Imponujący postęp w przyrodzie. Moje umiejętności fotopstrykacza wręcz przeciwnie, rozwijają się bardzo powoli. Dziś próbowałem skowronka, w moich rękach okazał się zaskakująco niefotogeniczny. Albo bez skrzydeł, albo garbaty, albo za duże skrzydła. I jeszcze te wyłupiaste oczy. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, ale nie będzie lekko.
Przy okazji napatoczył się kwiczoł i sroka z patykiem. Szkoda że tak daleko.
6 komentarzy:
Przesadzasz z tym samokrytycyzmem.
Sroka z patykiem jest zapewne bardziej fotogeniczna niż bez. A na pewno bardziej niż sam patyk.
Możliwe że nikt przede mną nie zrobił zdjęcia sroki z pół kilometra, więc jest to jakieś osiągnięcie. Choć samodzielnie lecący patyk byłby jednak ciekawszy.
Z drugiej strony współczesna technika potrafi o wiele więcej:
https://twitter.com/jocelynseip/status/1110824099826135040/photo/1
Faktycznie, boki można zrywać. Ja jakoś nie mogę, zapewne ze względu na trwałe uszkodzenie poczucia humoru. Chociaż z drugiej strony zastosowanie stitching software do deformacji stworzeń byłoby zapewne śmieszniejsze, gdybym to ja na to wpadł. Ludzie od zawsze lubili się zaśmiewać z poważnych zniekształceń. Już na jarmarkach, prawda, gabinety krzywych luster, prawda, odgrywały podobną rolę.
Krzywe lustro nie dawało transmisji, można się było najwyżej zobaczyć samemu lub w skromnym towarzystwie. Dziś mamy globalny gabinet śmiechu (i narastający spór o to, z czego wolno się śmiać).
Sroka z patykiem jak czarownica na miotle. Naturalnie, dużo ładniejsza.
Masz pan szczęście do tego fruwającego towarzystwa.
Pstrykam wszystko co lata, używam aparatu zamiast lornetki. A potem czasem się dziwię. Akurat wtedy obserwowałem srokosza, odleciał hen hen i jakimś cudem zamienił się w srokę. Ale przesadziłem z tym pół kilometra, bo było niecałe 400 metrów.
Tydzień później znowu próbowałem skowronka i znowu frustracja. Wątpię czy to ten sam, ale może się chociaż nieco oswoją.
Prześlij komentarz