Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sonda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sonda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 marca 2012, 05:06

kwiz



a) nie widzę, używam adbloka
b) fajne, przyciąga uwagę
c) nie umiem trafić w przycisk
d) wyłupiłbym chujowi gały i wetknął w odbyt

piątek, 30 stycznia 2009, 10:23

jak oni to robią?

Najwięcej partnerek mają studenci na typowo męskich wydziałach (matematyka, informatyka i mechanika). Niektórzy z nich przyznają, że w ciągu ostatniego roku uprawiali seks nawet z dziesięcioma kobietami. Zdaniem specjalistów panowie generalnie mają skłonność do zawyżania liczby podbojów. Z drugiej strony w tym wieku są w fazie intensywnych napięć seksualnych. Nie zawsze współżyją ze swoimi rówieśniczkami. Zdarza się, że wybierają kobiety starsze od siebie. Studenci pedagogiki i fizyki to grupa, która najczęściej deklaruje, że będzie miała w przyszłości jednego wzajemnie wiernego partnera. Na przeciwległym biegunie znajdują się przyszli prawnicy i socjolodzy.

To kawałek tekstu z Rzepy: Tak wygląda seks na uczelni (chodzi o Uniwersytet Warszawski, dalej UW). Cieszy cnotliwość przyszłych pedagogów, nie dziwi rozwiązłość prawników in spe. Warto byłoby jednak wyjaśnić sprawę hiperseksualności studentów typowo męskich wydziałów. Po pierwsze, na UW jest tylko jeden Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW. Po drugie, nim posądzimy przyszłych matematyków i informatyków o zawyżanie liczby podbojów, sprawdźmy jak brzmiało pytanie – może było nieprecyzyjne.

Jeśli było precyzyjne, można śmiało mówić "pieprzy jak informatyk".

środa, 21 maja 2008, 04:43

mylenie pochwy z macicą

Badanie "Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków" przeprowadzone przez CBOS w kwietniu 2008 na zlecenie Kampanii na Rzecz Świadomego Rodzicielstwa pokazuje, że 3/4 ankietowanych (losowa ogólnopolska próba 495 osób w wieku od 13 do 21 lat) chce obowiązkowych lekcji o seksie w szkole. Pracowitość i chęć nauki zawsze zasługują na pochwałę, świńska intuicja podpowiada jednak, że młodzież na pewno chce lekcji o seksie zamiast jakichś innych lekcji, np. matematyki — bo przecież chyba nie chce poszerzenia i tak już przeładowanego programu nauczania. Ankieta powinna więc od razu pytać, zamiast czego ten seks.

Młodym ludziom brakuje podobno podstawowej wiedzy z anatomii — np. mylą pochwę z macicą. Dziwne, kiedyś uczyli o tym na biologii, a dziś każdą informację można znaleźć w sieci. Badanie CBOS pokazało, że młodzież o seksie uczy się od swoich rówieśników (55,4%), z internetu (43,9%), od nauczycieli (34,9%) oraz z czasopism młodzieżowych (32,6%) — czyli jest w dużej mierze samowystarczalna. Ale nie jest z tego zadowolona — chciałaby uczyć się od swoich rodziców (72,9%)! Młodzież najwyraźniej nie obawia się, że rodzice też uczyli się o seksie od swoich rówieśników.

Sprawa jest o tyle ważna, że seks we dwoje jest nie tylko interesującą formą spędzania czasu, ale czasem kończy się ciążą. Żerują na tym firmy farmaceutyczne produkujące środki antykoncepcyjne. Nie ma co owijać w bawełnę — producent środków antykoncepcyjnych chce ich sprzedać jak najwięcej. Nawet jeśli oficjalnie występuje jako "patron świadomego rodzicielstwa", to nieoficjalnie może zachęcać do wczesnego rozpoczynania współżycia seksualnego. Nie wiem jak mądrze zachęcać młodzież młodszą do rozważnego rozpoczynania współżycia seksualnego, do mnie żadne argumenty nie trafiały. Być może obowiązkowe lekcje i rygorystyczne sprawdzanie wiedzy zmniejszyłoby nieco atrakcyjność seksu w oczach młodzieży. Z drugiej strony łatwo popaść w hipokryzję — jeśli organizuje się olimpiady chemiczne czy matematyczne, to czemu nie olimpiada z wiedzy o seksie. A może to świetny pomysł? Na pewno marnym pomysłem jest natomiast podejście Kościoła, które można streścić hasłem "informacja jest pokusą". Otóż pokusa już jest, brakuje informacji.

Nie wiadomo tylko kto — wyręczając pruderyjnych rodziców — miałby tę wiedzę o seksie młodzieży przekazywać. Powinien to robić edukator seksualny z prawdziwego zdarzenia, a nie podszkolony biolog z łapanki. A do wydawania pieniędzy na naukę i oświatę się nie palimy. W innej ankiecie CBOS na pytanie: Czy, Pana(i) zdaniem, rząd powinien przeznaczyć więcej niż obecnie pieniędzy z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe oraz badania naukowe w Polsce czy też nie? 50% wybrało odpowiedź — Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 32% — Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 10% — Trudno powiedzieć; 8% — Nie, szkolnictwo wyższe i badania naukowe nie powinny być finansowane przez budżet państwa w większym stopniu niż obecnie. Wyniki smutne, ale komentarz CBOS natychmiast rozwesela: Propozycja zwiększenia środków finansowych na naukę i szkolnictwo wyższe znajduje zrozumienie u ogromnej większości Polaków. Tak rozweselony podsuwam CBOS-owi pytania na następną ciekawą ankietę:

Czy, Pana(i) zdaniem, powinno być w Polsce lepiej czy też nie?
1. Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to, że będzie gorzej
2. Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać, że będzie gorzej
3. Nie, nie powinno być w Polsce lepiej
4. Trudno powiedzieć
DODANE: wypada zauważyć, że zainspirował mnie artykuł w Rzepie: Młodzież chce uczyć się w szkole o seksie
Wypada też zauważyć, że edukację seksualną w polskich szkołach prowadzą wolontariusze z PONTONA

poniedziałek, 17 marca 2008, 20:38

chiński zabytek z Księżyca

Zaraz po inspirującej dyskusji ze ŚpiEwką o manipulowaniu wynikami sondaży internetowych wpadłem na sondę w Dzienniku online - Jaki chiński zabytek widać gołym okiem z Księżyca? Oddałem głos na Terakotową Armię, ale okazało się, że prowadzi Chiński Mur. Na szczęście już po chwili stronnicy Terakotowej Armii wysunęli się na czoło:


Chińskiego Muru nie widział swoimi gołymi oczami nawet chiński kosmonauta Yang Liwei, a przecież daleko miał jeszcze do Księżyca.

DODANE: ten sam Dziennik rok temu twierdził, że Chińskiego Muru z Kosmosu jednak nie widać.
DODANE: Chiński Mur widać z Księżyca od 1938, dzięki Richardowi Halliburtonowi.

piątek, 17 sierpnia 2007, 03:48

same dobre wiadomości

Tak sobie przeglądam Dziennik online, który czemuś przypomina mi Express Wieczorny, onegdaj kultową gazetę warszawiaków. Na własne oczy widziałem kiedyś jak motorniczy zatrzymał tramwaj koło kiosku przy którym stało ze sto osób w kolejce po Express. Byłem ciekaw jak mu się uda kupić bez kolejki i ujść cało, ale ten otworzył tylko drzwi i zaczął wyzywać ludzi od baranów. Nikt nie drgnął, nikt nawet ust nie otworzył, taka była magia tego Expressu.

Mam słabostkę, nie potrafię przejść obojętnie obok żadnej sondy internetowej, to przecież tylko jedno pstryknięcie. No jasne, że Elvis żyje — i już jest nas ponad 22%.

Noc. U sąsiadów ryczy telewizor i zdaje się sam Adam Słodowy napierdziela młotkiem w kawałek blachy. Za oknem samochody hałasują głośniej niż zwykle, czyli spadł deszcz.

Tak, wiem że niektórzy myślą, że onegdaj znaczy przedwczoraj i powinno być ongiś. Ale co to jest ćwierć wieku, jeśli nie przedwczoraj? Zresztą i tak już nie mają racji.


DODANE

Onegdaj się chyba podoba, najlepiej rzecz jasna wygląda razem z bynajmniej. Np. Onegdaj bynajmniej tak nie mniemałem. Mniam, mniam.