niedziela, 31 lipca 2016, 19:42

rusałkowate

Podobno w Polsce jest ich zaledwie 75 gatunków (z ca 6 tys.) czyli o rząd wielkości mniej niż pokemonów (właśnie sprawdziłem). Co prawda wszystkie rusałki już dawno zostały obfotografowane ze wszystkich stron, ale co szkodzi, każde zdjęcie jest przecież nieco inne. Mój mało ambitny plan złapania na zdjęciach wszystkich pospolitych rusałek skrystalizował jednak z dość sensownego i prozaicznego powodu, powtarzających się trudności z rozpoznaniem widzianego przeze mnie motylka na podstawie dzieł cudzych. Problem nasila się szczególnie przy gatunkach mało spektakularnych i występujących w różnych wariantach. Co gorsza nietrwałe skrzydła motyla z czasem się niszczą i płowieją. Ale amatorzy soczystych kolorów i tak potrafią z buro-rdzawego wycisnąć jaskrawo pomarańczowy. I poznaj potem takiego przefarbowanego przestrojnika.

 

Maniola jurtina
Maniola jurtina, samica.

 

Maniola jurtina
Samiec na wrotyczu. To on ma znaleźć samicę, więc nie musi się wysilać kolorystycznie. Przestrojnik jurtina? A do czego to dziwne urządzenie służy? Aż tak pospolity motyl i nie ma ładnej swojskiej nazwy, wstyd. W proteście od tej pory będę używał wyłącznie nazw uniwersalnych.

Dawno temu chciałem robić prawdziwe zdjęcia makro i nawet kupiłem w tym celu specjalny obiektyw makro 60mm. Okazało się jednak, że akurat motyle generalnie nie lubią zbyt blisko podtykanego specjalnego obiektywu makro. W zderzeniu z przyrodą już niejeden ambitny plan upadł. Niechcący odkryłem natomiast (oczywiście nie ja pierwszy), że da się przecież robić zdjęcia motylkom przy użyciu zwykłego teleobiektywu. Zdaje się każdy w miarę współczesny obiektyw 300mm (czy zoom sięgający 300mm) pozwala zbliżyć się do obiektu na jakieś 1,5 metra, w przypadku większych motyli powinno od biedy wystarczyć. Np. minimalna odlegość ostrzenia podawana dla Nikona 300mm f/4E PF ED VR to 1,4 metra, to samo podają dla Olympusa 300mm f/4.0 IS Pro ED M.Zuiko. Jeśli uda mi się dożyć emerytury w stanie pozwalającym na spacerowanie z aparatem o łącznej masie 1,6 kg to może kiedyś kupię jakiś ładny obiektyw 300 mm. Na razie zadowalam się zoomem Olympusa i z każdym tygodniem coraz bardziej go lubię. Np. przestało mi przeszkadzać, że jest nieco ciemny — często i tak ściągam przysłonę do 8 czy nawet 11 żeby poszerzyć zakres ostrości.

 

Argynnis paphia
Argynnis paphia, samiec na wrotyczu. Przycięty tylko z boków. Jak widać do tak dużych motyli zwykłe tele 300mm na mikro 4/3 czyli Olympusach i Panasonikach już prawie wystarczy. Na aparacie z większym sensorem trzeba by mocniej przyciąć, ale co za problem, przecież większy sensor nie musi być gorszy od mniejszego.

 

Argynnis paphia Samica na chabrze łąkowym.

 

Argynnis paphia, Aglais io
Argynnis paphia (ta sama samica) i Aglais io. Czasem zoom się przydaje, tu ca 180mm.

 

Argynnis paphia
I nieco mniej zniszczona samica na starcu jakubku.

 

Argynnis paphia
Jeszcze jedna na wrotyczu. Jak widać pod koniec lipca trudno o niezniszczoną samicę Argynnis paphia.

 

Issoria lathonia
To naprawdę duży motyl, w tle dla porównania Inachis io, na sadźcu. Tfu, tfu. Tu Issoria lathonia, w tle Aglais io na sadźcu. I. lathonia jest mniejsza od A. paphia.

Uff, na razie załatwiłem dwie rusałki, najbardziej niepozorną i najbardziej okazałą. Mam jeszcze sporo innych, ale muszę najpierw trochę o nich poczytać. Nie wrzucę przecież zdjęcia z podpisem "jakiś motylek na kwiatku".


DODANE: no tak, jest też obiektyw idealny do robienia zdjęć motylkom, nowa wersja Canona 100-400mm, ostrzy z mniej niż metra!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Na ostatnim zdjęciu, tym z pawikiem, jest Issoria lathonia, nie A. paphia.

BTW aktualna nazwa pawika to Aglais io.

kwik pisze...

Dziękuję za konstruktywny wkład, poprawiłem.

kuzynka.edyta pisze...

'Argynnis paphia, samiec na wrotyczu' – piękny, kaligraficzny wzór na skrzydłach. Ładne ujęcie, które to uwypukla. Chyba nigdy nie spotkałam w naturze tego motyla.

Z moich doświadczeń wynika, że obiektyw makro nadaje się na motyle, tyle że trzeba najpierw delikwenta podejść metodą drobnych kroków, najlepiej od tyłu. Jak już jesteśmy blisko, to obiektyw można mu pod samą trąbkę podsunąć. Chyba już kiedyś o tym wspominałam. Ale może polskie motyle są bardziej nerwowe. Albo może coś się w ich zachowaniu zmieniło. Nie wiem, dawno nie sfotografowałam żadnego motyla. U mnie ostatnio tylko mole i od czasu do czasu bielinek rzepnik, który tak spowszedniał, że nie chce mi się za nim uganiać.

'samica na starcu jakubku' Hm...

kwik pisze...

W UK A. paphia jest gatunkiem wyraźnie południowym ale chyba dość pospolitym, potrzebuje tylko lasu z fiołkami w okolicy bo jego gąsienice to jedzą. Na pewno jeszcze zobaczysz bo trudno go przeoczyć. Wystarczy być we właściwym miejscu w środku lata.

Polskie motyle nie są szczególnie nerwowe, to mnie brakuje cierpliwości. Poza tym przy prawdziwym makro z bliska często są problemy z oświetleniem, tzn. z rzucaniem cienia. Można oczywiście z fleszem, Canon nawet zrobił niedawno specjalny obiektyw ze świecącymi diodami do swojego bezlusterkowca, ale mnie trudności i komplikacje nie wciągają, wolę korzystać z nadarzających się okazji. A normalne duże motyle jednak najprościej fotografować teleobiektywem. Szczególnie wtedy gdy kilka siedzi na kępie kwiatów - zamiast się czaić do jednego płosząc resztę można spokojnie zrobić zdjęcia wszystkim po kolei.