piątek, 13 kwietnia 2012, 21:10
napro*
Muszę pochwalić polską wikipedię, chyba żadna inna nie ma osobnego hasła Naprotechnologia. W dodatku jeszcze chcą je naprawiać! Ale o czym to ja pisałem… Aha, otóż naprotechnologia jest zlepkiem z naturalna prokreacyjna technologia — o tyle ciekawe, że akurat najbardziej skuteczne elementy napro* to zabiegi chirurgiczne takie jak usuwanie endometriozy, wycinanie torbieli jajników czy udrażnianie jajowodów. Na szczęście nie oni to wymyślili, np. specjalistą od precyzyjnej chirurgii jajowodów jest Robert Winston, zarazem pionier genetycznej diagnostyki preimplantacyjnej, oczywiście odrzucanej przez naprofilów.
Winston jest pragmatycznym zwolennikiem zgniłego kompromisu, uważa że ludzi religijnych nie wolno odpychać od nauki i jej osiągnięć. Nie wiem, nie znam się, ale widziałem go kiedyś na BBC, gdzie całkiem przekonująco narzekał, że zapłodnienie pozaustrojowe jest mocno nadużywane. Co oczywiście nie znaczy, że automatycznie napro* ma jakąkolwiek wartość jako całościowa konkurencyjna koncepcja leczenia niepłodności. Chyba nietrudno samemu wymyślić, że sposób interwencji medycznej powinien zależeć wyłącznie od diagnozy, a najważniejszym kryterium powinna być efektywność zabiegu. Niepłodność to przecież także problem zdrowotny, a nie tylko pretekst do manifestowania przekonań religijnych.
DODANE:
Stanford, J. B., Parnell, T. A., Boyle, P. C. 2008. Outcomes From Treatment of Infertility With Natural Procreative Technology in an Irish General Practice. The Journal of the American Board of Family Medicine, 21, 375 -384. DOI:10.3122/jabfm.2008.05.070239
Sills, E. S., Walsh, D. J., Walsh, A. P. H. 2009. Re: Outcomes From Treatment of Infertility With Natural Procreative Technology in an Irish General Practice. The Journal of the American Board of Family Medicine, 22, 94 -95. DOI:10.3122/jabfm.2009.01.080190
Stanford, J. B., Parnell, T. A., Boyle, P. C. 2009. Response: Re: Outcomes From Treatment of Infertility With Natural Procreative Technology in an Irish General Practice. The Journal of the American Board of Family Medicine, 22, 95 -96. DOI:10.3122/jabfm.2009.01.080214
czwartek, 29 września 2011, 08:10
kruk krukowi
Stanowisko myśliwych rozumiem, gdybym sam polował np. na żaby, zarządziłbym odstrzał bocianów — myśliwi chcą zabijać kruki przekonani, że konkurują z nimi o zające i kuropatwy. Wajrak jednak twierdzi, że to bajki, a jedyną merytoryczną podkładką do odstrzału kruków jest słabo uzasadniona opinia prof. Dziedzica. Gdyby Wajrak trochę poguglał, to pewnie nie napisałby, że myśliwi "mogą znaleźć nawet naukowca z tytułem, który im te bajki potwierdzi na papierze" bo Dziedzic Roman jest nie tylko kierownikiem Zakładu Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, ale i wiceprezesem Naczelnej Rady Łowieckiej — daleko więc nie szukali.
Dorobek naukowy kierowanego przez Dziedzica zakładu jest jaki jest, w ostatnich latach jego pracownicy publikują głównie w "Łowcu Polskim", "Łowcu Lubelskim" i "Ziemniaku Polskim" (choć przyznać wypada, że listę swoich publikacji podpisali wykaz publikacji, a nie wykaz publikacji naukowych). Na szczęście Polska jest dużym i zamożnym krajem, może więc sobie pozwolić na finansowanie nauk w całej ich pięknej różnorodności. Pytanie jednak brzmi: czy Dziedzic coś wie, czy (tak jak pozostałym myśliwym) tylko mu się zdaje. Wytępić kruki jest łatwo, pamiętam czasy, kiedy było ich mało. Ale żeby to zrobić warto mieć dobre powody.
Tymczasem własnej mocnej opinii o wpływie kruka na zająca i kuropatwę nadal nie mam, choć wydaje mi się znikomy. Ale będę nad tym pracował. Trochę wstyd, bo już dyskutowałem o tem kilka lat temu.
DODANE:
2011-09-30 Słynny reżyser dostał doktorat. I ujął się za krukami
2011-10-28 Wyrok na kruki odroczony
Mapka występowania kruka (Corvus corax) w Europie z "Field Guide to the Birds of Britain and Europe" czyli tzw. Petersona (z 1983).

środa, 16 marca 2011, 10:10
niedziela, 20 kwietnia 2008, 19:00
wiosna, jak zwykle
Gdyby tak nie padało, to może gdzieś dalej byśmy poszli i coś więcej zobaczyli. Aleśmy nie poszli.
DODANE: Znalazłem interesujące (chyba) opracowanie, wyjaśniające przyczyny zanikania "zwierzyny drobnej" w Polsce. Dwie części razem. 1) Kryzys zwierzyny drobnej i sposoby przeciwdziałania. 2) Zającowi na ratunek (PDF ma nieco ponad 1MB, leży toto na serwerze URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA MAZOWIECKIEGO).
czwartek, 10 kwietnia 2008, 06:45
pestka
Nie wiem jak w innych miastach, ale w Warszawie na wielu drzewach rosną jemioły (co widać rzecz jasna tylko wtedy, gdy drzewa nie mają liści). Pewnie ktoś je tam musiał posadzić, a posądzam o to ptaki. Niekoniecznie jemiołuszki, które przylatują coraz rzadziej, najbardziej podejrzane są kwiczoły, które przestały przylatywać na zimę i siedzą teraz cały rok (szkoda tylko, że nie nauczyły się śpiewać). Nigdy nie widziałem, by ptak jakiś jadł jagody jemioły jesienią czy zimą, ale na pewno to robią; potem siedzą wysoko na drzewie i robiąc kupę odwdzięczają się jemiole za zrobienie jagody. Ptaki jak wiadomo są dinozaurami, które zdystansowały się do świata. Nauczyły się latać, nauczyły się śpiewać i srają na wszystko z góry. A reszta dinozaurów oczywiście wymarła, nie tylko przez swoją megalomanię, ale i nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Miało być jednak o pestkach, a nie o pochodzeniu aniołów i mentalności Wielkiego Piernika.
Czy jedli państwo awokado, nazwane przez amatora polszczyzny-za-wszelką-cenę smaczliwką? Czy wiedzą państwo, że awokado pochodzi z Ameryki? Czy znają państwo faunę Ameryki (w zasadzie wystarczy wiedzieć, że nie żyją tam słonie). No właśnie, chodzi o to, że nikt z mieszkańców Ameryki nie jest w stanie zjeść owocu awokado w całości, a potem wysrać jego pestki. Zresztą skórka awokado jest podobno trująca (a jeszcze bardziej trujące są liście — jeśli ktoś ma dzieci, koty, muły albo inne zwierzęta w domu, niech zrezygnuje z wsadzania pestki awokado do doniczki). Prosty człowiek zje awokado (bez pestki) i nic, a prawdziwy biolog zastanowi się nad sposobem roznoszenia monstrualnych pestek po okolicy.
No więc jest taka hipoteza, że awokado zostało sierotą, a dawno temu jego owoce były jedzone i roznoszone przez wielkie naziemne leniwce i spokrewnione ze słoniami gomfoterie. Hipoteza ta zakłada istnienie ewolucji, kiedyś awokada i awokadożercy ewoluowali wspólnie, tzn. im większy się pojawiał awokadożerca, tym awokado robiło większą pestkę (albo odwrotnie). A potem awokadożercy wymarli i gdyby nie wszystkożerna małpa Homo, co rozlazła się po całym świecie, to awokado też by w końcu wymarło. Bo jak mówi przysłowie, niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Dziękuję Andsolowi za inspirację.
DODANE: pestki awokado też są trujące, proszę nie dawać psom do zabawy.
piątek, 21 marca 2008, 13:03
lovely as a tree
A billboard lovely as a tree.
Perhaps, unless the billboards fall,
I'll never see a tree at all.
Ogden Nash, "Song of the Open Road," 1933
I think that I shall never see
A poem lovely as a tree.
A tree whose hungry mouth is prest
Against the earth's sweet flowing breast;
A tree that looks at God all day
And lifts her leafy arms to pray;
A tree that may in Summer wear
A nest of robins in her hair;
Upon whose bosom snow has lain;
Who intimately lives with rain.
Poems are made by fools like me,
But only God can make a tree.
Joyce Kilmer, "Trees," 1914
DODANE: jeszcze trochę wierszyków Nasha (np. o Termicie).
sobota, 8 marca 2008, 19:43
Acrocephalus brevipennis
Wróćmy jednak do łacińskiej nazwy trzciniaka wyspowego. Uprzedzając wszelkie niestosowne sugestie warto zauważyć, że phallus pisze się przez dwa l, a penis przez jedno n. Najpierw dzielimy nazwę we właściwych miejscach: acro-cephalus brevi-pennis. Sklejanie różnych języków w jednym wyrazie nie jest w dobrym guście, dlatego można oczekiwać, że nawet jeśli pełna nazwa jest hybrydą wielojęzykową, to jej osobne części nie są. Acrocephalus wygląda na grekę, jeśli ktoś zna etymologię słów akropol i hydrocefalia, to dojdzie, że chodzi o ptaka ze szpiczastą głową. Drugi człon nazwy jest łaciński. Wystarczy znać następujące złote myśli: Sine pennis volare haud facile est (Bez skrzydeł latać nie jest łatwo) oraz Ars longa, vita brevis. A więc właściwie przetłumaczony trzciniak wyspowy to szpiczastogłów krótkoskrzydły.
Na koniec dla odprężenia coś lżejszego. Proszę sobie wyobrazić potomstwo zwisogłówki zbroczonej (Loriculus flosculusa) ze zwisogonkiem bagiennym (Megalurus pryeri).
Polskie nazewnictwo ptaków świata (Mielczarek i Cichocki) - plik jest wielki (prawie 2MB) i ładuje się długo. Tzn. już się nie ładuje, więc proponuję inną listę ptaków.
DODANE: specjalnie dla Hazelharda - Latin profanity
DODANE: internetowy deklinator i koniugator łaciny. Strona po włosku, ale wiadomo o co chodzi (warto zaznaczyć "Cerca nelle forme flesse" czyli szukaj form fleksyjnych)
poniedziałek, 10 grudnia 2007, 03:39
z takimi uszami...
Znalazłem na BBC News dwa krótkie filmiki, na których (podobno po raz pierwszy) utrwalono "na dziko" rzadkie nocne skoczki z pustyni Gobi. Warto zobaczyć, zwierzątka naprawdę wyglądają jak z bajki dla dzieci. Tu na zdjęciu jest taki sam gryzoń w mniej naturalnym środowisku (coś się komuś pokićkało i podpisali, że torbacz). Nazywa się — powiedzmy — skoczek długouchy (Euchoreutes naso). Jak naprawdę nazywa się on po polsku — nie wiem. Nie wiem nawet kogo spytać.
Dam jeszcze link do angielskiej Wikipedii — Long-eared Jerboa. Pewnie zrobią z niego gerbila długouchego
DODANE: Na blogu EDGE jest cały wpis jednego z uczestników ekspedycji, Jonathana Baillie, i chyba lepsze filmy. Zaraz zobaczę. Filmy amatorskie, ale jestem pod wrażeniem. Zwierzątka są naprawdę — jak Baillie pisze — charyzmatyczne.
I jeszcze garść linków do skoczków długouchych — BuzzFeed (tym razem w marnym towarzystwie).
środa, 1 sierpnia 2007, 07:08
dialog Człowieka z Przyrodą
Bezkres mazowieckich pól, środkiem droga, pokryta asfaltem za unijne fundusze. Idzie na burzę. Cz. zatrzymuje rower pod niewyciętym jeszcze Jesionem mordercą. Z drzewa słychać mdlejący od upału głos Ortolana, w tle Skowronki.
- Przyroodo, jakaś Ty piękna. A piosnka Ortolana milsza mi niż waltornie Wagnera!
Tu przeraźliwie głośno beka i Ortolan milknie.
- Pardon. A wy Skowronki na co się tak dzwonicie?
Skowronki jakby cichną. Wiatr wzmaga się i liśćmi szeleści.
- No, zaraz będzie padać.
Ogłuszający łoskot pioruna. Cz. pada, przewracając także rower. Pierwsze tłuste krople uderzają o asfalt. Cz. powstaje z kolan i coś tam pod nosem kurmocze. Dzwoni mu w uszach. Bezkres mazowieckich pól mętnieje w deszczu.
Głos ortolana (mp3)
DODANE: Czatyrdach (Mickiewicz, 1826)
Drżąc muślemin całuje stopy twej opoki,
Maszcie krymskiego statku, wieki Czatyrdachu!
O minarecie świata! o gór padyszachu!
Ty, nad skały poziomu uciekłszy w obłoki,
Siedzisz sobie pod bramą niebios, jak wysoki
Gabryjel pilnujący edeńskiego gmachu;
Ciemny las twoim płaszczem, a janczary strachu
Twój turban z chmur haftują błyskawic potoki.
Nam czy slońce dopieka, czyli mgła ocienia,
Czy sarańcza plon zetnie, czy giaur pali domy -
Czatyrdachu, ty zawsze głuchy, nieruchomy,
Między światem i niebem jak drogman stworzenia,
Podesławszy pod nogi ziemie, ludzi, gromy,
Słuchasz tylko, co mówi Bóg do przyrodzenia.
