środa, 23 września 2009, 04:35

trzy tajemnice wielkości kultury

Chyba mógłbym czasem napisać coś własnego, ale łatwiej mi się pochylić nad jakimś nobliwym rezonerem — akurat padło na Kłopotowskiego. Telewizja publiczna musi być dla elit — i tu się całkowicie z Kłopotowskim zgadzam, telewizja powinna być dla mnie, a tymczasem gówno tam zwykle oraz pół setki reklam między wiadomościami i filmem. Tak więc o "dla kogo" nie będę się z Kłopotowskim spierał i od razu wydłubię z jego tekstu prawdziwy rodzynek: trzy tajemnice wielkości kultury. Oto one (cytuję):

1) Poczucie celu – ludzie najbardziej utalentowani wierzą, że życie ma cel i funkcją życia jest osiągnięcie tego celu. A więc precz z przypadkiem. Należy prowadzić życie zdyscyplinowane, a kultura ma szerzyć takie wzory. 
2) Poczucie autonomii – kultura ma zachęcać do wiary, że jednostki mogą działać skutecznie jako jednostki i stwarzać ku temu warunki. Niech żyje wolność indywidualna. 
3) Poczucie transcendencji: przekonanie, że świat jest niedoskonałym odbiciem prawdy, piękna i dobra — i pragnąć ich doskonałości. Precz z płaskim materializmem i nihilizmem.

Moje ideały, jak babcię kocham. Kłopotowski wziął te mądrości z "dzieła wybitnego badacza amerykańskiego" Charlesa Murraya: Human Accomplishment: The Pursuit of Excellence in the Arts and Sciences (choć tytułu poprawnie napisać nie potrafi). Zaglądając jednak do Wikipedii pod wskazany przeze mnie adres odkryjemy z przykrością, że (niechlujnie, za Duttonem) referowany tam Murray nie trzy, lecz cztery warunki niezbędne do pełnego rozkwitu zgłasza:

Achievement is best stimulated in a culture 
1. "...in which the most talented people believe that life has a purpose and that the function of life is to fulfill that purpose." Moreover, Murray writes: "Human beings have been most magnificently productive and reached their highest cultural peaks in the times and places where humans have thought most deeply about their place in the universe and been most convinced they have one." 
2. that "encourages the belief that individuals can act efficaciously as individuals." 
3. where organizing structures are rich and old. Dutton, in his review, does not directly define an organizing structure, but he does say it can include "theories, styles, and techniques ... such as the spectroscope in physics or the grand piano in music". 
4. where people have "a well-articulated vision of, and use of, the transcendental good relevant to that domain." Such a good, according to Dutton, can include truth, morality, or beauty.

Nietrudno zauważyć zarówno zbieżności, jak i to, co Kłopotowskiemu z Murraya zręcznie ubyło. Chodzi oczywiście o trzeci warunek niezbędny (na wszelki wypadek wytłuściłem), który w kontekście projektowania wielkości polskiej telewizji publicznej staje się dla całego wywodu nie tylko zbędny, a wręcz zabójczy. I właśnie za takie sztuczki naszych transcendentalnych intelektualistów szczególnie cenimy.


DODANE: generator doskonałości Kłopotowskiego, wykorzystujący dodatnie sprzężenie zwrotne na zasadzie "twórca - widzem" (cytuję):
Nieważne, ilu widzów będzie oglądać pasmo misyjne, lecz co uczynią z uzyskaną wiedzą i energią umysłową. Nauczyciel, lekarz, średni przedsiębiorca mają wpływ na setki ludzi, ksiądz na kilka tysięcy, pisarz na dziesiątki tysięcy, reżyser filmowy na setki tysięcy widzów. Oni stanowią elitę narodu. Do nich powinien być adresowany taki program misyjny. Reszta widzów niech też ogląda i podciąga się do tego poziomu.

DODANE: ale ze mnie ciołek, czemu nie znalazłem od razu — pełny tekst Duttona recenzującego książkę Murraya jest tu: Of Human Accomplishment.

wtorek, 22 września 2009, 03:27

Cerura vinula

Cerura vinula
Cerura vinula
Poniekąd na niewypowiedzianą prośbę Pani MEP, która woli "zielone, niewlochate, ale za to bardziej kolorowe" przedstawiam (zupełnie niepotrzebnie, bo są już ich tysiące, także w wersji wkurzonej, z czerwonymi nitkami wychodzącymi z widełek) dwustronnie ujętego gabelszwanca na wierzbie w czerwcu. To niepojęte, że nie ma onego w polskiej Wikipedii, która ma już tak dużo innych haseł, że wszyscy jesteśmy z tego dumni.

A jednak była, tylko niepodłączona do obcych języków — to widłogonka siwica. I teraz już naprawdę kończę z larwami, przynajmniej do przyszłego roku.

Cimbex femoratus

Cimbex femoratus

To już ostatnia eskapistyczna notka, tym razem archiwalne, ale też wrześniowe zdjęcie larwy bryzguna brzozowca. Nie jest na brzozie, bo pewnie spadł wskutek obżarstwa. Nie jest też gąsienicą motyla, bo bryzgunowate (Cimbicidae) to błonkoskrzydłe, tak jak np. pszczoły czy mrówki. To dość podstępne owady, bo dorosłe z kolei wyglądają trochę jak duże muchy, choć muchy (Diptera) rzecz jasna mają tylko jedną parę skrzydeł, a błonkoskrzydłe (Hymenoptera) — dwie. Ze złożonymi skrzydłami niektóre z nich od biedy przypominają szerszenie, ale też nie za bardzo, bo mają buławkowate czułki (stąd rosyjska nazwa rodziny: булавоусые) natomiast nie mają osiej talii (zwanej fachowo stylikiem). Trzeba się chyba pogodzić z tym, że bryzgunowate wyglądają jak bryzgunowate.

niedziela, 20 września 2009, 01:48

Calliteara pudibunda

Calliteara pudibunda

Znowu gąsienica z rodziny brudnicowatych, zresztą od razu podejrzewałem, musiałem się już o nią otrzeć przy oznaczaniu poprzednich. Dla mnie mogłaby się nazywać wyciorka cytrynówka, ale naprawdę nazywa się szczotecznica szarawka. Co ciekawe, ma też gąsienice w wersji różowej, czym przypomina grejpfruty. Po niderlandzku szczotecznica to meriansborstel, na cześć Marii Sybilli Merian. Merian była na banknocie 500 DM, drożsi byli już tylko bracia Grimm.

Sparassis
Na zakończenie kolejnego eskapistycznego wpisu nieco podsuszony szmaciak z synkiem, rzadko go można spotkać w formie niekopniętej, ale tym razem nam (mu) się udało, rósł u podnóża sosny na skraju wyciętego lasu, w miejscu nietkniętym ludzką stopą.