niedziela, 21 czerwca 2020, 22:53

trzy trzyszcze

Jeszcze tydzień temu nie wiedziałem, że trzyszcze istnieją, a dziś mam już trzy. W tym dwa kopulujące, co ułatwiło zadanie. Tydzień temu, gdy pierwszy raz zauważyłem trzyszcza, jeszcze nie wiedziałem, że na zdjęciu wypada wyeksponować jego imponujące żuwaczki. Więc nie wyeksponowałem, za co najmocniej przepraszam. Ale akurat miał odłupany kawałek pokrywy skrzydła i widać śliczny zielony odwłok:

Samiec ma podobno dłuższe żuwaczki, przytrzymuje nimi nieco większą od siebie samicę. Trzyszcze (jeśli akurat nie kopulują) szybko biegają, trudno ich nie zauważyć. Nie wiem jakim cudem przez tyle lat chodzenia po piaszczystych leśnych drogach nie zwróciłem na nie uwagi.

6 komentarzy:

kuzynka.edyta pisze...

Piękny chrząszcz!

Te wszystkie opalizujące lamówki i inne detale w połączeniu z łaciaty pancerzykiem. Cudne. Szkoda, że jest taki mały i żeby to wszystko docenić trzeba go oglądać w powiększeniu. Rozmiary szarańczy byłyby korzystniejsze.

Nazwa zabawna, ale powiedzmy taki northern dune tiger beetle. To jest nazwa na miarę niebanalnej urody.

Zazdroszczę spotkania.

kwik pisze...

Niewątpliwą zaletą pozornie złożonych angielskich czy niemieckich nazw jest ich oczywistość, bardzo podobne można łatwo samemu wymyślić. Za to nigdy bym nie wpadł na to, że biegający po gorącym piasku łaciaty chrząszcz powinien nazywać się trzyszcz. Wolę nie sprawdzać czy to Kluk wymyślił. Może chodziło o wyłupiaste oczy.

One mają około półtora centymetra, więc nie są wcale takie małe. Ale faktycznie nieco płochliwe, przez co trudno je docenić gołym okiem. Teraz gdy tylko zobaczę dołki mrówkolwów będę wypatrywać trzyszczy, pewnie okaże się, że są pospolite. Akurat trzyszcze powinny skorzystać na katastrofie klimatycznej i stepowieniu Polski.

Przy okazji pozwolę sobie na komentarz do Olympusa rezygnującego właśnie z fotografii - parę lat temu chciałem mieć 300mm f/4 Olympusa, ale cena powyżej 10 tys. mnie zmroziła. Tym bardziej, że Nikon wcześniej zrobił dużo lżejsze 300mm f/4 wyraźnie taniej (owszem, plastikowe i chińskie, ale co z tego). Ja po dłuższym namyśle kupiłem stary ciężki obiektyw 300mm Nikona (ale jeszcze tańszy). Olympus natomiast wyprodukował kolejne kosztowne kuriozum dla jakichś wyimaginowanych profesjonalistów krasnoludów czyli E-M1X - duży ciężki aparat z małym sensorem. Więc może i dobiło ich odwołanie igrzysk w Tokio, ale chyba od dawna działali bez sensu. Szkoda.

kuzynka.edyta pisze...

Też pomyślałam, że inspiracją były wytrzeszczone oczy. Chyba że coś trzeszczy, gdy owad pociera goleniem o goleń :)

Smutna wiadomość o Olympusie. Nie miałam dużego doświadczenia z tą marką jako użytkownik, ale zawsze podobały mi się ich aparaty, które wyróżniały się niebanalnym wzornictwem. A oceny jakości na jakie trafiałam, były zawsze pochlebne. Wielka szkoda. Marka z długą historią.

kwik pisze...

Mam trzy osobno kupione obiektywy Olympusa i stary E-PL1 z obiektywem w zestawie, prawie wszystko z jakichś atrakcyjnych przecen (nie mogłem się oprzeć). Na jakość Olympusa trudno narzekać. Ale poza Japonią nie była to chyba popularna marka. No i fakt, nie mieli łatwo. Mały sensor jest fajny wyłącznie w małych aparatach z lekkimi obiektywami, inaczej cała idea bierze w łeb. A takie padły ofiarami inwazji smartfonów i nie było gdzie uciec - mimo rozpaczliwych prób. Ale zabawne, poddali się akurat wtedy, gdy sprzedaż smartfonów wreszcie mocno spadła.

Obawiam się, że bez Olympusa mój ulubiony format sensora nie pożyje dłużej niż kilka lat. Trudno, i tak zawsze będę przycinał fotki na 4:3.

kuzynka.edyta pisze...

Nie pozbywaj się, boszbroń, wymienionego sprzętu. W przyszłości zapewne będzie miał wartość kolekcjonerską. Olympus na pewno był/jest popularny wśród projektantów mody lub ludzi robiących dla nich sesje zdjęciowe. Jeśli modelka trzyma aparat fotograficzny, to jest to albo Olympus albo Leica. Choć raz widziałam też Hasselblada.

kwik pisze...

To wszystko masówka, więc wartości nie nabiorą. Zresztą Panasonic się jeszcze z M4/3 nie wycofał, a i sprzedany dział foto Olympusa pewnie coś tam jeszcze będzie produkować. Tak więc to jeszcze nie jest historia, ale chyba niewiele brakuje.

Modelki tak same z siebie tych aparatów nie trzymały i jak widać Olympusowi nie bardzo to pomogło. Leice z kolei nic nie zaszkodzi.