"Zapytany o godzinę zaczyna omawiać budowę zegarka" — taka była kiedyś poglądowa definicja nudziarza (dziś każdy ma zegarek w telefonie). Mnie nawet nie trzeba pytać.
Chociaż staram się być plastyczny i nie przywiązywać, to jednak doceniam nawyki ułatwiające życie. Więc gdy już się przywiążę to stawiam opór w obronie przyzwyczajeń, jak każdy. Firefoksa używam od zawsze, ale dopiero od niedawna z pełnym przekonaniem. Wciągnęły mnie tagowane (pol.: metkowane) zakładki automatycznie synchronizowane na wszystkich kilku komputerach których używam. Dla mnie to kilerficzer czyli trudno bez tego żyć. Zakładek też używałem od zawsze, łatwo jest zrobić zakładkę. Trudno ją jednak potem znaleźć, łatwiej już wyguglać stronę od nowa. Od czasu gdy zakładki w Firefoksie można metkować pojawiły się pierwsze sukcesy, mogę już chyba powiedzieć, że nie tylko używam, ale i korzystam.
Z niejasnych powodów Firefox dla Windows długo pozostawał 32 bitowy, dopiero teraz ma się to zmienić. Dobrzy ludzie oczywiście kompilowali 64 bitowego Firefoksa, sam długo korzystałem z uprzejmości właściciela strony xhmikosr.1f0.de, którą znalazłem kiedyś szukając 64 bitowej wersji Sumatra PDF (tylko na Windows, ale dobre). Ale jak ma być wreszcie oficjalna 64 bitowa wersja, to on przestał. Ściągnąłem więc z mozilla.org to co na razie dają, wersję Developer Edition, czyli oczko albo dwa do przodu. I co za przykrość, już przy pierwszej próbie zrobienia zakładki — kupa. Kursor zamiast jak zwykle wskoczyć w pole do metkowania wskakuje na pierwsze z brzegu pole z nazwą zakładki. Uznając, że tak bezsensowna zmiana mogła być tylko dziełem przypadku, postanowiłem odczekać. Niestety w kolejnej wersji zmiana uparcie się utrzymała. Przyszło mi wtedy do głowy, że nawet drobna zmiana w porządnym programie powinna być konfigurowalna, nie wszyscy muszą podzielać zdanie jej autora, czy raczej frakcji która aktualnie uzyskała przewagę — bo ktoś jednak wcześniej wpadł na genialny pomysł, że skoro inteligentni ludzie metkują zakładki, to warto im to maksymalnie ułatwić.
Firefox jest porządnym programem, magiczne zaklęcie brzmi about:config, trzeba je podać zamiast adresu strony. Rzuciłem okiem na ustawienia zawierające "book" — browser.bookmarks.editDialog.firstEditField z ustawieniem namePicker musiało być tym, czego szukałem. Zamieniłem więc namePicker na tagsPicker i niewiele zyskałem, teraz kursora nigdzie nie było. Spróbowałem tagPicker i też nic. Tu mnie olśniło, przecież w starej wersji musi być dobrze. W starej wersji (36.0.1) było tagsField. To podziałało. Bardzo możliwe, że gdy już wyjdzie oficjalnie (podobno w maju) wersja 64 bitowa, to z takim ustawieniem jak lubię. Ale teraz mam w nosie.