środa, 16 sierpnia 2017, 02:36
coto leci
środa, 24 września 2008, 00:04
przed zakusami w braterskim przymierzu
Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej.
Po przysiędze należało się upić. A potem wyrzygać (najlepiej już po pożegnaniu rodziny, dziewczyny i kolegów). Nad ranem, tuż przed pobudką, zerwano nas na alarm wytrzeźwieniowy. Na sali śmierdziało wymiocinami i wodą kolońską. Najbardziej ambitni wypili bowiem na dobranoc otrzymane w prezencie wody po goleniu (wódka była wtedy na kartki, pół litra na miesiąc).
DODANE: Wspomnienia z wojska z czasów PRL są z reguły nużąco podobne, pisane przez osoby jednego typu, nieco zadziornych konformistów, potrafiących sobie jakoś życie w syfie zorganizować. Jeśli niechcący znajdę coś odbiegającego od normy (ciekawszego), nie omieszkam tu zlinkować.
Najpierw po znajomości. Przed podwyżkami w czerwcu 1976 prewencyjnie internowano na ćwiczeniach poligonowych kilka tysięcy niewygodnych rezerwistów. Opisuje Bogu ducha winny uczestnik, Andrzej Solecki — Dlaczego nie zostałem czerwcowym warchołem.
Co stało się z Mieczysławem Łabiakiem, który odmówił złożenia przysięgi wojskowej? Ciąg dalszy opowiada Władysław Łabiak:
Dowódca wezwał brata, zagroził sądem wojskowym i wyrokiem pięciu lat więzienia. Na poligon przyjechał prokurator wojskowy i próbował brata przekonać. Kiedy ten odmówił, zawiózł go do Szpitala Garnizonowego w Elblągu i umieścił na Oddziale Psychiatrycznym. 8 sierpnia 1976 r. przyszła wiadomość, abym przyjechał do szpitala w Elblągu. Posłałem tam moją siostrę Józefę, nauczycielkę. Rozmawiała z bratem i lekarzem wojskowym. Siostra prosiła go, aby przyczynił się do rychłego wyjścia brata ze szpitala. Nastąpiło to dopiero 15 września. Brat, otrzymawszy świadectwo pobytu w szpitalu psychiatrycznym, przyjechał do Rossoszycy k. Łodzi. Wrócił do pracy w zakładzie w Łodzi, gdzie poprzednio pracował. Niestety, nie na długo. Jeden z uczestników ćwiczeń na poligonie w Drawsku wyjechał na Zachód i tam przedstawił sprawę mojego brata w Radiu Wolna Europa, które ją nagłośniło. Po dwóch tygodniach brat został wezwany do lekarza wojewódzkiego, od którego usłyszał: – Panie doktorze, naciska na mnie UB, abym przeniósł pana do Rzeźni Miejskiej. Wręczam panu przeniesienie.
Dodane: w Rzepie: Rozmowa Pawła Tomczyka z Jackiem Staszelisem Gdy piosenka szła do wojska









