Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ignorancja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ignorancja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 października 2015, 00:00

Lycoperdon, Marasmius, Macrolepiota

Marasmius, Lycoperdon, Macrolepiota Długo nie mogąc się doczekać jakichś lepszych grzybów w lesie nazbierałem pod domem to co widać na obrazku. Usmażyłem to wszystko z cebulą (żeby było więcej, ale nie wiem czy słusznie). U góry młode kanie, u dołu z lewej młode purchawki (otarte), u dołu z prawej przydróżki. Zaplątał się też jakiś nędzny kawałek podgrzybka (tyle zostawił ślimak). Nic nadzwyczajnego ale dało się zjeść. Pewnie największą zaletą tych wszystkich grzybów jest to że rosną prawie wszędzie, a — poza kaniami — nikt ich nie zbiera. No i naprawdę trudno pomylić je z czymś trującym.

Natomiast zdecydowanie odradzam zbieranie pieczarek jeśli nie mają jeszcze wyraźnie brązowych spodów. Można się łatwo przejechać, białe muchomory i pieczarki czasem rosną tuż obok siebie, nikt im tego nie zabroni. Dlatego pieczarek w ogóle nie zbieram.


DODANE: okazuje się jednak, że purchawką też można sobie zaszkodzić — wdychając jej zarodniki w dużych ilościach, mogą zacząć kiełkować w płucach. Tamże wyjaśnienie nazwy: Lycoperdon czyli wilczypierd.

Całkiem porządnie opisane: Lycoperdon perlatum, Marasmius oreades, Macrolepiota procera

piątek, 5 października 2012, 08:39

umysł luźny

Czy czytał Darwin Mendla? Może i czytał, choć nic na to nie wskazuje. Darwin zresztą słabo znał niemiecki. I w ogóle nie widział miejsca dla matematyki w biologii: Mathematics in biology was like a scalpel in a carpenter's shop – there was no use for it.

Było to streszczenie: Galton, D. 2009. Did Darwin read Mendel? QJM, 102, 587–589.

No cóż, przy całym swym geniuszu Darwin był najwyraźniej nieukiem i matematycznym ciołkiem. Co przecież w ogóle często się zdarza i chyba nikogo nie obraża. Oczywiście nie powód, żeby w każdym matołku uparcie dopatrywać się drugiego dna, raczej dowód na to, że nie tylko umysł ścisły może.

Mendel natomiast czytał Darwina i co? I nic.

wtorek, 2 października 2012, 10:07

cnotliwym być!

"Uprzejmie oświadczam, że nie znam łaciny i nie zamierzam ani nie zamierzałem udawać, że znam" — Hartman. Dalej jest jeszcze lepiej/gorzej — "Sprawdzenie w sieci odmiany słowa „idiota” zajęłoby mi pół minuty. Całkiem umyślnie poniechałem tego". Oburzony pfg komentuje: "No to trzeba było poświęcić owe cenne pół minuty. Czynić cnotę z ignorancji? Kiepsko…"

Ale właśnie, czy dziś, kiedy już tyle można wyguglać, trzeba to zaraz kompulsywnie robić, płacąc za każde ziarnko niewinnej ignorancji skrwawioną półminutą prawdziwego życia? Stoję tedy w rozkroku nad Hartmanem i sam jeszcze nie wiem co zrobię. Hartman apeluje do serca, pfg do rozumu. Dla Hartmana ważniejsza jest osobista uczciwość — skoro nie zna łaciny to nie chce żeby do jego licznych cnót i tę niemaną przypisano. Woli już koślawego mema na świat puścić niż siebie niezasłużenie upiększyć. Czy czyni przez to z ignorancji cnotę? Nie. A jednak próg tolerancji dla ignorancji obniżając i tak byłby dostatecznie szkodliwy. Tępić trzeba! A może wcale nie jest szkodliwy, bo przecież cnotliwie pozwala ewentualne szkody naprawiać komentującym? A i sama ignorancja tylko bywa szkodliwa, tzn. jest szkodliwa wyłącznie w luźno określonych warunkach, które jednak da się całkiem sensownie określić?

To dość ambitne zadanie, ale może już ktoś mądrzejszy ode mnie wykonał. Trzeba tylko poguglać. Jakże trudno być cnotliwym bez guglania.