wtorek, 8 kwietnia 2008, 07:34

potentne czy impotentne?

To już kolejne doniesienie o wytworzeniu komórek przypominających zarodkowe komórki macierzyste (czyli te uzyskiwane z ludzkich blastocyst), tym razem z komórek skóry (pewnie fibroblastów) ludzi chorych na osiem różnych chorób - Stem cells made to mimic disease (BBC News). Takie komórki nazywa się IPS (Induced Pluripotent Stem cells), a po polsku indukowane pluripotentne komórki macierzyste. Indukowane, bo powstają w wyniku ludzkich zabiegów z normalnych komórek, a pluripotentne, bo mogą tworzyć różne rodzaje komórek (pluripotentne to wielemogące).

W Wielkiej Brytanii trwa właśnie publiczna debata o dopuszczalnych metodach uzyskiwania zarodkowych komórek macierzystych, każde doniesienie o uzyskaniu podobnych komórek bez zabijania ludzkich zarodków wydaje się działać na niekorzyść wyznawców wiary, że człowiek godności nabiera stopniowo, a blastocysta choć ludzka, nie jest jeszcze człowiekiem. Warto jednak zwrócić uwagę, że większość naukowców nie uważa badań nad niekontrowersyjnymi IPS za zdrową alternatywę niemoralnych badań z użyciem zarodków; chwaląc postępy w badaniach nad IPS podkreśla się jednocześnie konieczność badania także komórek pochodzących z ludzkich zarodków.

Rzeczpospolita ustami Dariusza Rosiaka zachęca Polaków do podobnej debaty [*]: Embriony i ludzie. Chociaż Autor chyba od razu odpowiada na zadawane przez siebie pytania:
"Jednak chowanie głowy w piasek niczego nie rozwiązuje i zamiast chronić, naraża Polaków na bezkarne rozpowszechnianie budzących etyczne kontrowersje praktyk biotechnologicznych."
"Jeśli nie chcemy, by wszystko było dozwolone, to powinniśmy odpowiedzieć sobie – niekoniecznie tak samo, ale na pewno szybko – na te same pytania, na które odpowiadają Brytyjczycy."

Dopóki nikt w Polsce badań nad uzyskiwaniem zarodkowych komórek macierzystych nie prowadzi, możemy nie tylko schować głowę w piasek, ale i spać spokojnie. Natomiast nie będę gorszy od Rosiaka i też powiem, co myślę - widzę tymczasową potrzebę używania ludzkich wczesnych zarodków do wartościowych badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi. Będzie można z tych badań zrezygnować dopiero wtedy, gdy uznamy indukowane pluripotentne komórki macierzyste za równie dobre.

Przy okazji jeszcze jedna sprawa. Niektórzy zamiast pluripotentnych chcą mieć komórki pluripotencjalne. To jest robienie zamętu i wody z mózgu. Potencjalny znaczy możliwy, a te komórki nie są możliwe tylko mogące. Na razie w Googlu jest mniej więcej tyle samo pluripotentnych co pluripotencjalnych. Na razie wpływowa Rzeczpospolita jest po właściwej stronie, np. tu - Komórki skóry leczą chorobę krwi - są komórki pluripotentne. Niestety Rzepa wrzuca teksty do płatnego archiwum, więc jej wpływowość jest mocno ograniczona. Dobrze by było, gdyby przynajmniej teksty z działu Nauka pozostawały dostępne dla wszystkich.
DODANE: to samo w Telegraphie: Skin yields stem cell clue to diseases
i tekst z Timesa o IPS: Not an answer to Catholic prayers
Debating Matters: badania z użyciem zarodkowych komórek macierzystych - sporo linków za i przeciw.
Telewizyjny wywiad z Robertem Winstonem - Is an embryo a person? (Czy zarodek jest osobą - dodam od razu, że wg Winstona nie jest. Uwaga - zaczyna się reklamą).

* DODANE: DEBATY MINISTRA NAUKI i INFORMATYZACJI (2003-2004) Komórki macierzyste – życie za życie?
A więc debata była, tylko nie przebiła się do mediów :)
Link dzięki Anuszce


czwartek, 3 kwietnia 2008, 02:42

fuzja człowieka i krowy

Już o tym pisałem, ale wtedy chodziło o zielone światło, a teraz już naprawdę mamy pierwsze zarodki z krowich oocytów z wszczepionymi jądrami z ludzkich komórek. Ale nadal możemy się podniecać wyłącznie etycznymi aspektami badań. Bo na razie naukowcom z Newcastle nie udało się utrzymać hybrydowych zarodków w hodowli dostatecznie długo (potrzeba podobno sześciu dniu), żeby uzyskać z nich zarodkowe komórki macierzyste, a przecież o to naprawdę chodzi. Natomiast niewątpliwie udało im się przedstawić początkowe niepowodzenie jako coś w rodzaju sukcesu.

Ale dopóki nie ma komórek zarodkowych, właściwie nie ma o czym gadać; nadal przecież nie wiemy, czy użycie krowich oocytów jest dobrym pomysłem. Dowiedzieliśmy się za to, że tworzenie zarodków hybrydowych budzi nawet większe emocje niż tzw. klonowanie terapeutyczne, czyli tworzenie analogicznych zarodków w celu uzyskania zarodkowych komórek macierzystych, ale przy użyciu oocytów ludzkich.

Tekst w Rzeczpospolitej (to stąd jest "fuzja człowieka i krowy" - brawo): Człowiek i zwierzę w jednym:

"Istota, która powstała w wyniku fuzji człowieka i krowy, ma 99,9 proc. materiału genetycznego pochodzącego od człowieka, a tylko 0,1 proc. od zwierzęcia."

BBC News: UK's first hybrid embryos created

Newcastle University: HYBRID EMBRYOS STATEMENT

Newcastle University: HYBRID EMBRYOS: FAQs

DODANE: Telegraph: Hybrids: separating hope from the hype
DODANE: Zagórski - W obronie krowoczłowieka

wtorek, 1 kwietnia 2008, 07:10

wierzący są bardziej szczęśliwi

Jak donosi Rzeczpospolita, omawiając pobieżnie wyniki badań Andrew Clarka z Paryskiej Szkoły Ekonomicznej — "Ludzie wierzący są bardziej szczęśliwi". Niestety już pierwsze zdanie jest podejrzane:
"Osoby wierzące lepiej znoszą stres spowodowany np. utratą pracy czy rozwodem".
To cyniczny bezbożnik ma być bardziej zasmucony rozwodem niż ten, który ślubował nie opuścić aż do śmierci? Zajrzałem do oryginalnej pracy Clarka i Lelkes "Deliver us from evil: religion as insurance" — ankietowano protestantów i katolików, ale tylko protestanci lepiej znoszą stres spowodowany rozwodem, katolicy znoszą go gorzej niż niewierzący:

Both Protestants and Roman Catholics are protected against unemployment, but while the former are also protected against marital break-up, Roman Catholics are actually punished for divorce (in the sense that their life satisfaction drops more sharply than does that of the non-religious).

Uff.
DODANE: najszczęśliwszym człowiekiem świata jest tymczasem Matthieu Ricard.
DODANE: Aurelia's Unfortunate Young Man by Mark Twain

piątek, 21 marca 2008, 13:03

lovely as a tree

I think that I shall never see
A billboard lovely as a tree.
Perhaps, unless the billboards fall,
I'll never see a tree at all.
Ogden Nash, "Song of the Open Road," 1933

I think that I shall never see
A poem lovely as a tree.
A tree whose hungry mouth is prest
Against the earth's sweet flowing breast;
A tree that looks at God all day
And lifts her leafy arms to pray;
A tree that may in Summer wear
A nest of robins in her hair;
Upon whose bosom snow has lain;
Who intimately lives with rain.
Poems are made by fools like me,
But only God can make a tree.
Joyce Kilmer, "Trees," 1914

DODANE: jeszcze trochę wierszyków Nasha (np. o Termicie).


poniedziałek, 17 marca 2008, 20:38

chiński zabytek z Księżyca

Zaraz po inspirującej dyskusji ze ŚpiEwką o manipulowaniu wynikami sondaży internetowych wpadłem na sondę w Dzienniku online - Jaki chiński zabytek widać gołym okiem z Księżyca? Oddałem głos na Terakotową Armię, ale okazało się, że prowadzi Chiński Mur. Na szczęście już po chwili stronnicy Terakotowej Armii wysunęli się na czoło:


Chińskiego Muru nie widział swoimi gołymi oczami nawet chiński kosmonauta Yang Liwei, a przecież daleko miał jeszcze do Księżyca.

DODANE: ten sam Dziennik rok temu twierdził, że Chińskiego Muru z Kosmosu jednak nie widać.
DODANE: Chiński Mur widać z Księżyca od 1938, dzięki Richardowi Halliburtonowi.