Potrafią przewidzieć trzęsienie ziemi pięć dni naprzód, z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Wszystkie (no prawie) media o tym piszą, bo wreszcie zamiast kolejnej anegdoty o przemyślnych zwierzątkach wyczuwających zbliżające się trzęsienie ziemi jest publikacja w uczonym piśmie. Traf chciał, że zeszłoroczne trzęsienie ziemi w L'Aquili wypadło akurat w porze ropuszych godów, z jakichś powodów obserwowanych przez naukowców i niespodziewanie przerwanych przez uczestniczące w nich ropuchy. Naukowcy są przekonani, że chodziło właśnie o trzęsienie ziemi, bo kilka dni po trzęsieniu płazy wróciły do przerwanych zajęć. Ale nie wiadomo, co takiego i czym wyczuły. Jest kilka hipotez roboczych, jednak w ostatnim zdaniu autorzy zauważają, że ze względu na rzadkość i nieprzewidywalność trzęsień ziemi bardzo trudno będzie je testować.
Z badań nad sposobem orientowania się ropuch Bufo japonicus w terenie wynika, że do wody trafiają one przy użyciu węchu (te ze zniszczonym za pomocą azotanu srebra nabłonkiem węchowym błądziły, oślepione i dezorientowane przyczepionymi do głowy magnesami — nie). Ropucha japońska jest bliską krewniaczką naszej szarej (Bufo bufo), załóżmy więc, że europejskie radzą sobie tak samo. Co ciekawe, nie ciągnie ich jakiś szczególnie pociągający wodnisty zapach, bo równie skutecznie choć bez sensu gromadzą się w miejscach, w których już dawno wody nie ma. Najwyraźniej posługują się mapą węchową i pamiętają, gdzie było mokro. Z użycia węchu do orientowania się w terenie oczywiście nie wynika, że węch służy ropuchom także do przeczuwania trzęsień ziemi. Ale czemu nie?
Źródła:
Grant, R. A., and Halliday, T. (2010). Predicting the unpredictable; evidence of pre-seismic anticipatory behaviour in the common toad. Journal of Zoology. Jest tu: http://dx.doi.org/10.1111/j.1469-7998.2010.00700.x
Ishii, S., Kubokawa, K., Kikuchi, M., and Nishio, H. (1995). Orientation of the toad, Bufo japonicus, toward the breeding pond. Zool. Sci 12, 475-484. Jest tu: http://www.bioone.org/doi/full/10.2108/zsj.12.475
Uff, zagaiłem. Szlachetną nordycką Kreativ Blogger wycinankę, za którą jeszcze raz Babilasom dziękuję...
... przekazuję kuzynce.edycie — za twórcze ujęcie ropuszego uścisku.
czwartek, 1 kwietnia 2010, 04:47
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
25 komentarzy:
publikacja w uczonyn pismie zawiera zaledwie kolejna anegdote (pojedynczy fakt), troche gdybania, troche numbers (mostly meaningless) i parokrotne nieuprawnione przejscie od gdybania do wyciagania wnioskow ("the data presented here are particularly interesting in that our toads were apparently able to anticipate an EQ over 75 km away, several days in advance. ").
Ten sam blad powtarzasz rowniez Ty, opuszczajac tryb przypuszczajacy.
Polski nie ma adekwatnego ekwiwalentu "apparently", z czego bezczelnie korzystam. Poza tym się zgadzam, wystarczyłoby podanie tego, co sami widzieli, bez ambitnego zestawiania liczby samców na lęgowisku z zaburzeniami jonosfery mierzonymi w Moskwie. Tylko czy wtedy by opublikowali?
Chyba nic dotąd w necie tak mnie nie ucieszyło jak ta nagroda! Kwiku, bardzo dziękuję!
Czy dobrze rozumiem, że to jest nagroda przechodnia i należy ją przekazać dalej?
Napisałeś:
Co ciekawe, nie ciągnie ich jakiś szczególnie pociągający wodnisty zapach, bo równie skutecznie choć bez sensu gromadzą się w miejscach, gdzie już dawno wody nie ma.
To by sie zgadzało z tym, co przeczytałam w portalu www.herpetofauna.co.uk, że ropuchy zawsze, rok po roku, wracają w to samo miejsce dla złożenia skrzeku. Ale myślałam, że to raczej dzięki biologicznemu GPS-owi, który mają w głowie, a to może być węch. Ciekawe.
Doczytałam się.
[...] należy czem prędzej się jej pozbyć - piszą Babilasy.
@ kuzynka.edyta - czem prędzej, żeby nie zapomnieć, ale nie jest to przecież gorący ziemniak.
Do wczoraj też byłem przekonany, że ropuchy orientują się po gwiazdach albo polu magnetycznym Ziemi. Ale doświadczenia Japończyków całkiem przekonujące. Będę śledzić temat, ropuchy są intrygujące.
To prawda, że ropuchy sa fascynujące. Szkoda, że giną masowo gnane instynktem. Mam silne podejrzenia, że te 'moje', również nie dotarły do celu podjętej wedrówki. Dwa dni po zrobieniu zdjęć widziałam niedaleko miejsca ich spotkania 'podwójną' ropuchę rozpłaszczoną kołem samochodu.
Jak tylko wymyślę pytania, przekażę nagrodę dalej.
Oryginalnie nie było pytań, to jednak (zbyt) duże utrudnienie.
"Moje" dotarły, bo je własnoręcznie zaniosłem na brzeg pobliskiego bajora, nie naruszając kompozycji. Jeże, które podobno zjadają ropuchy, też często giną pod kołami. Ale nie wiem jaki jest bilans.
Ciekawe: Hedgehogs use toad venom in their own defence - jeże zatruwają swoje igły jadem ropuch.
To o jeżach fascynujące. Ale jak to możliwe, że one 'wiedzą' o właściwościach jadu ropuchy i na dodatek potrafią zrobić z tej wiedzy właściwy użytek? Niesamowite.
A wiesz, że ja myślałam o przeniesieniu swoich również? Powstrzymała mnie jednak wiedza, że one zawsze wędrują w to samo miejsce. Jedyny staw, który znam w okolicy, znajduje się w odległości ok. 1/2km. I byłam skłonna pomaszerować tam w nocy. Co będzie jednak - pomyślałam - jak je wyniosę tak daleko, a one wybierały się do oczka wodnego za plotem sąsiada?
PS. Oj tam, pytania się jakieś znajdą.
Gdy czytam o tych różnych przyżyciowych działaniach naukowych względem ropuch ("wypalanie nabłonka azotanem srebra, oślepianie, przyczepianie magnesów do głowy") to nieuchronnie nasuwają mi się skojarzenia z Księgą Hioba. Tyle, że ropuchom dobry Jahwe nie przywrócił już status quo ante. I myślę sobie, że nawet gdyby ropuchy kryły w sobie jakieś sekrety ostateczne (typu wynalezienie lekarstwa na raka) to gdzieś tam bym się zatrzymał przed ich wydarciem, na jakiejś przedprzedostatniej granicy. Ech, dobrze, że życie komiwojażera niesie ze sobą dylematy etyczno - moralne łatwiejsze do rozwiązania niż u takiego naukowca.
Bardzom rad z Twojej nominacji - kuzynkę.edytę (na razie w małej lecz reprezentatywnej próbce) czyta się z przyjemnością.
@ kuzynka.edyta - jeże dość machinalnie zatruwają swoje igły, tzn. ślinią kolce gdy tylko się zaślinią, a zaśliniają się regularnie przy każdym kontakcie z substancjami drażniącymi (np. mydłem czy tytoniem). Ale dobrze wiedzą, gdzie ropuchy mają gruczoły przyuszne i specjalnie je gryzą, żeby się zaślinić. Tyle udało mi się wyczytać z gazety, do Nature może też w końcu dotrę.
Pół kilometra po ciemku z ropuchami to jednak byłaby przesada.
@ M - ja bym nie zaszył ropusze oczu, nawet wiedząc, że szwy się rozpuszczą i że po kilku dniach wzrok odzyska (tak podobno było). Intelektualnie i uczuciowo płazy są z grubsza na poziomie ryb, ale wiele wskazuje na to, że i ryby czują ból. Obecność nocyceptorów (receptorów bólu) u niższych kręgowców została potwierdzona całkiem niedawno, Wikipedia odsyła do: Do fishes have nociceptors? itd. z 2003 roku. A żywe karpie tylko do wiaderek to już zupełna nowość, przynajmniej w Polsce.
To: M
Dziękuję za dobre słowo tajemniczy M.
To: kwik
z metodami stosowanymi podczas eksperymentów na ropuchach, to ciężka sprawa. Nie komentowałam tego, żeby znowu nie wyszło, że jestem nadwrażliwa. Niby wszystko dla dobra nauki, ale gdzie jest granica takich eksperymentów? Dla ludzi nie ma.
Kwiku, informuję, że nagroda Kreativ Blogger poszła w ludzi". Jeszcze raz dzięki!
kuzynka.edyta:
Parafrazując Prusa, we mnie jest tyle tajemnicy, co trucizny w zapałce... I wcale nie posiadam szampańskich własności... Mam raczej własności starego sera, co to podnieca chore żołądki, ale prosty smak może pobudzić do wymiotów...
M - czyli Michał Babilas
@ kuzynka.edyta - świetnie. Zrobione przez Ciebie logo mi się bardzo podoba (nie tylko dlatego, że widzę tam kawałek swojego bloga:) Nie da się ukryć, że dotychczasowe były bardziej sympatyczne niż pomysłowe czy estetyczne.
M - czyli MB:
Aha, teraz wiem.
W Lalce jest dużo takich perełek. Że Prus pisał błyskotliwym, żywym językiem można ocenić czytając tę powieść nie pod przymusem w szkole, ale z własnej woli, dla przyjemności. Czytałam dwa razy, to wiem :)
Mój ulubiony fragment:
"kobiety tak lubią być ściskane, że dla spotęgowania efektu trzeba je niekiedy przydeptać nogą."
@kwik:
Cieszę się, żę Ci się podoba. Próbowałam upchnąć w origami także Twoje ropuchy, ale trochę gryzły się z kwiatkiem. (Origami ma symbolizować kreatywność - gdybyś się nie domyślił ;))
Pozdrawiam i do miłego
@ kuzynka.edyta - ropuchy są zbyt chtoniczne i ze wszystkim ładnym się gryzą. Ja tam widzę składanie papierowego gołąbka/samolocik, który ma do kogoś lecieć. Co podkreśla łańcuszkowatość nagrody. A nawet jeśli to nie miał być gołąbek, to i tak Twoje origami tworzy strzałkę. No więc nie domyśliłem się, że origami ma symbolizować kreatywność, bo znalazłem ciekawszą interpretację.
Papierowy samolocik! Że też sama na to nie wpadłam...
Wygląda raczej - "pamiętliwe ropuchy".
J.Zoo. ma tę miłą zaletę, iż oferuje ogląd za darmo, przynajmniej linkowanej sztuki pracy. Pierwszą rzeczą przeze mnie szukaną było, czy wystąpiły "preshocks". A, u nich nazywają się "foreshocks":
"A foreshock of magnitude 4.3 also occurred,
on 30/3/09 at 13:38 h (GMT) or 15:38 h local time."
Rzut oka na wykres aktywności żabiej... aha, właśnie 30 marca zaprzestały się parzyć, jakby czekając aż rąbnie. No i rąbnęło 6-go kwietnia, i ropuchy z powrotem do biznesu parzenia się wróciły.
Skąd wiedziały, że trzeba poczekać? Ano, żyją dokładnie na ścieraniu się dwóch płyt kontynentalnych - afrykańskiej i euroazjatyckiej:
Włoska tektonika
Miały parę bilenniów lat, by się nauczyć. Niestety, nikt nie wapdł na chytry pomysł, by je ZAWSZE PRZED EQ obserwować, choć autorzy pracy omawianej sugerują, że właśnie to robili, a nie że post factum wynaleźli coś, co potwierdzało istnienie przepowiedni.
@ kuzynka.edyta - artysta ma tworzyć, a od interpretacji i doszukiwania się znaczeń jest krytyk. Gdy sam artysta już wszystko wie, to krytyk staje się zbędny.
@ tichy - Twoja interpretacja stoi mocno nogami na ziemi i trzyma się kupy. Ja niestety od razu uznałem publikację za bzdurną i nawet jej (uważnie) nie przeczytałem. W dodatku czy ropuchy tak właśnie reagują można chyba sprawdzić doświadczalnie imitując przedwstrząsy w okresie godów.
tichy na wykresy nieuwaznie patrzyl, parzyc sie przestaly 31-ego, 30-ego niczego osobliwego - w liczbach zwiazanych z parzeniem - nie ma.
Och te life sciences, nawet z nieuwaznego patrzenia na wykresy da sie wysnuc teorie...
EDIT: poprawilem literowke
@ Cyncynat - masz rację, liczba samców gwałtownie spadła dopiero 31 marca. Ale trzeba by jeszcze wiedzieć, jak/kiedy były liczone (nie mogę znaleźć), bo przedwstrząsy były po południu, a mogli liczyć z rana. Najważniejsze jednak, że liczba samców spadła już po przedwstrząsach a nie przed, więc być może wskutek. Ropuchy w ogóle są dość powolne, odżywiają się ślimakami.
To nie tak z tą reakcją na shock, że ropucha musi zaraz zareagować.
Szok w granicach 4 w skali GR, to szklanki lekko drżą. Człowiek nie odróżni, czy to od przejeżdzającej ciężarówki ulicą, silniejszego podmuchu wiatru, czy przez sąsiadów uprawiających seks za ścianą.
Jakby reagował na każde głupie Me4, to by go odwieźli do czubków.
A co, z żabą inaczej?
Takie trzęsionki zdarzają sie stale, zwłaszcza na linii tektonicznej. To duże (Me 6 to 4x silniejsze - juz ściany domów pękają i dachy się walą) wcale się nie zaczyna w momencie, kiedy jest rejestrowane, tylko jakiś czas przedtem. Czesto jest to jakby "uwolnienie" napięcia. Zresztą, żaby zaraz po nim powróciły do swojego przerwanego zajęcia.
Póki co, człowiek nie potrafi odróżnić "zapowiedzi" czy początku serii wstrząsów, kulminujących się w silnym wstrząsie, od takich serii, co się rozpływają bez większego efektu.
A dobrze by było, gdyby umiał.
A ropuchy - może - umieją. Może rozpoznają pattern wstrząsów, może efekty fizyko-chemiczne. Nie wiadomo.
Ponadto, sprawdziłem, iż Wielkanoc w 2009 była 12 kwietnia, zatem Palmowa Niedziela - 5-go, dzień przed the Big One. Możliwe, iż przedświąteczne przygotowania (mycie, sprzątanie, etc.) miały już miejsce, i miejscowi podpatrywacze żab ten tydzień mieli bardziej niż zazwyczaj zajęty...
Prześlij komentarz