czwartek, 11 grudnia 2008, 22:26

dlaczego nie lubię teatru

Kilka lat temu podczas festiwalu teatralnego w Poznaniu zginęła na scenie aktorka, przygnieciona klapą kontenera - (...) kilka tysięcy widzów nie zdawało sobie sprawy, że to wypadek. Dopiero kiedy pozostali aktorzy i pracownicy ochrony rozpoczęli akcję ratunkową, do widzów dotarło, że nie taki przebieg miało mieć przedstawienie. (Money.pl)

Teraz na scenie we Wiedniu aktor poderżnął sobie gardło, podobno niechcący (pomylił noże). Krew tryskała, publika klaskała (aktor na szczęście żyje). The audience is said to have applauded what they thought was a stunning special effect, and only realised something was wrong when the actor staggered off stage to receive treatment. (BBC News)
DODANE:
Zapłaciłem, to się bawię

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

>
"The audience is said to have applauded what they thought was a stunning special effect"

Czarny humor .

Ale żeby tak od razu teatr jako taki znielubić?

Anonimowy pisze...

no właśnie
Miałem takie skojarzenia już od czasu lektury "Quo vadis: gdy się okazało, że lwy nie były dobrymi aktorami.

Anonimowy pisze...

@ pasażer
Komputer urwał mą notkę, w ostatnim akapicie tłumaczyłem, że właśnie dlatego nie lubię teatru, bo tam jest za mało tego, co lubię.

Anonimowy pisze...

@ andsol
Nie były dobrymi aktorami, bo za mało było prób przed premierą.

Anonimowy pisze...

Wiecej krwi!
"The audience is said to have applauded what they thought was a stunning special effect..."

"No co? Zaplacilem, to sie bawie..."*

;-)


* "Ziemia obiecana"

Anonimowy pisze...

to wydarzenie
(pomylenie czy też podstawienie rekwizytów lub sytuacji na scenie) często staje się kanwą scenariusza filmu z cyklu CSI lub t.p.

I tu otwierają się tajemnice słodkiej nieskończoności.

W scenariuszu filmu widnieje taki schemat wydarzeń, wypadek lub zbrodnia na scenie, ów staje się tematem scenariusza, który - gdy realizowany - doświadcza tego samego losu. I znów - taki scenariusz, który gdy jest realizowany...

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Dziękuję za cenny wkład, notka bez płęty jest jak Achilles bez pięty.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Rekurencyjna rzeczywistość, istny horror. Na szczęście już w dzieciństwie zetknąłem się z radziecką książeczką, która miała na okładce misia czytającego tę książeczkę i na jej okładce widać było misia czytającego tę książeczkę itd. Jestem uodporniony.

Nóż wiedeński miał podobno jeszcze naklejkę z ceną, może to był tylko "practical joke"?

Anonimowy pisze...

Ta scena "zaplacilem to..."
jest chyba jeszcze lepsza w filmie - Dykiel + Pieczka...

Anonimowy pisze...

Cytat nie taki. Miało być:
“labirynt słodkiej nieskończoności”

wzięty z “BAJKI O TRZECH MASZYNACH OPOWIADAJĄCYCH KRÓLA GENIALONA”

A historia opowiadana zaczynała się od słów:

„Był Rozporyk z wielkiego Gwintanów rodu, który się na dwie dzielił odnogi: Prawych, co panowała, i Lewych, zwanych też Lewoskretnymi, od władzy odstrychniętych, a przez to nienawiści ku królującym pełnych....”

http://www.mlm.ru/users/lib/pl_stanislaw_lem_cyberiada.htm

Anonimowy pisze...

@ tichy
Dość długi cytat, ale wielce zajmujący.

Niedawno czytałem, że ludzie (czy raczej Anglicy) oszukują (39%), popisując się swoim czytelnictwem. Otóż ja nie - nie boję się powiedzieć, że nie czytałem Cyberiady. Ziemi obiecanej zresztą też nie. A o autobiografii Nelsona Mandeli nawet nie słyszałem.
http://www.yearofreading.org.uk/index.php?id=429