poniedziałek, 4 grudnia 2017, 07:43

powstrzymaj gazy

Z dość mętnych powodów kupiłem energooszczędną kartę graficzną GeForce GTX 1050 Ti z którą potem nie bardzo miałem co zrobić, więc teraz robi eterki (𝝣). Ale ja nie o tym. Otóż przy okazji, żeby z grubsza ustalić ile zapłacę za włączenie komputera na stałe, kupiłem tzw. watomierz czyli wtykany w gniazdko gadżet za 50 zł pokazujący zużycie prądu podłączonego przezeń urządzenia (jeśli ktoś ma cień wątpliwości, to podłączam ja, ale nie bezpośrednio tylko przez ten miernik). Chciałem się zarazem upewnić, że włożenie 1050 Ti do Della T30 z energooszczędnym zasilaczem 290W nie jest złym pomysłem (nie jest, całość pracuje poniżej 105W). Z ciekawości zacząłem potem podłączać różne inne urządzenia, ale zaraz mi się znudziło, wyniki były mało zaskakujące.

Nieoczekiwanie ciekawe okazało się natomiast normalne używanie innego komputera podłączonego przez watomierz, połączone z zerkaniem na wyświetlacz miernika. Na laptopie od razu wszystko jasne, wentylatorek zaczyna wyć gdy tylko procesor ciężko pracuje. Po dorosłym komputerze z czterordzeniowym procesorem trudno poznać, taki wyje dopiero po dwóch godzinach instalowania comiesięcznych poprawek do Windows, na co dzień łatwo zapomnieć, że po cichu męczy się o wiele częściej. A na mierniku zaraz widać. I tak oto gadżet za 50 zł otworzył mi oczy. Np. jaką zarazą są napędzane javascriptem reklamy. Które do tej pory uważałem za nieszkodliwe paskudztwo i najwyżej omijałem wzrokiem. Poczułem się nieswojo, gdy okazało się, że już po włączeniu kilku stron posranych filmowymi reklamami procesor bierze trzy razy tyle prądu. Nie dość, że sam się męczę udając, że mnie te coraz bardziej nachalne reklamy nie wkurwiają, mam jeszcze zwiększając emisję gazów cieplarnianych pchać ludzkość do katastrofy klimatycznej? Głupie to i nieetyczne zarazem.

Pomysły, żeby uwolnić się wreszcie od reklam i zasilać producentów mikropłatnościami w kryptowalutach (patrz np. Brave Payments) mają na pierwszy rzut oka podobną wadę. Bo przecież wytwarzanie kryptowalut też związane jest ze zwiększoną emisją CO2 (nawet jeśli teoretycznie nie musi). Ale wyświetlanie reklam za każdym razem będzie szkodliwe, natomiast raz wytworzona waluta już nikomu nie szkodzi, a można nią obracać. Jestem więc umiarkowanym optymistą. A tymczasem zaczynam używać adblokerów. Bez żadnych skrupułów. I tak dość długo wytrzymałem.

Przy okazji wypada wspomnieć o jeszcze jednym prostym rozwiązaniu, które już ma złą prasę, niestety nie bez powodów. Można oczywiście zrezygnować z reklam, zapomnieć o mikropłatnościach i zamiast tego produkować (niektóre, np. Monero) kryptowaluty javascriptem bezpośrednio w przeglądarce użytkownika. Rzecz jasna wypadałoby mieć na to jego wyraźną zgodę (choć podobno są i tacy, którym wszystko jedno: Badass alert: 1 in 5 Brits don't give a damn about webpage crypto-miners). Tak czy owak nie jest to rozwiązanie zasadniczo złe. W odróżnieniu od natrętnych prądożernych reklam.