Badanie "Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków" przeprowadzone przez CBOS w kwietniu 2008 na zlecenie
Kampanii na Rzecz Świadomego Rodzicielstwa pokazuje, że 3/4 ankietowanych (losowa ogólnopolska próba 495 osób w wieku od 13 do 21 lat) chce obowiązkowych lekcji o seksie w szkole. Pracowitość i chęć nauki zawsze zasługują na pochwałę, świńska intuicja podpowiada jednak, że młodzież na pewno chce lekcji o seksie zamiast jakichś innych lekcji, np. matematyki — bo przecież chyba nie chce poszerzenia i tak już przeładowanego programu nauczania. Ankieta powinna więc od razu pytać, zamiast czego ten seks.
Młodym ludziom brakuje podobno podstawowej wiedzy z anatomii — np.
mylą pochwę z macicą. Dziwne, kiedyś uczyli o tym na biologii, a dziś każdą informację można znaleźć w sieci. Badanie CBOS pokazało, że młodzież o seksie uczy się od swoich rówieśników (55,4%), z internetu (43,9%), od nauczycieli (34,9%) oraz z czasopism młodzieżowych (32,6%) — czyli jest w dużej mierze samowystarczalna. Ale nie jest z tego zadowolona — chciałaby uczyć się od swoich rodziców (72,9%)! Młodzież najwyraźniej nie obawia się, że rodzice też uczyli się o seksie od swoich rówieśników.
Sprawa jest o tyle ważna, że seks we dwoje jest nie tylko interesującą formą spędzania czasu, ale czasem kończy się ciążą. Żerują na tym firmy farmaceutyczne produkujące środki antykoncepcyjne. Nie ma co owijać w bawełnę — producent środków antykoncepcyjnych chce ich sprzedać jak najwięcej. Nawet jeśli oficjalnie występuje jako "patron świadomego rodzicielstwa", to nieoficjalnie może zachęcać do wczesnego rozpoczynania współżycia seksualnego. Nie wiem jak mądrze zachęcać młodzież młodszą do rozważnego rozpoczynania współżycia seksualnego, do mnie żadne argumenty nie trafiały. Być może obowiązkowe lekcje i rygorystyczne sprawdzanie wiedzy zmniejszyłoby nieco atrakcyjność seksu w oczach młodzieży. Z drugiej strony łatwo popaść w hipokryzję — jeśli organizuje się olimpiady chemiczne czy matematyczne, to czemu nie olimpiada z wiedzy o seksie. A może to świetny pomysł? Na pewno marnym pomysłem jest natomiast podejście Kościoła, które można streścić hasłem "
informacja jest pokusą". Otóż pokusa już jest, brakuje informacji.
Nie wiadomo tylko kto — wyręczając pruderyjnych rodziców — miałby tę wiedzę o seksie młodzieży przekazywać. Powinien to robić edukator seksualny z prawdziwego zdarzenia, a nie podszkolony biolog z łapanki. A do wydawania pieniędzy na naukę i oświatę się nie palimy. W
innej ankiecie CBOS na pytanie:
Czy, Pana(i) zdaniem, rząd powinien przeznaczyć więcej niż obecnie pieniędzy z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe oraz badania naukowe w Polsce czy też nie? 50% wybrało odpowiedź — Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 32% — Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 10% — Trudno powiedzieć; 8% — Nie, szkolnictwo wyższe i badania naukowe nie powinny być finansowane przez budżet państwa w większym stopniu niż obecnie. Wyniki smutne, ale komentarz CBOS natychmiast rozwesela:
Propozycja zwiększenia środków finansowych na naukę i szkolnictwo wyższe znajduje zrozumienie u ogromnej większości Polaków. Tak rozweselony podsuwam CBOS-owi pytania na następną ciekawą ankietę:
Czy, Pana(i) zdaniem, powinno być w Polsce lepiej czy też nie?
1. Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to, że będzie gorzej
2. Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać, że będzie gorzej
3. Nie, nie powinno być w Polsce lepiej
4. Trudno powiedzieć
DODANE: wypada zauważyć, że zainspirował mnie artykuł w Rzepie:
Młodzież chce uczyć się w szkole o seksieWypada też zauważyć, że edukację seksualną w polskich szkołach prowadzą wolontariusze z
PONTONA