sobota, 11 maja 2013, 23:20

zaskoczyłem zająca

Lepus europaeus

Zając pewno myślał, że go nie wypatrzę, a ja pewno myślałem, że to nie zając, bo zając by pewno uciekł. No ale jednak zając i jednak wreszcie uciekł, jak to zające. Już miałem skrytykować kamuflaż zająca, gdy przypomniałem sobie, że lisy/psy (jak to psowate) nie widzą kolorów tak dobrze jak małpy (no i oczy mają niżej).

Przepuściłem więc (nieskadrowane) zdjęcie przez program na stronie Dog Vision (z zalecanymi ustawieniami) i wyszło, że lis/pies raczej w ogóle nigdy nie zobaczy nieruchomego zająca:

Skromnie uznałem, że to gruba przesada (psy są przecież przewodnikami niewidomych) i z ciekawości już tylko odkolorowałem wierząc, że psy widzą podobnie jak typowi daltoniści (tj. deuteranopicy). No i w końcu nie wiem jak widzą, ale podejrzewam, że coś tam widzą. Nie ma jednak powodu, żeby zając zzieleniał.

5 komentarzy:

kuzynka.edyta pisze...

Zdecydowanie gruba przesada. Tak tego zająca mogłabym widzieć ja, po zdjęciu okularów, ale nie pies. Antypsim wizualizacjom mówimy stanowcze 'nie'.

A zając wyczekał z ucieczką na moment, gdy przestałeś na niego potrzeć, czy uciekł, gdy uznał, że zanadto się do niego zbliżyłeś?

kuzynka.edyta pisze...

Aha! Bardzo ładnie upolowany zając.

kwik pisze...

Zająca robiłem z drogi i nawet nie chciałem podchodzić bliżej. Ale chyba zbyt długo marudziłem i w końcu nie wytrzymał, bo ile można.

kuzynka.edyta pisze...

Zapytałam o to, ponieważ widać na zdjęciu, że zając na Ciebie zerka, kontrolując sytuację. To przypomniało mi historię fotografowania jaszczurki.

Aż dziw, że ją wypatrzyłam, bo siedziała zupełnie nieruchomo, a kolor jej skóry zlewał się z kolorem kłodziny. Zrobiłam kilka ujęć i schyliłam głowę, by zmienić ustawienia w aparacie. Gdy ją podniosłam, jaszczurki już nie było. Zaskoczona, odruchowo obeszłam palmę. Aaa, jest! Siedzi bez ruchu i patrzy na mnie. Znowu kilka ujęć, znowu spojrzenie w aparat – a jaszczurka natychmiast myk, myk, na niewidoczną stronę pnia. Eksperymentalnie powtórzyłam manewry jeszcze dwu czy trzykrotnie. Gad (czy raczej mała gadzinka) zawsze reagował tak samo – ucieczką w – jego mniemaniu – niewidoczne miejsce, gdy tylko urywał nam się kontakt wzrokowy. Wydało mi się to wówczas bardzo ciekawe. Wiedziałam, że np. wiele ssaków bezpośredni kontakt wzrokowy traktuje jako zagrożenie. Ale żeby taka mała jaszczurka 'wiedziała', że jestem potencjalnie groźniejsza, gdy na nią patrzę? Zadziwiające.

Tematycznie: w ub. roku odkryto neurony – 'detektory' kontaktu wzrokowego.
http://www.newscientist.com/article/dn22386-eyecontact-detector-found-in-the-brain.html

Ale pewnie o tym wiesz...

kwik pisze...

Nie, nie wiedziałem o specjalnych neuronach obsługujących kontakt wzrokowy, dzięki. Zając był jednak za daleko na kontakt wzrokowy, z pewnością mnie obserwował, ale nie mógł wiedzieć czy patrzę na niego.

Tak, to ciekawe. Pewnie chodzi też o to, że większość zwierząt dobrze widzi nawet drobny ruch, ale nie ma tak dobrze jak my rozwiniętej zdolności wyodrębniania kształtów, zapamiętywania i porównywania "kadrów". Skradający się kot zamiera co chwila, choć mnie takimi podchodami nie zaskoczy, bo nie tylko rozpoznaję kota ale i widzę jak stopniowo zmienia położenie, to sztuczka musi być dość skuteczna.