czwartek, 3 listopada 2011, 19:04

zagadka obrazkowa

Oto obrazek mający zapewne ilustrować współczesną naukę; widzę grubo ciosane szkiełko pod mikroskopem:


Wrzucam obrazek do TinEye Reverse Image Search i znajduję źródło:


Jest więcej zdjęć tego autora, np. takie z tej samej serii:


No i gdzie zagadka, przecież wszystko podpisane?

DODANE: ustaliłem tożsamość mikroskopu upiększającego stronę Narodowego Centrum Nauki, to chyba Ломо Микмед-1.

czwartek, 29 września 2011, 08:10

kruk krukowi

Lubię kruki, wydają ciekawe i nierzadko zaskakujące dźwięki, bez których las nie jest prawdziwym lasem. Dlatego zdenerwowałem się czytając Kruki do odstrzału, bo przeszkadzają myśliwym. Z myśliwych jakoś nie mam pożytku, jak chyba większość ludzi. Że zabijają zwierzynę mało mnie bulwersuje, w rzeźniach dzieją się gorsze rzeczy. Zresztą też lubię sobie postrzelać (chociaż nie do żywego). Mierzi mnie natomiast hipokryzja, przedstawianie krwawego i kosztownego hobby jako działań racjonalnych i przyjaznych przyrodzie. Wędkarze tak nie robią, raczej sami z siebie się śmieją.

Stanowisko myśliwych rozumiem, gdybym sam polował np. na żaby, zarządziłbym odstrzał bocianów — myśliwi chcą zabijać kruki przekonani, że konkurują z nimi o zające i kuropatwy. Wajrak jednak twierdzi, że to bajki, a jedyną merytoryczną podkładką do odstrzału kruków jest słabo uzasadniona opinia prof. Dziedzica. Gdyby Wajrak trochę poguglał, to pewnie nie napisałby, że myśliwi "mogą znaleźć nawet naukowca z tytułem, który im te bajki potwierdzi na papierze" bo Dziedzic Roman jest nie tylko kierownikiem Zakładu Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, ale i wiceprezesem Naczelnej Rady Łowieckiej — daleko więc nie szukali.

Dorobek naukowy kierowanego przez Dziedzica zakładu jest jaki jest, w ostatnich latach jego pracownicy publikują głównie w "Łowcu Polskim", "Łowcu Lubelskim" i "Ziemniaku Polskim" (choć przyznać wypada, że listę swoich publikacji podpisali wykaz publikacji, a nie wykaz publikacji naukowych). Na szczęście Polska jest dużym i zamożnym krajem, może więc sobie pozwolić na finansowanie nauk w całej ich pięknej różnorodności. Pytanie jednak brzmi: czy Dziedzic coś wie, czy (tak jak pozostałym myśliwym) tylko mu się zdaje. Wytępić kruki jest łatwo, pamiętam czasy, kiedy było ich mało. Ale żeby to zrobić warto mieć dobre powody.

Tymczasem własnej mocnej opinii o wpływie kruka na zająca i kuropatwę nadal nie mam, choć wydaje mi się znikomy. Ale będę nad tym pracował. Trochę wstyd, bo już dyskutowałem o tem kilka lat temu.

DODANE:
2011-09-30 Słynny reżyser dostał doktorat. I ujął się za krukami
2011-10-28 Wyrok na kruki odroczony


Mapka występowania kruka (Corvus corax) w Europie z "Field Guide to the Birds of Britain and Europe" czyli tzw. Petersona (z 1983).

czwartek, 25 sierpnia 2011, 00:10

GMO - wszyscy bredzą

Triumf zgniłozielonych, Komorowski powstrzymał GMO (choć "podkreślał, że zgodnie z badaniami naukowymi strach przed żywnością modyfikowaną genetycznie jest nieuzasadniony"). No cóż, Kaczyński z pewnością też by zawetował, można więc tylko wzruszyć ramionami. Prezydent wybierany jest w wyborach bezpośrednich, a podobno trzy czwarte Polaków GMO nie chce. Czytelnicy Wyborczej online też się boją, ale jedzą:



Przeciwnicy GMO wierzą, że organizmy gmodyfikowane są szkodliwe dla zdrowia i środowiska; owszem, można i takie zrobić, tylko po co. Miłośnicy GMO za to kłamią, że tylko GMO uratuje ludzkość przed głodem.

Genetyczna modyfikacja organizmów to pomysłowa, lecz w gruncie rzeczy dość prymitywna technologia, dla kogoś kto liznął współczesnej biologii nic nadzwyczajnego i nic strasznego. Nie umiemy jeszcze projektować nowych pożytecznych białek, więc na razie wycinamy pojedyncze geny z jednych organizmów i wsadzamy do innych. Jak ktoś chce to niech się boi, ja wolę bać się np. sąsiadów przysypiających podczas gotowania ziemniaczków na gazie. Zresztą przyszłość GMO jest już dawno przesądzona, USA, Chiny i Indie są za, a my zawracamy Wisłę cienkim kijkiem.


Synek sam się może obrzezać, jak dorośnie. Nie, to nie jest modyfikacja genetyczna, ewentualne potomstwo będzie nieobrzezane.

DODANE (2 września 2011):
Tylko krowa nie zmienia zdania. Było mi prawie wszystko jedno, ale właśnie przeczytałem jak bezczelnie wrobili Zagórskiego durni Amerykańcy i nagle stałem się zajadłym wrogiem upraw amerykańskich GMO w Polsce. Następnym razem niech spróbują wysyłać do Polski nieco inteligentniejszych lobbystów, a w ogóle niech najpierw zniosą wizy dla Polaków, cwane pajace. Zagórski niepotrzebnie rozczulił się nad sobą w rozmowie z agentką Spirnak, a ta w swoim donosie zrobiła z niego akwizytora Monsanto, w dodatku tchórzliwego. Akurat jeden z niewielu polskich dziennikarzy naukowych piszący sensownie o biologii, zasługuje na same pochwały, a musi się tłumaczyć jak jakiś szczeniak. Ale dobrze mu tak, dziennikarz jeźdżący na sponsorowane wycieczki zawsze będzie podejrzewany o przychylność dla sponsora, dlatego nie powinien jeździć. Albo nie powinien pisać. Szkoda tylko, że redakcji nie stać.

wtorek, 23 sierpnia 2011, 03:26

horacy



DODANE: kilka lat później:

niedziela, 21 sierpnia 2011, 16:11

słodycz w ustach

Wiadomo, że myślenie męczy. Podejmowanie decyzji męczy szczególnie, dlatego im większy kierownik, tym musi więcej zarabiać. Jeszcze bardziej wyczerpuje powstrzymywanie się od myślenia o przyjemnościach, dlatego czasem dłużej się nie da.

Najtrudniej pohamować chęć zjedzenia czegoś słodkiego (wieczorem nawet Nasz Papież ulegał pokusie: "gdy po kolacji Jan Paweł II zaczynał kreślić na obrusie palcem kółeczko, nie było rady – siostry musiały przynieść jeszcze ciasteczko"). To już nie są mądrości ludowe, do takich — niewątpliwie słusznych — wniosków doszli wreszcie naukowcy. Badania pokazują, że siły woli są wyczerpywalne i zależą od poziomu cukru. Mózg zje cały cukier i sił już nie staje. Łatwo zauważyć, że odchudzający się amator słodyczy wpada natychmiast w obłędne koło: żeby powstrzymać chęć jedzenia słodyczy potrzebuje właśnie słodyczy. I podobnie każdy odchudzający się.

Co prawda inne badania pokazują, że siły woli zależą od naszej wiary w ich naturę. Jeśli wierzymy, że są wyczerpywalne, wyczerpują się. Jeśli wierzymy w ich niewyczerpywalność, pozostaną niewyczerpane. Może coś w tym jest, mózg jest plastyczny i pewnie jakoś tam da się nim kierować. Zresztą jedno drugiego nie wyklucza, na pewno można i wierzyć i słodzić.

Ale jest jeszcze coś dużo ciekawszego. Otóż podobno sportowcom wyniki poprawiają się nie tyle od wypicia słodkiego [roztworu cukru], co już od samej słodyczy w ustach. Niezidentyfikowane jeszcze receptory węglowodanów w ustach dają prawdopodobnie huraoptymistyczny sygnał do mózgu "mamy cukier!" i ciało sportowca daje z siebie wszystko — na kredyt. Jeśli to prawda, to może tak samo możemy oszukiwać sprężyny naszego ducha i wzmacniać siły woli nie otłuszczając się mimowolnie. Pewnie ktoś to wkrótce zbada. Tymczasem można possać cukierka i wypluć. Nie zapominając o wymyciu zębów potem.