Albo cytrynek, jest im chyba wszystko jedno. Próbowałem zrobić zdjęcie fruwającej samicy (to ten blady), ale przyplątał się samiec i chyba trochę ułatwił zadanie. Z dwudziestu zdjęć na kilku cośtam widać, więc nawet jestem zadowolony. Ale jak ktoś chce zobaczyć dobre zdjęcie pary fruwających cytrynków to raczej gdzie indziej.
Co było dalej nie wiem, poleciały gdzieś strasznie wysoko.
To już trzecia notka cytrynkowa, poprzednie: 2018/03/cytrynek.html i 2018/09/szaklak-i-kruszyna.html