Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ja też. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ja też. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 sierpnia 2020, 06:44

modliszka

Pięć lat temu o tej porze też było ciepło, sucho i inwazja modliszek, ale wtedy nie skorzystałem. Tym razem natknęliśmy się na modliszkę na krótkim, trzykilometrowym spacerze, na który poszliśmy siłą woli, mimo upału (upał jest podobno powyżej 30°C, a było). Ona też ledwo łaziła, ale zamiast chwilkę zaczekać aż wyjdzie słońce polazła gdzieś w suchą trawę. Nie to nie.

Po charakterystycznych "oczach" u nasady przednich odnóży łatwo poznać, że to nasza (jedyna rodzima) modliszka zwyczajna, a nie jakiś uciekinier z hodowli. Informacja o tyle istotna, że sporo modliszek widuje się w dużych miastach, gdzie temperatury są najwyższe.

piątek, 4 października 2019, 07:32

oddżefianie

Po przeczytaniu How Jeffrey Epstein Bought His Way Into An Exclusive Intellectual Boys Club przyszło mi niepotrzebnie do głowy, że może też powinienem się zdystansować, mam przecież Edge w metkach. Na szczęście już prawie dziesięć lat temu nonszalancko zauważyłem: "Edge pekuniarnie jest tak nieistotna, że nawet nie chce mi się dociekać jak jest finansowana", mogę najwyżej dodać, że jednak źródła finansowania zawsze warto sprawdzać, nawet jak się nie chce. Żeby zamknąć temat polecam jeszcze Jeffrey Epstein’s Intellectual Enabler Morozova.

środa, 28 sierpnia 2019, 07:47

męska rzecz

Jezdnia tak oblodzona, że z trudem trzymałem się na nogach. Sunęła na mnie ogromna ciężarówka, w ostatniej chwili zdołałem jeszcze uskoczyć. I tak spierdzieliłem się z kanapki na podłogę, obijając sobie tylko łokieć i jakąś kość nad dupą.

Tego typu zaburzenia snu u starzejących się mężczyzn zwiastują nadejście choroby Parkinsona (patrz: The prodromes of Parkinson's disease). Ale na pocieszenie — żaden mężczyzna nie poleci z tak drobnym problemem do lekarza, już prędzej zrobi to obity przez niego partner łóżkowy. Tak więc zapewne brak odpowiedniego zwiotczenia mięśni w fazie REM występuje dużo częściej niż choroba Parkinsona, ale dane mamy tylko dla tych później zdiagnozowanych, a nie dla całej reszty zdrowych.

Na chorobę Parkinsona zapada mniej więcej dwa razy tyle mężczyzn co kobiet. Nie wiem natomiast ile jest badań/publikacji dotyczących tej choroby u jednej i drugiej płci, podejrzewam że nieproporcjonalnie więcej uwagi zajmuje choroba Parkinsona u mężczyzn. Warto jednak zauważyć, że mężczyźni zapadają na chorobę Parkinsona wcześniej, a w ogóle żyją krócej.

Podobno na wczesnych stadiach choroby Parkinsona dobrze robi aktywne życie seksualne (patrz: The PRIAMO study: active sexual life is associated with better motor and non‐motor outcomes in men with early Parkinson's disease). Niestety brak tego efektu u kobiet. Mimo to uważam, że zdrowe społeczeństwo powinno stale zachęcać do aktywnego życia seksualnego (nawet jeśli nie wszystkim pomoże, to na pewno nikomu nie zaszkodzi). A trudno samemu zaczynać gdy już ma się pierwsze objawy.

piątek, 4 kwietnia 2014, 05:58

xpoko

Za kilka dni Windows XP (październik 2001) idzie wreszcie do lamusa, a wraz z nim koszmarny IE8 — i bardzo dobrze. Zajrzałem do swoich prywatnych danych z Google Analytics (polskojęzyczna strona w domenie .pl, oglądalność ca 3000 wejść na miesiąc) i oto jak spadały udziały XP w całości Windows w ciągu ostatnich sześciu lat (trzy pierwsze miesiące w roku, bo chciałem mieć dane za 2014):
2009 - 80%
2010 - 68%
2011 - 58%
2012 - 44%
2013 - 33%
2014 - 24%

Mogę to nawet ku własnej uciesze zwizualizować, zauważając dodatkowo obecność Windows 7 (pomarańczowe, październik 2009); Vista (styczeń 2007) i Windows 8 (październik 2012) widoczne dużo słabiej:

Jak widać nadal prawie 1/4 wejść jest z XP, co pozostawię bez komentarza. Pewnie w Chinach jest jeszcze gorzej, ale od dawna zapowiadane złomowanie XP będzie dotkliwie odczuwalne także i u nas. Jeszcze przez ponad miesiąc w ogóle nie ma się czym przejmować, ale potem już trochę tak, bo gdy Microsoft będzie łatał kolejne dziury w nowszych Windows, to oczywiście źli ludzie będą systematycznie sprawdzać ich obecność (w celu użycia) w porzuconym przez producenta (ale nie przez użytkowników) XP. Mogę się jednak założyć o piwo, że jeśli tylko zajdzie silna potrzeba to pragmatyczny Microsoft się ugnie i wypuści kolejne poprawki także do oficjalnie nieobsługiwanego XP — najwyżej trzeba je będzie samemu ściągnąć i wgrać.

Nie widzę powodów do paniki. Ale i dalsze upieranie się przy XP nie ma sensu. Jeśli ktoś naprawdę musi, to zarazem nie musi pewnie wcale podłączać komputera do internetu, a wtedy wystarczy tylko rygorystyczne utrzymywanie higieny seksualnej na USB. Jeśli nie musi, to wymieni w końcu komputer i przy okazji Windows. XP wymrze w ciągu najbliższego roku do kilku procent, przynajmniej w "moich" statystykach wejść (optymistycznie zakładam, że na początku 2015 będzie jakieś 5%). A na odciętych od świata komputerach XP będzie działać jeszcze lata całe równie dobrze (czy źle) jak do tej pory.

Współczuję natomiast tym, którzy "znają się na komputerach" i będą teraz nagabywani przez upierdliwych znajomych, którym coś tam wyskoczyło na ekranie albo którzy naczytali się właśnie głupot o tym, jak bardzo ryzykowne stało się nagle używanie XP. Nic podobnego, ryzyko będzie wzrastać stopniowo albo nawet wcale, bo im mniej użytkowników tym mniej atrakcyjnym są celem. Najbardziej zagrożeni są — tymczasem — użytkownicy Windows 7.

piątek, 11 listopada 2011, 07:18

kolor kota

Jak mówi stare syczuańskie przysłowie (spopularyzowane przez Denga Xiaopinga), nieważne czarny czy żółty, ważne czy kot łowny. W długiej końskiej taoistycznej wersji znajdziemy to samo w Wyżej podnieście strop, cieśle — myśl wyłożona rozwlekle nabiera głębi. Gotów byłem przepisać od Salingera po polsku, ale książeczka mała gdzieś się zapodziała. A zresztą Salinger tego nie wymyślił, tekst pochodzi z Liezi, czyli coraz lepsza zabawa w głuchy telefon. Liezi (niecałe) przełożono na polski, ten kawałek pewnie tak, ale nie mam, więc podaję w wersji zbliżonej do Taoist teachings. Translated from the Chinese, with introd. and notes by Lionel Giles (1912):

Duke Mu of Chin said to Po Lo: "You are now advanced in years. Is there any member of your family whom I could employ to look for horses in your stead?" Po Lo replied: "A good horse can be picked out by its general build and appearance. But the superlative horse — one that raises no dust and leaves no tracks — is something evanescent and fleeting, elusive as thin air. The talent of my sons lies on a lower plane altogether: they can tell a good horse when they see one, but they cannot tell a superlative horse. I have a friend, however, one Chiu-fang Kao, a hawker of fuel and vegetables, who in things appertaining to horses is nowise my inferior. Pray see him."

Duke Mu did so, and subsequently dispatched him on the quest for a steed. Three months later, he returned with the news that he had found one. "It is now in Shach'iu" he added. "What kind of a horse is it?" asked the Duke. "Oh, it is a dun-colored mare," was the reply. However, on someone being sent to fetch it, the animal turned out to be a coal-black stallion! Much displeased, the Duke sent for Po Lo. "That friend of yours," he said, "whom I commissioned to look for a horse, has made a nice mess of it. Why, he cannot even distinguish a beast's color or sex! What on earth can he know about horses?" Po Lo heaved a sigh of satisfaction. "Has he really got as far as that?" he cried. "Ah, then he is worth a thousand of me put together. There is no comparison between us. What Kao keeps in view is the spiritual mechanism. In making sure of the essential, he forgets the homely details; intent on the inward qualities, he loses sight of the external. He sees what he wants to see, and not what he does not want to see. He looks at the things he ought to look at, and neglects those that need not be looked at. So clever a judge of horses is Kao, that he has it in him to judge something better than horses."

When the horse arrived, it turned out indeed to be a superlative horse.

czwartek, 29 września 2011, 08:10

kruk krukowi

Lubię kruki, wydają ciekawe i nierzadko zaskakujące dźwięki, bez których las nie jest prawdziwym lasem. Dlatego zdenerwowałem się czytając Kruki do odstrzału, bo przeszkadzają myśliwym. Z myśliwych jakoś nie mam pożytku, jak chyba większość ludzi. Że zabijają zwierzynę mało mnie bulwersuje, w rzeźniach dzieją się gorsze rzeczy. Zresztą też lubię sobie postrzelać (chociaż nie do żywego). Mierzi mnie natomiast hipokryzja, przedstawianie krwawego i kosztownego hobby jako działań racjonalnych i przyjaznych przyrodzie. Wędkarze tak nie robią, raczej sami z siebie się śmieją.

Stanowisko myśliwych rozumiem, gdybym sam polował np. na żaby, zarządziłbym odstrzał bocianów — myśliwi chcą zabijać kruki przekonani, że konkurują z nimi o zające i kuropatwy. Wajrak jednak twierdzi, że to bajki, a jedyną merytoryczną podkładką do odstrzału kruków jest słabo uzasadniona opinia prof. Dziedzica. Gdyby Wajrak trochę poguglał, to pewnie nie napisałby, że myśliwi "mogą znaleźć nawet naukowca z tytułem, który im te bajki potwierdzi na papierze" bo Dziedzic Roman jest nie tylko kierownikiem Zakładu Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, ale i wiceprezesem Naczelnej Rady Łowieckiej — daleko więc nie szukali.

Dorobek naukowy kierowanego przez Dziedzica zakładu jest jaki jest, w ostatnich latach jego pracownicy publikują głównie w "Łowcu Polskim", "Łowcu Lubelskim" i "Ziemniaku Polskim" (choć przyznać wypada, że listę swoich publikacji podpisali wykaz publikacji, a nie wykaz publikacji naukowych). Na szczęście Polska jest dużym i zamożnym krajem, może więc sobie pozwolić na finansowanie nauk w całej ich pięknej różnorodności. Pytanie jednak brzmi: czy Dziedzic coś wie, czy (tak jak pozostałym myśliwym) tylko mu się zdaje. Wytępić kruki jest łatwo, pamiętam czasy, kiedy było ich mało. Ale żeby to zrobić warto mieć dobre powody.

Tymczasem własnej mocnej opinii o wpływie kruka na zająca i kuropatwę nadal nie mam, choć wydaje mi się znikomy. Ale będę nad tym pracował. Trochę wstyd, bo już dyskutowałem o tem kilka lat temu.

DODANE:
2011-09-30 Słynny reżyser dostał doktorat. I ujął się za krukami
2011-10-28 Wyrok na kruki odroczony


Mapka występowania kruka (Corvus corax) w Europie z "Field Guide to the Birds of Britain and Europe" czyli tzw. Petersona (z 1983).

czwartek, 25 sierpnia 2011, 00:10

GMO - wszyscy bredzą

Triumf zgniłozielonych, Komorowski powstrzymał GMO (choć "podkreślał, że zgodnie z badaniami naukowymi strach przed żywnością modyfikowaną genetycznie jest nieuzasadniony"). No cóż, Kaczyński z pewnością też by zawetował, można więc tylko wzruszyć ramionami. Prezydent wybierany jest w wyborach bezpośrednich, a podobno trzy czwarte Polaków GMO nie chce. Czytelnicy Wyborczej online też się boją, ale jedzą:



Przeciwnicy GMO wierzą, że organizmy gmodyfikowane są szkodliwe dla zdrowia i środowiska; owszem, można i takie zrobić, tylko po co. Miłośnicy GMO za to kłamią, że tylko GMO uratuje ludzkość przed głodem.

Genetyczna modyfikacja organizmów to pomysłowa, lecz w gruncie rzeczy dość prymitywna technologia, dla kogoś kto liznął współczesnej biologii nic nadzwyczajnego i nic strasznego. Nie umiemy jeszcze projektować nowych pożytecznych białek, więc na razie wycinamy pojedyncze geny z jednych organizmów i wsadzamy do innych. Jak ktoś chce to niech się boi, ja wolę bać się np. sąsiadów przysypiających podczas gotowania ziemniaczków na gazie. Zresztą przyszłość GMO jest już dawno przesądzona, USA, Chiny i Indie są za, a my zawracamy Wisłę cienkim kijkiem.


Synek sam się może obrzezać, jak dorośnie. Nie, to nie jest modyfikacja genetyczna, ewentualne potomstwo będzie nieobrzezane.

DODANE (2 września 2011):
Tylko krowa nie zmienia zdania. Było mi prawie wszystko jedno, ale właśnie przeczytałem jak bezczelnie wrobili Zagórskiego durni Amerykańcy i nagle stałem się zajadłym wrogiem upraw amerykańskich GMO w Polsce. Następnym razem niech spróbują wysyłać do Polski nieco inteligentniejszych lobbystów, a w ogóle niech najpierw zniosą wizy dla Polaków, cwane pajace. Zagórski niepotrzebnie rozczulił się nad sobą w rozmowie z agentką Spirnak, a ta w swoim donosie zrobiła z niego akwizytora Monsanto, w dodatku tchórzliwego. Akurat jeden z niewielu polskich dziennikarzy naukowych piszący sensownie o biologii, zasługuje na same pochwały, a musi się tłumaczyć jak jakiś szczeniak. Ale dobrze mu tak, dziennikarz jeźdżący na sponsorowane wycieczki zawsze będzie podejrzewany o przychylność dla sponsora, dlatego nie powinien jeździć. Albo nie powinien pisać. Szkoda tylko, że redakcji nie stać.

czwartek, 30 grudnia 2010, 06:33

ciężko nam

Poniżej garść urwanych cytatów z wywiadu Ja, cyborg:

Zrobiliśmy coś naprawdę skomplikowanego, bo choć łatwo jest wyprowadzić sygnały nerwowe poza ciało i kontrolować w ten sposób np. trzecie ramię - takie eksperymenty już robiono, choćby na szympansach - to dużo ciężej jest sprawić, by nowe bodźce nerwowe płynęły z zewnątrz przez układ elektroniczny do układu nerwowego i dalej do mózgu, który by je na dodatek rozumiał!

Ale nie chcieliście kończyć dobrej zabawy.
- To prawda, ciężko było przestać.

Sądzi pan, że w świecie wirtualnym bez tej całej chemii (np. hormonów), która rządzi naszymi ciałami, a więc i nami, pozostaną emocje? Radość, strach, agresja?
- Ciężko powiedzieć.

Natomiast ci drudzy… nie posiadają ciał, żyją wyłącznie jako wolne umysły w świecie, który ciężko nazwać już wirtualnym.

- Trzeba by się najpierw zastanowić, czy absolut, najprawdziwsza prawda, w ogóle istnieje. Ciężko nam na razie odpowiedzieć na to pytanie, bo jesteśmy ograniczani przez nasze ułomne zmysły (każdy zresztą, mimo że wszyscy mamy te same zmysły, widzi świat trochę inaczej).

Naszym mózgom ciężko to wszystko jednak kontrolować. Jednocześnie piszę artykuł, rozmawiam ze znajomymi na Facebooku, odbieram i wysyłam maile.


Uff, starczy, zresztą więcej nie ma. I co ciekawe, w całym wywiadzie ciężko znaleźć choć jedno trudno.

środa, 20 października 2010, 23:00

co działa

Dzisiejszy xkcd przypomniał mi argument, którym kiedyś chciałem pogrążyć astrologię itp.: "Gdyby to wszystko choć trochę działało, to astrolodzy i wróżki już dawno przejęliby władzę nad światem. A jednak nadal więcej kasy wydaje się na zbrojenia i działania wywiadu. Bo elektronika działa." Mało oryginalne, ale taka już dola truizmów. Dużo ciekawszy (acz równie oczywisty) jest wniosek pod tabelką u xkcd: "arguing that these things work means arguing that modern capitalism isn't that ruthlessly profit-focused" czyli (b. luźno tłumacząc) — gdyby zabobony były skuteczne, to ignorowanie ich przez współczesny kapitalizm znaczyłoby, że nie jest on aż tak bezwzględnie nastawiony na zyski.

I teraz już wiemy, dlaczego lewicowiec też nie może wierzyć w astrologię itp. Choćby chciał.

czwartek, 1 kwietnia 2010, 04:47

czułe ropuchy

Potrafią przewidzieć trzęsienie ziemi pięć dni naprzód, z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Wszystkie (no prawie) media o tym piszą, bo wreszcie zamiast kolejnej anegdoty o przemyślnych zwierzątkach wyczuwających zbliżające się trzęsienie ziemi jest publikacja w uczonym piśmie. Traf chciał, że zeszłoroczne trzęsienie ziemi w L'Aquili wypadło akurat w porze ropuszych godów, z jakichś powodów obserwowanych przez naukowców i niespodziewanie przerwanych przez uczestniczące w nich ropuchy. Naukowcy są przekonani, że chodziło właśnie o trzęsienie ziemi, bo kilka dni po trzęsieniu płazy wróciły do przerwanych zajęć. Ale nie wiadomo, co takiego i czym wyczuły. Jest kilka hipotez roboczych, jednak w ostatnim zdaniu autorzy zauważają, że ze względu na rzadkość i nieprzewidywalność trzęsień ziemi bardzo trudno będzie je testować.

Bufo bufo

Z badań nad sposobem orientowania się ropuch Bufo japonicus w terenie wynika, że do wody trafiają one przy użyciu węchu (te ze zniszczonym za pomocą azotanu srebra nabłonkiem węchowym błądziły, oślepione i dezorientowane przyczepionymi do głowy magnesami — nie). Ropucha japońska jest bliską krewniaczką naszej szarej (Bufo bufo), załóżmy więc, że europejskie radzą sobie tak samo. Co ciekawe, nie ciągnie ich jakiś szczególnie pociągający wodnisty zapach, bo równie skutecznie choć bez sensu gromadzą się w miejscach, w których już dawno wody nie ma. Najwyraźniej posługują się mapą węchową i pamiętają, gdzie było mokro. Z użycia węchu do orientowania się w terenie oczywiście nie wynika, że węch służy ropuchom także do przeczuwania trzęsień ziemi. Ale czemu nie?

Źródła:
Grant, R. A., and Halliday, T. (2010). Predicting the unpredictable; evidence of pre-seismic anticipatory behaviour in the common toad. Journal of Zoology. Jest tu: http://dx.doi.org/10.1111/j.1469-7998.2010.00700.x

Ishii, S., Kubokawa, K., Kikuchi, M., and Nishio, H. (1995). Orientation of the toad, Bufo japonicus, toward the breeding pond. Zool. Sci 12, 475-484. Jest tu: http://www.bioone.org/doi/full/10.2108/zsj.12.475


Uff, zagaiłem. Szlachetną nordycką Kreativ Blogger wycinankę, za którą jeszcze raz Babilasom dziękuję...



... przekazuję kuzynce.edycie — za twórcze ujęcie ropuszego uścisku.

środa, 25 marca 2009, 13:34

alej(aj)ka



Wiosną nawet Warszawa jest ładna.

piątek, 19 września 2008, 15:34

lustracja

Chciałbym, żebyście wstając rano, spojrzeli w lustro i powiedzieli "jestem dzieckiem gwiazd" — Aleksander Wolszczan
DODANE: nadal wierzę, że można było w PRL zrobić karierę naukową i wyjeżdżać za granicę nie zostając jednocześnie Tajemniczym Wypierdkiem. Sam Wolszczan dopuszcza taką możliwość, choć wydźwięk jego wypowiedzi jest oczywiście inny — bezpieczniej było nie odwracać się plecami: "mogło się wydarzyć tak, że gdybym odwrócił się do nich plecami od razu czy w jakimś tam wczesnym momencie, to później ta moja naukowa kariera, w dużej mierze bazująca na wyjazdach za granicę, by się po prostu załamała; tego absolutnie nie można wykluczyć" (wywiad dla tvn, 12:46).
DODANE: nawet radny SLD rwie się do rzucania kamieniami w Wolszczana! Zuch! Wolszczan straci honorowe obywatelstwo Szczecina?. "Zdaniem Piotra Kęsika, odebranie profesorowi obywatelstwa miasta nie przyniesie ujmy Szczecinowi, a wręcz odwrotnie."
UAKTUALNIENIA: "Rada Miasta Szczecina nie odbierze tytułu honorowego obywatela miasta wybitnemu astronomowi"
No i radny Kęsik się wycofuje — nie doczytał i uległ emocjom — Kęsik: Pochopnie osądziłem Wolszczana
DODANE: Ładny (ludzki) komentarz Jankowskiej i wyczerpująca dyskusja o Wolszczanie u Orlińskiego
DODANE: nareszcie jakiś opis procedury wyjazdowej w PRL: Kubiak — Profesor Wolszczan donosi
OBOK TEMATU (od czapy):
Wywołany przez Megakota Orwell w roli donosiciela: Timothy Garton Ash —
Orwell's List
13 pytań do: Posła Antoniego Macierewicza

środa, 21 maja 2008, 04:43

mylenie pochwy z macicą

Badanie "Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków" przeprowadzone przez CBOS w kwietniu 2008 na zlecenie Kampanii na Rzecz Świadomego Rodzicielstwa pokazuje, że 3/4 ankietowanych (losowa ogólnopolska próba 495 osób w wieku od 13 do 21 lat) chce obowiązkowych lekcji o seksie w szkole. Pracowitość i chęć nauki zawsze zasługują na pochwałę, świńska intuicja podpowiada jednak, że młodzież na pewno chce lekcji o seksie zamiast jakichś innych lekcji, np. matematyki — bo przecież chyba nie chce poszerzenia i tak już przeładowanego programu nauczania. Ankieta powinna więc od razu pytać, zamiast czego ten seks.

Młodym ludziom brakuje podobno podstawowej wiedzy z anatomii — np. mylą pochwę z macicą. Dziwne, kiedyś uczyli o tym na biologii, a dziś każdą informację można znaleźć w sieci. Badanie CBOS pokazało, że młodzież o seksie uczy się od swoich rówieśników (55,4%), z internetu (43,9%), od nauczycieli (34,9%) oraz z czasopism młodzieżowych (32,6%) — czyli jest w dużej mierze samowystarczalna. Ale nie jest z tego zadowolona — chciałaby uczyć się od swoich rodziców (72,9%)! Młodzież najwyraźniej nie obawia się, że rodzice też uczyli się o seksie od swoich rówieśników.

Sprawa jest o tyle ważna, że seks we dwoje jest nie tylko interesującą formą spędzania czasu, ale czasem kończy się ciążą. Żerują na tym firmy farmaceutyczne produkujące środki antykoncepcyjne. Nie ma co owijać w bawełnę — producent środków antykoncepcyjnych chce ich sprzedać jak najwięcej. Nawet jeśli oficjalnie występuje jako "patron świadomego rodzicielstwa", to nieoficjalnie może zachęcać do wczesnego rozpoczynania współżycia seksualnego. Nie wiem jak mądrze zachęcać młodzież młodszą do rozważnego rozpoczynania współżycia seksualnego, do mnie żadne argumenty nie trafiały. Być może obowiązkowe lekcje i rygorystyczne sprawdzanie wiedzy zmniejszyłoby nieco atrakcyjność seksu w oczach młodzieży. Z drugiej strony łatwo popaść w hipokryzję — jeśli organizuje się olimpiady chemiczne czy matematyczne, to czemu nie olimpiada z wiedzy o seksie. A może to świetny pomysł? Na pewno marnym pomysłem jest natomiast podejście Kościoła, które można streścić hasłem "informacja jest pokusą". Otóż pokusa już jest, brakuje informacji.

Nie wiadomo tylko kto — wyręczając pruderyjnych rodziców — miałby tę wiedzę o seksie młodzieży przekazywać. Powinien to robić edukator seksualny z prawdziwego zdarzenia, a nie podszkolony biolog z łapanki. A do wydawania pieniędzy na naukę i oświatę się nie palimy. W innej ankiecie CBOS na pytanie: Czy, Pana(i) zdaniem, rząd powinien przeznaczyć więcej niż obecnie pieniędzy z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe oraz badania naukowe w Polsce czy też nie? 50% wybrało odpowiedź — Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 32% — Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 10% — Trudno powiedzieć; 8% — Nie, szkolnictwo wyższe i badania naukowe nie powinny być finansowane przez budżet państwa w większym stopniu niż obecnie. Wyniki smutne, ale komentarz CBOS natychmiast rozwesela: Propozycja zwiększenia środków finansowych na naukę i szkolnictwo wyższe znajduje zrozumienie u ogromnej większości Polaków. Tak rozweselony podsuwam CBOS-owi pytania na następną ciekawą ankietę:

Czy, Pana(i) zdaniem, powinno być w Polsce lepiej czy też nie?
1. Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to, że będzie gorzej
2. Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać, że będzie gorzej
3. Nie, nie powinno być w Polsce lepiej
4. Trudno powiedzieć
DODANE: wypada zauważyć, że zainspirował mnie artykuł w Rzepie: Młodzież chce uczyć się w szkole o seksie
Wypada też zauważyć, że edukację seksualną w polskich szkołach prowadzą wolontariusze z PONTONA

niedziela, 11 maja 2008, 17:48

Heller o ewolucji, czyli woda na młyn

Polemika z ignorantem jest równie pocieszna jak gra w szachy z kotem. Obserwator takiego meczu zaraz zaczyna trzymać stronę kota, działa w nas przecież zdrowy odruch kibicowania słabszym i skazanym na porażkę. Drugi z powodów, dla których raczej unikałem dyskusji z ignorantami wyśmiewającymi teorię ewolucji, był równie prozaiczny — jestem takim samym specem od ewolucji jak dendrolog Maciej Giertych i każdy złośliwiec może mi to słusznie wytknąć. Z drugiej strony "zbyt to zideologizowana dziedzina, aby pozostawić jej promocję kartelowi biologów", a każdy alfabeta może przecież o ewolucji poczytać, ukształtować sobie pogląd i własną opinię wyrazić (kolejność tylko pozornie ważna). Problem jak zwykle z czytelnikami, ale podobno dużo tegorocznych maturzystów zaczęło czytać Salon24. A więc do dzieła, ja też chcę! Dołączę do chóru, ale przynajmniej będę mieć temat z głowy.

Lecz zamiast się samemu męczyć, wkleję chytrze fragment wywiadu Dziennika z laureatem nagrody Templetona, Hellerem:

Dziennik: Czy zna ksiądz profesor takie przypadki, że pod wpływem nauki Kościół zmienił jakiś element swojego nauczania?

Heller: Przykładem takiego zjawiska może być teoria ewolucji. Początkowo Kościół dość długo powstrzymywał się od zajęcia stanowiska w tej sprawie. Potem dominowała opcja, że jak długo teoria ewolucji jest tylko hipotezą, to nie należy zmieniać interpretacji Pisma Świętego na temat stworzenia człowieka. Sytuacja uległa zmianie, gdy powstała genetyka. Sama teoria Darwina nie jest w stanie wytłumaczyć ewolucyjnej zmienności, jednak gdy doda się do niej genetykę, powstaje tzw. syntetyczna teoria ewolucji, która dziś jest powszechnie uznawana.

Po odkryciach genetycznych Kościół zaczął tonować swoje stanowisko wobec teorii ewolucji. Przełomowym momentem była encyklika Piusa XII "Humani generis" z 1950 roku, która już dopuszczała ewolucję, ale z pewnymi zastrzeżeniami co do momentu powstania człowieka. Wszelkie wątpliwości rozwiał Jan Paweł II w 1996 roku, w przemówieniu do Papieskiej Akademii Nauk, w którym powiedział, że teoria ewolucji jest nie tylko zgodna z chrześcijaństwem, ale także, że Kościół nie ma tytułu do osądzania, czy jakaś teoria naukowa jest słuszna, czy nie.

Dziennik: Jednak są środowiska, np. w Ameryce protestanckie, a w Polsce nawet katolickie, na czele z eurodeputowanym Maciejem Giertychem, które twierdzą, że teoria ewolucji jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem.

Heller: Takie poglądy to bardzo poważne pomylenie pojęć i bardzo duży stopień religijnej ignorancji. Przede wszystkim z punktu widzenia współczesnej nauki nie da się podważyć teorii ewolucji. Nie chodzi tylko o ewolucję w biologii, bo ta jest tylko jedną nitką wielkiego procesu kosmicznej ewolucji. Kosmologia przedstawia dzisiaj wszechświat w stanie ewolucji od pierwotnego atomu poprzez rozmaite ery. Wiemy, że pierwsze takty biologicznej ewolucji rozegrały się w ciągu dwóch, trzech minut po wielkim wybuchu, kiedy decydował się skład chemiczny wszechświata. Ewolucja wszechświata jest dalszym ciągiem ewolucji kosmicznej.

Jeśli ktoś dziś twierdzi, że jest sprzeczność między teorią ewolucji a religią, to ośmiesza religię. Święty Augustyn na przełomie IV i V wieku sformułował zasadę interpretacyjną Pisma Świętego, która mówi, że jeśli pojawia się sprzeczność między interpretacją Biblii, a dobrze ustaloną wiedzą, dziś powiedzielibyśmy nauką, to należy zmienić interpretację Pisma Świętego, aby nie narażać chrześcijaństwa na wyśmiewanie przez pogan. Ludzie, którzy dziś przeciwstawiają teorię ewolucji religii, narażają chrześcijaństwo na ośmieszenie.


Heller oczywiście nie jest autorytetem w dziedzinie ewolucji biologicznej, ale jest katolikiem i autorytetem w dziedzinie łączenia nauki z religią. Jeśli większość Polaków to katolicy, automatycznie większość naszych ignorantów jest katolikami (zakładam oczywiście, że sam katolicyzm jeszcze nie chroni przed ignorancją). Dlatego właśnie posłużyłem się Hellerem, chociaż sam jako ateista oczywiście nie odczuwam potrzeby łączenia nauki z religią. Czy w "dziedzinie ewolucji" lepiej wierzyć ignorantom (Giertychowi) czy nauce (Hellerowi)? Odpowiedź wcale nie jest prosta — to zależy, co chcemy osiągnąć. Jeśli chcemy rozumieć biologię, musimy niestety wierzyć nauce. Ale jeśli chcemy zaistnieć, np. tak jak Giertych na łamach Nature, to raczej powinniśmy unikać poglądów powszechnie uznawanych (normalnych).

Ostatnie cytowane zdanie Hellera (to o ośmieszaniu chrześcijaństwa) zupełnie mi się nie podoba. Chrześcijanin przeciwstawiający teorię ewolucji religii ośmiesza się wyłącznie indywidualnie i to wcale nie jako chrześcijanin, ale jako ignorant. To samo trzeba powiedzieć o ewolucjoniście przeciwstawiającym głupio religię teorii ewolucji. Nie naraża on wcale teorii ewolucji na ośmieszenie, najwyżej ośmiesza się indywidualnie — i też jako ignorant w dziedzinie religii, a nie jako ewolucjonista.

Na koniec mini apel — szanujmy Darwina! Ale nie dlatego, że Darwin był rasistą. Tak jak szanujemy Morusa — też nie dlatego, że mordował heretyków. Szanujemy przecież Arystotelesa, choć nie umiał policzyć musze nóg i szanujemy Platona, chociaż miał ciągoty totalitarne. Jeśli ktoś tego nie potrafi, sam nie zasługuje na szacunek.
DODANE: The Evolution, Creationism, and Intelligent Design Controversy — dużo odnośników, w tym "What the Vatican Says About Evolution (2004)
DODANE: The Kolbe Center for the Study of Creation - Defending Genesis from a Traditional Catholic Perspective" — matecznik matołów

niedziela, 20 kwietnia 2008, 19:00

wiosna, jak zwykle

Po drodze pierwsze jaskółki, od razu wiele, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Las upstrzony zawilcami, M. (jakże romantycznie!) zauważyła, że wyglądają jak ptasie kupy. Kaczeńce też były. Boćki na gnieździe, przepisowo. Mirabelki kwitną, modrzew ma malutkie liliowe szyszki. Tylko dąb niewzruszony. Dąb polski, bo kanadyjski pączki puszcza. Co jeszcze? Na pewno coś przeoczyłem. Jeszcze zając był, ale te nigdzie nie odlatują, więc jego nie wpiszę do wiosennego inwentarza. Skowronków nie było, skandal! (skowronki jednak były, tylko do mnie nie dotarły). Żaba była.

Gdyby tak nie padało, to może gdzieś dalej byśmy poszli i coś więcej zobaczyli. Aleśmy nie poszli.
DODANE: Znalazłem interesujące (chyba) opracowanie, wyjaśniające przyczyny zanikania "zwierzyny drobnej" w Polsce. Dwie części razem. 1) Kryzys zwierzyny drobnej i sposoby przeciwdziałania. 2) Zającowi na ratunek (PDF ma nieco ponad 1MB, leży toto na serwerze URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA MAZOWIECKIEGO).

piątek, 21 marca 2008, 13:03

lovely as a tree

I think that I shall never see
A billboard lovely as a tree.
Perhaps, unless the billboards fall,
I'll never see a tree at all.
Ogden Nash, "Song of the Open Road," 1933

I think that I shall never see
A poem lovely as a tree.
A tree whose hungry mouth is prest
Against the earth's sweet flowing breast;
A tree that looks at God all day
And lifts her leafy arms to pray;
A tree that may in Summer wear
A nest of robins in her hair;
Upon whose bosom snow has lain;
Who intimately lives with rain.
Poems are made by fools like me,
But only God can make a tree.
Joyce Kilmer, "Trees," 1914

DODANE: jeszcze trochę wierszyków Nasha (np. o Termicie).


sobota, 15 marca 2008, 22:09

kto ma przewagę w internecie

Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota - Jarosław Kaczyński, 2008, część nie do końca autoryzowanego wywiadu, udzielonego w ogromnym pośpiechu.

Na blogu Orlińskiego (swój chłop, nie dość, że interesuje się Salonem24, zwanym przez niego pieszczotliwie Psychiatrykiem24, to jeszcze jest wielkim fanem Linuxa) znajdziemy sugestię, że swoją wiedzę o internecie i jego użytkownikach J. Kaczyński mógł zaczerpnąć z brodwejowskiego muzikalu Avenue Q (full puppet nudity).

O Avenue Q wspominał już kiedyś (choć nieco okrężną drogą) nasz Gniewomir, chodzi właśnie o piosenkę The Internet Is For Porn. Co gorsza, wg Googla piwo występuje na Salonie24 ponad 800 razy (dla porównania woda niecałe 1000, a przecież woda służy nie tylko do picia, jest też woda na młyn i woda z mózgu). Nie twierdzę, że wiedza J. Kaczyńskiego o internecie pochodzi akurat z Salonu24. Ale i tak lepiej się zastanawiajmy, co i z czym w ręku piszemy, ktoś to przecież może czytać.

A tu jest link do strony z klipami z Avenue Q, nie wiem czy fajne, bo nie chce mi się instalować RealPlayera.

DODANE (21 marca 2009) - sytuacja się zmieniła i dziś już inny ktuś trzyma rękę na www.psychiatryk24.pl (IP 212.75.96.158), wszystko poniżej jest więc nieaktualne.

DODANE: jak widzę jest www.psychiatryk24.pl nieco stylizowany na S24 (fawikonka), ale wyświetla tylko:
Site error: the file /var/www/html/main.php requires the ionCube PHP Loader ioncube_loader_lin_5.2.so to be installed by the site administrator.

Ale poniżej dowód, że psychiatryk24=salon24, więc mógłby chyba przekierowywać?

tracert www.psychiatryk24.pl

Tracing route to salon24.pl [207.58.180.67]
over a maximum of 30 hops:

1 1 ms 1 ms 1 ms local.gateway [192.168.1.1]
2 28 ms 26 ms 24 ms war-ru1.neo2.tpnet.pl [213.25.2.4]
3 * * 15 ms ge-2-2-3.war-r3.tpnet.pl [213.25.5.65]
4 206 ms 303 ms * ge-2-0-0.war-r4.tpnet.pl [194.204.175.226]
5 47 ms 67 ms 97 ms 217.6.24.165
6 738 ms 862 ms 940 ms 217.239.41.6
7 711 ms 151 ms 145 ms 62.153.203.126
8 147 ms 148 ms 124 ms 209.50.254.70
9 146 ms 148 ms 150 ms sc-smv2145.servint.net [209.50.228.16]
10 134 ms 145 ms 127 ms sirius.host8.biz [207.58.180.67]

Trace complete.

tracert www.salon24.pl

Tracing route to www.salon24.pl [207.58.180.67]
over a maximum of 30 hops:

1 1 ms 1 ms 1 ms local.gateway [192.168.1.1]
2 29 ms 23 ms 26 ms war-ru1.neo2.tpnet.pl [213.25.2.4]
3 39 ms * * ge-2-2-3.war-r3.tpnet.pl [213.25.5.65]
4 * 33 ms * ge-2-0-0.war-r4.tpnet.pl [194.204.175.226]
5 54 ms 50 ms 50 ms 217.6.24.165
6 132 ms 126 ms 147 ms 217.239.41.6
7 141 ms 126 ms 148 ms 62.153.203.126
8 126 ms 123 ms 124 ms 209.50.254.70
9 138 ms 150 ms 148 ms sc-smv2145.servint.net [209.50.228.16]
10 142 ms 148 ms 148 ms sirius.host8.biz [207.58.180.67]

Trace complete.