Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nietoperze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nietoperze. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 grudnia 2009, 03:11

ojciec skraca życie

Manabu Kawahara and Tomohiro Kono. Longevity in mice without a father. Human Reproduction, 2009; DOI: 10.1093/humrep/dep400

Głupi to ma szczęście, ledwo miesiąc temu dywagowałem, czemu mężczyźni żyją krócej, a już dziś okazało się, że nawet nie trzeba być samemu samcem. Żeby żyć krócej, wystarczy być choćby samca potomstwem. Bo myszy, które ojca nie mają, żyją dłużej. I nie chodzi tu o sieroty, tylko o myszy poczęte bez udziału samca, nie licząc Japończyków, którzy je zrobili własnoręcznie z dwóch jaj (jedno wystąpiło w roli plemnika). Tak jest, sprawdziłem, Manabu i Tomohiro to imiona męskie.

Taką dwumatczyną (ang. bi-maternal) mysz na pewno nie jest łatwo zrobić, więc z konieczności porównywano niewielkie grupy, po 13 samic w każdej (to chyba jasne, że potomstwo dwóch samic musi być samicą — jeśli nie, przypomnę, że samice nie mają chromosomu Y. Więc do grupy kontrolnej też wzięto same samice, żeby było sprawiedliwie). Myszy dwumatczyne żyły średnio aż o 30% dłużej. Można rzucić okiem na wykres, gdzie zaznaczono śmierć każdej myszy (chyba zgubili jedną niebieską):



Chociaż nieco mniejsze, myszy dwumatczyne są całkiem normalne albo przynajmniej nieźle udają. Nie wiadomo dlaczego żyją dłużej. Nie mają działającego genu Rasgrf1 (bo działa tylko kopia dziedziczona po ojcu) rzekomo odpowiadającego za szybki wzrost zaraz po urodzeniu. To pewnie tłumaczy dlaczego są mniejsze. No i mają więcej eozynofilów, warto jednak zauważyć, że przecież obie grupy myszy były wolne od chorób i pasożytów. Ciekawszym tropem wydaje się więc spowolniony wzrost noworodków.

Początkowy rozwój potomstwa ssaków odbywa się wyłącznie kosztem samicy. Najpierw ciąża, potem karmienie mlekiem. Samiec nawet gdyby chciał niewiele pomoże. U ptaków może się wykazać już na etapie wysiadywania jaj. Co ciekawe, u ptaków, tak jak u reszty gadów (ptaki to dinozaury) zdarzają się przypadki rozwoju z niezapłodnionych jaj (partenogeneza). U ssaków nigdy. Wiemy już dlaczego partenogeneza u ssaków jest niemożliwa — winna jest odmienna modyfikacja niektórych genów matki i ojca (tzw. piętnowanie genomowe). Nie wiemy jeszcze po co to wszystko. Popularna hipoteza wiąże piętnowanie genomowe z konfliktem interesów obu rodziców, co brzmi dość sensownie — samce tak modyfikują geny, by ich potomstwo rosło kosztem matki, a matka tak, by wzrost potomstwa utrzymać w ryzach. Ale dlaczego męskie piętno skraca życie? Może podkręcanie tempa rozwoju i wzrostu zarodków oraz noworodków wiąże się ze słabszą kontrolą tych procesów. A myszy dwumatczyne rosną powoli, ale dokładnie.

Przy okazji znalazłem coś ciekawego o moich ulubionych długowiecznych nietoperzach: Life history, ecology and longevity in bats. Teraz już wiem, że dłużej żyją nietoperze mające mniej potomstwa.
DODANE: na BBC - Men's genes 'may limit lifespan'
DODANE: miałem nadzieję, że mój tytuł "ojciec skraca życie" jest już tak debilny, że nie do pobicia. A jednak - w Rzepie dali "Nasienie skraca życie". Wypadałoby życzliwie skomentować, tym bardziej, że żadna inna polska gazeta nie odważyła się wspomnieć o dziwnym doświadczeniu Japończyków. No więc spróbuję. Tłumaczenie (zdaje się na podstawie tekstu z BBC News) jest słabe. Ang. sperm to po polsku plemnik albo plemniki, nigdy sperma. Sperma mówimy potocznie o nasieniu, ang. ejaculate, ale poważnej gazecie w kąciku naukowym tak mówić nie wypada. Są tam jeszcze i inne błędy, ale najważniejsze, że nie przekręcili nazwy genu ani nazwiska naukowca. Dzięki temu można pod Rasgrf1+Kono wyguglać trzy tysiące znalezisk i naczytać się do upadłego.
DODANE: Gdyby nie męskie geny, żylibyśmy dłużej? (PAP w wp.pl).

W końcu jest i w Wyborczej: A jednak seksmisja?

sobota, 8 sierpnia 2009, 03:51

pożytki z kreacjonistów

Gdyby dizajn był rzeczywiście inteligentny, to koty nie rzucałyby się w ostatniej chwili pod koła samochodów. Inteligentny dizajner powinien był przecież przewidzieć wynalezienie samochodu przez zaprojektowaną przez siebie inteligentną małpę. No chyba, że krakowskim targiem zgodzimy się na ćwierćinteligentnego dizajnera. Albo, że nie lubi kotów.

Trochę sobie pofantazjowałem na temat ewolucji nietoperzy w poprzedniej notce i pod nią, ale jedna zupełnie podstawowa ich cecha umknęła uwadze mej. Otóż zapomniałem, że gdy nie latają, to wiszą głowami w dół, o czym przypomniał mi kreacjonista Lyttle. Wyobraziłem sobie, że wiszę na gałęzi głową w dół, z błoną między palcami rąk, jest ciepły wieczór, dokoła lata mnóstwo owadów... No właśnie, taka błona między palcami byłaby chyba niezła do łapania owadów. A gdy się już wisi, to się nie spada z gałęzi przy nagłym wyrzucie rąk w stronę chwytanego owada. Przy ruchu w dół pomaga grawitacja, więc protonietoperz mógłby wyciągać łapki z niezłą prędkością, co bardzo pomaga przy łapaniu owadów (proszę poćwiczyć na muchach). W końcu zacząłby podlatywać, omijając w ogóle etap szybowania (przy którym się niczym nie macha). Chociaż ten sprzed 52,5 miliona lat wygląda na fruwająco-szybującego.

Pierwsze nietoperze były dzienne, dopiero pojawienie się ptasich drapieżców i owadożerców przestawiło je na nocny tryb życia (ta sugestia jeszcze raz stąd). Dopiero wtedy odkryły echolokację, pewnie w jaskini, tak samo jak posługujące się echolokacją ptaki (czyli tłuszczak i salangana).
DODANE: Myers w How to make a bat sugeruje, że do zrobienia nietoperzowatej błoniastej dłoni z bardzo długimi cienkimi palcami wystarczą w zasadzie dwie zmiany (mutacje), podkręcenie poziomu białka Bmp2 - na porost palców - i zahamowanie apoptozy tkanki między palcami - na błonę. Ale takie dziwne eksperymenty z rączkami najwygodniej robić wisząc głową w dół, gdy dłonie nie są do niczego potrzebne. Hipoteza zwisłego przodka wydaje mi się coraz bardziej atrakcyjna, przednietoperze byłyby wiszącymi muchołapkami, żyjącymi powoli, jak leniwce - stąd ich zadziwiająca jak na drobne ssaki długowieczność. Jednemu zrobiłyby się rączki z długimi palcami, drugiemu rączki błoniaste, jedne i drugie równie bez sensu, jak nieszkodliwe - przy wiszącym trybie życia. Ale już niektóre dzieci ze szczęśliwego związku miałyby rączki smukłe i błoniaste zarazem. I tu klasyczna darwinowska ewolucja już wiedziałaby, jak zrobić z tego użytek.
DODANE: Extinct Walking Bat Found
DODANE: poskoczek (Periophthalmus), a nawet dwa:

piątek, 7 sierpnia 2009, 10:43

mądra matka aczkolwiek kurwa

Zacząłem to pisać jako komentarz do Nieostrożne skoki między polami u andsola, ale zaraz uświadomiłem sobie, że komentarza nie będę mógł już poprawić, ani zrobić w nim linków. "Mother Nature Is a Wicked Old Witch" to George C. Williams, tłumaczenie "Matka Natura to stara wredna kurwa" jest moje. Tak, wiem, że witch to nie bitch ;)

Natura też jest hodowcą. Oczywiście lepszym niż człowiek, bo i zakres hodowli większy, i czas nieporównanie dłuższy. Gdyby celem Natury miało być pełne przystosowanie organizmów do niej, to ten cel już dawno byłby osiągnięty. Wydaje się, że Natura ma cel o wiele ambitniejszy. Pozostaje tylko odkryć jaki, na co jest selekcja. Dlaczego powstają organizmy coraz bardziej złożone, konstrukcje coraz lepsze i ciekawsze, dlaczego wielokrotnie wyhodowała się inteligencja, także u mięczaków. Albo uznać, że pytania są tendencyjne.

Zdolność lotu jest nie tylko widowiskowa, ale i najbardziej ekstremalna. Bo życie zrodziło się w wodzie i nim zaczęło latać, musiało wpierw zacząć łazić po lądzie (ryby latające spędzają w powietrzu najwyżej kilka minut, więc je arbitralnie dyskwalifikuję). Pierwsze zaczęły latać owady, co częściowo acz skutecznie uwolniło je od wszystkich lądowych prześladowców. Czy są owady polujące na siebie w powietrzu? (DODANE: no jasne!) Potem zaczęły latać gady — i owad już nie był w powietrzu bezpieczny. Niektóre owady zaczęły więc latać w nocy, wykorzystując słabości aparatu wzrokowego ptaków. I wtedy zaczęły latać ssaki, wykorzystując do łapania owadów echolokację. Nietoperz jest więc najbardziej przemyślnym efektem naturalnej hodowli. Dla mnie jest też dowodem na to, że ta wredna Natura jest hodowcą bardzo inteligentnym i dalekowzrocznym.

Co robi jaskółka, która wleci przez otwarte okno do dużej sali? Zatoczy kółko i walnie łbem w przypadkowo wybraną szybę. A co zrobi nietoperz? Trochę sobie pofruwa i wyleci bez problemów. Kto widział durne zachowanie się ptaka zabijającego się o wymyślone przez człowieka przezroczyste szyby i inteligentne zachowanie się nietoperza w podobnej sytuacji ociera się o rozwiązanie zagadki.
DODANE: Nie można mieć wszystkiego i nic za darmo. Podobno nietoperze wkręcają się we włosy. Nie widziałem, ale wierzę. W zamkniętym pomieszczeniu duża, dobrze zondulowana fryzura może być widziana przez nie jako okno na świat.
DODANE: Baba Jaga byłaby niezłym tłumaczeniem ang. witch, ale się zdegradowała i już tylko śmieszy.