niedziela, 20 kwietnia 2008, 19:00

wiosna, jak zwykle

Po drodze pierwsze jaskółki, od razu wiele, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Las upstrzony zawilcami, M. (jakże romantycznie!) zauważyła, że wyglądają jak ptasie kupy. Kaczeńce też były. Boćki na gnieździe, przepisowo. Mirabelki kwitną, modrzew ma malutkie liliowe szyszki. Tylko dąb niewzruszony. Dąb polski, bo kanadyjski pączki puszcza. Co jeszcze? Na pewno coś przeoczyłem. Jeszcze zając był, ale te nigdzie nie odlatują, więc jego nie wpiszę do wiosennego inwentarza. Skowronków nie było, skandal! (skowronki jednak były, tylko do mnie nie dotarły). Żaba była.

Gdyby tak nie padało, to może gdzieś dalej byśmy poszli i coś więcej zobaczyli. Aleśmy nie poszli.
DODANE: Znalazłem interesujące (chyba) opracowanie, wyjaśniające przyczyny zanikania "zwierzyny drobnej" w Polsce. Dwie części razem. 1) Kryzys zwierzyny drobnej i sposoby przeciwdziałania. 2) Zającowi na ratunek (PDF ma nieco ponad 1MB, leży toto na serwerze URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA MAZOWIECKIEGO).

29 komentarzy:

Anonimowy pisze...

>
Wiosna. Znow bede walic w koty patykami, zeby je odgonic od pisklat w gniazdach (chyba sobie sporzadze proce). Ale za to o dziewiatej wieczorem jeszcze jest jasno.

Anonimowy pisze...

-->Kwik
W mieście dobry test dają forsycje. Wiosną dwa razy raptownie zmieniają kolor.

Anonimowy pisze...

@ lejda
może można coś na pień założyć, żeby koty nie właziły? Albo utuczyć i sprawność obniżyć? Chociaż strzelanie z procy kocimi chrupkami może być dość humanitarne.

Anonimowy pisze...

@ referent Bulzacki
chyba zbyt raptownie, bo nie zauważyłem. Nie są ciągle żółte?

Anonimowy pisze...

-->Kwik
Mocno zielenieją. Przynajmniej w "moich" okolicach.

Anonimowy pisze...

@ referent Bulzacki
Aha, przy użyciu liści!? Ale głupek ze mnie, na usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że patrzyłem dziś na forsycje nadal absolutnie bezlistne.

Anonimowy pisze...

-->Kwik
Te są przecież najładniejsze. :-) Właśnie na te należy patrzeć. Nie mogą być żółte zbyt długo, bo nie byłoby na co czekać. Mam słabość do forsycji. Sama nazwa warta jest mszy.

Anonimowy pisze...

forsycje
to pewno od Forsythe'a. Ale będę musiał sprawdzić.

Anonimowy pisze...

-->Kwik
:-) Mam nadzieję, że nie od niego. Zostawiam Panu sprawę nazwy :-).

Anonimowy pisze...

było nawet w wikipedii
Nie od tego, od szkockiego botanika Forsytha:
http://en.wikipedia.org/wiki/William_Forsyth

Anonimowy pisze...

-->Kwik
Ups... Wpadka. Ale w sumie, to dobrze. :-) Nie sprawdziłem w wikipedii. W ogóle nie sprawdzałem.

Anonimowy pisze...

@ referent Bulzacki
pewnie że dobrze. Byłem prawie pewien, że Forsythe - a tu Forsyth. Na Szkocie można się nieźle przejechać.

Anonimowy pisze...

kaczeniec zajączek i pączek
A o bakteriach nic? Czy na wiosnę nie kwitną? A może bakteria to pies?

Anonimowy pisze...

>kwik
Czy jest Pan pewny, ze te liliowe "cosie" na modrzewiu to szyszki, a nie kwiaty (zenskie)?

Niesprawiedliwie potraktowal Pan zajaca. Prosze sie delektowac jego widokiem. W moich stronach zajecy, bazantow i kuropatw od kilku lat juz w ogole nie ma. Nawet tropow na sniegu, nic. Zostaly wystrzelane przez "najlepszych przyjaciol zwierzat", ktorzy sie ostatnio (moda & "prestiz") strasznie rozmnozyli. Co wiecej, zwalili spadek populacji na kruki i drobne drapiezniki.
Ale kiedy jedno z kol lowieckich sprowadzilo zajace z "Polski", zeby sie znowu rozmnozyly, to sasiednie wystrzelalo je podczas nastepnego sezonu. Nawet sie nie pofatygowali, zeby sie przebrac za lisy czy lasice.:-(

Anonimowy pisze...

-->MEP, Kwik
"[...] zajecy, bazantow i kuropatw" i jeszcze cietrzewi i innym kuraków (niedotyczy zająca) nie ma też w "moich" rodzinnych stronach. A było ich swego czasu mnóstwo. Oprócz "myśliwych" winne są też - podobno - lisy, które od pewnego czasu szczepi się przeciwko wściekliznie i rozmnożyły się okrutnie...

Anonimowy pisze...

korekta
"nie dotyczy" - samo się zmieniło :-)

Anonimowy pisze...

@ andsol
o bakteriach będzie jak nastawimy ogórki na kiszone. Planuję też wpis o bateriach.

Anonimowy pisze...

@ MEP
To na pewno są kwiaty żeńskie - później zrobią się z nich szyszki. Stąd mój niezbyt mądry skrót myślowy.

Zające doceniam. Tym bardziej, że są z nami cały rok.

Anonimowy pisze...

Referent Bulzacki
No wlasnie wydaje mi sie, ze tymi lisami to jakas sciema. Z moich obserwacji wynika, ze lisy coraz lepiej dostosowują sie do bliskosci osad ludzkich. Nie tylko kurnikow, ale i smietnikow i to nawet w duzych miastach. Sa mniej zainteresowanie polowaniami, skoro moga sie bez wysilku najesc przy nas i jeszcze dokarmic mlode.
Zhardzialy tez dziki i sarny. Niszcza (szczegolnie dziki), co sie da, bo naprawde brakuje im juz pozywienia. Las i pobliskie pola wygladaja jak po nalocie dywanowym. Zeszlego lata locha z warchlakami podeszla az po nasz dom!
A w niedalekich Czechach, (podobna okolica, rozcieta sztucznie granica) trzeba naprawde ostroznie prowadzic, bo bazanty i zajace co i rusz wbiegaja na droge.
Tam tez sa lisy, lasice i kruki. I tez pewnie nie wsciekle.

Anonimowy pisze...

wścieklizna
w prawie całej Europie daje się lisom "szczepionki" na wściekliznę i tak trzeba. Zające to dość tajemnicze zwierzęta, naprawdę słabo poznane, trudno rozmnażać je w niewoli, więc można sobie dowolne teorie wymyślać na temat ich zanikania. A może po prostu widzą ten śmietnik pod lasem i odechciewa im się kopulować?

Anonimowy pisze...

-->Kwik
Kiedy mam w głowie narzekania całkiem - na moje oko - sensownych ludzi (w tym związanych z lasem), że selekcja naturalna, to co pochłaniał las (nawet jeżeli było z tego częśćioe zagrożenie dla innych zwierząt i ludzi), rozwiązywało w przypadku lisów wiele problemów. Dzisiaj - podobno - sytuacja wymknęła się spod kontroli. Swojej wiedzy na ten temat nie mam, więc spierał się nie będę. Tyle, że lisów jest zatrzęsienie; widziałem. Zajęcy coraz mniej. A szkoda, bo smaczne :-).

Anonimowy pisze...

-->MEP
Dziki rzeczywiście szaleją. W "moich" stronach nie czekają nawet na zmrok. Pola pod lasami pustoszą bez dania racji. W reakcji na tę dywersję przybyło tzw. "ambon", z których się do nich strzela. Mięso z dzika, też smaczne... :-)

Anonimowy pisze...

>Referent Bulzacki
Problem w tym, ze ustrzelic dzika czy sarne to wieksza "sztuka" niz zajaca czy kuropatwe.
U nas w czasie ostatniej, ciezkiej zimy dwa lata temu, glosna byla historia o dwoch "mysliwych", ktorzy zaczaili sie na sarny przy ...pasniku. To juz byl skandal sam w sobie, ale jesli sie jeszcze doda, ze pasnik wybudowaly (z pomoca lesnikow) i zaopatrywaly dzieci szkolne, to...
Zgadzam sie z opinia, ze do zachwiania rownowagi gatunkow przyczynia sie w znacznej mierze interwencja czlowieka, natomiast akurat w wypadku szczepionek dla lisow uwazam te interwencje za sluszna.
Zreszta u nas ( na Slasku), najpopularniejsza medialna wersja "winowajcow" sa ...kruki. Kruki zabijajace (masowo) cietrzewie lub bazanty....
Swoja droga nie pamietam, kiedy ostatnio widzialam kruki. Gawrony tak, ale kruki...?

Anonimowy pisze...

dlaczego znikły zające
Powrót wścieklizny na pewno nie jest rozwiązaniem i nie ma co jej z rozrzewnieniem wspominać. Lisy na pewno pogarszają sytuację zająca, ale to nie one są głównym winowajcą, zresztą lisy zagrażają tylko bardzo młodym zającom. Lisy nie mogą być aż tak winne, bo przecież zające znikły wcześniej, nim jeszcze się lisy rozmożyły.

Zające zaczęły znikać zanim rozpoczęto walkę ze wścieklizną, przynajmniej w Polsce. Zabijała je tajemnicza choroba (u nas nazywana chyba kiedyś kiłą!) - znana dziś jako choroba krwotoczna zajęcy (EBHS - European brown hare syndrome). Znalazłem wyczerpujące opracowanie (po polsku!), link wstawię pod notką.

Anonimowy pisze...

kruki
Kruków jest rzeczywiście więcej niż kiedyś, a mogą niszczyć jaja i pisklęta i pewnie to robią. Natomiast te wszystkie wyssane z palca teorie rozpowszechniają myśliwi, którzy kiedyś strzelali do wszystkiego co się rusza, a dziś im nie wolno.

Anonimowy pisze...

>kwik
Przejrzalam (tekst) i sobie zachowalam do uwazniejszego przeczytania. Wydaje sie b.ciekawy.
Rzucil mi sie w oczy brak, a raczej zanik naturalnych sielisk (kartofliska, buraczyska) jako przyczyna spadku populacji kuropatw.
To moze byc przyczyna, dla ktorej w Czechach kuropatw w brod. Tam utrzymano (istniejace zreszta od wielu dziesiatkow lat) wielkie gospodartwa rolne, stosujace planowy plodozmian. Pola nigdy nie lezaly odlogiem, jak np. u nas przed wprowadzeniem doplat bezposrednich. I zawsze czesc arealu, a idzie to w dziesiatki hektarow jest obsadzona burakami pastewnymi lub ziemniakami.
Na Opolszczyznie tez tak bylo, dopoki nie wyludnila sie w latach 90-tych.

Anonimowy pisze...

@ MEP
tak się składa, że ostatnio jeżdzę tylko na wschód i północny wschód, gdzie przyroda jeszcze trzyma się nieźle. Kuropatw na pewno mniej, za to przepiórek chyba więcej, zawsze się czymś pocieszę.

Anonimowy pisze...

kwik
Wiosna w stresie pozimowym się jeszcze znajduje, ale pewnie jej przejdzie i wówczas pokarze na co ją stać, albo nie pokaże i wówczas czekamy do przyszłego roku.:)

Anonimowy pisze...

@ Koszmosz
dziś wiosna pokazała się z dużo lepszej strony. A jeśli nadal będzie do niczego, to zadowolę się jakąś inną porą roku.