czwartek, 1 października 2015, 00:00

Lycoperdon, Marasmius, Macrolepiota

Marasmius, Lycoperdon, Macrolepiota Długo nie mogąc się doczekać jakichś lepszych grzybów w lesie nazbierałem pod domem to co widać na obrazku. Usmażyłem to wszystko z cebulą (żeby było więcej, ale nie wiem czy słusznie). U góry młode kanie, u dołu z lewej młode purchawki (otarte), u dołu z prawej przydróżki. Zaplątał się też jakiś nędzny kawałek podgrzybka (tyle zostawił ślimak). Nic nadzwyczajnego ale dało się zjeść. Pewnie największą zaletą tych wszystkich grzybów jest to że rosną prawie wszędzie, a — poza kaniami — nikt ich nie zbiera. No i naprawdę trudno pomylić je z czymś trującym.

Natomiast zdecydowanie odradzam zbieranie pieczarek jeśli nie mają jeszcze wyraźnie brązowych spodów. Można się łatwo przejechać, białe muchomory i pieczarki czasem rosną tuż obok siebie, nikt im tego nie zabroni. Dlatego pieczarek w ogóle nie zbieram.


DODANE: okazuje się jednak, że purchawką też można sobie zaszkodzić — wdychając jej zarodniki w dużych ilościach, mogą zacząć kiełkować w płucach. Tamże wyjaśnienie nazwy: Lycoperdon czyli wilczypierd.

Całkiem porządnie opisane: Lycoperdon perlatum, Marasmius oreades, Macrolepiota procera

24 komentarze:

styx pisze...

Zadziwiasz mnie. Nie miałam pojęcia, ze to wszystko można zjeść z czystym sumieniem i bez myśli samobójczych.

kwik pisze...

Przyznaję że do jedzenia purchawek wcześniej jakoś się nie paliłem, choć wiedziałem że są jadalne. Ale niektóre z irracjonalnych uprzedzeń udaje mi się czasem pokonać.

tichy pisze...

Z cebulką całkiem słusznie, bo zszedłszy można ją winić za brak dostatecznej świeżości. Cygan zawinił, kowala powiesili (czy też na odwrót?)

Nie mów, że gdy komu mówię "nie pie**ol", to posługuję się greką!!! Sprawdziwszy.

PS. Pardon za gwiazdkowanie, ale jakoś mnie tak wytrenowały te różne fora i salony.
PPS. Test "nie jestem robotem", co mnie zawsze tu wpi**la, zdałem za pierwszym razem.

kwik pisze...

Wypraszam sobie, jestem wręcz przesadnie ostrożny przy konsumpcji grzybów i wszystkich do tego namawiam.

Nie wiem jak pierdzieli nasi lingwistyczni indoeuropejscy przodkowie, ale zbieżność może być nieprzypadkowa, choć równie dobrze onomatopeiczna.

Za testy tradycyjnie przepraszam, kiedyś ich nie było, nie można ich wyłączyć. W dodatku stały się już perwersyjnie kretyńskie, bo sztuczna inteligencja zrobiła ostatnio takie postępy że jest już lepsza od ludzi w takich testach.

styx pisze...

Jak w ogóle ten miks smakował, bo nie mogę sowie wyobrazić purchawkę podbijającą moje podniebienie?

tichy pisze...

Styx, czy można wyobrazić sobie jak coś smakuje?

Za młodu, czytałem o ananasach. Chciałem sobie wyobrazić, jak smakują. Zapytałem cioci, ktora podobno kosztowała. Rzekła ciocia - "Nie masz czego żałować. Smakują jak ocukrzone surowe ziemniaki". Zrobiłem eksperyment - błe.

Przez to ciocine powiedzenie przez cały okres mojego PRL-u ananasa ani do ust nie wziąłem. Inna rzecz, że nie było okazji.

kwik pisze...

Tak, a banany smakują jak ocukrzone gotowane ziemniaki.

Purchawki (jadalne tylko dopóki śnieżnobiałe) zdaje się nie mają silnego grzybowego smaku, natomiast w tym miksie urzekały niezwykłą delikatnością tekstury. Wszystko smakowało raczej kaniami, bo było ich zdecydowanie najwięcej (dołożyłem jeszcze dwie które nie znalazły się na zdjęciu).

styx pisze...

Tichy, a gdyby ktoś porównał smak do mokrego od rosy mchu z rozkładającym się żukiem / inna wersja: rosnącego nieopodal poziomek, na którego pada jesienne słonce, to niczego byś sobie nie wyobraził?;)


Smak ocukrzonego surowego ziemniaka jest ubogi ekspresyjny, nie powiem wyczuwam w nim sam PRL, a nie ananas..

styx pisze...

Kwik, a to mnie zaskoczyłeś, nie myślałam, ze purchawki mogą mieć ciekawa teksturę. Wikipedia twierdzi - najlepiej smażyć je krotko na maśle..

i odkryłam na szybko to

tichy pisze...

Styx, jeżeli wyobrazić znaczy - porównać do czegoś znanego, to i owszem.

Mnie łatwiej, bom pozbawion genu tolerującego smak cilantro - dla mnie smakuje ta pietrucha jak rozgnieciony owad. Oczywiście, smak rozgryzionego owada znam, zwłaszcza z rodzaju pluskwiaków, co to lubią zrobić niespodziankę wśród malin lub innych jagód.

Smak młodej purchawki porównałbym ze smakiem surowej pieczarki (pieczarki na surowo nauczyłem się jeść bez strachu w dość późnym wieku, gdzie indziej, gdzie by taki zwyczaj konsumpcyjny). Teksturę tudzież.

kuzynka.edyta pisze...

Nareszcie! Co tu zajrzałam, to wciąż smutno i smutno, o Boże!

Bardzo ładna kompozycja na otwarcie sezonu grzybowego. A purchawki wręcz dizajnerskie (wszak najlepsze wzornictwo bierze się z plagiatowania natury). To chyba 'otarcie' wydobyło ich subtelne kształty.

Nie jadłam purchawek, choć wiedziałam, że są zjadliwe. Ale teraz nabrałam ochoty, więc rozejrzę się po okolicznych łąkach.
Ta strona, którą wyszukała styx, też zachęca do działania. (styx, pozdrawiam :))

A grzyby są! W oczekiwaniu na świeżą partię, może być na innym tle.
k.e.



kwik pisze...

Purchawki są gąbczaste i chłoną tłuszcz jak gąbka (może gdy się je rzuci na dobrze rozgrzany to zrobi się skorupka i wtedy nie, ale wątpię). Podejrzewam że usmażone solo byłyby tłuste i nudne jak flaki z olejem. Ale może nie należy traktować purchawek kulinarnie jak grzyby. W ang. wersji Wikipedii o tych co jadłem piszą: They have been referred to as "poor man's sweetbread" due to their texture and flavor. Sprawdziłem co to sweetbread - grasica. Grasica jest dziś chyba jeszcze rzadziej jadana niż móżdżek. Ale może warto przetestować przepisy na dania z grasic zastępując je purchawkami. Jeden z przepisów to grasica z grzybami. Na to już niechcący sam wpadłem.

tichy pisze...

Umami - ot, co!

Najlepsze u mamy...

kwik pisze...

Tak, tak, już Młynarski śpiewał że nie ma jak umami. Sam glutaminian.

tichy pisze...

Coś w tym jest, nawet dużo - zdumiewające, że te purchawki zwróciły na to uwagę.

No, nie bez Twego udziału i ryzyka, kwiku....

kuzynka.edyta pisze...

Zapewne nie wchłoną więcej niż się im dostarczy. Wystarczy dostarczyć mało, tak jak na przykład bakłażanom, które też namiętnie wciągają tłuszcz. Albo wstępnie obsmażyć na patelni grillowej? Niestety nie udało mi się sprawdzić, czy te założenia są słuszne. Na purchawki w naturze nie trafiłam, natomiast w sklepiku online są, ale…No nie, bez przesady.

kwik pisze...

Pięć razy droższe od prawdziwków! Myślałem że te czasznice są w Polsce chronione, ale już nie, minister w zeszłym roku zarządził. I tak nigdy ich nie widziałem.

Masz rację, następnym razem spróbuję na patelni grillowej. I może jeszcze sprawdzę panierkę z mąki ziemniaczanej, może tak się uda zrobić delikatną chrupiącą skórkę.

kwik pisze...

Odszczekuję, są tylko trochę droższe, przy prawdziwkach to nie była cena za kg. Za kg prawdziwków chcą 35 funtów, za kg czasznic 52 funty.

kuzynka.edyta pisze...

Pierwsze co, po dojrzeniu ceny tych czasznic (co za demoniczna nazwa), sprawdziłam czy to aby nie za całą skrzynkę. Ale to jeszcze nic, za smardze trzeba położyć £82. I to mrożone. A trufle, to już zupełny odlot.

Mąka ziemniaczana rzeczywiście może trochę pomóc. Albo kukurydziana. Szczęśliwi ci, którzy luksusowe grzyby wokół domu zbierają.

kwik pisze...

Ba, mają tam nawet przydróżki za 30 funtów kg czyli prawie w cenie prawdziwków. Przyznaję że mocno nie doceniałem i jeśli już to zbierałem je trochę dla żartu, niezorientowani biorą je za tzw. psiaki. Nigdy nie widziałem u nas w sprzedaży, a jak pada to przecież rosną wszędzie - i tyle bogactwa się marnuje.

kuzynka.edyta pisze...

Teraz już wiesz czym podejmować gości. Tylko żeby docenili!

Odnośnie zaś psianek. Szczególnie te filigranowe, są zwykle bardzo ładne. Kiedyś z nosem przy ziemi sfotografowałam takie dwie sztuki. Miały satynowe srebrnoszare kapelusze,lekko żeberkowane, jak w pliski. Z brzegiem wykończonym czarną lamóweczką. Haute couture po prostu.

kwik pisze...

Właśnie doczytałem że stare przydróżki są śmierdzące, więc zanim kogoś podejmę muszę chyba jeszcze poćwiczyć na sobie.

Tak zachęcająco opisałaś że aż przejrzałem stare zdjęcia, kiedyś ambitnie fotografowałem dziwne grzyby żeby je potem oznaczyć tylko nigdy mi się nie chciało. No i nawet znalazłem plisowane choć bez lamóweczki (ale czasem się robi), czy to nie była Parasola plicatilis?

kuzynka.edyta pisze...

Tak, to było właśnie coś takiego! Szkoda, że gdzieś zapodział mi się materiał porównawczy. Nieograniczona możliwość pstrykania zdjęć jest jednak demoralizująca.

Ale grzybki są urocze. I jaka trafna nazwa! Jak się trochę zjedzie w dół, to jest jeden z lamówką. Sądząc z liczby zdjęć, nie tylko mnie wpadły w oko. Obejrzałam z przyjemnością. Ale że od razu odgadłeś co to może być. Podziwiam.

kwik pisze...

Nazwa trafna i świeża, jeszcze kilkanaście lat temu ten grzybek był wpisany do rodzaju Coprinus (czernidłak) bo też się szybko rozpada na czarno (pewnie stąd ta czarna lamówka), ale mu trochę pobadali DNA i wyszło że to nie czernidłak.

Odgadnąć co to może być jest łatwo, trudniej odgadnąć co to jest. A odgadłem od razu bo też już je kiedyś fotografowałem i dałaś świetny opis.