Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niekoniecznie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niekoniecznie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 kwietnia 2011, 01:33

nie

piątek, 25 stycznia 2008, 21:07

czego nie powiedział Czesterton

Terlikowski dziś zaczął, że "Chesterton wiele lat temu powiedział, że ci, którzy nie wierzą w Boga są w stanie uwierzyć w każdą bzdurę". Okazuje się jednak, że Chesterton tak nie powiedział (podziękujmy  a_s_i_m_o  oraz wikicytatystom). Po nitce do kłębka idziemy do strony Amerykańskiego Towarzystwa Czestertonowskiego, gdzie jest długa i dobra odpowiedź na pytanie, czy Chesterton rzeczywiście powiedział to, czego nie powiedział. Krótka odpowiedź brzmi oczywiście NIE. Natomiast długa brzmi NIE, ALE MÓGŁ — i całe nieporozumienie jest ładnie wyjaśnione. Poniżej mój skrót (duży skrót).

Cytat zwykle pojawia się w formie podobnej do użytej przez Terlikowskiego, A man who won't believe in God will believe in anything (Kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko). U Chestertona takiego zdania nie ma, są za to dwa inne, z których od biedy da się skleić potrzebną całość. Pierwsze to It's the first effect of not believing in God that you lose your common sense (Pierwszym objawem utraty wiary w Boga jest utrata zdrowego rozsądku), Drugie to You hard-shelled materialists were all balanced on the very edge of belief — of belief in almost anything. (Zatwardziali materialiści, balansujecie na krawędzi wiary — wiary w niemal wszystko). Twórczej syntezy dokonał dopiero jakiś belgijski wielbiciel Chestertona, którego nazwiska jednak złośliwie nie wymienię.

Terlikowskiemu na pocieszenie — Eco podobno napisał całą grubą książkę w oparciu o ten nieistniejący cytat z Chestertona (Wahadło Foucaulta). I na pocieszenie wszystkim — jeśli niewierzący w Boga mogą uwierzyć we wszystko, to mogą też uwierzyć w Boga.
DODANE: może jednak powinienem wrzucić choć jedną z licznych złotych myśli Chestertona? Ta będzie niezła:
If there were no God, there would be no atheists. (Gdyby nie było Boga, nie byłoby ateistów) - Where All Roads Lead, 1922
Znalazłem jeszcze jedną:
It is the test of a good religion whether you can joke about it

sobota, 8 grudnia 2007, 12:10

z interesem narodowym na wierzchu

Wildstein w swoim felietonie "Anachronizmy nowoczesnych" staje w obronie Kaczyńskich i ich polityki zagranicznej, odwołującej się do interesu narodowego. Autor tłumaczy, że jeśli "Niemcy z Rosją budują rurociąg na dnie Bałtyku, gwiżdżąc na interesy innych członków Unii, Francja deklaruje, że innym wara od jej budżetowego deficytu, Wielka Brytania odmawia podporządkowania się unijnym regulacjom itd." to naszego interesu narodowego eksponowanie jest jak najbardziej na miejscu i tylko umysł zatruty sloganem postępu nazwie politykę taką anachronizmem. Tu nie ma racji, bowiem tak jak my polityki już naprawdę żadne państwo Unii nie uprawia, a skoro nie uprawia, to można ją nazwać anachronizmem.

Nietrudno zauważyć — co sam Wildstein przecież, jak widać, zauważa — że Niemcy, Francja i Wlk. Brytania całkiem skutecznie dbają o siebie w ramach EU, nie eksponując wcale własnego interesu narodowego. Zamiast głośno trąbić wolą jechać. Tak to się od dawna robi, minęła moda na eksponowanie interesu, na zwracanie na siebie uwagi. Podłe dziś czasy, ktoś powie — i będzie miał rację.

Oglądałem niedawno naprawdę piękny film Kubricka o Barrym Lyndonie. Ach, jakże wspaniale prezentowały się kiedyś armie europejskich potęg na polu bitwy. Kolorowe mundury, dumnie krocząca piechota. Tak było aż do połowy XIX wieku, dopiero potem moda zaczęła się zmieniać.

DODANE: Tym, którzy przeoczyli, gorąco polecam ciekawy tekst u Babilasów, zakamuflowany pod tytułem Kawałek dorsza.


Znalazłem na jutubie "Barrego Lyndona" (ale po włosku), bitwa zaczyna się gdzieś po 20 sekundach: