospolitszy gryzoń u nas

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

>Kwik
Fajne te norniki. Do głowy by mi nie przyszło, że te sympatyczne zwierzątka mogą być plagą. Z pewnością nie powinny być w tak barbarzyński sposób traktowane. Biedne norniki.

Anonimowy pisze...

@ Delilah
norniki są brzydkie, takie wałeczki z kusym ogonkiem. Trzymam z kotami i innymi potworami zjadającymi norniki.

Anonimowy pisze...

>Kwik
No nie wiem, nigdy chyba nie widziałam nornika "na żywo". Te na fotkach są podobne do chomików:)
Zresztą, nieważne czy są ładne czy brzydkie. Są żywymi stworzeniami, więc jakoś do mnie nie przemawia, żeby je traktować ogniem.

Anonimowy pisze...

@ Delilah
na żywo też dobrze nie widziałem, tylko upolowane przez koty. Ale masz rację, uroda zwierząt nie powinna decydować o tym, jak je traktujemy. Mi najbardziej świń szkoda, rzecz jasna.

Anonimowy pisze...

W moim parku...
W parku, przy pałacu Wilanowskim jak się bardzo wolno spaceruje lub siedzi cicho, to codziennie można obserwować w kilku miejscach życie norników.Pewna rodzinka ma mieszkanie pomiędzy korzeniami starej topoli tuż przy brzegu kanału.Jakie brewerie wyprawiają dzieci!
W tym samym parku rano można obserwować siwą czaplę stojącą na zanurzonym w wodzie pniu powalnej przez wichurę starej brzozy .Czeka napięta na śniadanie.
Czasami przepłynie małżeństwo nurogęsi ,ona z pięknym rudym kogutem na głowie,wyskoczą ruchliwe i płochliwe czarne łyski z białymi dziobami czy podpłyną do ciebie ciche łabędzie z kakaowymi dziećmi(w tym sezonie jest ich sześć sztuk)licząc na kawałek chleba a jesienią późną będą brutalnie uczyć owe dzieci latać !
Jeżeli staniesz na ceglanym mostku i popatrzysz w kierunku Morysina i śluzy, to możesz zobaczyć na spokojenej tafli wody falę uderzeniową , to płynie albo duży zaskroniec wystawiając głowę ponad wodę albo wąsaty szczur wodny.O kaczkach krzyżówkach i wiewiórkach musiałbym mieć dużo miejsca do opowiadania.
Wiewiórki w Wilanowie są rozwydrzone niemiłosiernie,gdy siedzisz na ławce to wejdą ci na plecy z tyłu i próbują odgryżć ucho,chyba ,że masz orzecha ,wtedy są do rany przyłóż..
Jedna taka, to musi być na etacie w pałacu, bo siedzi na pulpicie przy okienku budki kasowej i gdy pani Ania daje ci bilet, to ona chce go ząbkami skasować,taka ruda bestia pracowita.
O kaczkach ,które niewiadomo dlaczego uważane sa za dzikie napiszę innym razem ,teraz powiem tylko ,że takich chuliganów i dziobowników walących się nawzajem o byle co, z darciem pierza włącznie, to ja w swiecie ptasim nie widziałem.
Zresztą,zajrzyjcie do parku wilanowskiego i sprawdzcie sami czy breszę..Tylko bez bochenka chleba lub dwóch bułek wrocławskich przy kaczkach proszę się nie pokazywać.
A jeśli będziecie mieć trochę kasy, to gondolą z Panem Ziutkiem popłyniecie pod Morysin i może zobaczycie ...kormorany!

Anonimowy pisze...

Plaga?
Ja twierdzę, że to wina człowieka.

Bez ingerencji, nas, dwunożnych i podobno rozumnych istot, problemu by nie było. Jak dużo norników i inszych gryzoni, rośnie populacja zwierzów na nie polujących - ptaków drapieżnych i np. lisów. Aleśmy skutecznie je wytłukli (jeszcze w latach '50 za złowionego i zabitego myszołowa dostawało się nagrodę!!!). Teraz zbieramy owoce :P

Nie wiem, czy niszczenie gryzoni jest etyczne - w obecnej sytuacji nie mamy wyjścia. A wystarczy dołożyć starań, by wzrosła populacja zwierza polującego, by problem zlikwidować. Nie wiem, czemu ludziom tak trudno to zrozumieć :PPP

Anonimowy pisze...

> eine
W parku Wilanowskim wszystko można podglądać. Ze też nikt w Stolicy nie wpadł na pomysł, żeby tę wyjątkowość Warszawy wykorzystać! A w Łazienkach wielokrotnie widziano... wydry!
A w Wilanowie - piżmowce!

Anonimowy pisze...

@ eine
a ja tydzień temu pływając po jeziorze Krumme Lanke w Berlinie widziałem tam po raz pierwszy czaplę. Stała przy brzegu na jakimś do połowy zatopionym pniu drzewa. Nieruchoma jak żołnierz na warcie na coś czekała. Kaczek i perkozów też nie brakowało. A pół godziny wcześniej jakaś Rosjanka z ratlerkiem na smyczy zaczepiła mnie w alei prowadzącej do jeziora Schlachtensee i śmiejąc się pokazała dzika. Było to prawie na ulicy obok zaparkowanych samochodów. Ratlerek szczekał jak oszalały, a dzik do połowy ukryty w gęstych zaroślach miażdżył bez pośpiechu swoimi potężnymi żuchwami żołędzie i szyszki.

Anonimowy pisze...

@ Eine
Dziękuję za piękny opis, tak dawno byłem w Wilanowie, że już całkiem zapomniałem.

Anonimowy pisze...

@wartburg
A ja kiedys widzialam czaple na Tamizie! Akurat byl odplyw i stala sobie zadumana w takim błocku (Tamiza w czasie odplywu nie wyglada niestety atrakcyjnie).

W Londynie jest mnostwo lisow (dokarmialam nawet jednego przez pewien czas), a mimo to rowniez mnostwo myszy i szczurow. Mysle, ze bardzo ciasna, szeregowa zabudowa, a poza tym kontrukcje tutejszych domow (puste sciany dzialowe, puste przestrzenie pod drewnianymi podlogami, etc.) to glowna przyczyna tej plagi. Wracajac jeszcze do lisow - czytalam kiedys, ze sa one tak 'przestawione' na zycie w miescie, ze lis miejski wypuszczony do lasu ma nikle szanse przetrwania.

Z tytulowymi nornikami tez mialam mala przygode. Kilka lat temu znalazlam mala norniczke na sciezce podczas spaceru z psem. Byla bardzo mloda i wcale nie uciekala. 'Podchowalam' ja przez miesiac i wypuscilam na wolnosc.

A hiszpanska metoda eksterminacji nornikow to barbarzynstwo!

Anonimowy pisze...

Wybić dziadostwo
Popieram tatarstana.

Anonimowy pisze...

@ wartburg
Czaple przylatuja i poluja w Sanssouci w Potsdamie. Dziki, mimo ogrodzenia tez sie zdazaja. Przychodza z Wildpark - komplepku lesniego ciagnacego sie na zachod az do Haweli. Wlasnie w lasach nad Hawela mozna spotkac wiele sladow dzikow i mnogosc ptactwa wodnego. Fajne miejsca, o ile jest sie komaroodpornym.
Ale Potsdam to nie Berlin...

Anonimowy pisze...

@ edyta
W Berlinie też są lisy. Tam gdzie mieszkam, na Schönebergu, widuję je niekiedy wieczorem z tarasu kawiarni. Są szare albo na takie wyglądają, kiedy przemykają pod zaparkowanymi samochodami. To jest na dobrą sprawę centrum miasta, 10 minut metrem od Kudammu, ale wszędzie są parki, bardzo rozbudowana infrastruktura kolejowa. Wokoł torowisk jest dużo otwartej przestrzeni, trawy i zarośli. Berlin tonie w zieleni. Pare dni temu, kiedy zjeżdżałem samochodem na autostradę, drogę przebiegł mi zając. Albo królik?

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

@ ethidium bromide
Z Poczdamu do Schlachtensee albo Krumme Lanke przecież tylko krok. Samochodem można tam dojechać w 20 minut. Ein Katzensprung. Pierwszego dzika w Berlinie widziałem na Wannsee, a więc na przedmieściach Poczdamu, jakieś 15 lat temu. Już nie było muru. Może to właśnie po jego upadku dziki przedostały się do Berlina Zachodniego? Choć nie bardzo w to wierzę. Odcięte od świata miasto miało własne lasy i nawet nadleśnictwo w okolicach Havel Chaussee.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Co tam jakieś norniki...
...ważne że gejom w Hiszpanii ciepło i bezpiecznie.