tag:blogger.com,1999:blog-8248760989402000074.post9113301104661888677..comments2023-11-21T21:53:32.822+01:00Comments on mój organ — kwik (mazowiecki): przed zakusami w braterskim przymierzukwikhttp://www.blogger.com/profile/01383171369377160838noreply@blogger.comBlogger2125tag:blogger.com,1999:blog-8248760989402000074.post-20542802118582722892008-09-26T09:49:00.000+02:002008-09-26T09:49:00.000+02:00@ andsol
Kultura była elitarna, wręcz snobistyczna...<b>@ andsol</b><br />Kultura była elitarna, wręcz snobistyczna, a RWE każdy mógł słuchać. SB Kulturę z pewnością czytało, dywagacje jak byłoby lepiej są bez sensu. Mnie się zdaje, że maksymalne nagłośnienie sprawy raczej esbecję mitygowało, bo najbardziej bezczelni byli wobec zwykłych, nikomu nieznanych ludzi. Ale mogę się mylić, nie znam się.<br /><br />Władysław Łabiak (chyba niechcący) sugeruje, że nagłośnienie sprawy przez WE zaszkodziło bratu, ale tu ważniejsze jest przecież zdanie samego Mieczysława. Z relacji Władysława nie wynika, czy brat pracował w końcu w rzeźni czy nie i jaki to miało na niego wpływ. Patrząc wstecz, chyba każdy element układanki był ważny.<br /><br />Czemu sam nie wyguglałeś? W najgorszym razie mogłeś się np. bać, że Łabiaka zabili. Ja liczyłem na happy end. A zresztą, ile można guglać, można się zaguglać na śmierć.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8248760989402000074.post-48555724697905033472008-09-26T05:47:00.000+02:002008-09-26T05:47:00.000+02:00czemu sam tego nie wyguglowałem?
Ciekawy powrót do...<b>czemu sam tego nie wyguglowałem?</b><br />Ciekawy powrót do tamtego świata. O tyle trudny, że mam wyjątkowy, wręcz żenujący brak pamięci do twarzy, ale z opowieściami radzę sobie i dlatego mimo braku dodatkowych notatek coś tu mogę dodać.<br /><br />Choć w istocie Wolna Europa nieźle sprawę wówczas nagłośniła, nie jest trafny opis, że ktoś "przedstawił sprawę mojego brata w Radiu Wolna Europa". Jak widać w nagłówku (a w szczegółach to opowiedziałem w glossie do artykułu, który podlinkowałeś), było to wydrukowane w "Kulturze". Gdy w dwa tygodnie później pojawiłem się w Maisons-Laffitte (dokształcałem się intensywnie z otrzymywanych tam za darmo wydawnictw) p.Giedroyć powiedział mi, że otrzymał dla mnie przekaz na pieniądze z Niemiec, bo Wolna Europa dwa razy puściła mój artykuł w świat. Spytałem czy oni nie pytali autora o zezwolenie, powiedział mi, że niepisane ustalenie obyczajów między nimi dopuszczało użycie materiałów bez pytania, ale w takich wypadkach w transmisji jasno stawiali, że używają tego bez wiedzy autora. Ta ich delikatność niewiele ułatwiła życie moich bliskich w Kraju, nie obyło się bez kosztów osobistych, zresztą sporawych. <br /><br />Już wtedy zastanawiałem się co bym odpowiedział gdyby WE dotarła do mnie w Paryżu z pytaniem czy mogą. Dziś takie rozważanie może być mało zrozumiałe - jeden czort, emigracyjna prasa czy emigracyjna rozgłośnia - ale wtedy wydawało się (takie nastawienie i we mnie potrafił system wyrobić), że to całkiem inne czorty. W pierwszej chwili odpowiedź brzmiała "nie". Gdy minęło trochę czasu, myślałem: "to i dobrze, że brakiem dobrych obyczajów pozbawili mnie wahań". Najśmieszniejsze jest to, że choć pieniędzy (z powodu przyzwyczajenia się do jedzenia i takich innych luksusów) bardzo potrzebowałem, owych pieniędzy odmówiłem. To chyba przez numerologię, jak raz suma była podwojeniem znanej z historii liczby, źle się kojarzącej nawet bezbożnikowi. Dziś to bym przyjął, bo teraz mam symboliczne nastawienie tylko do liczb z dużo większą ilością zer.<br /><br />Jak łatwo się domyślić, to nie dowódca jednostki dał mi do przepisania dokumenty mu doręczane. Wszystkie trzy osoby: Głogowski, Łabiak, Januszkiewicz, których utwory mą brzydką kaligrafią starannie przepisałem, wiedziały dokładnie po co mi użyczały bruliony. Oczywiście nie miałem pojęcia co dawało się z tym zrobić (wizyta u p.Giedroycia była wynikiem impulsu a nie planów czy rozeznania w politycznej sytuacji), ale każdy z nich usłyszał ode mnie wyjaśnienie, że niezależnie od tego czy po opuszczeniu leśnego życia trafię do więzienia czy zdołam wyjechać na Zachód, chciałbym zdać jak najdokładniejszą relację z tego co w lesie widziałem. Trzy razy dostałem placet. Zresztą nie było przypadkiem to, że właśnie ze mną chcieli obgadać ideę i redakcję swoich wystąpień, ale co ja się tam będę chwalił, skoro nie ma dokumentów i nie ma czym. Parę innych historii, których autorzy woleli uniknąć imiennych cytowań, są ogólnikowo opisane w mojej relacji i do nikogo konkretnego nie da się ich przypiąć.Anonymousnoreply@blogger.com