piątek, 6 lipca 2007, 00:00

meteoryt pułtuski w Kurjerze Warszawskim (31 stycznia 1868)

Tekst na podstawie skanów zamieszczonych na stronie Wydziału Geologii UW, zachowana oryginalna pisownia i interpunkcja

KURJER WARSZAWSKI

Dnia 31go Stycznia 1868 r. Piątek

— Dnia wczorajszego o godzinie 7ej wieczorem, przy pogodnem niebie i spokojnem powietrzu, przeleciała po nad poziomem Warszawskim, świetna kula ognista, w kierunku od strony południowo-zachodniej ku północno-wschodniej; kula ta, czyli areolit, w biegu swoim powiększając światło swoje i przedłużając smugę z początku białą, w końcu czerwonawą, w wysokości blisko 20 stopni nad poziomem, w stronie północno-wschodniej pękła i rozprysła się na kilka części, z nadzwyczaj silnym blaskiem, który jakby błyskawica lub światło elektryczne cały widnokrąg oświecił. Przebieg kuli ognistej trwał przeszło 4 sekundy, potem w 3½ minuty, dał się słyszeć silny i przeciągły huk, do grzmotu lub huku z działa podobny. Wnosząc z przedziału czasu, między chwilą błyśnięcia a hukiem, odległość w jakiej znajdował się areolit od Warszawy, w chwili pęknięcia, wynosiła blisko 10 mil.

Stan barometru w czasie zjawiska, był 27 cali 10,24 lin: par.,— temperatura —6,0 st. R. (niżej zero).

Ciekawe będą doniesienia z okolic, w których spadł ten areolit.

Zjawisko to w wielu miejscowościach, równocześnie było widzianem. Dotychczas doszły tylko do nas wiadomości z Wilanowa, z Siedlca i z Berlina. Ciekawą będzie rzeczą, jak to się w oddalonych od nas miejscach wydawało. Spodziewamy się wkrótce zaspokoić pod tym względem ciekawość publiczności i objaśnić o ile możności to naukowo.

— Wczoraj około godziny siódmej wieczorem, olśniewająca jasność, podobna do zapalonego w wielkiej ilości drutu magnezjowego, zabłysła pod sklepieniem niebios jak gdyby potężna, przeciągła błyskawica. W parę minut potem, dał się słyszeć głuchy, oddalony łoskot w przestrzeni,

Prości ludziska zatrwożyli się potrosze, a bujna ich wyobraźnia widziała już w tem zjawisku rozmaite znaki allegoryczne.

Nieznajdując się podówczas na ulicy, wybiegliśmy co żywo. „Cóż to było?" spytaliśmy jakiejś strwożonej kobiety. — „A! panie, toćże to ogromny rycerz przejechał w powietrzu na koniu, z nożdrzów i oczów i ogona końskiego sypały się bieluchne, jasne iskry." —„Co bo gadacie! zawołał stróż przyległego domu,— to była jasność jakby wielka błyskawica; wybiegłem natychmiast przed bramę, a spojrzawszy na niebo, widziałem jeszcze dwie ogniste smugi — tymczasem jasność niby mgła poranna, jeno dziwnie rozświecona, zdawała się powoli spadać na ziemię i zaraz potem zniknęła." — „Niby to coś takiego, wtrąciła druga kobieta z gawędzącej i dziwującej się gromadki; alem ja wyraźnie widziała dwie ogniste kule, przelatujące strasznie wysoko po nad Warszawą i to one tak ogromnie świeciły."

Podobno ta ostatnia, była najbliżej prawdy. Spotkaliśmy wkrótce jednego z uczonych tutejszych, który utrzymywał, że to właśnie było jednem z owych zjawisk zwanych „kulami ognistemi", mający ścisły związek z aerolitami, czyli spadającemi kamieniami i przelatującemi gwiazdami. Mówił, że to zapewne kula ognista przechodząca (ze strony południowo-zachodniej ku północno-wschodniej), nadzwyczaj wysoko, tylko niepospolitej jasności.

Niewiemy, czy dwa takie zjawiska mogą mieć miejsce jednocześnie; a na mniemanie to naprowadzają nas owe dwie smugi ogniste, jakoby widziane przez stróża — i dwie kule, o których mówiła kobieta; nareszcie jasność niepospolitą przy przebiegu jednej ognistej kuli. Poniżej zamieszczamy o tem niezwykłem zjawisku ściśle naukowe sprawozdanie, nie zawadzi jednak notując fakt, dodać dwa drobne wyciągi z stosownych dzieł.

„Do ciał swobodnie poruszających się w bezdennym przestworze nieba, podobnie jak planety i komety w około słońca, liczą się także gwiazdy spadające i aerolity. Pierwsze tak często są widzialne, że mamy sposobność obserwowania ich prawie przy każdej pogodnej i bezksiężycowej nocy; można zatem uważać to zjawisko jako powszechnie znane. Niemniej jest także rzeczą dowiedzioną, że ciała szczególnych własności spadają na ziemię, a nazwano je aerolitami czyli kamieniami napowietrznemi.

„Gwiazdy spadające i aerolity, przedstawiają zupełnie te same zjawiska, a mianowicie nagłe rozpalanie się, świecące smugi i szybkie znikanie; tak, że obadwa te zjawiska uważać można za jedno i to samo. Najstaranniejsze spostrzeżenia przekonały, że gwiazdy spadające pokazują się we wszystkich okolicach nieba, że się poruszają z chyżością, z jaką ziemia obiega drogę swoją około słońca, a częstokroć nawet ją przewyższają i spadają z wysokości 20 do 30 mil, a niekiedy nierównie większej.

Kule ogniste, nie są także czem innem, jak tylko gwiazdami spadającemi z większym objawem światła".

(Księga przyrody F. Schoedlera. Astronomja, str: 307.)

..."Tym pojawem są kule ogniste, które na sklepieniu nieba przebiegają i pokrywają w jednem mgnieniu oka, niebo jasnością jednę tylko chwilę trwającą. Pojawiając się i niknąc, trudne są do dostrzegania. Kule ogniste są równe, kształtu okrągłej tarczy, znacznego promienia, dochodzącego często do wielkości tarczy księżycowej; a ich światło jest tak silne, jak światło księżyca w pełni. Często są okolone mgłą, lub ciągną za sobą warkocz, który kilka minut widzieć można. Niektóre pękają nagle, rozrywają się na kawałki, bieżą, i najczęściej gasną nim na ziemię spadną.

(Pogadanki Astronomiczne J. Bayera, str; 189.)

Na zakończenie tego artykułu, przytoczymy fakt prawdziwy, który kilkanaście lat temu wydarzył się w jednem z Gimnazjów Warszawskich.

Uczeń wyższych klas nie celujący wcale przykładaniem się do nauki, ani nawet zwykłem rozgarnięciem, zapytany został przez Profesora „co to są meteory" „Meteory! ...", powtarza uczeń, i umilkł zamyślony, podnosząc oczy do sufitu, jak gdyby tam szukał natchnienia lub wiernej definicji.

„No cóż, czy nie wiesz, rzekł Profesor, to lepiej przyznaj się od razu do niewiadomości zamiast czynić spostrzeżenia w suficie, które cię niczego nie nauczą". "Bo proszę Pana, odrzekł uczeń, ja się przyznam szczerze, że wiedziałem, ale już zapomniałem". „To wielka szkoda dla nauki żeś zapomniał, odparł Profesor, bo ponieważ nikt dotąd o meteorach nic pewnego nie wie, byłbyś przynajmniej nas objaśnił".




DODANE: w Wyborczej dali tekst z okazji 140 lecia meteorytu pułtuskiego - Ukazało się straszne światło (30 01 2008)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

prośba
ewentualnych czytelników proszę o zgłaszanie błędów (najlepiej po porównaniu z oryginałem)