sobota, 21 marca 2009, 15:11

zupa rumfordzka

W Dużym Formacie Wyborczej Jerzy Tomaszewski opowiada o Wielkim Kryzysie w sanacyjnej Polsce ("Krach w Polsce, lud w sławojce"):
Stałym elementem miejskiego pejzażu były w tamtych latach długie kolejki przed garkuchniami wydającymi darmową zupę. Najbardziej ceniona była pożywna tzw. zupa rumfordzka, od imienia jej angielskiego wynalazcy, który skomponował ją tak, by zapewniła ona przetrwanie bezrobotnym pozbawionym innego pożywienia. Jeszcze do niedawna rozmaite warianty tej zupy serwowane były w stołówkach, ale nikt już nie pamiętał, jakie były jej początki.

Twórcą zupy - po składzie sądząc, paskudnej - okazał się niezwykle wszechstronny Benjamin Thompson hrabia Rumford. Ale to można znaleźć nawet w słowniku Kopalińskiego.

4 komentarze:

referent Bulzacki pisze...

Panie Kwiku,

to nie musi być paskudne :-) Jeśli wywar jest dobry, ziemniak jędrny, warzywa al dente, a grzanki posypane odrobiną sera i zapieczone w pozycji leżącej na talerzu, to...

Bywało gorzej.

Pozdrawiam,
referent

kwik pisze...

A stare skwaśniałe piwo świeże i pachnące?

MEP pisze...

To pewnie taki bieda - krupnik. Moze byc zjadliwy, ale na pewno pozywny. Zaprawa zurkowa tez jest "swierza i pachnaca":)
Pamietam kiedys w polskim Newsweeku byl cykl artykulow o wielkim kryzysie w Polsce, opracowany na podstawie ogloszen drobnych. Mnostwo np. nauczycieli chcacych uczyc nawet za talerz zupy....
Pomyslalam sobie wtedy, ze chyba przedtem troche idealizowalam dwudziestolecie miedzywojenne, widziane glownie przez pryzmat stolika Skamandra i ekscesy Wieniawy w Adrii:)

kwik pisze...

Jeśli tekst jest o kryzysie, to oczywiście obraz musi być czarny. Na pewno nie wszystkim było źle, zresztą Tomaszewski zauważa, że (oprócz spekulantów): "Była jednak jeszcze jedna grupa, która paradoksalnie na kryzysie zyskała. To pracownicy państwowi i sfery publicznej, którzy mieli stałe, gwarantowane płace". To bardzo opiniotwórcza grupa.