piątek, 20 listopada 2009, 05:40

zemsta rekina czyli skwalen daje po genach



Istnieją obawy, że pojawienie się przeciwciał przeciwko skwalenowi, jeżeli jest on dodany do tych szczepionek, może spowodować poważne uszkodzenie właściwie wszystkich komórek w organizmie i przyśpieszyć po prostu zgony bardzo wielu ludzi. Tego typu reakcje zaobserwowano u żołnierzy amerykańskich, którym podano szczepionki przed wojną w Zatoce Perskiej. Podano żołnierzom bardzo wiele różnych szczepionek na raz i wiemy, że zawierały one skwalen i wydaje się, że skwalen był jednym z tych głównych czynników, który mógł spowodować właśnie chorobę, bardzo poważną chorobę immunologiczną u tych żołnierzy, która co gorsze, co więcej, przekazuje się nawet ich dzieciom. Okazuje się, że dzieci tych żołnierzy są również upośledzone, w podobny sposób jak ci żołnierze, którzy są bardzo często dziś, nawet jeżeli nie zostali zranieni podczas tej wojny, są dzisiaj okaleczeni i bardzo często na wózkach, po prostu umierający.

"Polish Professor about Swine Flu Vaccines" - pogadanka Majewskiej, 4:10-5:23

DODANE: odpowiedzieć na zadane samemu sobie pytanie: "dlaczego FDA nigdy nie dopuściła szczepionek ze skwalenowym adiuwantem do użytku w USA" nie było łatwo. Dopuszczając różne substancje do użytku FDA obszernie uzasadnia decyzje, nie robiąc czegoś — z reguły milczy. Jeśli chodzi o adiuwanty, czyli substancje wzmacniające działanie szczepionek, FDA unika wszelkiego ryzyka — dopuszczony do użytku ludzkiego jest tylko jeden, uznany przed laty za najbardziej bezpieczny wodorotlenek glinu (ang. alum). U kotów wywołuje on co prawda mięsaki, ale nikt się kotów o zdanie nie pytał. Badania robi się raczej na szczurach. A skwalen u szczurów powoduje zaledwie zapalenie stawów. Nie wiadomo — niestety — czy także u ich potomstwa.

28 komentarzy:

telemach pisze...

Bardziej od filmów (list M. jest w końcu ogólnie znany) "dają" komentarze pod nimi.

kwik pisze...

@ telemach - list Majewskiej dotyczył wyłącznie dodawania związku rtęci do szczepionek (jako konserwanta), co wg Majewskiej wywołuje autyzm. Miała prawo dać wyraz swoim obawom, nawet jeśli nie potrafi ich dobrze uzasadnić. Brzydkie, tanie i skuteczne plomby amalgamatowe wyszły z użycia, więc nie ma co się śmiać z Majewskiej i paranoi rtęciowej.

Majewską uznałem pochopnie za fachowca zbyt śmiało wychodzącego poza granice swoich kompetencji, ale to się przecież zdarza. Jednak sugestie o dziedziczeniu choroby immunologicznej wywołanej skwalenem ze szczepionki wskazują na braki podstawowej wiedzy biologicznej - przecież ludzie nie rozmnażają się przez podział, w ciele dziecka jest "z ojca" jedynie powielone DNA z jego plemnika, nic więcej. No chyba, że Majewska podejrzewa jakieś nieznane jeszcze nauce zmiany epigenetyczne, ale tu już tak wyprzedza epokę, że można jej tylko współczuć - jeszcze długo pozostanie niezrozumiana i niedoceniona.

Tichy pisze...

Hm... ciekawe. Już o tej kontrowersji ongiś słyszałem, ale nigdy nie chcialo mi się szukać, co z nią.

Zajrzałem do http://en.wikipedia.org/wiki/Squalene, tam jest link [9] do artykułu Asa, Cao & Garry z 2000r, od którego prawdopodobnie [tichy zgaduje] się kontrowersja skwalenowa zaczęła. W próbce weteranów Gulf War, cierpiących na Gulf War Syndrom (GWS), stwerdzono bardzo wysoką koncentrację antyciał na skwalen. Natomiast u weteranów nie cierpiących na GWS - zero antyciał.

Przy okazji stwierdzono, iż żadna szczepionka podana tym weteranom nie zawierała skalenu. Tutaj trzeba było pogrzebać, co to znaczy "żadna" (bo jak to sprawdzić?). Otóż, amerykańska FDA (Food and Drug Administration) nie dopuściła skwalenu jako dodatku do szczepionek, podawanych w USA. DLa kontrasu, europejskie szczepionki mogą ów zawierać.

Odrzucając teorię spiskową (że wojsko amerykańskie cichaczem domieszało skwalenu do szczepionek), pozostają następujace wyjaśnienia:

1. Jakimś swędem żołnierze dostali europejską szczepionkę. To też by wymagało teorii spiskowej.
2. Próbki poddane badane zostały zanieczyszczone. Skwalen występuje w kosmetykach, choć w niewielkich ilościach, a każdy laborant lub każda laborantka używa kosmetyków, a te ostatnie nawet bardziej. Jest więc możliwość.
3. Weterani cierpiący na GWS, przynajmniej z próbki badanej przez w/w, zostali wystawieni na procedurę, w którek skwalen miał jakąś rolę. Na przykład, przeszli wstępne badania i leczenie, i gdzieś w którymś miejscu personel mógł był wymyć ręce środkiem zawierającym ślad skwalenu. Ci weterani bez WGS przez takie badania nie przeszli, więc nie zostali wystawieni na działanie agenta. Przy tym, reakcja miała charakter alergiczny.

Osobiście [tichy] - najbardziej wydaje mi się pwdpdbny scenariusz nr 3.

W tymże wiki-wpisie jest również enuncjacja WHO. Także, zajrzałem do FAQ, wystawionej na sieć przez FDA:
http://www.fda.gov/ohrms/DOCKETS/dockets/80n0208/80n-0208-c000037-15-01-vol151.pdf
gdzie pisze [pkt.19], iż wyniki badań Asa et cos. nei zostaly potwierdzone.

Konkluzja: nie wiem, kim jest ta pani profesor. Biorąc też pod uwagę blamaż z genetycznem przekazem, jest ona albo niedoukiem, albo politykiem.
*tichy

kwik pisze...

@ Tichy - słyszeć musiałeś, bo syndrom Wojny Zatokowej (GWS) to jedna z ciekawszych zagadek naszych czasów. Skwalen jako winowajca wydaje się zupełnie nieprawdopodobny, w szczepionkach na grypę dostają go miliony co roku (oprócz USA), zresztą występuje normalnie w organizmie. Wierzę natomiast, że przeciwciała na skwalen są jednym z objawów czy jedną z przyczyn GWS. Są przecież choroby autoimmunologiczne, w których ma się przeciwciała na różne składniki własnych komórek, co wcale nie znaczy, że ktoś te składniki komórek pacjentom kiedyś wstrzykiwał.

Majewska zdaje się przez 20 lat uczciwie pracowała naukowo w USA i wróciła do Polski z dorobkiem pozwalającym uznać ją - w polskich realiach - za wybitnego naukowca.

kwik pisze...

@ Tichy - przeczytałem ten FAQ czy raczej Q&A i już nie wierzę w przeciwciała na skwalen u ofiar GWS. Natomiast bardzo brakuje mi tam odpowiedzi na jedno proste niezadane pytanie - dlaczego FDA nigdy nie dopuściła szczepionek ze skwalenowym adjuwantem do użytku w USA?

tichy pisze...

Dlaczego FDA nie dopuściła?

Skąd mogę wiedziec? Mogę spekulować.

Na przykład, że jakieś badania wykazywały ryzyko.

Amerykanie - tchórze - wymiękli, a europejczycy - nie wymiękli.

A co do pani profesor, jak powróciła, to na jakiejś zasadzie, według jakiejś umowy. Nie jest łatwo ot tak sobie powrócić, i jeszzce chcieć uznania i kontynuacji pozycji, gdy ta z definicji (z racji powrotu - i słusznie) jest do ustalenia.

Są warunki i wymagania (zależne od krainy powrotu). Na przykład, by publicznie mówić tak a tak.

Skąd wiem? Znikąd. Czysta spekulacja. Pokrewna teorii spiskowej.

kwik pisze...

@ tichy - czytałem jeszcze o adiuwantach i zrobiłem nawet dopisek pod notką. FDA działa tu trochę na zasadzie "if it’s not broken don’t fix it" - to, że nowe adiuwanty są dużo skuteczniejsze nie zmienia faktu, że stary dobry alum (wodorotlenek glinu) nadal działa. FDA bardzo uważa, by nie zachwiać zaufania do szczepionek, o co przecież bardzo łatwo. Wpadki ze szczepionkami i tak się zdarzają, absurdalne zarzuty jeszcze częściej. I dobrze jest wtedy móc powiedzieć: "od 50 lat niczego nie zmieniliśmy" - jak w przypadku afery z GWS.

Chyba łatwiej naukowcowi wrócić z USA do Polski niż odwrotnie. Doktorat Majewska obroniła jeszcze w Polsce, w 1979, o czym można się dowiedzieć z notki notki na stronie IPiN, nie ma tam jednak informacji o tym, skąd wziął się tak starannie przyklejany do nazwiska prof - nie jest to więc chyba tytuł naukowy.

W swoich spekulacjach posunąłeś się za daleko. Polska jest już wolnym krajem wolnych ludzi, każdy śmiało mówi co chce, a czasem co mu ślina na język przyniesie.

tichy pisze...

Jest to kolejna zagadka. Tak, "prof.dr", jak podaje witryna "nauka polska". Przy tym prowadząca doktoraty? Bez habilitacji? Na to chyba prawo nie zezwala (abstrahując od słuszności przepisu).

Filmik obejrzałem jeszcze raz. Uprzednio - znudził mnie po kilku sekundach. Wiem i rozumiem, że trudno mówić gramatycznie i składnie ad hoc, i tak ciurkiem przez 8 minut. Ale po co pani profesor doktor ma laptopa przed sobą? Chyba pogadanka tkwi tam jako zapisanka? Chyba nie zapisała tam "ten gryp" (a to najmniejsze)?

Więc, jak kto mnie teraz zapyta, co znaczy "cyngiel" - odeślę do tego filmiku. Tia... "w służbie nauki".

Nauki?

(posuwam się w sugerowanej spekulacji jeszcze dalej)

*tichy

kwik pisze...

@ tichy - po wielu latach za granicą trudno uniknąć błędów językowych.

W bazie Nauka Polska napisali, że tytuł profesora uzyskała w radosnym okresie nadchodzącego Bożego Narodzenia: 2007/12/21, nauki medyczne. Nie ma nic o habilitacji (która w Polsce nadal obowiązuje), ale baza jest dziurawa. Majewska to potwierdza w swoim słynnym liście, można znaleźć pod: wróciłam do Polski w celu realizacji projektu badawczego, nie umiem znaleźć oryginału.

kwik pisze...

@ tichy - a jednak habilitacja nie jest bezwzględnie konieczna, Majewska dostała tytuł profesora mimo jej braku. O tu: Prezydent RP wręczył nominacje profesorskie.

tichy pisze...

Nie wiem co rozumiesz pod "oryginalny list" - fotokopia zawierająca obraz podpisu?

Sam list pojawia się na wypisie googlowych znalezisk, choćby tutaj

O rtęci w szczepionkach i autyzmie od dawna głośno.

Ale tu nastąpiło "przeniesienie kompetencji". List listem - niespecjalista abo wierzy albo nie. Jednak, jeżeli ktoś albo kłamie albo gada głupoty, to raczej następuje "przeniesienie negatywne" - wiara się kruszy, także w sprawach uprzednich.

kwik pisze...

@ tichy - "oryginał" to byłby ten list jakoś potwierdzony przez samą Majewską, leżący gdzieś u niej na stronie. Każdy może zacząć coś rozsyłać, a ja jestem nieco nieufny.

Tak, dawno już słyszałem o autyzmie i szczepionkach, ale nawet nie pomyślałem, że to Polska stanie się centrum badań i będziemy mieć drugą Marię Curię.

andsol pisze...

Polszczyzna z jej organiźmem i tymgrypem i innymi kfiatuszkami to sprawa niemiła, ale różnych jakości profesorów produkują dziś w naukowych fabrykach. Bardziej mnie zaskoczyło, że ktoś kto jest prof.dr używa zwrotu, że są podejrzenia pochodzące zresztą od naukowców. Słowo naukowiec w takim zdaniu bardziej pasowałoby do dziennikarza czy polityka. Specjalista zacytuje nominalnie kolegę - albo pismo.

I dlatego Wasze zainteresowanie okolicznościami jej profesury wydaje mi się bardzo uzasadnione. Ciekawe, że inni jej słuchacze ani czytelnicy nie podnoszą podobnych kwestii. Może dlatego, żeśmy naród dżentelmenów, lubiących jak kobieta mówi łagodnie.

kwik pisze...

@ andsol - mnie się zdawało, że zainteresowanie Majewską już jest przesadne i dlatego w ogóle się nie interesowałem. Niesłusznie, bo jest to osoba o wybitnych osiągnięciach naukowych, a takich Polaków warto znać i chwalić. O jej wybitnych osiągnięciach naukowych świadczy tryb nadania tytułu profesora (cytuję z wytłuszczeniem z Ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym itd.:

Centralna Komisja może, w szczególnych przypadkach, na wniosek rady właściwej jednostki organizacyjnej posiadającej uprawnienie do nadawania stopnia doktora habilitowanego, dopuścić do wszczęcia postępowania o nadanie tytułu profesora osobie, która uzyskała stopień doktora i posiada wybitne osiągnięcia naukowe lub artystyczne.

kwik pisze...

Najbardziej znana jest publikacja Majewskiej (pierwszy autor) w Science z 1986: Steroid hormone metabolites are barbiturate-like modulators of the GABA receptor - 1125 cytowań w Google Schoolar, rzeczywiście imponujące.

andsol pisze...

Tak, z jedną piątą takich cytowań podpisywałbymm się "the famous andsol".

kwik pisze...

@ andsol - tylko, że w ustawie było w liczbie mnogiej, "wybitne osiągnięcia", a Majewska nie ma drugiego równie wybitnego osiągnięcia (albo ja nie znalazłem).

Majewska się chwali (w swoim słynnym liście): "Jako jedyna osoba w Polsce wygrałam w drodze konkursu prestiżowy grant Komisji Europejskiej (Marie Curie Chair)" - i to prawda, ale w warunkach tego grantu jest jak wół, że do realizacji w Polsce nie mogła go dostać żadna osoba z Polski, bo jednym z warunków był właśnie przyjazd z zagranicy, najlepiej obcokrajowca, choć dłuższy wyjazd wystarczył. Tłumacząc słowa Majewskiej na prosty język: "nikt lepszy ode mnie nie chciał przyjechać do Polski".

Po tym, jak FDA nakazała wycofanie thimerosalu (Thimerosal in Vaccines) sprawa jest już w zasadzie przesądzona, inne kraje też się wycofają. Rtęć raczej na pewno nie jest człowiekowi potrzebna do rozwoju, a jeśli ktoś uważa inaczej, to zawsze może dać dziecku rybkę.

tichy pisze...

Uprzedni link źle się sformatował, teraz lepiej?

Jest drobna (?) zmyła. Ten list jakby miał nadstronę „matkę” (nie znam przyjętej terminologii)

http://www.autyzm-szczepienia.eu/

Że wygląda amatorsko – za łagodnie powiedziane. Wygląda na to, iż któryś z recipientów „do wiadomości” rozrzucił list (zakładajac jego autentyczność) po necie. Na końcu ich lista – może obstawimy przecieknika jak konia na wyścigach? Ja już mam swój typ....

Wracając do profilu naukowego pani prof .dr M.D.M. ... Google Scholar wypluwa ok. setki publikacji (co mniej więcej zgodne jest z profilem PANu), skoncentrowanych głownie w latach 80-tych, drastycznie intensywność obniża się w latach 90, i tylko rodzynki po 2000. 100-ka w naukach matematycznych – to byłoby super, w statystycznych – już nie, a w bio-med -raczej nie za dużo. Może bardzo ważne, nie mam kompetencji do oceny.

Nie znalazłem żadnego odnośnika do uprzedniej US-kariery, co dziwne, chyba że kariera tajna (co się zdarza).. W profilu PANowwskim podana jest „praca” – np. na Uni of Missourii oraz Harvard Med School bez sprecyzowania jakiego rodzaju ta „praca”. Czy to ważne?

Ano, nie wykluczając możliwości, pierwsza pozycja po emigracji – to najczęściej „visiting position”. Jeżeli to miało miejsce, to podawanie tego jako „pracowania” jest nadużyciem (lub błędem).

W tych sprawach polega się na zaufaniu – bo kto jest specjalistą? I, niestety, ów list budzi obawy, a pogadanka je potęguje (choć u mnie kolejność była odwrotna). Też nie chodzi o sam język – choć pogadanka jest bogata w językowe śmiesznoty – tylko o podejście. No, można było toto napisać i przeczytać porządnie. Żaden wstyd czytać z czy zaglądac do laptopa.

Gdy raz przekręt, już zawsze się węszy przekręt.

andsol pisze...

Ja już mam swój typ... Dlatego, że odstaje zawodowo od innych?? No wiesz... oczywiście zgadzam się z Tobą.

kwik pisze...

Przeczytałem pobieżnie cały list, maniera Majewskiej jest nieznośna, np. pisze o autyzmie, jakoby powodowanym rtęcią i nonszalancko dorzuca: "Jeśli dodać do tego dzieci z innymi uszkodzeniami mózgu, liczby te będą znacznie większe." Niewątpliwie.

Majewska sugeruje, że szkodliwe działanie rtęci nasila się w obecności wodorotlenku glinu, jedynego dopuszczonego do użytku w USA adiuwanta. Czemu więc jej jednoczesny atak na skwalen, adiuwant pod tym względem bezpieczny? Przecież rtęć może trafiać do organizmu dziecka także drogą pokarmową. Majewska twierdzi, że nie jest przeciwnikiem szczepień, ale gdybym uwierzył we wszystkie jej zastrzeżenia, to sam bym się przeciwnikiem szczepień stał.

tichy pisze...

Sprawa szczepień rzeczywiście dyskusyjna.

Tak, w Stanach sa obowiązkowe szczepienia, bez nich dziecka do szkoły nie przyjmą.

Przesada - niedobrze. Niedopełnić - też źle.

Ten argument, iż dzieci nieszczepione sa zdrowsze, ma swój kant.

Szczepienia - wiadomo - ryzyko. Odmowa szczepień - też. Ale, odmawiając - niejako pasożytuje się na tych, którzy na te szczepienia sie zdecydowali.

Na przykład - odmówisz zaszczepienia dziecka na polio. Ongiś, była to okrutna choroba, smierć lub kalectwo. Dziś - praktycznie nie występuje. Więc, dziecko niezaszczepione ma szanse niewielkie zarażenia się.

Ale, gdy ich liczba rośnie, gdzieś tam na świecie ów bakcyl się szwenda, i jak znajdzie większa populację, to jak trzaśnie, to rodzice nie będa wiedzieli do kogo się udać, do pań prof dr Majewskich, czy też na ER.


Albo, ta smiertelność niemowląt. Że w USA duża, bo szczepią na potęgę. Duża, ale raz, że w USA wliczają wcześniaków (nawet przed 6-tym miesiącem), a gdzie indziej nie wliczają. Statystyczny efekt - wiadomy.

Dwa, tylu ludzi bez ubezpieczenia, wliczajac nielegalnych imigrantów, nie ma nigdzie na świecie. Do szpitala ich owszem, przyjmą (jednego na county), zaaplikują minimum akcji, i cześć. Tam gdzie wszyscy mają równo, wszyscy mają równo, i może to lepsze dla wszystkich, jako całości.

Ale jako argument za lub przeciw szczepieniom?

Aż rzuca.

kwik pisze...

@ tichy - niektóre szczepienia muszą być obowiązkowe, szczepienie ospy (prawdziwej) było z pewnością obowiązkowe, w dodatku uciążliwe i zostawiało blizny. Ale ospy już nie ma i nie trzeba jej szczepić.

Szczepienie polio nie dało aż tak spektakularnego rezultatu, na przykładzie Nigerii łatwo zrozumieć dlaczego. Antyszczepionkowcy odnieśli tam naprawdę duży sukces, nasi mogą tylko pozazdrościć.

ztrewq pisze...

kwik:
Najbardziej znana jest publikacja Majewskiej (pierwszy autor) w Science z 1986: Steroid hormone metabolites are barbiturate-like modulators of the GABA receptor - 1125 cytowań w Google Schoolar, rzeczywiście imponujące.

Ty sobie zobacz, ile cytowań ma SM Paul (ostatni autor). I ile cytowań mają prace Majewskiej (nie typu review), w których ona jest ostatnim autorem.

kwik pisze...

@ ztrewq - a możesz zobaczyć, czy Majewska jest autorem korespondującym tamtej słynnej pracy z Science? To chyba pozwoli rozstrzygnąć, czy tylko zrobiła ją w labie Paula, czy to jest naprawdę jej osiągnięcie.
http://www.sciencemag.org/cgi/reprint/232/4753/1004.pdf

ztrewq pisze...

O, faktycznie -- ona jest autorem korespondencyjnym.

z.

kwik pisze...

@ ztrewq - dzięki, świetnie:)

tichy pisze...

Ach, ten cholerny internet...

Na stwierdzenie

"Szczepienie polio nie dało aż tak spektakularnego rezultatu, na przykładzie Nigerii łatwo zrozumieć dlaczego. Antyszczepionkowcy odnieśli tam naprawdę duży sukces"

wrzuciłem "polio Nigeria" w Google, by się odignorancić, i czytam, na czym w N. polega

1) antyszczepionkowość
2) szczepionkowość
3) sukces

Także, że szczepionka nie jest workiem zawierającym identyczne kartofle, jeno one kartofle wielce się różnią.

Na tym też polega Majewska paradox - iż zarazem twierdzi, że kartofla to kartofla, a i na odwrót, kartofel to nie kartofel.

Nie można zjeść kartofla, i wciąż go mieć.

*tichy

kwik pisze...

@ tichy - właśnie ten tekst czytałem. Na szczęście jakimś cudem w Ameryce i Europie polio zniknęło wcześniej, nim rozwinęła się świadomość szkodliwości szczepionek.

A ciekawe, że chyba nikt za komuny nie wpadł na pomysł, że szczepionka przeciw polio może być imperialistycznym wynalazkiem nastawionym na wyniszczenie ludności Sowietów i ich satelitów. Bardziej wierzyliśmy, że do tego celu służą bomby atomowe. Stawiam śmiałą tezę, że obecna epidemia głupoty jest efektem ubocznym zakończenia zimnej wojny. Ale na pewno już ktoś to wymyślił przede mną.