Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wegetarianie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wegetarianie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 listopada 2021, 07:28

torowanie

Torowanie czyli priming, zjawisko dobrze znane (w sensie: każdy coś tam słyszał), ale temat rzeka (mocno zamulona).

Ale ja nie zamierzam w niej bredzić, chciałem się tylko pochwalić swoim drobnym puknięciem w czoło. Otóż włączam podkast (na RMF, mniejsza z tym) "Ilu zaszczepionych wśród zmarłych?" i zaraz słyszę ciepły radiowy głos: "Trup jest smaczny, bezpieczny, pełen wartości odżywczych". W ułamku sekundy skorygowałem na drób i słusznie, nie była to zabawna promocja wege w stylu "Skromnej propozycji" Swifta tylko nudna reklama drobiu.

A przy okazji — wcale nie trzeba słuchać tych podkastów, dają też zwięzły opis: Z wypowiedzi rzecznika Ministerstwa Zdrowia wynika, że w ostatnim codziennym bilansie pandemii, prawie 30 procent tych, którzy "przegrali walkę" z Covidem, to były osoby zaszczepione. Będziemy sprawdzać, czy to nie pomyłka. Bo rzecznik powiedział że ponad 70% zmarłych to nie w pełni zaszczepieni.

niedziela, 2 grudnia 2018, 08:12

nic nie mogę

Na końcu okolicznościowego tekstu Climate change: Where we are in seven charts and what you can do to help BBC wetknęło ulotkę zachęcającą do indywidualnej aktywności w obliczu nieuchronnej katastrofy klimatycznej (spowodowanej rzecz jasna antropogennym ociepleniem). Na razie mam z tego ocieplenia same korzyści (więc niespecjalnie się przejmuję), ale chciałbym mieć też czyste sumienie, więc na wszelki wypadek rzuciłem okiem. Niestety, chciałem dobrze, ale to nie dla mnie.

Nie mogę np. ograniczyć spożycia wołowiny. Od dawna jej nie jem. W ogóle jem znikome ilości mięsa, a jeśli już to tylko drób, ryby i bezkręgowce. Napojów mlecznych nie znoszę, masła jem kostkę na miesiąc, a sera tyle co kot napłakał. Jeśli nawet się poświęcę i nie zjem tych kilku krewetek (hodowla krewetek jak widać na pokazanym poniżej obrazku z Reducing food’s environmental impacts through producers and consumers bywa zaskakująco szkodliwa), to i tak niczego to nie zmieni. Weganem na pewno nie zostanę, zresztą ktoś wreszcie zmierzy emisję metanu przez takiego fanatycznego roślinożercę i zaraz okaże się, że wcale nie są tacy zeroemisyjni.

Nie mogę też przestać marnować żywności, bo w ogóle nic nie wyrzucam. No może poza olejem z sardynek, ale bez przesady, puszki też nie zjadam. Tłuszcz do zalewania jedzenia to jeden z pierwszych pomysłów na szczelne opakowanie, ograniczające dostęp bakterii i pleśni. Jak dla mnie mogliby sardynki zalewać parafiną, podobno świetnie przeczyszcza.

Następna pozycja czyli zalany deszczem rowerzysta w bezmięsnych sandałach zachęca do redukcji emisji spalin. Tu też nie mam żadnej możliwości manewru, dużo i energicznie chodzę, z upodobaniem jeżdżę na rowerze i zatłoczonymi środkami komunikacji miejskiej. Może kupię sobie kiedyś elektryczny samochód, na razie są drogie i bez sensu.

Piorę rzadko, wiruję słabo i suszę tylko na sznurkach. Nie prasuję. Zrezygnowałem nawet z suszarki do włosów, której używam tylko zimą. Zresztą ten problem niedługo sam się definitywnie rozwiąże.

Ostatnią podróż biznesową odbyłem dwadzieścia lat temu, właśnie przy użyciu pociągu, a nie samolotu. Ten punkt najwyraźniej też mnie nie dotyczy.

Mieszkanie mam doskonale izolowane styropianem, a zimą schodząc pieszo choć płacę za windę zamykam okna po debilach palaczach wyrzucanych przez asertywne żony na klatkę schodową. Taki zasrany pantoflarz mógłby chociaż udawać maczo paląc i zimą na balkonie.

No i to już koniec. Nic nie mogę, już dziś jestem wystarczająco ekologiczny. Pozostaje mi tylko uprawianie propagandy i zachęcanie innych.

wtorek, 18 lipca 2017, 08:04

gwiazda i potęga

Propaganda sukcesu – rodzaj propagandy wyolbrzymiający sukcesy ekipy rządzącej. Wszystkie problemy zostają zminimalizowane, a odpowiedzialność za nie zrzuca się na poprzednią ekipę, wrogie siły itp. Tak zaczyna się niedorobione hasło w Wikipedii, nie wiem czy akurat ósmą, ale (przynajmniej w naszej telewizji) PRL był już wtedy na pewno jedną z dziesięciu potęg gospodarczych świata — "stal się leje, moc truchleje".

Uwypuklanie cudzych kłopotów i podkreślanie własnych sukcesów jest prostym i skutecznym sposobem poprawiania samopoczucia, ale oczywiście przyjemniej gdy robi to ktoś za nas, za darmo i szczerze. No i proszę: Amerykanie o Polsce: to nowa potęga, gospodarcza gwiazda!

W oryginale The Next Economic Powerhouse? Poland jest co prawda niebezpieczny pytajnik, a jeszcze dwa lata temu nie byłoby "Amerykanie" tylko "jakiś Hindus", ale i tak cieszę się jak dziecko, że polska prawica docenia to, co wpływowy wegetarianin pisze o Polsce w NYT. Zresztą Sharma już kilka lat temu zwracał uwagę na Polskę, wymieniając ją wśród sześciu podobnie obiecujących krajów: Filipin, Turcji, Indonezji, Tajlandii, Sri Lanki i Nigerii. Od dawna chwalił też małe Czechy i pewnie jeszcze kilka innych, podkreślając zarazem że BRICS są mocno przeceniane. Jak trafne są prognozy Sharmy? Najprościej rzucić okiem na to, co mówił kiedyś.

W wywiadzie dla Latitude News (LN), po datach komentarzy sądząc sprzed pięciu lat, Watch out, China and India: here come Poland and Nigeria z podtytułem Poland, Nigeria and Indonesia are poised to star in the world economy zapytany o niski poziom innowacyjności podtytułowych gospodarek Sharma (RS) uspokaja, że na to jeszcze trochę za wcześnie w krajach o tak niskich dochodach. I choć w przypadku Polski krytyka jest już częściowo uzasadniona, to ma nadzieję, że polska innowacyjność ruszy wraz z rozpoczęciem poszukiwań gazu łupkowego:

LN: Secondly, I cannot think of any innovation coming from what you call the breakout nations: Nigeria, Poland or Indonesia.
RS: It is too early. Poland, Indonesia and Nigeria are at very different per capita income and innovation levels [compared both to each other and developed nations]; at their per capita income levels you can’t expect much innovation. It is not something I would hold against them. Failures in innovation are a high-class [rich country] problem, not a low-class [poor country] problem. In Poland’s case there is some legitimate criticism; per capita income is relatively high and innovation is low. Hopefully with the shale gas exploration [Poland is leading Europe on this] they will innovate more.

wtorek, 3 listopada 2015, 04:17

nowa medycyna grenlandzka

Jeśli będziemy mieć szczęście (czyli np. nie będzie dużej wojny atomowej) to prawie wszyscy umrzemy na choroby układu krążenia albo nowotwory. Z chorobami serca medycyna radzi sobie już tak dobrze, że alternatywne pseudoterapie nie mają nam nic ciekawego do zaoferowania. Gorzej z leczeniem chorób nowotworowych, tu postęp jest tak powolny, że zniecierpliwiony sam stworzyłem zalążek nowej alternatywnej pseudoterapii, nie gorszej od wszystkich pozostałych. Bezinteresownie, jak każdy dobroczyńca ludzkości.

Zainspirował mnie przeczytany właśnie na BBC tekst o ssakach które chorują na raka rzadko albo wcale. Słoń, wal grenlandzki i oczywiście golec: The animal that doesn't get cancer. Słoń jaki jest każdy widzi, pomarszczony od urodzenia, całe życie na koszmarnej wegetariańskiej diecie. Golce podobno w ogóle nie mają nowotworów, ale życie golca jest beznadziejnie nudne, wcale nie takie długie, a uroda typowo podziemna. Zdecydowanie najdłużej żyją jednak wale grenlandzkie, gdybym był brukowcem bez wahania napisałbym, że posiadły sekret długowieczności. Porównując słonie, gole i walce szybko dojdziemy do rewelacyjnych wniosków. Choć słonie i golce są mocno pomarszczone, to wale nie są wcale, a więc to jednak nie to. Nie chodzi też o wegetarianizm (gwarantujący z pewnością tylko wzdęcia), wale jedzą przecież skorupiaki. Nie trzeba się więc marszczyć i żywić marchwią. Nie wystarczy też być dużym, inne wieloryby nie żyją aż tak długo. Żeby być tak długowiecznym i zdrowym jak wal trzeba po prostu mieć jego geny.

Niektórzy przeciwnicy żywności z GMO pewnie wierzą, że obce geny mogą się przedostać do naszych komórek drogą pokarmową, tak jak priony. Ja w to nie wierzę, zresztą mam lepszy pomysł, odwołujący się do tradycji najlepszych religii. Na początku roku opublikowano genom wala, z sugestiami które geny mają odpowiadać za długowieczność i chronić przed nowotworami. Proponuję więc wczytać sobie te geny, dla ułatwienia przebywając w wannie wypełnionej zimną słoną wodą i przegryzając skorupiakami. Może wystarczy odsłuchać, może warto wzmocnić efekt wciągając wodę ustami i wypuszczając nosem. Wiadomo o co chodzi, być jak wal grenlandzki i żyć 200 lat. Przy okazji warto się pozbyć niektórych naszych złych genów. Tu nie mam dobrego pomysłu, ale chyba najlepiej je wypluć. Nasi dziadowie często spluwali i nie chorowali na raka. Rak — to się cofnie!

czwartek, 22 grudnia 2011, 22:36

mięskopuścik

W związku z nadchodzącym mięsopustem chciałbym bezpardonowo zaatakować wegetarian (co zaraz uczynię, w dodatku cudzymi rękami). Wiedzcie matołki, że wasze poświęcenie idzie na marne, gorzej — przez to, że odmawiacie sobie zdrowej przyjemności, ginie straszną śmiercią wielokrotnie więcej inteligentnych stworzeń. Że wegetarianizm jest głupotą i powoduje wzdęcia, to jasne. Ale wiedzcie osiołki, że wegetarianizm jest także zbrodnią przeciw gryzoniom, bo to z nimi ostro konkurujecie o pokarm. A dalej będzie już rzeczowo i spokojnie, bo w sumie nic do wegetarian nie mam, swoją naiwną dobrocią budzą nawet moją (nic nie wartą) życzliwość.

A nawet trochę pod włos. Na pewno warto jeść etycznie, bo w ogóle warto żyć etycznie. Kogo w dzieciństwie głęboko wzruszył prosiaczek Babe, ten pewnie powinien ograniczyć spożycie wieprzowiny. Bo świnki, choć zwykle nie aż tak mądre jak Babe, to jednak wybijają się inteligencją spośród masowo spożywanego przez nas mięsa (w dodatku wieprzowina podobno nie jest zdrowa). Tak, to bardzo szlachetnie nie jeść bystrych prosiaczków. Ale wiedzcie koziołki, że jak wyliczył (nie wiem czy dobrze) jakiś Archer z Australii, wyprodukowanie 100 kg białka wołowego na pastwisku wymaga humanitarnego zabicia średnio tylko 2,2 tępego wołka, natomiast wyprodukowanie podobnej ilości białka roślinnego związane jest z okrutną śmiercią aż 55 przemiłych myszy! Czułych matek, wrażliwych i muzykalnych kochanków, biednych opuszczonych sierot…

Cały godny uwagi (acz niepotrzebnie rozwlekły) tekst jest tu: Ordering the vegetarian meal? There’s more animal blood on your hands. Obok tekstu redakcja objaśnia, że autor nie dostaje złamanego grosza od nikogo, kto na tym ewentualnie skorzysta, tekst jednak wygląda na próbę patriotycznej promocji konsumpcji kangurzego mięsa, z pewnością hamowanej sympatią do kangurów. Mniejsza z tym.

poniedziałek, 25 maja 2009, 09:59

pomidory atakują

Natknąłem się wczoraj na określenie "V8 moment". Co znaczy mogłem się domyślić z kontekstu, ale wolałem sprawdzić:






DODANE: o jedną frytkę za daleko?