Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GMO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GMO. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 marca 2014, 21:26

GMO na kolanach

Robactwo górą. Stonka kukurydziana nauczyła się zżerać kukurydzę wzbogaconą genetycznie o szkodliwe dla niej białko. Nazwa zobowiązuje.

Wspomniana publikacja jest efektem badań niesponsorowanych przez największych producentów GMO (Monsanto, Syngenta, DuPont) i powinna skłonić ich zadowolonych klientów do postępowania zgodnie z instrukcją, tzn. jednoczesnego sadzenia upraw niemodyfikowanych. Chytry traci dwa razy.

wtorek, 27 listopada 2012, 05:35

gmonie

Kwestia obecności GMO w Polsce (i w ogóle) jest o tyle ciekawa, że wyrażane w tej sprawie poglądy wyglądają na słabo przypięte do sympatii politycznych, za to mocno związane z indywidualnym poziomem dociekliwości. Nie chcę nikogo obrażać (właściwie czemu nie?), ale np. strach przez ziemniakami Amflora firmy BASF świadczy już niemal wyłącznie o głupocie, ignorancji czy zaburzeniach psychicznych. Ziemniak przemysłowy, niesmaczny i droższy od normalnego, nikt nie będzie tym ludzi karmił, bo po co. Sadzi się bulwy, których nawet wicher nie rozniesie po sąsiednich polach. A w dodatku modyfikacja tego Amflory polega nie na tym, że mu coś paskudnego dołożyli, tylko że go zmyślnie popsuli. I teraz kartofel zamiast dwóch rzeczy robi jedną (zamiast amylopektyny i amylozy samą amylopektynę — podobno dlatego niesmaczny).

Do Amflory można się uczciwie przyczepić chyba tylko o jedno. Jak większość roślin modyfikowanych genetycznie zawiera bakteryjny gen oporności na kanamycynę (nptII), powszechnie używany w procesie otrzymywania takich roślin i później już zbędny. Ale jest i teoretycznie może wskoczyć do bakterii, dając im odporność na kanamycynę i parę innych antybiotyków aminoglikozydowych (też bez większego znaczenia terapeutycznego, ale zawsze). Praktycznie niemożliwe w warunkach polowych, pewnie nieco bardziej prawdopodobne w jelitach świń mających jednocześnie kłopoty z trawieniem DNA i szprycowanych odpowiednimi antybiotykami. Oczywiście jeszcze się nie zdarzyło i pewnie nie zdarzy, ale wykluczyć przecież nie można. Szczególnie w Polsce, gdzie od zawsze regularnie dzieją się różne cuda. Człowiek nadzwyczaj ostrożny powinien to wziąć pod uwagę.

No cóż, poczekam aż Unia zalegalizuje uprawę jakiejś rośliny modyfikowanej do której nie da się przyczepić absolutnie o nic, poza tym że modyfikowana. Wtedy nie będzie cienia wątpliwości skąd ten naturalny opór przed pożytecznymi wynalazkami.

czwartek, 25 sierpnia 2011, 00:10

GMO - wszyscy bredzą

Triumf zgniłozielonych, Komorowski powstrzymał GMO (choć "podkreślał, że zgodnie z badaniami naukowymi strach przed żywnością modyfikowaną genetycznie jest nieuzasadniony"). No cóż, Kaczyński z pewnością też by zawetował, można więc tylko wzruszyć ramionami. Prezydent wybierany jest w wyborach bezpośrednich, a podobno trzy czwarte Polaków GMO nie chce. Czytelnicy Wyborczej online też się boją, ale jedzą:



Przeciwnicy GMO wierzą, że organizmy gmodyfikowane są szkodliwe dla zdrowia i środowiska; owszem, można i takie zrobić, tylko po co. Miłośnicy GMO za to kłamią, że tylko GMO uratuje ludzkość przed głodem.

Genetyczna modyfikacja organizmów to pomysłowa, lecz w gruncie rzeczy dość prymitywna technologia, dla kogoś kto liznął współczesnej biologii nic nadzwyczajnego i nic strasznego. Nie umiemy jeszcze projektować nowych pożytecznych białek, więc na razie wycinamy pojedyncze geny z jednych organizmów i wsadzamy do innych. Jak ktoś chce to niech się boi, ja wolę bać się np. sąsiadów przysypiających podczas gotowania ziemniaczków na gazie. Zresztą przyszłość GMO jest już dawno przesądzona, USA, Chiny i Indie są za, a my zawracamy Wisłę cienkim kijkiem.


Synek sam się może obrzezać, jak dorośnie. Nie, to nie jest modyfikacja genetyczna, ewentualne potomstwo będzie nieobrzezane.

DODANE (2 września 2011):
Tylko krowa nie zmienia zdania. Było mi prawie wszystko jedno, ale właśnie przeczytałem jak bezczelnie wrobili Zagórskiego durni Amerykańcy i nagle stałem się zajadłym wrogiem upraw amerykańskich GMO w Polsce. Następnym razem niech spróbują wysyłać do Polski nieco inteligentniejszych lobbystów, a w ogóle niech najpierw zniosą wizy dla Polaków, cwane pajace. Zagórski niepotrzebnie rozczulił się nad sobą w rozmowie z agentką Spirnak, a ta w swoim donosie zrobiła z niego akwizytora Monsanto, w dodatku tchórzliwego. Akurat jeden z niewielu polskich dziennikarzy naukowych piszący sensownie o biologii, zasługuje na same pochwały, a musi się tłumaczyć jak jakiś szczeniak. Ale dobrze mu tak, dziennikarz jeźdżący na sponsorowane wycieczki zawsze będzie podejrzewany o przychylność dla sponsora, dlatego nie powinien jeździć. Albo nie powinien pisać. Szkoda tylko, że redakcji nie stać.

czwartek, 20 listopada 2008, 21:16

niedobra kukurydza GMO

Jak donosi Polska-Times: Są już dowody, że zmutowane rośliny mogą szkodzić ludziom. Na razie dowodów nie ma, bo zrobiono raptem jedno doświadczenie; nie na ludziach, lecz na myszach i nie szkodziły, tylko obniżały płodność. A ja mogę powiedzieć, że jutro może padać — i nie potrzebuję na to żadnych dowodów. Być może autorowi chodziło o to, że nie ma jeszcze dowodów, że szkodzą ludziom, ale skoro obniżają płodność myszy, to pewnie mogą też szkodzić ludziom.

Ale nie ma co lekceważyć sprawy, bo myszy karmiono kukurydzą przeznaczoną do bezpośredniego spożycia przez ludzi i jeśli wyniki się powtórzą, to niedobrze — my też na pewno nie powinniśmy wtedy tej kukurydzy jeść.

Austriaccy naukowcy karmili myszy ziarnem krzyżówki NK603 X MON810, pierwszy rodzic jest odporny na spryskiwanie Roundupem, drugi odporny na szkodniki. Nie jestem austriackim naukowcem, ale skoro to krzyżówka, warto od razu sprawdzić też obie odmiany macierzyste, czyli osobno NK603 i osobno MON810. Pewnie już to robią.
DODANE: Hm, wygląda na to, że sensacyjne wyniki Austriaków zostały przez nich upublicznione jako wyniki wstępne, sprawę nagłośnił Greenpeace, a dziennikarze podchwycili. Wyniki wstępne, nie publikowane w naukowym czasopiśmie — więc zgodnie ze standardami dzisiejszej nauki — jeszcze ich nie ma.

Monsanto’s statement on safety allegations related to transgenic maize NK603 X MON 810

sobota, 1 listopada 2008, 21:43

tajny plan Unii: Polacy będą jeść g... mo

Delikatne klepanie po mózgu to specjalność tabloidowych dziennikarzy. Piszą pod publiczkę, piszą tak, żeby czytelnik po przeczytaniu nie tylko pozostał równie głupi jak był, ale zaczerpnął jeszcze ze swej głupoty zadowolenia. Wtedy znowu chętnie sięgnie po swoją ulubioną gazetę. Schlebianie czytelnikom to jedyna droga do łatwego sukcesu. Innej nie ma, proszę nie dyskutować.

Chcesz żeby czytelnik ciebie polubił? To pokaż pierwszy, że lubisz swojego czytelnika. Są oczywiście tematy pewniaki, zawsze można potępić pedofilów, rozwydrzonych kibiców czy skorumpowanych polityków. Ale przecież nie można w kółko o tym samym — twój czytelnik potrzebuje czasem dowartościować się ekstra! Sprawdzonym chwytem jest osranie kogoś sławnego, np. napisanie że Einstein był nie tylko komunistą, głupkiem i plagiatorem, ale także mizogynem. Niestety musimy uważać, bo wszyscy już wiedzą, że im sławniejszy człowiek, tym większa świnia i oszust. Szczególnie Einstein.

Trzeba sięgać po nowe tematy. Na szczęście od kilkudziesięciu lat dynamicznie rozwija się medycyna i biologia. Nie bójmy się, wbrew pozorom to nie są trudne dziedziny. Prawie każdy ma jakiegoś lekarza, dentystę albo weterynarza w rodzinie lub wśród znajomych, a książkę od biologii możemy pożyczyć. Nie musimy wiedzieć od razu wszystkiego; wystarczy, że będziemy wiedzieć więcej niż czytelnik. A ten z pewnością nie wie nic, bo biologia w naszych szkołach jest na bardzo niskim poziomie (ale z pewnością słyszał o Mengele i Frankensteinie).

Dobrym tematem (choć też już nieco ogranym) jest żywność modyfikowana genetycznie. Społeczeństwo jest na NIE, bardzo słusznie, bo przecież wszystkie wynalazki powstają za podszeptem szatana. Czytelnik nic nie wie o GMO (organizmach modyfikowanych genetycznie), ale już sam z siebie ich nie lubi. Rolą dobrego dziennikarza tabloidowego jest więc wyjaśnić czytelnikowi, że intuicja go jak zwykle nie zawiodła, że czytelnik ma rację i powód do dumy.

Tu przestaję ironizować, bo nie jestem entuzjastą GMO, są to (w praktyce, na razie) organizmy patentowane, uzależniające hodowców od producenta materiału siewnego (nie można zebranego z własnego pola ziarna wysiać ani dać sąsiadowi do wysiania, bo to piractwo, kradzież własności intelektualnej). Uważam natomiast, że sami powinniśmy decydować, czy będziemy jeść GMO czy nie, nie jesteśmy przecież bandą przygłupów za których powinna decydować Unia. Ale żeby mądrze decydować, trzeba znać fakty.

Poniżej ciekawy przykład z Polska-Times "Tajny plan Unii: Europa ma jeść GMO". Autor pisze: Złe społeczne nastawianie jest nie na rękę przemysłowemu lobby, które chciałoby wprowadzić do Europy uprawy GMO, choćby dlatego, że są one tańsze. Większość modyfikacji genetycznych sprawia bowiem, że rośliny są odporniejsze na pestycydy, toteż przy intensywnym oprysku nie giną razem ze szkodnikami.

Oczywiście modyfikacje genetyczne mogą być dowolnie różne (z pewną przesadą można powiedzieć, że wszystkie zboża to trawa, naturalnymi sposobami zmodyfikowana genetycznie). Autor sugeruje jednak bardzo wyraźnie, że większość GMO będzie intensywniej opryskiwana, będziemy więc wraz z GMO spożywać więcej pestycydów. Wcześniej czytamy: We Francji pod naciskiem opinii publicznej w lutym tego roku zakazano komercyjnych upraw kukurydzy MON 810. Na jaki pestycyd jest więc odporna kukurydza MON810? Jest odporna na omacnicę prosowiankę (Ostrinia nubilalis), to nie jest pestycyd tylko motylek, którego larwy zżerają ziarna kukurydzy. Modyfikacja kukurydzy MON810 polega na wprowadzeniu pojedynczego genu z bakterii, dzięki niemu kukurydza produkuje własny pestycyd (nieszkodliwy dla ludzi) i nie trzeba już jej opryskiwać przeciw omacnicy.

Tylko czemu dziennikarz Godlewski tego nie napisze? Bo jak sam zauważa: Według marcowego sondażu PBS DGA aż 60 proc. Polaków uważa, że modyfikowana żywność jest groźna dla zdrowia i należy zakazać jej uprawiania. Zapewne tak samo uważa większość jego czytelników. A po przeczytaniu jego tekstu taki czytelnik przynajmniej wie, dlaczego uważał, że modyfikowana żywność jest groźna dla zdrowia. I jest z siebie zadowolony.

O MON810 pisał na S24 Bromek E. (który się na tym zna).
DODANE:

czwartek, 15 maja 2008, 13:27

apel w obronie GMO

Jest do podpisania apel w obronie GMO — list otwarty do Premiera RP. Apel wg mnie ma dwie drobne wady, po pierwsze zachęca do podpisywania (się) nie tylko pracowników naukowych wszystkich dziedzin nauk przyrodniczych, medycznych i rolniczych, ale także studentów. Student, jak nazwa wskazuje, musi się jeszcze wiele nauczyć, nie może więc być dla nikogo autorytetem. Druga wada jest poważniejsza, autorzy listu twierdzą, że nie istnieją jakiekolwiek racjonalne podstawy uprzedzeń w stosunku do GMO. Nieprawda, ja na przykład jestem "uprzedzony" do GMO, bo są to organizmy patentowane/licencjonowane, a ich użytkowanie wiąże się z wieloma problemami dobrze znanymi wszystkim użytkownikom licencjonowanego, a jeszcze lepiej — nielicencjonowanego — oprogramowania. Uważam, że jestem uprzedzony racjonalnie, w konsekwencji nie mógłbym podpisać tego listu, choć uważam, że jest w zasadzie słuszny.

Autorzy listu twierdzą w szczególności że:
— Spożywanie produktów wytworzonych z GMO lub mięsa zwierząt lub drobiu karmionego paszami wytworzonymi z GMO nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia dla zdrowia człowieka;
— Zagrożenie dla środowiska, jakie wynika z wprowadzania GMO do upraw w danym regionie, jest dokładnie takie same, jakie wiąże się z introdukcją każdego nowego gatunku lub odmiany roślin. Należy dokładnie monitorować efekty wprowadzania do środowiska wszystkich nowych odmian, ale niema żadnych powodów, by w stosunku do GMO stosować zasady inne, niż w stosunku do odmian otrzymanych metodami tradycyjnymi.


Nie jest prawdą, że spożywanie nie stanowi jakiegokolwiek zagrożenia, bo zawsze można się zatruć np. salmonellą, powinno być "nie stanowi żadnego dodatkowego zagrożenia". Przygnębiające jest to "niema", o problemach (usuwalnych!) z działaniem poprawiacza pisowni pisałem niedawnoniema w ogóle nie powinna znaleźć się w słowniku poprawiacza, bo raczej rzadko piszemy o niemych, a wstydu przez to możemy najeść się często.

I jeszcze ten kwiecisty język... Sądzimy, że wszystkim nam zależy, by gospodarka w Polsce była oparta na wiedzy. Ja nie sądzę, że wszystkim zależy.
DODANE: następnego dnia niema zamieniło się w nie ma.