niedziela, 10 października 2010, 20:32

ustawienia domyślne

Ang. "default settings" tłumaczone jest na polski jako ustawienia domyślne. Wolałbym ustawienia standardowe albo automatyczne. Czy nawet bezmyślne, bo nie wiem kto i czego się domyśla. Nie będę jednak zawracał Wisły kijem i przejdę do rzeczy. Ostatnio w wolnych chwilach bawię się LyXem czyli edytorem do w miarę bezbolesnego tworzenia dokumentów w LaTeXie (czytaj latechu). Wiele się nie nabawiłem, ale już chcę się podzielić swą radością. Genialne, po prostu genialne… Otóż w LyXie nie można wstawić choćby dwóch spacji obok siebie, nie można też wstawić więcej niż jednego entera, bo następne są ignorowane! Bynajmniej nie kpię, widziałem już tyle dokumentów Worda w których podział na strony wymuszono wciskaniem entera, że tak bez­cere­monialne ograniczenie twórczej swobody piszącego naprawdę mnie zachwyciło. I cóż uczyni prosty człowiek, któremu program nie da zrobić nowej strony bezmyślnym duszeniem entera? Jeśli mądry, to pewnie zaraz się nauczy zaczynać nową stronę po ludzku — i będzie to krok w dobrym kierunku. (Jeśli nie, to tylko się wkurzy i poszuka innego, bardziej normalnego edytora. Nikt nie lubi być traktowany jak dziecko, ale szczególnie źle znoszą to ludzie dziecinni).

Tym razem to ja musiałem się dowiedzieć jak wstawić kilka spacji obok siebie. Korona mi z głowy nie spadła i oczywiście da się, bo jak inaczej napisać coś  r o z s t r z e l o n y m   d r u k i e m  zachowując sensowne odstępy między wyrazami? Ale taka potrzeba zachodzi niezmiernie rzadko, więc na pozór perwersyjne ustawienia domyślne LyXa nie są wcale głupie. To czysty żywy miękki paternalizm w akcji, nie tyle kaftan bezpieczeństwa, co przemyślny gorsecik kształtujący właściwą postawę i krępujący niezdrowe skłonności. Pełna wolność spleciona z umiłowaniem tradycji jest natomiast w Winwordzie. Tu możesz sobie napaćkać spacji i enterów do woli, bo program — zgodnie z oczekiwaniami — działa jak tradycyjna maszyna do pisania. Niech inni się potem męczą.

Wielokrotne spacje są też ignorowane w dobrze znanym HTMLu, więc przez chwilę wahałem się czy potrzebnie wywlokłem egzotycznego LyXa. Jednak potrzebnie, bo teraz będzie druga strona medalu. Otóż jakoś utarło się, że Ctrl-B wytłuszcza, Ctrl-U podkreśla, Ctrl-I pochyla. LyX jednak znowu wie lepiej i zamiast Ctrl-I jest Ctrl-E. No cóż, trzeba być pojebem żeby coś takiego wymyślić, więc oczywiście od razu zmieniłem. Może Ctrl-E jest fantastycznym pomysłem, było tam od dawna i tylko cały świat się myli. Całkiem możliwe, ale jednak warto nawiązać łączność z Ziemią i przyjąć utartą konwencję. Podobną uwagę mam do konsoli w linuksie, gdzie Ctrl-C tradycyjnie przerywa działanie programu. Tak jest, Ctrl-C przerywało od zarania dziejów, przerywało nawet w DOSie, ale teraz można już o tym całkiem zapomnieć. Bo Ctrl-C — zgodnie z oczekiwaniami — ma kopiować. I dopóki w linuksie pielęgnują takie skamieliny, będzie to niestety ciągle system operacyjny raczej dla świrównonkonformistów.

Zwolennicy niczym nieograniczonego prawa do strzelania sobie w stopę (bo dorośli ludzie są dość racjonalnymi istotami dokonującymi samodzielnie najlepszych wyborów) uważają, że ustawienia domyślne w ogóle są złe. Uczą bierności i w rezultacie prowadzą do ograniczania wolności. A ja uważam, że mądrze wybrane ustawienia domyślne są świetne i niczyjej wolności nie zagrażają. Natomiast głupio wybrane są faktycznie okropne i nawet jeśli można je łatwo zmienić (o czym nie zawsze wiemy), to i tak podważają zaufanie do ustawiaczy. Reasumując, w zasadzie nie mam nic przeciw temu, by ktoś wybierał za mnie. O ile zrobi to lepiej niż ja. W praktyce oznacza to, że raczej sobie nie życzę.

23 komentarze:

telemach pisze...

Domyślne? Zupełnie mnie zastrzeliłeś. Moja socjalizacja komputerowa odbywała się poza obszarem języka polskiego i w życiu bym tego tak nie przetłumaczył. Bo default tłumaczone jest w niemieckim jako standard, Voreinstellung, "to default to sth." to przecież przywrócenie standardowych ustawień producenta, dostawcy.

Pogląd anglosasów podzielają Włosi (http://it.wikipedia.org/wiki/Default_%28informatica%29), Holendrzy, Estończycy a nawet Izraelici.
Zadziwia natomiast brak tłumaczenia pojęcia default settings we francuskim i hiszpańskim. Ciekawe co oni tam wysmyczyli?

kwik pisze...

Czyli jednak jest tak źle jak myślałem. Tym bardziej wolę więc standardowe. Ale przepadło.

Nie wiem czy forsowanie "domyślnych" odbywało się przy udziale Microsoftu, ale teraz najwyraźniej gonią w piętkę: Jak przywrócić ustawienia domyślne po zaimportowaniu niestandardowych preferencji prywatności. Konsekwentnie powinno być przecież "niedomyślnych preferencji".

Anonimowy pisze...

Na początek - cni Francuzowie mają par défaut a jeszcze dosadniej zacni Hiszpańczycy por defecto - czyli jak widać default - oznacza ustawienia w razie awarii (awarią będzie brak twojego zdecydowania, że ktoś musi za ciebie myśleć, i wszystko ustawiać, hańba, hańba, tfu tfu, tfu!)
A wogle to wszyskiego najpszego z okazji bitwy pod Lenino, czuwaj.

A teraz do tekstu - nie wiem, kto ci do głowy napakował, że wszystkie programy mają używać tych samych skrótów klawiszowych. A już zupełnie nie rozumiem, co ci przeszkadza ctrl+c w linii komend.

Rozstrzelony druk IMHO ustawia się trochę inaczej, nawet we Wordzie.

No i na koniec - ustawienia domyślne są dobre wery macz, bo nie trzeba myśleć. I każdy komputerowy wyjadacz parkietów ci powie, że jeśli one bardzo nie przeszadzają, to najlepiej ich nie ruszać. Nie ma gorszego piekła niż pracować na komputerze albo aplikacji, gdzie jakaś trudna pi... pozmieniała wszystkie ustawki.

kwik pisze...

@ tamok - najczęściej siedzę przy maku z klawiaturą od peceta, gdzie Ctrl-C kopiuje tekst także z konsoli. Więc chciałbym tak samo kopiować w linuksie, czemu nie? To jasne, że byłoby najlepiej, gdyby wszystkie programy używały tych samych skrótów i chyba na szczęście jest taka tendencja. Windowsy dość szybko wzięły skróty na Cut, Copy & Paste z maka, Ctrl+ powiększa (zumuje) już nie tylko w Photoshopie, ale i większości przeglądarek. Bo ktoś poszedł po rozum do głowy.

Masz rację w sprawie druku rozstrzelonego, ale ja po prostu szukałem przykładu sytuacji zmuszającej do użycia dwóch spacji obok siebie i niczego lepszego na poczekaniu nie wymyśliłem.

andsol pisze...

Bardzo wcześnie zrezygnowałem z Lyx-a, gdzieś w 15 minut po poznaniu go. Potem przekonałem się do pozostania LaTex macho, czarna konsola, podpięty .vimrc - ale gdy w chwilach słabości szukałem łagodnych rozwiązań dla beloved ones używających windowsów, chyba Texshell (głowy nie dam) było sensownym front-endem; były i jakieś inne zupełnie ludzkie, ale niedarmowe.

kwik pisze...

@ andsol - może zacząłeś od złego końca, piętnaście minut to jednak trochę krótko. Mnie LyX zachwycił, ale dopiero trzeciego dnia. To taki ni pies ni wydra, kompromis w rozkroku. Rzekłbym pragmatyczny.

Anonimowy pisze...

Default, z kontekstu to wynika, winno być tłumaczone jako "ustawienia fabryczne" czyli raczej "domyślne" niż "standardowe".

Dla Windows: latexeditor.org sympatyczny bardzo.

kwik pisze...

@ Anonimowy - w przypadku programików typu Notepad "ustawienia fabryczne" brzmi cokolwiek patetycznie. Niech już będą domyślne.

Latexeditor nie jest open source, autorowi się odechce i zostajesz z coraz bardziej przestarzałą wersją swojego ulubionego programu. Ja już raczej nie wchodzę w takie układy.

Anonimowy pisze...

@kwik
Po paru latach zabawy z LEd'em znasz (La)Tex na tyle dobrze, że będziesz pisał w notatniku :), jeżeli.

WYSIWYG'i są fajne, ale dla "małpy" i w tym problem czasami. Raz na ileś lat "padniesz".

Popieram Open Source ale bez przesady, zwłaszcza z upgradeowaniem. :)

kwik pisze...

@ Anonimowy - no ale ja naprawdę jestem małpą i znam swoje ograniczenia. Szybciej zapominam niż zapamiętuję, wielu rzeczy po prostu nie rozumiem. Więc nie będę się porywał na LaTeXa. A gdy padnę, to na jakimś konkretnym problemie, na którym już inni padli przede mną. Wtedy gugiel będzie moim przyjacielem.

Anonimowy pisze...

Wystarczy żebyś myślał, że (La)Tex to taki wczesny html. :)

tichy pisze...

"default" - "przyjęte" ("automatyczne" - może być, ale gorsze)

"Ctrl-E" - w LaTeX "/em", w HTML "em" - emphasized (odpowiada na pytanie "czego chcesz", w odóżnieniu od "/it" lub "i", które odpowiada na pytanie "jak to chcesz, co chcesz", przypadkiem wychodzi ten sam wygląd).

kwik pisze...

@ tichy - "przyjęte" brzmi nawet nieźle, choć trzeba by się oswoić.
Wiem że to E jest od emfazy, ale co to zmienia, skoro i tak zawsze mamy kursywę w tej roli? Takie dzielenie włosa na czworo już tylko śmieszy w dzisiejszych nerwowych czasach. Więc u mnie teraz Ctrl-i robi emfazę, a w rezultacie dostaję kursywę:)

tichy pisze...

Nie wychodzi kursywa (czyli "pisane") tylko italiki.

Osobiście, myślę, że to rozróżnienie między operacyjnością "em" a typografią "i" nie zostało rozwinięte. Inaczej, był pomysł, ale nie podjęty.

Gdy masz w ręku tworzenie macros, względem czego chcesz (rozstrzelonego druku? - proszę bardzo), takie subtelności stały się zbędne. Łatwiej zostawić jak jest, niż usuwać (NB, tak pracuje ewolucja, stąd wyrostek robaczkowy).

Przyjrzałem się nieco temu LyXowi, ale za dużo klikania. Nie cierpię klikania. Sprawa indywidualna, bo 20 lat temu klikania nie było, było programowanie. Ono weszło w krew i zwyczaj.

Slogan LyXa "What you see is what you mean" nie bardzo mi leży. Jest ono usprawnieniem ponad MS "what you see is what you see", ale kudy mu do LaTeXowych interface'ów - "When I want to see it, I'll tell you".

Od wielu lat używam CTeX (chińskiej wersji LaTeX'a, dobrocią jednego z moich kolegów dostarczonych), które - wraz z edytorem - zupełnie mnie satysfakcjonuje.

To zapewne przypadek, bo gdyby np. mój turecki kolega zapodał mi jakiś turecki LaTeX, może też bym lubił. Tyle, że tureckiego nie ma, a chiński jest.

kwik pisze...

@ tichy - mnie widok kodów formatujących zwyczajnie dekoncentruje, wolę widzieć od razu efekt, wolę wytłuszczone niż <strong>wytłuszczone</strong>. A pstrykanie pozwala odpocząć od pisania. Natomiast przyzwyczajenie drugą naturą, mogę sobie wyobrazić, że dla kogoś jest to zupełnie przezroczyste, albo nawet oczami wyobraźni od razu widzi rezultat:)

tichy pisze...

"wolę widzieć od razu efekt, wolę wytłuszczone niż <strong>wytłuszczone</strong>. "

Ponieważ jeszcze żeś nie wsiąknął w LaTeX, czy też ów w Ciebie.

Ten koncept HTML-owski (nie wiem kogo innego za to winić, prócz tę kupkę literek) jest w duchu swym podobny do microsoftowego.

Pozornie, w TeX podobnie - co otwarte, musi być zamknięte. Ale zostawia swobodę - albo zamykanie i otwieranie nazwą "środowiska", co irytująco zmusza do żmudy, albo określenie domeny operatora li tylko parą nawiasów wąsatych (co jest szybkie, łatwe, i przyjemne).

I tak, piszę "{\bf wytłuszczone}", i zapewniam Ciebie, że ja WIDZĘ "wytłuszczone", nie tracąc czasu ani ładunku baterii mózgowych na faktyczne zawracanie sobie głowy patrzeniem.

Osobiścię, wolę zapis "\bf {wytłuszczone}" (pdbnie zwyczaj zaimprintowany w młodości), i żaden problem. Skoro wolę, to robię sobie macro, powiedzmy "\mbf{...}" (skrót od "moje bf"), i mam jak chcę.

W przeszłości, przy siermiężnych edytorach (każdy mógł być, nawet Notepad et cos.), był nieustannny i dokuczliwy problem z parzystością nawiasów.

Teraz, edytor połączony jest z debuggerem (odrobaczywiaczem?), i i krzyczy (wizualnie), gdy nawiasy się nie parują.

Zauważ, że to, co cenisz - to dodatkowy sprzężaj: edytor+debugger+kompiler. To ostatnie, przy dostępnej szybkości komputerów, nie opóźnia tak bardzo jak ongiś, jednak wciąż kompilowanie na bieżąco zajmuje ekstra chwilę.

Sam format fontów (italiki, tłuszcze, podkreślenia, etc.) - to pół biedy (WinEdit, załączony do CTeX) natychmiast je kompiluje, bo to łatwe, i czas fizyczny tego jest niezauważalny.

Natomiast rzeczy trudne (formuły, tabelki, obrazki) - kompiluje wyłącznie na żadanie (jeden klik).

Powiedzmy, produkujesz tabelkę, i gdy program - jak rozumiem - wyświetla jej kolejne etapy, przejściowe formy - to można hyzia dostać.

kwik pisze...

@ tichy - chyba już od około 30 lat ludzkość korzysta nie tylko z TeXa ale i z edytorów pokazujących od razu efekty formatowania, nie da się już z tej drogi zejść. LyX mnie zaciekawił, bo otarłem się wcześniej o świetny program do robienia bibliografii na maku, Bibdesk (nakładka na BibTeX). Uważam, że im mniej będę oglądał kodów formatujących tym lepiej, potrzebne są, ale jednak brzydkie. Więc (tak jak flaki) nie powinny być na wierzchu. Nawet jeśli czasem trzeba zajrzeć.

Pamiętam [bold] z WordPerfecta, ten koncept nie ma chyba związku z Microsoftem. Zdecydowanie wolę podpisane zamykające nawiasy, można znaleźć końcówkę wzrokiem, albo zamknąć tam gdzie się chce (to się przydaje przy naprawianiu tekstu).

tichy pisze...

"chyba już od około 30 lat ludzkość korzysta nie tylko z TeXa ale i z edytorów pokazujących od razu efekty formatowania"

30 lat temu, to był początek lat 80-tych. Królowały IBM-y po jednej stronie, i Riad-y po drugiej. Zwykły człowiek, jak miał dojście, to do jakiegoś ZX-Spectrum (czy coś to mówi?).

Nieco później (szybko, Amiga, itp.).

Pokazywanie efektów na poczekaniu - to dumasowskie 20 lat później.

A co do brzydkości - "ugly is as ugly does".

Także - "Ugly is in the eye of beholder"

PS. Pamięci WordPerfecta nie dzielę. Nigdy z tym nie miałem do czynienia. Nawet nie wiem, gdzie ów się podział.

kwik pisze...

@ tichy - masz rację, może powinienem był napisać od ćwierćwiecza, bo to DOS jest z 81, a Mac OS z 84. No i nie miałem na myśli całej ludzkości.

Nic na to nie poradzę, ale ukośniki odwrócone i wąsate nawiasy, a szczególnie ich nagromadzenie odbieram jako szczególnie nieestetyczne.

tichy pisze...

"szczególnie nieestetyczne."

No tak. Ale coś za coś. Zważ, że od zarania chodziło mi o wzory, a nie jakieś wytłuszczanie. Wyrastałem w konwencji, gdy pisało się na maszynie (maszynie do pisania), zostawiając puste miejsca, zaś znaczki wstawiało się ręcznie, a literówki poprawiało się pastą do zębów, bo white out'u nie było dostać nawet w Pewexie.

Wtedy wszystko, co w miare strawne a wypełniało potrzebę, było cudowne, estetyka-szmestetyka.

Niby Mac w latach 80-tych wyprzedzał życzenia, ale był poza zasięgiem (tzn. - kieszenią) ludzi przeciętnych.

Wzory (plus inne) trafiły pod strzechy (tak się toto po polsku mówi) lub do trailer parks (odpowiednik strzech) dzieki LaTeXowi.

Mac się elicił, i okrutne pieniądze za to chciwie żądał. I tak ma te 5% rynku za karę.

kwik pisze...

@ tichy - przede wszystkim jedno drugiego nie wyklucza, co trochę widać na przykładzie LyXa, można mieć podgląd (częściowy) na rezultat, a jednocześnie prawdziwego LaTeXa pod spodem. Nie trzeba też zaraz pstrykać myszą, przecież zaznaczać i formatować można za pomocą skrótów klawiaturowych. Jest taka ogólnoludzka zgubna i alienująca skłonność do widzenia wykluczających się alternatyw tam, gdzie ich wcale nie ma, albo chociaż być nie musi.

Mnie zależy na rezultatach, jestem pragmatycznym konsumentem. Więc gdy czytam o "filozofii" jakiegoś rozwiązania od razu robię się nieufny. Chcę mieć szybko, łatwo i przyjemnie, a przede wszystkim dobrze. Nie potrzebuję żadnej ideologii.

follow pisze...

Linux (Unix, a w zasadzie to X-Windows) ma tak piękne Copy-Paste, że to świat się myli nie Linux.

Zaznaczasz myszką. I klikasz środkowym przyciskiem myszki tam gdzie chcesz wstawić. Koniec. Po co jakieś CTRL-cośtam?!

kwik pisze...

@ follow - znam i doceniam. Tylko że linuksa mam raczej od święta. Na co dzień najbardziej interesuje mnie najmniejszy wspólny mianownik, chciałbym żeby wszędzie wszystko było tak samo, czy raczej dawało się ustawić po swojemu.