wtorek, 7 października 2008, 03:27

melamina

Pewnie już wszyscy słyszeli, że melamina dodawana do mleka zabiła kilkoro niemowląt, a kilkadziesiąt tysięcy dzieci zachorowało. W Chinach. Ale może nie wszyscy wiedzą, jak długie korzenie ma ta sprawa.

ESB protein powder

Że melamina świetnie nadaje się do fałszowania zawartości białka w żywności, wiadomo było już co najmniej półtora roku temu. Można ją było kupić np. przez internet, reklamowaną jako chiński koncentrat białkowy, rezultat najnowszych badań, 300% białka, dobry dodatek do pasz. Do tej pory można wyguglać pod ESB protein powder (na przykład tu jest), bo kupić to już pewnie nie. Zeszłoroczna afera z masowo zdychającymi po spożyciu tego "suplementu" czworonogami, opisana ze szczegółami w LA Times: Plant linked to pet deaths had history of polluting najwyraźniej nie wstrząsnęła sumieniami chytrych Chińczyków trucicieli. Zresztą mają cenzurowany internet i nie muszą wszystkiego czytać, zwłaszcza po angielsku.

Morał niech każdy sobie sam wymyśli.



DODANE: hasło "ESB protein powder" znalazłem tu: Melamine, poisons and the misappliance of science
BOSS MELAMINE: Mao Li Jun bulldozed company when jig appeared up - stąd już krok do tekstu w LA Times.
W ogóle na tym blogu jest mnóstwo o chińskich "suplementach", nie tylko melaminie, także tlenku cynku.


22 komentarze:

Anonimowy pisze...

-->Kwik
Morał, to chyba ma tu niewiele do rzeczy. Podobnie jak moralność, zwłaszcza w handlu z Chinami. A czy te inne ulepszacze smaku, spulchniacze i wszelkie chemiczne konserwanty, które jemy codziennie, to aby na pewno są neutralne dla naszego zdrowia? Może za chwile dowiemy się, że niekoniecznie. Tyle, że po nich od razu nie padamy (na cztery nogi). Więc względnie nas to nie martwi :-(

Pozdr.,

Anonimowy pisze...

referent
jeszcze sie nie otrul jakims tanim winem?

Anonimowy pisze...

-->Cyncynat
Młody człowieku z mikrofalą, nie wchodź mi w drogę, a przede wszystkim nie rozśmieszaj. Bye,

Anonimowy pisze...

No prosze,
a moj pies (za Chiny;) nie wezmie do pyska gotowej karmy. Wie co robi. Madre stworzenie, choc gazet nie czyta. A moze wlasnie dlatego?:)

Anonimowy pisze...

@ referent Bulzacki
Konserwanty używane do mięsa (poza solą) z reguły nie są zdrowe, szczególnie te tradycyjne, jak np. saletra potasowa. Jako "ulepszacz smaku" powszechnie używany jest glutaminian sodu, byłoby dziwne gdyby komuś szkodził, bo kwas glutaminowy jest przecież jednym z aminokwasów. Popularny spulchniacz to węglan amonu, który się rozkłada przy pieczeniu do dwutlenku węgla i amoniaku, odrobina amoniaku jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Również większość "dziwnych" substancji E-XXX jest całkiem nieszkodliwa, np. antyutleniacz dodawany do piwa, E300 to zwykła witamina C (ale to powinno być wyjaśnione na piwie!). Poszczególne dodatki są nieszkodliwe, natomiast tendencja jest chora, skład większości produktów spożywczych powinien być maksymalnie prosty, choćby po to, żeby dało się go objąć rozumem, a najlepiej jednym rzutem oka. Ile czasu można stać w sklepie ze słoikiem w ręku i czytać dziwne skróty z nalepki?

Moralności nie da się jednak niczym zastąpić. I chyba nie ma co się czepiać akurat Chińczyków, bo sprzedawanie metanolu jako etanolu znamy z własnego podwórka (i okolic), a glikolu do wina dodawali przecież Austriacy.

Anonimowy pisze...

@ Cyncynat
Nie stawiaj mnie w kłopotliwej sytuacji, proszę.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
A moje koty z przyjemnością jedzą smakołyki z torebek, na których jest napisane np. Kurczak. A w składzie: zawartość mięsa kurzego min. 4%.

Anonimowy pisze...

>kwik
Moje koty tez jadly, ale kurczaka wlasnie nie. Najlepiej szla jagniecina i losos.
Za to suchej karmy nie chcialy.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Koty są w ogóle dziwne. Np. te wszystkie kocie karmy, robione na bazie białek roślinnych (bo tańsze) muszą mieć dodaną taurynę (aminokwas znany choćby z Red Bulla). Psy nie potrzebują. I to jest chyba najważniejsza różnica między karmą psią i kocią. Psa można karmić kocią, a odwrotnie nie.

Anonimowy pisze...

Ale za to koty
sa swietnymi rozpoznawaczami swiezosci pokarmu. Czytalam gdzies, ze maja sensory na wasikach w okolicach mordki, ktore pozwalaja im na pewna odleglosc wyczuc zepsute jedzenie.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Na wąsikach nie mogą, bo to przecież tylko włosy. Może pod wąsikami? Ale faktycznie zepsutego nie ruszą.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
No nie, tu jednak nie ma miejsca na żaden kompromis, muszę to stanowczo powiedzieć: receptory zapachów są tylko w nosie!

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Jest jeszcze narząd lemieszowo-nosowy (między nosem a jamą gębową, u człowieka nie działa) do wykrywania np. feromonów. Gdy ssak go używa to marszczy nos i unosi górną wargę. To chyba lepiej widać u psów niż kotów.
http://en.wikipedia.org/wiki/Flehmen_response

Anonimowy pisze...

>kwik
A ja to znalazlam:
http://kk517.webpark.pl/STRONA25.HTML

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Jeszcze nie zacząłem czytać, a już się oburzyłem - strona ma w nagłówku ISO-8859-2, a ogonki są z Windows, no skandal! Ale zaraz przeczytam:)

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Ich narząd Jacobsona to oczywiście lemieszowo-nosowy.

Wygłupili się z tymi wibrysami. "Innym narządem pomagającym kotu w wyłapywaniu zapachów są wibrysy (wąsy). Nie są one jednak wykorzystywane tylko do węszenia" - a one w ogóle nie są wykorzystywane do węszenia! No bo jak? Chyba, że się jakiś zapach uczepi wibrysa, na takiej zasadzie, jak nasza odzież czy włosy przesiąkają zapachami. Ale to równie dobrze można powiedzieć o całym kocim futerku.

Na wszelki wypadek poczytam jeszcze o wibrysach, może o czymś nie wiem. Ale na razie zakładam, że to ja mam rację :)

Anonimowy pisze...

MEP, o psiej karmie
Kiedyś, jak były duże podwórka, rządziło prawo przeżywania najlepiej przystosowanych: albo kurczak uczył się latać albo podlizywać się psu. A teraz, na diecie bezkurczakowej, psy maja lśniące włosie ale są zdezorientowane. I szczekają na koty, które przecież nie są dobrym pokarmem.

Anonimowy pisze...

>andsol
Alez moj pies kurczaka jak najbardziej, pod warunkiem, ze to JEST kurczak i to w dodatku ugotowany w domu. Gotowa karme pozostawia nam..:)))
Trudno mi powiedziec, o co chodzi z tymi kotami (przygarnelismy go niedawno), domyslam sie, ze mial zle doswiadczenia.
Moj poprzedni pies, superprzyjazny swiatu spaniel, zostal jako szczeniak doslownie zmasakrowany przez kota, od tamtej pory...:)

Anonimowy pisze...

>kwik
Panie kwiku, mam wyrzuty sumienia.
Nie dosc, ze Pana wkurzylam (ogonki w Microsofcie, co to?), to jeszcze przysporzylam roboty. Prosze podac dowolna wersje i juz nie szukac. Ja sie zgodze na wszystko.:)))

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Ależ co też Pani, ja się naprawdę lubię rozwijać (i zwijać). Do dziś nie wiedziałem, że takie marszczenie nosa w celu obsłużenia narządu lemieszowo-nosowego nazywa się fachowo flemenienie - i już się cieszę na myśl, że będę mógł się tą nowo zdobytą wiedzą popisywać przed znajomymi!

Anonimowy pisze...

nie, no,
przesadnie balaganic, kwiku, u Cibie nie bede. zwlaszcza, ze juz poczulem sie jak statysta, ktory wlazl na plan niewlasciwego, zdaje sie amerykanskiego, filmu i zostal obsztorcowany przez samego Johna Wayne'a. (a moze to byl Mel Gibson?). warto bylo.

czy juz to pokazywalem?:
http://www.youtube.com/watch?v=0Vphj_fZ3Ew

Anonimowy pisze...

@ Cyncynat
Nie widziałem, świetne.
Fry mi utkwił jako Oscar Wilde. Tym bardziej mnie to śmieszy.