środa, 21 maja 2008, 04:43

mylenie pochwy z macicą

Badanie "Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków" przeprowadzone przez CBOS w kwietniu 2008 na zlecenie Kampanii na Rzecz Świadomego Rodzicielstwa pokazuje, że 3/4 ankietowanych (losowa ogólnopolska próba 495 osób w wieku od 13 do 21 lat) chce obowiązkowych lekcji o seksie w szkole. Pracowitość i chęć nauki zawsze zasługują na pochwałę, świńska intuicja podpowiada jednak, że młodzież na pewno chce lekcji o seksie zamiast jakichś innych lekcji, np. matematyki — bo przecież chyba nie chce poszerzenia i tak już przeładowanego programu nauczania. Ankieta powinna więc od razu pytać, zamiast czego ten seks.

Młodym ludziom brakuje podobno podstawowej wiedzy z anatomii — np. mylą pochwę z macicą. Dziwne, kiedyś uczyli o tym na biologii, a dziś każdą informację można znaleźć w sieci. Badanie CBOS pokazało, że młodzież o seksie uczy się od swoich rówieśników (55,4%), z internetu (43,9%), od nauczycieli (34,9%) oraz z czasopism młodzieżowych (32,6%) — czyli jest w dużej mierze samowystarczalna. Ale nie jest z tego zadowolona — chciałaby uczyć się od swoich rodziców (72,9%)! Młodzież najwyraźniej nie obawia się, że rodzice też uczyli się o seksie od swoich rówieśników.

Sprawa jest o tyle ważna, że seks we dwoje jest nie tylko interesującą formą spędzania czasu, ale czasem kończy się ciążą. Żerują na tym firmy farmaceutyczne produkujące środki antykoncepcyjne. Nie ma co owijać w bawełnę — producent środków antykoncepcyjnych chce ich sprzedać jak najwięcej. Nawet jeśli oficjalnie występuje jako "patron świadomego rodzicielstwa", to nieoficjalnie może zachęcać do wczesnego rozpoczynania współżycia seksualnego. Nie wiem jak mądrze zachęcać młodzież młodszą do rozważnego rozpoczynania współżycia seksualnego, do mnie żadne argumenty nie trafiały. Być może obowiązkowe lekcje i rygorystyczne sprawdzanie wiedzy zmniejszyłoby nieco atrakcyjność seksu w oczach młodzieży. Z drugiej strony łatwo popaść w hipokryzję — jeśli organizuje się olimpiady chemiczne czy matematyczne, to czemu nie olimpiada z wiedzy o seksie. A może to świetny pomysł? Na pewno marnym pomysłem jest natomiast podejście Kościoła, które można streścić hasłem "informacja jest pokusą". Otóż pokusa już jest, brakuje informacji.

Nie wiadomo tylko kto — wyręczając pruderyjnych rodziców — miałby tę wiedzę o seksie młodzieży przekazywać. Powinien to robić edukator seksualny z prawdziwego zdarzenia, a nie podszkolony biolog z łapanki. A do wydawania pieniędzy na naukę i oświatę się nie palimy. W innej ankiecie CBOS na pytanie: Czy, Pana(i) zdaniem, rząd powinien przeznaczyć więcej niż obecnie pieniędzy z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe oraz badania naukowe w Polsce czy też nie? 50% wybrało odpowiedź — Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 32% — Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać zmniejszenia wydatków na inne dziedziny; 10% — Trudno powiedzieć; 8% — Nie, szkolnictwo wyższe i badania naukowe nie powinny być finansowane przez budżet państwa w większym stopniu niż obecnie. Wyniki smutne, ale komentarz CBOS natychmiast rozwesela: Propozycja zwiększenia środków finansowych na naukę i szkolnictwo wyższe znajduje zrozumienie u ogromnej większości Polaków. Tak rozweselony podsuwam CBOS-owi pytania na następną ciekawą ankietę:

Czy, Pana(i) zdaniem, powinno być w Polsce lepiej czy też nie?
1. Tak, ale tylko wtedy, gdyby nie oznaczało to, że będzie gorzej
2. Tak, również wtedy, gdyby miało to oznaczać, że będzie gorzej
3. Nie, nie powinno być w Polsce lepiej
4. Trudno powiedzieć
DODANE: wypada zauważyć, że zainspirował mnie artykuł w Rzepie: Młodzież chce uczyć się w szkole o seksie
Wypada też zauważyć, że edukację seksualną w polskich szkołach prowadzą wolontariusze z PONTONA

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

komentarz
Fajny tekst.

Anonimowy pisze...

P.S.
Co do uświadamiania przez "zniechęcanie". Przypomina mi się taki film młodziezowy, gdzie chłopak i jego kobietka, oboje stanu wolnego, aż palili się do współżycia. Psycholog, do której udał się facet, poleciła mu zaopatrzyć się w cegłę 2,5 kg, owinąc ją w pieluszkę i zabierać wszędzie ze sobą. Miał ją mieć zawsze pod ręką, nie upuścić, nie zostawiać itp. Uczył się konsekwencji.
Niestety, finału nie pamiętam ;)

Anonimowy pisze...

to straszne,to mylenie
ale dawniej ludzie nie wiedzieli co tam jest w środku a i tak rozmnażali się na chwałę Bożą

Anonimowy pisze...

Wszystko pięknie ...
... tylko niech mi pan wytłumaczy jak to sie dzieje, że np. UK ma najmłodsze matki w Europie? Przecież mają lekcje o seksie od dawien dawna

Anonimowy pisze...

ojciec
bo one mają lekcję razem z praktykami

Anonimowy pisze...

@ Sosenka
Dziękuję za komplement. Z cegłą niezły pomysł, ale nie przygotowuje na bliźniaki.

Anonimowy pisze...

@ ppor Dub
To prawda, była taka scena w "The Meaning of Life" Monthy Pythona:
http://www.mwscomp.com/movies/mol/m-05-ii.htm

Anonimowy pisze...

Kwiku,
jedna nie, ale dwie jak najbardziej..
Chodził potem facet na basen i na tenisa z ta cegłą. Widać było, jakie ma dylematy.
I dalej właśnie nie pamiętam.

Anonimowy pisze...

budujemy gotyckie zamczyszcze ...
dostawiamy nowe skrzydła, podnosimy dachy, wzrastają nowe wieżyczki i powstaje zamek ... Disneya.

Tak wygląda nasza edukacja. Dużo dobrych chęci aby dokleić kolejną komórkę do starej szopy.

Proszę przymknąć oczy, usiąść wygodnie i pomyśleć: jak zorganizowałby Pan nauczanie młodych ludzi w XXI wieku. Ale tak od zera, odrzucając cały balast metodologii XIX i XX wiecznego szkolnictwa.

Następują momenty gdy trzeba właśnie tak zadziałać, i tak w historii działano. Ostatecznie prywatni nauczyciele nie uczą dziś dzieci władania bronią i zarządzania służbą.

Pozdrawiam

p.s. ciekawe gdzie na tej mapie kształcenia młodzieży umieściłby Pan tajniki Ars Amandi

Anonimowy pisze...

@ Essencjusz
Nie rwę się do reformowania czegokolwiek, ale uważam, że lepiej zrzynać od najlepszych niż odkrywać Amerykę na nowo.

Niezbędne minimum wiedzy o seksualności człowieka szkoła przekazywać powinna. Jeśli tego nie robi, a młodzież zdobywa wiedzę sama, to chyba równie dobrze możemy zaufać młodzieżowej zdolności samokształcenia w innych dziedzinach. Zobaczymy czego się nauczy.

Anonimowy pisze...

"Niezbędne minimum wiedzy o seksualności człowieka szkoła przekazywać powinna."
Jest Pan pewien, że "wiedzy"?

Nie sugerowałem opracowywanie reformy szkolnictwa, broń Boże! Ale mała refleksja na temat pryncypiów?

Obawiam się, że jest Pan reprezentantem bardzo dogmatycznego podejścia do "dróg poznania" jakimi może iść człowiek. Obawiam się, że honoruje Pan jedynie "naukę" w jej kartezjańskim wymiarze. A co z rozwojem "duchowym" czyli formą poznawania świata ludzkich uczuć, emocji i skomplikowanych relacji? Oczywiście we współczesnym szkolnictwie, mało kiedy lekcje religii potrafią wznieść się na odpowiedni poziom.
Jest jeszcze trzeci sposób poznania, raczej obcy naszemu kręgowi kulturowemu. To doświadczanie własnej cielesności. Oczywiście mam tu na myśli praktyki medytacyjne, yogę, thai chi ... lekcje WF to znów tylko namiastka.

I do której z dróg przyporządkowałby Pan wprowadzanie młodego człowieka w seksualność? Myślę, że trochę automatycznie podporządkowuje Pan ten problem "rozumowi", a krytykuje naukę odpowiedzialności jaką proponuje religia czyli "duchowość". Podoba się Panu natomiast pomysł z noszeniem cegły, jakby żywcem wyjęty z dalekowschodniej tradycji doświadczania swojej cielesności.

To jak z tym seksem będzie?

Anonimowy pisze...

@ Essencjusz
Gdybym edukację seksualną sprowadzał do nauki anatomii i fizjologii, to uznałbym że podszkolony nauczyciel biologii może i o seksie uczyć. Tak nie uważam. Ucząc o seksie trzeba jednocześnie uczyć o miłości, bo seks bez miłości to masturbacja, której nikogo chyba uczyć nie trzeba. Nie widzę też nic złego w tym, by szkoła uczyła powściągliwości (nie tylko seksualnej).

Ja dogmatyczny? To co Pan powie o tym:
Abp Kazimierz Majdański zauważył kiedyś, iż „Tak jak nie ma katolickiej aborcji, czy katolickiej eutanazji, tak nie ma katolickiej edukacji seksualnej!”. (Cyt. za: Randy Engel, Edukacja seksualna – plaga ostateczna, Komorów 1998, przek. Aleksandra Słowik, motto.) Jest to prawda podstawowa, z której musi sobie zdać sprawę każdy wychowawca katolicki.
http://ien.pl/index.php/archives/411

Anonimowy pisze...

@ Essencjusz
Problem z pozarozumowymi drogami poznania jest taki, że wiedzę pozarozumową trudno jest przekazać. Rozumowa droga jest wspólna, doświadczenia fizyczne i duchowe są indywidualne.

Anonimowy pisze...

a co Pan powie na to?
cytuję z głowy: "Nic tak nie szkodzi kościołowi jak głupi ksiądz." - ks. Józef Tischner

choć w podanym przez Pana przykładzie wypowiedzi dostojnika kościelnego myślę, że kluczowym jest słowo "edukacja" inaczej rozumiane przez różne strony. Za głupotę uważam tu właśnie dogmatyzm przejawiający się brakiem chęci nawiązania dialogu, a nie przekonania ks. Biskupa.

Głupi i zacietrzewieni naukowcy też się zdażają.

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

i jeszcze jedno
"Problem z pozarozumowymi drogami poznania jest taki, że wiedzę pozarozumową trudno jest przekazać."

... trudniej, bo potrzeba "mistrza"


"Rozumowa droga jest wspólna, doświadczenia fizyczne i duchowe są indywidualne."

- temat na dłuższą polemikę, ja nie stawiałbym tak ostrych granic

Pozdrawiam i na dziś kończę