A chciałem tylko wyjaśnić, czy gąsienice zmrocznika przytuliaka (Hyles gallii) żerują także na przytulii czepnej, bo jeśli tak, to gotów jestem zrewidować swój stosunek do niej i przestanę wyrywać. Bo kontakt z tym zawisakiem dostarczył mi chwilę niezapomnianych przeżyć. Wypatrzyłem go jak odpoczywał i zrobiłem kilka zdjęć żeby ustalić jak się dokładnie nazywa, że jakiś zawisak to od razu wiedziałem. Myślałem że zacznie latać dopiero pod wieczór, ale gdy wróciłem za kilka minut już latał. Błyskawicznie obleciał kilka okolicznych różowych jasnot i tyle go widziałem. Byłem zupełnie nieprzygotowany, zaskoczony jak zwykle. A zwierzątko niesamowite, z profilu wygląda na króliczka, a lata trzepocząc skrzydłami jak ptak. I szybko. Podobno zawisaki długo rozgrzewają się przed startem. Może wieczorem, gdy jest już chłodno, ale nie w środku dnia, przy 25 stopniach. Ten niestety na pewno rozgrzewał się krócej niż kilkanaście minut. Między ostatnim zdjęciem siedzącego i nieudanym zdjęciem (na automatycznym ostrzeniu) latającego minęło 5 minut. Muszę jeszcze poczytać o automatycznym ostrzeniu w przypadku obiektów poruszających się na nieruchomym tle. Bo na ręcznym ostrzeniu tak szybko latajacych obiektów chyba nawet nie warto próbować fotografować.
I nawet na tak beznadziejnym zdjęciu Hyles gallii da się rozpoznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz