niedziela, 30 września 2007, 01:58

czarna owca w walce z ociepleniem

Niedawno czytałem o planowanych na przyszły rok eksperymentach z lataniem na biopaliwach - tak, tak, już się boimy, chodzi o normalne rejsowe Boeingi (na razie tylko Virgin Atlantic i Air New Zealand) - i całkiem na temat tekst jest w Wyborczej: Podniebny wyścig spalin. Dla leniwych streszczenie - samoloty emitują tak wielkie ilości CO2, że trzeba być świnią żeby latać, na szczęście są już specjalne firmy, w których można kupić czyste sumienie, wpłacając pieniądze na projekty ograniczające emisję CO2. W tekście wymienione są dwie takie firmy i tu zaczynają się kłopoty. Cytuję:

Współpracująca z liniami British Airways firma Climate Care Trust finansuje np. instalowanie energooszczędnych lamp w szkołach w Kazachstanie czy ekologicznych kuchenek w Hondurasie. Za dwutlenek węgla wyemitowany na trasie Warszawa - Paryż zapłacimy jej 3,36 euro, a za przelot do Tokio - 21,6 euro. (...)

Kłopot w tym, że każda firma wylicza koszty zniszczenia środowiska inaczej. W niemieckiej organizacji pozarządowej Atmosfair eko-danina za tę samą podróż Warszawa - Tokio kosztuje już 122 euro, zaś ilość wyemitowanego dwutlenku węgla jej internetowy kalkulator wylicza na 6 ton, czyli niemal trzy razy więcej niż u Climate Care.


Koniec cytatu. Lepiej sprawdzić, bo €122 za wypuszczone przeze mnie gazy podczas lotu do Tokio wygląda na zdzierstwo. Ale najpierw sprawdzam Climate Care:
POLAND Warsaw - JAPAN Tokyo
odległość: 5346 mil (czyli 8605 km)
emisja: 1,24 tony CO2
koszt kompensacji tej emisji CO2: € 13,72
czyli jest lepiej, niż podaje Wyborcza.

W Atmosfair też mniej:
"Warsaw Okecie" - "Tokyo - Narita"
odległość: 8670 km
wpływ na klimat: taki jak 3010 kg CO2
koszt kompensacji tej emisji CO2: € 62,00
Lot odbywa się na wysokości ponad 10 km, a im wyżej, tym bardziej szkodzi, więc mnożą przez współczynnik szkodliwości (stąd "niemal trzy razy więcej"). A swoją drogą, cena kompensacji emisji CO2 jest u nich po prostu wyższa. Wszystko wyjaśnione, ale dlaczego wychodzi dwa razy mniej niż w Wyborczej? Pewnie dlatego, że kalkulator jest automatycznie ustawiony na lot w obie strony. I Wyborcza podaje dane za lot Warszawa-Tokio-Warszawa.



 

sobota, 22 września 2007, 06:37

zabijać, ale jak?

Spośród 37 amerykańskich stanów, w których kara śmierci mogła być (i najczęściej była) wykonywana przez dożylne wstrzyknięcie mieszaniny pavulonu i soli potasu z dodatkiem usypiającego tiopentalu, aż 11 tymczasowo zawiesiło wykonywanie takich egzekucji. Problem sygnalizowany był od dawna, jednak dopiero wyjątkowo nieudana egzekucja pod koniec ubiegłego roku, gdy skazany zmarł po 34 minutach, po powtórzonym zabiegu, przekonała niektórych sędziów, że taki sposób uśmiercania naraża skazanego na niepotrzebne cierpienia.

Pod koniec zeszłego roku karę śmierci w USA wykonywano w 38 stanach i dopuszczano następujące metody:
zastrzyk — 37 stanów
krzesło elektryczne — 10 stanów (w Nebrasce tylko tak)
komora gazowa — 5 stanów
powieszenie — 2 stany
rozstrzelanie — 2 stany
(Dane wg artykułu z BBC, "Florida governor halts executions").

W PRL cywilów skazanych na karę śmierci wieszano, ten tradycyjny sposób uśmiercania praktykowano też kiedyś powszechnie w USA i nadal stosowany jest np. w Indiach i Japonii. Śmierć powieszonego — przy właściwie dobranej długości sznura — spowodowana jest przerwaniem rdzenia kręgowego. Użycie za długiego sznura kończy się dekapitacją wieszanego (np. niedawna egzekucja Barzana Hassana, przyrodniego brata Saddama), jednak poważniejszym błędem jest użycie sznura zbyt krótkiego, co może prowadzić do powolnego uduszenia skazańca.

DODANE: link do Death Penalty Information Center (USA)

Kilka dni później ten sam temat poruszył Siemieński na swoim blogu — jeśli komuś brakuje tu komentarzy, to tam są.

wtorek, 11 września 2007, 00:50

genialny hinduski wynalazek

Zero. Dziennik donosi, że Hindusi znaleźli rozwiązanie naszych problemów z pękającym asfaltem - wystarczy dodać 60 kg plastiku z butelek i toreb na pół kilometra nawierzchni bitumicznej. Czyli 60 gramów na pół metra drogi. Wydaje się to ilością nieprawdopodobnie małą, ale jeśli homeopatia działa, to czemu nie. Niestety, już pierwsze guglanie przynosi rozczarowanie, w gazecie The Hindu to już są ponad dwie tony plastiku na kilometr. Znajduję też szczegółową prezentację w PowerPoincie, tam jest dokładnie, jedna tona na kilometr drogi o szerokości 3,75 metra. Dziennik donosi za CNN, ta informacja jest tu, i faktycznie mówią o półkilometrowej drodze i 60 kilogramach plastikowych odpadów. No cóż, pewnie znowu gdzieś komuś zero upadło.

piątek, 7 września 2007, 10:31

o akcie krzyżowania korony stworzenia z bydlęciem

Zacznę od fraszki Sztaudyngera - Dziennikarska nowina: Abel zabił Kaina. Wiemy już, że brytyjscy naukowcy chcą zrobić coś potwornego, ale co konkretnie tego się z szumu, który powstał po decyzji pozwalającej im to zrobić łatwo nie dowiemy. Dobrze, że Watykan protestuje, dzięki temu mamy niusa; źle, że nikomu nie chciało się zrozumieć o co chodzi i wytłumaczyć. Poniżej moja rozpaczliwa próba, sprowokowana niską jakością informacji w naszych gazetach.

O co w ogóle chodzi brytyjskim naukowcom?
Chodzi o tzw. zarodkowe komórki macierzyste (ZKM), czyli komórki o niezwykłych możliwościach, mogące się przekształcać w dowolne inne komórki. Stąd nadzieja na leczenie chorób, wynikających z degeneracji lub wymierania własnych komórek, czyli np. choroby Parkinsona, Alzheimera i pewnie kilku innych. Komórki powstałe z ZKM byłyby jak nowe. Nieco podobne właściwości mają komórki z krwi pępowinowej, stąd moda na zamrażanie i przechowywanie tej krwi do późniejszego użycia (czy ma to sens, to się dopiero okaże).

Jak uzyskuje się ZKM? Zarodki ssaków (w tym człowieka) rozwijają się przez pierwsze kilka dni w jajowodzie, którym powoli wędrują w stronę macicy. Zarodek jest wielkości jaja czyli ok. 0,1 mm i siedzi w elastycznej, galaretowatej osłonce. Zapłodnione jajo dzieli się na pół, potem każda połówka też na pół, a gdy jest już kilkadziesiąt komórek, zaczyna tworzyć się w zarodku z jednej strony jamka, a z drugiej tzw. węzeł, czyli skupienie komórek. To właśnie w węźle powstają ZKM - można je wydłubać i hodować w cieplarce jak inne komórki. Zresztą i zapłodnienie, i cały początkowy rozwój zarodka można przeprowadzić "in vitro" czyli poza ustrojem (dosłownie - "w szkle")

Na czym polega klonowanie? Klonowanie polega na fortelu, włożeniu do jaja jądra pobranego z komórki dorosłego osobnika (po uprzednim wyjęciu z jaja jądra, które tam było). Klonowanie prowadzi do powstania osobnika identycznego genetycznie, czyli tak podobnego, jak tylko możliwe (a więc tak, jak podobne do siebie są bliźniaki jednojajowe, będące naturalnymi klonami). Jądro komórki jest najważniejsze, bo to w nim jest DNA i zapisane w tym DNA geny, decydujące niemal o wszystkim.

Co to jest tzw. klonowanie terapeutyczne? Możliwość klonowania ludzi (a taka niestety naprawdę istnieje) wywołała wielki niepokój, bo byłoby to obrzydliwe i bez sensu. Nikt normalny nie chce klonować ludzi, natomiast sklonowane ZKM mogłyby skutecznie leczyć wymienione już choroby. Chodzi właśnie o to, żeby mieć komórki identyczne z własnymi (każde inne są rozpoznawane przez układ odpornościowy jako obce i niszczone). Klonowanie terapeutyczne to po prostu klonowanie przerwane dla uzyskania ZKM, termin jest dobry dla uspokojenia części opinii publicznej, ale przecież równie dobrze można zarodek wszczepić do macicy i w ten sposób sklonować człowieka. Klonowanie to klonowanie, technicznie trudne są pierwsze etapy, wymienianie mikroskopijnych jąder przy użyciu precyzyjnych narzędzi, co potem zrobimy z zarodkiem, to już inna sprawa.

Skąd w tym wszystkim bydlęta? Paradoksalnie, (dla niektórych ludzi) użycie do badań nad klonowaniem (oczywiście terapeutycznym) krowich jaj jest bardziej etyczne, niż marnowanie jaj ludzkich. Brytyjczykom chodzi o uzyskanie niemal ludzkich ZKM przy użyciu jaj krowich. Bardzo prawdopodobne, że takie ZKM nie powstaną, albo będą do niczego. Ale warto sprawdzić. Bo wydajność klonowania jest tak niska, że nawet jeśli okaże się, że można skutecznie leczyć Parkinsona i inne choroby przy użyciu własnych, sklonowanych komórek, to zaraz po prostu zabraknie ludzkich jaj. A są też ciekawe plany hodowania w cieplarkach całych narządów do transplantacji, w dodatku od dawcy idealnego, bo jakby brata bliźniaka. Jak łatwo zauważyć, to właśnie skuteczność transplantacji sprawiła, że stale brakuje narządów na wymianę.

Czy jest to krzyżowanie człowieka ze zwierzęciem? Nic podobnego, z krowiego oocytu zostają tylko mitochondria, a zresztą przecież nikt nie zamierza tych zarodków wszczepiać do macicy, mają być zniszczone. Zarodki można nazywać hybrydowymi czy mieszańcowymi, ale te nazwy, bez zrozumienia o co dokładnie chodzi, naprawdę niewiele mówią.

Co o tym wszystkim sądzić? Jeśli wierzymy, że dusza pojawia się w momencie poczęcia i dlatego nie wolno zabijać ludzkich zarodków, to zakładamy, że podobnie jest w sytuacji, w której nie ma normalnego poczęcia, tylko coś w tym rodzaju - zamiast jąder jaja i plemnika, które dałyby nowy byt, jest jądro z jakiejś naszej komórki, z człowieka już istniejącego. Stwarzamy naszego bliźniaka jednojajowego i zabijamy go po kilku dniach rozwoju, żeby mieć komórki takie, jakie były w zarodku z którego się sami rozwinęliśmy. Dla katolika manipulacje na jajach i zarodkach ludzkich są zawsze niedopuszczalne. Ale dlaczego użycie jaj krowich miałoby sytuację jeszcze pogorszyć?

Czy jest łatwe wyjście? Może jest. Jest szansa, że komórki podobne do ZKM uda się otrzymać z naszych własnych komórek skóry. Było niedawno całkiem obiecujące doniesienie na ten temat. Ale jeśli się nie uda, to co?

W Polsce chyba nikt nie prowadzi badań nad ludzkimi ZKM. Jak wyglądała sytuacja kilka lat temu można przeczytać w wywiadzie Jędrzejczaka dla PAP. Cytuję:
"O ile mi wiadomo, żaden ośrodek w Polsce nie przymierza się do badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi człowieka. Najbliższy taki ośrodek jest w Czechach. Za to w Polsce organizuje się liczne konferencje, zwłaszcza etyczne, na ten temat."

Zarodkowe komórki macierzyste
w Google.

 


DODANE:
Dziennik się nieco zrehabilitował, dzisiejszy tekst "Brytyjski eksperyment podzielił świat" zauważalnie lepszy od wczorajszego.

A tu jest blastocysta, czyli stadium, na którym uzyskuje się zarodkowe komórki macierzyste.


DODANE 20 listopada 2007 (z Wyborczej)
Koniec kłótni o komórki macierzyste?
"To może być przełom w medycynie. Do uzyskania "cudownych" komórek macierzystych nie potrzeba już zarodków, wystarczą zwykłe komórki z naszej skóry - ogłosili dziś naukowcy z Japonii i USA."


 

wtorek, 4 września 2007, 07:03

proste jak budowa jelita

Dzisiejsza (4 września 2007) Rzepa onlajn donosi - Operacja chirurgiczna leczy cukrzycę:

"Lekarze brazylijscy, włoscy i francuscy zastosowali u chorych na cukrzycę zabieg polegający na ominięciu w przewodzie pokarmowym dwunastnicy, czyli części jelita cienkiego zaraz za żołądkiem. Taki zabieg stosuje się czasem u ludzi otyłych. Po operacji trawione pożywienie z żołądka trafia wprost do środkowej części jelita grubego, przez co organizm nie może czerpać z pożywienia wszystkich możliwych substancji odżywczych.

U osób otyłych operacja skutkuje chudnięciem. Lekarze zauważyli, że wielu operowanych zostaje także przy okazji wyleczonych z cukrzycy."

Bardzo ciekawe, tylko oczywiście jelita cienkiego, a nie grubego, ominięcie całego jelita cienkiego byłoby jednak zabiegiem zbyt radykalnym. Błąd jak błąd, ten akurat niczym nie grozi, bo nikt nie będzie próbował takiej operacji zrobić samemu. Artykuły z Rzepy trafiają szybko do płatnego archiwum, więc nawet nie będę mógł go wyciągnąć jako argumentu w dyskusji o niskiej jakości informacji znajdowanych w internecie.


 

Początek artykułu Could type 2 diabetes be reversed using surgery? z NewScientista (tu jest dobrze - mid-small intestine) 


niedziela, 2 września 2007, 22:47

gadająca foka

Wydawanie odgłosów ludzkopodobnych, co przynajmniej kilku gatunkom ptaków przychodzi bez trudu, jest dla naszych owłosionych i uzębionych braci zadaniem beznadziejnie trudnym. Największe możliwości gadania ludzkim głosem mają podobno foki, ale raczej z nich nie korzystają, o czym łatwo się przekonać samemu w każdym ZOO (ściślej: w każdym ZOO z fokami). Dziś niechcący natknąłem się na lekcję angielskiego w bostońskim akwarium, nagranie ma 40 sekund i znajduje się mniej więcej w 1/3 strony artykułu Chuck the seal has a lot to say (Fok Karolek ma wiele do powiedzenia). Karolek jest jeszcze młody, ale na razie nieco mnie rozczarował.


DODANE:
Jeszcze trochę poguglałem i znalazłem stronę o nieżyjącym już dziadku Chucka, Hooverze, gdzie można też posłuchać jego wesołych pokrzykiwań (mp3).