czwartek, 12 lipca 2007, 06:05

jestem ekoseksualny

W największym skrócie chodzi o to, że nie wyobrażam sobie życia z partnerem, który je tłustą wieprzowinę peklowaną saletrą, ma w nosie segregowanie śmieci i zużywa niepotrzebnie prąd. Niby serce nie sługa, ale spróbujcie wyobrazić sobie życie z człowiekiem, po którym zawsze trzeba gasić światło i stale sprawdzać czy wrzucił śmieci do właściwego pojemnika. Jak z dzieckiem. Bądźmy realistami, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, nawet jeśli się bardzo chce i stara. Ile razy można powtórzyć "nie kupuj proszę piwa w puszkach, butelkowane jest lepsze", nie nabierając obrzydzenia do siebie? Nie mówię już o gotowaniu, tu dopiero można się pożreć, najlepiej od razu ustalić, że jemy tylko na mieście (tylko kogo na to stać). Ale nawet na mieście nie mogę patrzeć na ludzi popijających coca-colą potrawy, które można popić winem

Życie w zgodzie z przyrodą nie jest moją nową religią, zaczęło się od dziecinnej miłości do psów i kotów, gór i morza, potem obrzydło mi mięso (teraz jem już tylko ryby i owoce morza, owoce gór też jem), śmieci segreguję od niedawna, dopiero gdy pojawiły się w okolicy pierwsze pojemniki. Próbowałem namówić rodziców, ale im się źle kojarzy, w dzieciństwie musieli zbierać makulaturę. Nie warto nikogo namawiać, wystarczy bodziec ekonomiczny. Ci którzy mają w domu wodomierze oszczędzają wodę, a reszta nie (do dziś pamiętam wstyd, gdy znajomi u których mieszkałem za granicą poprosili mnie o oszczędzanie wody, a ja nie wiedziałem nawet, skąd wiedzą że tyle czasu spędzam pod prysznicem).

Niektórzy ludzie faktycznie robią ze swojej "ekologiczności" religię i popadając w fanatyzm zaraz się zapętlają, bo to co wczoraj było zdrowe dziś okazuje się niezdrowe i tak w kółko. Jedna znajoma najpierw wymieniła wszystkie żarówki na energooszczędne, potem przeczytała, że świetlówki są szkodliwe dla oczu i znowu ma żarówki. Najpierw mnie namawiała, teraz mnie straszy. Sam nie lubię jak mi ktoś mówi, co mam robić, więc ja nikogo namawiać nie zamierzam. Nikogo też nie będę na siłę zmieniać. Więc może lepiej od razu uprzedzić, że jestem ekoseksualny?


12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ludzisz sie,ze zyjesz zgodnie z przyroda
Wmawiasz sobie,ze zyjesz zgodnie z przyroda.Nie jestes jako czlowiek po prostu zyc zgodnie z na.Gdybys chcial z nia zyc,musisz zrezygnowac z refleksji nad zycie a podazac tylko swoim instynkto,temu co tylko wyplywa z twojej gatunkowosci-rozwinietej malpy.Czyli dbac w pierwszy rzedzie o swoje przetrwanie biologiczne bez wzgledu na innych.Ty tego nie dokonujesz-tylko jako czlek zastanawiasz sie nad zyciem,oddajesz sie refleksji i wyciagasz wnioski.Zmieniasz sie ,a nie idziesz za glosem swojej natury.

Anonimowy pisze...

przedmowca
tu nie chodzi o likwidacje swojego wplywu na przyrode, bo tego nie da sie zrobic, ale o minimalizacje szkod. i to jest najwazniejsze. zeby nie zachowywac sie jak slon w skladzie porcelany.

Anonimowy pisze...

Troll ekologiczny, piwo, mniejszosci
Ciekawy ten tekst!

Najwiekszym problemem ekologow jest pamiec.
Nie da sie zapomniec, jak smakowalo maslo recznie krecone ze smietany u babci, jak smakowaly poszczegolne efekty swiniobicia.

U "mojego" piekarza - z prawdziwych fachowcow, na scianie dyplom mistrza - wysiadla w nocy jedna z maszyn. Nie bylo bulek. Za to byla okazja dowiedziec sie, jak pan piekarz piecze te bulki.

Bulki dowozone sa co dwa dni z fabryki. Wielkie worki zamrozonych bialych kamieni. Kamule wedruja na noc do maszynki, ktora je rozmraza i daje rosnac. O 6 rano pan piekarz wklada juz dosc normalnie wygladajace surowe bulki do pieca obrotowego. Po 20 minutach wyjmuje i sprzedaje pachnace chrupiace buleczki.
Syf i malaria.

Popytalem starych ludzi i juz wiem, ze 5 kilometry dalej jest jeszcze jakis piekarz emeryt, ktory z nudow dalej piecze buleczki. Recznie przegniata ciasto wlasnej roboty, az buleczka "siedzi". W soboty rano ludzie stoja u niego kolejke bez konca. I ja tez. Rowere, spacerek.
Moj on ci!

O miesie to moglbym ksiazke cala napisac, ale nie czas i miejsce.

Wspomne chetnie o zarowkach. Otoz te energooszczedne neonowki maja za pare lat byc w Europie po prostu obowiazkowe. A te marnotrawce energii sprzedawane dzisiaj na paczki - zabronione.
To samo dotyczy domow mieszkalnych, ich ogrzewania i uzytkowania. Przepisy juz sa, na razie szkoli sie inspektorow. Sa juz pierwsze domy w ogole bez klasycznego ogrzewania na gaz, olej, slome, koleczki drewniane czy prad. Proste zasady, w srodku budynku olbrzymi kolektor na wode, do tego wymiennik ciepla z zewnatrz do wewnatrz dzialajacy nawet przy -6 stopni C.

Przy okazji, europejska wodka w ramach oszczedzania energii nie bedzie miala 40% tylko 37,5%. Tego to juz nie strzymam.

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

@ Amstern
mają nas namawiać na energooszczędne świetlówki kompaktowe.
Niektóre porządnie zrobione żarówki niskiej mocy potrafią wytrzymać wiele lat, zresztą można sobie kupić na zapas. Kontrole po mieszkaniach raczej nie będą chodzić.

Anonimowy pisze...

Zarowki
Trwalosc nie gra roli. Zarowki tradycyjne sa do kitu, bo 95% energii idzie w cieplo. Powinny dawno zostac zlikwidowane.
O ile pamietam z fizyki, to barwe swiatla swietlowek mozna regulowac. Cena jest sprawa masowosci produkcji.
Sa tez jeszcze nowe genialnie swiecace diody jako alternatywa.

Kontrole w mieszkaniach nie beda potrzebne. Zyczliwi sasiedzi doniosa. Reszte zalatwi elementarna ekonomia - rosnaca cena energii.

Badzmy dobrej mysli. :)

Anonimowy pisze...

Nie jesteśmy święci
choć mamy licznik na wodę i energooszczędne żarówki. Koszy na śmieci, które ułatwiłyby segregację, nie widziałam dotąd (ten pomysł raczej nie przyjmie się u nas za racji małych kuchni i wieloosobowych rodzin). Gdybym spotkała, kupiłabym. Jedno często robię, każdemu, bez względu na wiek, daję do zrozumienia co myślę, kiedy widzę, jak robi chlew np. z plastiku pod własnymi nogami. Robię to delikatnie, ale sugestywnie. Na przykład pewnej pani prowadzącej swego czteroletniego malucha,wyrzucającej opakowanie po jakimś łakociu swego szkraba,powiedziałam,że COŚ ZGUBIŁA. Zadziało.
Mnie po prostu wkurza,że daje się w ten sposób zły przykład dzieciakom i że wiekszość to toleruje. Zero refleksji i reakcji. A jednocześnie słyszy się zewsząd peany na temat czystości ulic państw zachodnich.
Zatrzymujemy samochód, kiedy do rowu butelki wyrzucają smarkacze. I oddaję śmieci pani, która dbając o czystość swej klatki schodowej, wyrzuca znajdujące się na niej brudy tuż przed drzwi tej klatki. Nie da się stale wszystkich pilnować, ale chyba trzeba coś zrobić z tym zoobojętnieniem na fruwające wokół brudy. Choćby z powodów estetycznych.

P.S. Kwik, bardzo podoba mi się to, co napisałeś u Babilasów! :)

Anonimowy pisze...

Żarówki
Należy sobie zadać pytanie dlaczego DZISIAJ nikt żarówek energooszczędnych nie chce stosować na masową skalę i dlaczego musi się to odbywać na podstawie nakazu z Brukseli? Bo gdyby się to opłacało to stosowaliby je wszyscy. Ludzie działają racjonalnie i umieją liczyć.

Historia uczy, że scenariusz będzie następujący. W momencie gdy wejdzie w życie unijna dyrektywa to w Chinach ruszy nowa fabryka, która zacznie produkować tanie żarówki energooszczędne pod zamówienia z administracji publicznej. Przy czym tanie to znaczy 10x droższe od zwykłych zamiast 20x jak te "drogie". Administracja wymieni sobie wszystkie żarówki i będzie liczyć rzekome oszczędności.

Tylko że tanie to znaczy tanio wyprodukowane, tak jak było z CDROMami, które miały mieć trwałość 100 lat a obecnie mają trwałość ok. 1 roku bo kosztuję 50 gr za sztukę. Więc wszystkie oszczędności na rzekomej długowieczności szlag trafi, a oszczędność na prądzie zjedzą koszty wymiany.

Mam takie żarówki energooszczędne w domu i wymieniłem już połowę z nich. Ja sobie mogę na to pozwolić, prawdziwe przekręty robi się dopiero na milionach sztuk.

A potem pojawi się jeszcze problem ich utylizacji...

A produktów piwopodobnych nie piję już od dawna ani butelkowanych ani w puszkach bo od czasu gdy zaczęto go robić na masową skalę to dostaję od nich wysypki :)

Anonimowy pisze...

@ Paweł Krawczyk
Mój entuzjazm do świetlówek energooszczędnych już dawno opadł. Zimą i tak nigdy nie jest w mieszkaniu za ciepło, latem jest bardzo długo widno, wróciłem do zwykłych żarówek. Wyłączam za to do końca telewizor, bo doczytałem się że w trybie standby bierze aż 5W :)

Parafrazując znane powiedzonko, dobre piwo jest bardzo dobre, a złe piwo jest lepsze niż żadne.
Dziękuję za świetnego bloga.

Anonimowy pisze...

@ barabasz
U babilasów to się głupio wymądrzyłem i teraz za karę będę musiał przeczytać wreszcie całego Fausta :(

Dziećmi bym się nie przejmował, często na złość wyrastają na ludzi całkiem innych niż rodzice. A dorosłych już niczego nie można nauczyć. Niech sobie rzucają papierki, takie śmieci przeszkadzają tylko dobrym ludziom. To było największe odkrycie jakiego ostatnio dokonałem. Od dziecka szlag mnie trafiał że w lesie zawsze taki syf, a w końcu mnie olśniło że przecież sarny i wiewiórki mają to głęboko w dupie. Umiem już spokojnie chodzić po polskim lesie!

Anonimowy pisze...

@ Paweł Krawczyk
Zarowek energooszczednych nikt nie stosuje, bo ludzie liczyc nie potrafia. Dla 99% obywatelstwa 5% to jest 5 zlp. Albo prog wyborczy jak kto swiadomy wyborca.

A rachunek za prad jest dla nich rodzajem podatku, z ktorym sie nie dyskutuje.

Kompakty owszem, trzymaja i 100 lat, nawet z gwarancja, ale te na zlocie firmy Kodak za 30 euro sztuka. Te z ALDI wytrzymaja jakie 15 lat, te ze Stilonu Gorzow gora rok.

To jak buty firmy Ecco.

Anonimowy pisze...

a propos piwa
Najlepiej zrobić sobie samemu, taniej i smaczniej. :))

www.browamator.pl
www.browar.biz

Anonimowy pisze...

@ jacor
mi samemu robione zawsze wychodzi drożej. Wszystko jedno kiszone ogórki czy komputer, taniej jest kupić gotowe. Chyba nawet wiem dlaczego.