wtorek, 3 lutego 2015, 19:46

Olympus M.Zuiko 75-300mm f/4.8-6.7 II

To już koniec mojego krótkiego przeglądu tanich (powiedzmy) składanych obiektywów 300mm. Brakuje Nikona, Sigmy i pewnie czegoś jeszcze, ale po pierwsze wcale nie miałem zamiaru, po drugie poszedłbym z torbami, po trzecie z tego Olympusa 75-300mm jestem już całkiem zadowolony. Nie żeby od razu udało mi się zrobić nim jakieś ciekawe czy dobre zdjęcie, ale miałem wreszcie przynajmniej trochę zdrowych wędkarskich emocji (zamiast pasma frustracji).

Jakość zdjęć nie różni się wiele od tych robionych Panasonikiem 100-300mm, dla świętego spokoju mogę przyznać, że Olympus jest nieco gorszy (nie widzę) i ciut ciemniejszy (wychodzi na histogramach, ale różnica praktycznie bez znaczenia), natomiast Olympus daje mi wreszcie ustawiać ręcznie ostrość w temperaturach około zera (nadal naiwnie wierzę, że rozgrzany do 40 stopni Panasonic też będzie). Na zdjęciach mam tylko patyczaki, tzn. ptaki w patykach, takie są niestety realia krótkich niedzielnych wypadów na łono przyrody. Ale właśnie dlatego chciałem uwolnić się od autofokusa, któremu nigdy nie umiem wytłumaczyć co jest fotografowanym obiektem, a co tylko przeszkadza.

Oczywiście od razu mogłem kupić Olympusa zamiast Panasonika, ale z tego co się naczytałem w internetach jasno wynikało, że Panasonic będzie sensowniejszym wyborem. No niestety, od czytania głupot jeszcze się nikt mądrzejszy nie zrobił. Dla kogoś kto robi tylko na autofokusie Panasonic jest pewnie lepszy, ma stabilizację obrazu, jest trochę jaśniejszy i dają pokrowiec plus osłonę. Dla mnie jest do dupy. Czasem nie da się sprawdzić inaczej niż własnoręcznie albo organoleptycznie. I to dlatego ciągle potrzebne są prawdziwe sklepy w których coś można pomacać, zobaczyć jak naprawdę wygląda i czy da się kręcić. Warto za to trochę przepłacić, ale bez przesady.

Pyrrhula pyrrhula Pyrrhula pyrrhula Pyrrhula pyrrhula Pyrrhula pyrrhula Pyrrhula pyrrhula Pyrrhula pyrrhula Parus major Parus major

Poniżej pełzacz, słaby ale prawie można mu policzyć pióra w ogonie, powienien mieć 6 par, jak inne wróblowe. Certhia sp. Certhia sp. Certhia sp.


DODANE: trznadel Emberiza citrinella Emberiza citrinella

14 komentarzy:

kuzynka.edyta pisze...

Uroczy ten gil. Tak zwlekałam ze skomplementowaniem go, że pewnie odleciał już w siną dal.

Jak Twój GX7? Zakładam, że problemy z ręcznym ostrzeniem są już nieaktualne, choćby dlatego, że zrobiło się ciepło. Ja swój musiałam oddać do naprawy ('Ewentualny fachowy serwis' wystukany w złą godzinę!) Ale już śmiga i wciąż go lubię.




kwik pisze...

Ciągle mam problemy z ręcznym ostrzeniem i tak już chyba zostanie, głębia ostrości przy takim dużym powiększeniu jest tak niegłęboka że chyba najlepiej ustawiać na powiększonym obrazie, ale na powiększonym obrazie z kolei trudno cokolwiek znaleźć jeśli nie jest jeszcze ostre. Ale nie zniechęcam się, może kiedyś trafi się ślepej kurze ziarno. Dorzucam trznadla z wczoraj (nieco przesadnie wyostrzonego, ale tło wybrał takie smętne że musiałem coś z tym zrobić).

U nas zrobiło się bardzo zimno, w nocy wyraźnie na minusie. Ale tę porę roku (i wczesną jesień) i tak lubię najbardziej.

kuzynka.edyta pisze...

Nigdy w życiu nie spotkałam trznadla! Ty w jakiejś atrakcyjnej dla ptaków okolicy mieszkasz. U mnie, po ostatniej przeprowadzce w lutym, prawdopodobieństwo wypatrzenia jakiegoś pierzastego zwierza poza gołębiem lub mewą, spadło niemal do zera.

Zimno musi się przecież kiedyś skończyć. Najważniejsze żeby było słońce. Dla tych, co cierpią z powodu jego niedostatku, fajny wynalazek.

kuzynka.edyta pisze...

O! Dodałeś drugiego, mniej okrojonego. jakby tak usiadł kawałek bardziej w lewo, byłby bardziej widoczny.

kwik pisze...

W weekendy wyjeżdżam za miasto, w Warszawie jest chyba mało trznadli. To typowo wsiowy ptak i jest ich ciągle bardzo dużo. A zima była lekka więc tym razem na pewno nie ubyło.

Sztuczne oświetlenie na razie niepotrzebne, hura. Lubię ponarzekać na brak światła zimą, gdybym miał takie niebiańskie oświetlenie musiałbym zacząć narzekać że zimno. Ale pomysł niezły, gdybyśmy zamieszkali pod ziemią można by zaoszczędzić na ogrzewaniu.

kuzynka.edyta pisze...

Wikipedia też twierdzi, że "Trznadel to jeden z najpospolitszych ptaków terenów otwartych".

No nie wierzę. Ale będę się pilniej rozglądała.

Nie chciałabym Cię wciąż męczyć Panasonikiem, ale o co chodzi z formatem RAW w G7? testowałam zapisywanie zdjęć w tym formacie i okazało się, że takie pliki otwierają się w jak zwykłe jpegi. To trochę dziwne, czyż nie?

kwik pisze...

Tak, to byłoby dziwne, RAW Panasonica z pewnością nie jest JPEGiem, zgaduję że masz ustawione że wraz z RAW zapisuje dodatkowo JPEGa do pary i to właśnie on jest otwierany.

Trznadel ma charakterystyczny głos i chętnie się odzywa, natomiast niestety z UK i innych cywilizowanych krajów szybko znika, podobnie jak inne łuszczaki żywiące się głównie nasionami chwastów. Np. potrzeszcz w Irlandii podobno już całkiem wyginął, a w UK ledwo zipie. Oprócz chwastów wytępiono też doszczętnie dziko rosnące konopie, na których zimą zawsze można było spotkać całe stada szczygłów i makolągwy. Zniknęły też końskie kupy i rozsypany niechcący obrok. To co te biedne łuszczaki mają teraz jeść?

kuzynka.edyta pisze...

Ponieważ potwierdziłeś, że niemożebyć, jeszcze raz przyjrzałam się RAW-om z Panasonika i już wiem gdzie dałam ciała. Magikiem od podmiany okazał sie iPhoto. RW2 przeciągnięty z iPhoto na pulpit, w locie zapisywany jest jako JPG, czego nie zauważyłam. RAW-y z Canona przechowuję poza iPhoto i te są automatycznie otwierane w PS Camera Raw, jak pan Bóg przykazał.

kwik pisze...

Faktycznie, RAWy z Canona przeciągane z iPhoto też są bez pytania konwertowane na JPEGi. Uwielbiam takie milczące dogadzanie za plecami. Dzięki Lightroomowi uwolniłem się wreszcie od iPhoto, to był jeden z kilku programów które mnie związały z makiem. Z Lightrooma na maku przeciąganie kopiuje oryginały, a na pececie nie da się (też dobrze). Przy okazji dziękuję że jednym zdecydowanym zdaniem rozwiałaś kiedyś moje wątpliwości czy warto kupować Lightrooma. Sam program mi się całkiem podobał, ale miałem złe zdanie o Adobe. Nadal mam, ale Lightroom i Brackets są fajne i nie ma co wybrzydzać.

kuzynka.edyta pisze...

"Dogadzanie za plecami"

O to to! Przynajmniej gdyby jeszcze, zanim jpg opadnie na pulpit, pojawił się komunikat z informacją o podmianie. Ale nie, po co.

Mnie z LIghtroomem łączy szorstka przyjaźń. Niby wiem, że jest świetny, ale podziałam w nim chwilę a potem wracam do starych przyzwyczajeń, czyli PS + Aperture. Ale dam mu jeszcze szansę.

Brackets jest cute i coraz lepszy. Cieszę się, że się do niego przekonałeś.

kwik pisze...

Aperture to już wiedziałem że nie warto kupować bo Apple zaraz ukręci temu głowę. A Photoshopa mam wiekowego i tylko na Windows. Tak więc miałem powody żeby polubić Lightroom - i polubiłem. W Lr na razie zdziwiło mnie tylko że nie dają wprost przyciąć (Crop) podając rozmiar w pikselach. Ale rzadko potrzebuję i da się to dość łatwo obejść - np. mam zdjęcie 4592x3448 i chcę przyciąć na 1024x1024 to najpierw wybieram (pod Custom) żeby przycięło na 4592x1024, a zaraz potem na 1:1 - i mam. Wystarczyło zauważyć że Lightroom każde kolejne przycięcie ustawia wewnątrz poprzedniego. Z pozytywnym nastawieniem łatwiej się dogadać.

kuzynka.edyta pisze...

No tak zaraz nie ukręcił. Dopiero po wersji 3...

Sposób w jaki Apreture przycina zdjęcia jest podobny, czyli ustawia się tylko proporcje, a ewentualny wymiary w pikselach dopiero przy eksporcie. Długo nie mogłam się do tego, przyzwyczaić, ale teraz uważam, że ma to sens.

Jestem od wczoraj w Lizbonie, a G7 razem ze mną. W końcu nadszedł czas porządnego testu! Dziś świeciło ostre słońce, więc bez wizjera ani rusz. Trochę niewygodnie, ale coś za coś.

k.e. pisze...

Gdzieś X wcięło

kwik pisze...

Abstrahując od wyników testu (oby się udało) aparacik ma bezpretensjonalny wygląd, dobrze się nosi i ładnie wygląda na turyście. A to przecież też jest ważne.