niedziela, 24 stycznia 2010, 19:09

wąchanie podkoszulek

Zapach kobiety, Kobiecy zapach pobudza męskość — bardzo możliwe, i co z tego? Tu: Scent of a Woman: Men's Testosterone Responses to Olfactory Ovulation Cues można przeczytać, jak było naprawdę. Nawet jeśli uwierzymy, że faktycznie już 15 minut po wsadzeniu nosa w przepocony podkoszulek owulującej kobiety mężczyzna ma podwyższony poziom testosteronu w ślinie, to czy potrafi on także w warunkach zbliżonych do naturalnych umiejscowić źródła inspirującego zapachu, oczywiście bez ryzykownego obwąchiwania? A przecież inaczej cała aparatura wykrywająca psu na budę.

To nie pierwsze doniesienie o ogromnej roli feromonów/zapachów w życiu człowieka z jakim się zetknąłem. Za każdym razem tak samo dziwi mnie brak zdroworozsądkowej refleksji donosicieli. A tym bardziej brak dociekliwości. Czy zapach owulującej córki równie silnie pobudza męskość ojca? Czy prowadzenie zajęć z owulującymi uczennicami powoduje przyśpieszone łysienie nauczycieli? Czy efekt występuje również u homoseksualnych mężczyzn? Czy można przez to dostać przerostu prostaty?

Nie będę ukrywał (i nigdy nie ukrywałem), że jestem antyrujowcem i antyferomonistą. System feromonalnego sygnalizowania i rozpoznawania rui u małp wąskonosych został już miliony lat temu zastąpiony systemem "telewizyjnym" z użyciem kolorowych bodźców wzrokowych, pozwalającym bezbłędnie i z bezpiecznej odległości odróżnić owulującą samicę od gorzej rokujących koleżanek (bez wspomnianego już kłopotliwego obwąchiwania). Taki właśnie użytek zrobiły małpy z nabytego cudem trójkolorowego widzenia, skądinąd niezmiernie przydatnego do rozpoznawania dojrzałych owoców. U praczłowieka z niewyjaśnionych przyczyn system wizualizowania owulacji zanikł — między innymi dlatego staliśmy się ludźmi. Tylko kobieta wie, kiedy owuluje, a pewnie też nie zawsze. Mężczyzna tego nie czuje, nawet jeśli mu się z powodu owulującej tuż pod nosem kobiety poziom testosteronu w ślinie odrobinę podnosi. Kobieta jest dla niego równie atrakcyjna w każdej fazie cyklu owulacyjnego (albo nie jest wcale). I to jest dobre.

Dopuszczam możliwość, że jakieś ślady pradawnej sygnalizacji feromonalnej u człowieka zostały, albo pojawiają się czasem jako atawizmy. Możliwe też, że badania nad wąchaniem podkoszulek są robione uczciwie, nawet jeśli wyglądają na marnie zaprojektowane i błędnie objaśnione; nie musi zresztą chodzić o feromony wykrywane organem womero-nasalnym (VNO), może to jakieś "zwykłe" zapachy. Uwierzę nawet, że występują jeszcze w przyrodzie kobiety zmieniające bieliznę raz na trzy dni i nie używające dezodorantów. Tylko co z tego?

DODANE: przeglądówka dość stara, ale pod nią linki do nowszych publikacji o ludzkim VNO:
Meredith, M. (2001). Human Vomeronasal Organ Function: A Critical Review of Best and Worst Cases. Chem. Senses 26, 433-445.

Hipoteza Zhanga i Webba, że u małp wąskonosych wzrok zastąpił feromony jest stąd: http://www.pnas.org/content/100/14/8337.abstract

4 komentarze:

tichy pisze...

Mimo wszystko, GW jest sprawniejsza lingwistycznie niż Rzepa, "T-shirt" - to "T-shirt", żaden głupi podkoszulek.

Co do wyczuwania nosem, z góry wiadomo, że coś w tym jest, tylko nie wiadomo jak i na ile.

Mocniejszą ewidencję dostałoby się, posługując się innymi częściami garderoby, niż te - khe, khe - podkoszulki. Ale kto by na to zezwolił?

Odwołanie się do doświadczeń małp waskonosych niejest mocne. Primo, nie nosiły one nigdy podkoszulków lub podkoszulek. Secundo, zupa nie wyklucza deseru.

Za dojście do źródła - duży złoty medal, kwik. Rzadkość dzisiaj.

Źródło, jak źródło. Jak zawsze, mała próbka, statystyka skonstruowana dla rozkładów normalnych stosowana niefrasobliwie, gdy nie wiadomo czy rzecz jest normalna, czy nie.

No, nie całkiem normalna jest.

Rozkład F służy do porównania wariancji, a przeciez nie o to chodziło. Powinni byli porównać średnie studentem, a nie porównali.

Większy efekt nienoszonych podkoszulek... tak, gdyby to były męskie, rzekłbym - podkoszulków... niż noszonych z daleka od owulacji zastanawia.

Może czystość jest tym czynnikiem?

Tak, to by tłumaczyło: panie w owulacji, z racji silniejszych reakcji fizjogicznych organizmu, myją się dłużej i dokładniej. Wbrew pozorom - podkoszulki będą świeższe.

Pasuje.

A, jeszzce te parabola wpisana w wyniki. Że też pasuje taka w dół, choć równie dobrze pasowałaby taka w górę, albo cokolwiek innego.

Tak, kwik - robisz sobie jaja z nauki.

kwik pisze...

@ tichy - masz rację, to były tekoszulki, co jest akurat ważne, bo podkoszulki na ramiączkach nie zbierałyby zapachów tak skutecznie.

Do źródeł łatwo dotrzeć, ale często są po $20-30 za sztukę, więc nawet nie warto podawać.

Do statystyki rąk nie wkładam, nie znam się. Nauka zatrzymująca się na poziomie dostrzegania statystycznego bez wyjaśnienia przyczyn i mechanizmów mnie nie bawi. To tylko obserwacja, a zmysły łudzą. Rozumiem, że od czegoś trzeba zacząć, ale "naukowa obserwacja" to jeszcze nie nauka. W związku z wysokim statusem nauki wszyscy hochsztaplerzy od dawna udają naukowców, tępionych przez skorumpowany establiszment. A ludzie im wierzą, bo dlaczego nie, jeśli wszystko sprowadza się do wiary w jedną lub drugą statystykę oraz osobistą uczciwość.

Uczciwi homeopaci pokazali, że homeopatia działa, skorumpowany naukowy establiszment, że nie - a wybór zależy od gustu konsumenta. Właśnie tu jest pies pogrzebany, przewaga naukowców nad oszustami i prestidigitatorami (kurwa, co za wyraz) polega tylko na tym, że oprócz pokazania, że coś jest i działa (statystycznie) umieją też wyjaśnić dlaczego i po co, potrafią dotrzeć do źródeł problemu, objaśnić mechanizm. Dopóki naukowcy będą tylko wymachiwać swoimi lepszymi statystykami i piękniejszymi afiliacjami to będzie kupa, ciemnota i oscilococcinum. Oraz perfumy z feromonami.

tichy pisze...

Już dwa tygodnie upłynęły od tekoszulek. Jak długo nic nowego można nie napisać?!

Chętnie bym może brnął dalej w dywagacje, ale kanwa jakoś fishy...

kwik pisze...

@ tichy - pisze się (ja przynajmniej) z trzech powodów: bo się chce czymś podzielić, bo się zbulwersowało, bo się ma pomysł (nie musi być dobry). Przy niskim poziomie altruizmu, adrenaliny i pomysłowości jakoś nie umiem. Może to odśnieżanie tak na mnie działa?