czwartek, 22 grudnia 2011, 22:36

mięskopuścik

W związku z nadchodzącym mięsopustem chciałbym bezpardonowo zaatakować wegetarian (co zaraz uczynię, w dodatku cudzymi rękami). Wiedzcie matołki, że wasze poświęcenie idzie na marne, gorzej — przez to, że odmawiacie sobie zdrowej przyjemności, ginie straszną śmiercią wielokrotnie więcej inteligentnych stworzeń. Że wegetarianizm jest głupotą i powoduje wzdęcia, to jasne. Ale wiedzcie osiołki, że wegetarianizm jest także zbrodnią przeciw gryzoniom, bo to z nimi ostro konkurujecie o pokarm. A dalej będzie już rzeczowo i spokojnie, bo w sumie nic do wegetarian nie mam, swoją naiwną dobrocią budzą nawet moją (nic nie wartą) życzliwość.

A nawet trochę pod włos. Na pewno warto jeść etycznie, bo w ogóle warto żyć etycznie. Kogo w dzieciństwie głęboko wzruszył prosiaczek Babe, ten pewnie powinien ograniczyć spożycie wieprzowiny. Bo świnki, choć zwykle nie aż tak mądre jak Babe, to jednak wybijają się inteligencją spośród masowo spożywanego przez nas mięsa (w dodatku wieprzowina podobno nie jest zdrowa). Tak, to bardzo szlachetnie nie jeść bystrych prosiaczków. Ale wiedzcie koziołki, że jak wyliczył (nie wiem czy dobrze) jakiś Archer z Australii, wyprodukowanie 100 kg białka wołowego na pastwisku wymaga humanitarnego zabicia średnio tylko 2,2 tępego wołka, natomiast wyprodukowanie podobnej ilości białka roślinnego związane jest z okrutną śmiercią aż 55 przemiłych myszy! Czułych matek, wrażliwych i muzykalnych kochanków, biednych opuszczonych sierot…

Cały godny uwagi (acz niepotrzebnie rozwlekły) tekst jest tu: Ordering the vegetarian meal? There’s more animal blood on your hands. Obok tekstu redakcja objaśnia, że autor nie dostaje złamanego grosza od nikogo, kto na tym ewentualnie skorzysta, tekst jednak wygląda na próbę patriotycznej promocji konsumpcji kangurzego mięsa, z pewnością hamowanej sympatią do kangurów. Mniejsza z tym.

sobota, 3 grudnia 2011, 14:17

po co religia

Lubię czuć się zwolniony. Oczywiście najlepsza jest wolność prawdziwa, ale za nią płaci się słono, na całość nie można sobie pozwolić. Dlatego lubię przynajmniej czuć się zwolniony, trochę bardziej wolny niż przed chwilą.

Pisarki Masłowskiej czytałem jakieś okruszki, uznałem że świetne i od tej pory żyłem z wyrzutem, że nie chce mi się jej czytać więcej, przez co być może tracę coś ważnego i cennego. Problem nie z Masłowską tylko ze mną, od lat nie mogę czytać beletrystyki, zaczynam sobie wyobrażać, błądzić myślami i zaraz normalnie przysypiam. Co prawda większy wyrzut mam przez Moby Dicka, mogłem go przecież przeczytać za młodu. Teraz — ledwo wypłynęli, przysnąłem. Próbowałem raz i drugi, nic z tego. Nie dam rady, skończę jak Zelig.

No cóż, człowiek w pewnym wieku nabiera prawa robienia tylko tego, co przychodzi mu z łatwością. Z Moby Dickiem może jeszcze kiedyś się zmierzę (chyba na łożu śmierci), z czytania Masłowskiej zwolniła mnie natomiast sama przyszła noblistka. Dawno nie widziałem wywiadu z tak błyskawiczną puentą/mielizną:

Dorota Wodecka: Dlaczego pani posyła córkę na religię?
Dorota Masłowska: Bo z etyką były jakieś komplikacje logistyczne. I stwierdzi­liśmy, że niech popróbuje, pointeresuje się, że może ona na przykład na to reaguje dobrze? Poza tym to część kultury, nie może całe życie na kościół mówić "zamek".

   i zaraz potem, już niepotrzebnie:
Trudno wychować dziecko w abstrakcji od tego, że każdy dorosły sto razy dziennie mówi w tym kraju "o Boże", albo "Jezus, Maria".

Jeżeli o mnie chodzi mówiłem na kościół "kościół" zanim poszedłem na religię. Ale faktycznie, i pewnie równie trudno wychować dziecko w abstrakcji od tego, że co drugi Polak ma imię biblijne albo chociaż Krzysztof (np. w Warszawie i w ogóle od lat wygrywa Jakub), straszna prawda w końcu wyjdzie na jaw.

DODANE: dalszy ciąg wywiadu podobno nie jest taki zły.

piątek, 11 listopada 2011, 07:18

kolor kota

Jak mówi stare syczuańskie przysłowie (spopularyzowane przez Denga Xiaopinga), nieważne czarny czy żółty, ważne czy kot łowny. W długiej końskiej taoistycznej wersji znajdziemy to samo w Wyżej podnieście strop, cieśle — myśl wyłożona rozwlekle nabiera głębi. Gotów byłem przepisać od Salingera po polsku, ale książeczka mała gdzieś się zapodziała. A zresztą Salinger tego nie wymyślił, tekst pochodzi z Liezi, czyli coraz lepsza zabawa w głuchy telefon. Liezi (niecałe) przełożono na polski, ten kawałek pewnie tak, ale nie mam, więc podaję w wersji zbliżonej do Taoist teachings. Translated from the Chinese, with introd. and notes by Lionel Giles (1912):

Duke Mu of Chin said to Po Lo: "You are now advanced in years. Is there any member of your family whom I could employ to look for horses in your stead?" Po Lo replied: "A good horse can be picked out by its general build and appearance. But the superlative horse — one that raises no dust and leaves no tracks — is something evanescent and fleeting, elusive as thin air. The talent of my sons lies on a lower plane altogether: they can tell a good horse when they see one, but they cannot tell a superlative horse. I have a friend, however, one Chiu-fang Kao, a hawker of fuel and vegetables, who in things appertaining to horses is nowise my inferior. Pray see him."

Duke Mu did so, and subsequently dispatched him on the quest for a steed. Three months later, he returned with the news that he had found one. "It is now in Shach'iu" he added. "What kind of a horse is it?" asked the Duke. "Oh, it is a dun-colored mare," was the reply. However, on someone being sent to fetch it, the animal turned out to be a coal-black stallion! Much displeased, the Duke sent for Po Lo. "That friend of yours," he said, "whom I commissioned to look for a horse, has made a nice mess of it. Why, he cannot even distinguish a beast's color or sex! What on earth can he know about horses?" Po Lo heaved a sigh of satisfaction. "Has he really got as far as that?" he cried. "Ah, then he is worth a thousand of me put together. There is no comparison between us. What Kao keeps in view is the spiritual mechanism. In making sure of the essential, he forgets the homely details; intent on the inward qualities, he loses sight of the external. He sees what he wants to see, and not what he does not want to see. He looks at the things he ought to look at, and neglects those that need not be looked at. So clever a judge of horses is Kao, that he has it in him to judge something better than horses."

When the horse arrived, it turned out indeed to be a superlative horse.

czwartek, 3 listopada 2011, 19:04

zagadka obrazkowa

Oto obrazek mający zapewne ilustrować współczesną naukę; widzę grubo ciosane szkiełko pod mikroskopem:


Wrzucam obrazek do TinEye Reverse Image Search i znajduję źródło:


Jest więcej zdjęć tego autora, np. takie z tej samej serii:


No i gdzie zagadka, przecież wszystko podpisane?

DODANE: ustaliłem tożsamość mikroskopu upiększającego stronę Narodowego Centrum Nauki, to chyba Ломо Микмед-1.

czwartek, 29 września 2011, 08:10

kruk krukowi

Lubię kruki, wydają ciekawe i nierzadko zaskakujące dźwięki, bez których las nie jest prawdziwym lasem. Dlatego zdenerwowałem się czytając Kruki do odstrzału, bo przeszkadzają myśliwym. Z myśliwych jakoś nie mam pożytku, jak chyba większość ludzi. Że zabijają zwierzynę mało mnie bulwersuje, w rzeźniach dzieją się gorsze rzeczy. Zresztą też lubię sobie postrzelać (chociaż nie do żywego). Mierzi mnie natomiast hipokryzja, przedstawianie krwawego i kosztownego hobby jako działań racjonalnych i przyjaznych przyrodzie. Wędkarze tak nie robią, raczej sami z siebie się śmieją.

Stanowisko myśliwych rozumiem, gdybym sam polował np. na żaby, zarządziłbym odstrzał bocianów — myśliwi chcą zabijać kruki przekonani, że konkurują z nimi o zające i kuropatwy. Wajrak jednak twierdzi, że to bajki, a jedyną merytoryczną podkładką do odstrzału kruków jest słabo uzasadniona opinia prof. Dziedzica. Gdyby Wajrak trochę poguglał, to pewnie nie napisałby, że myśliwi "mogą znaleźć nawet naukowca z tytułem, który im te bajki potwierdzi na papierze" bo Dziedzic Roman jest nie tylko kierownikiem Zakładu Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, ale i wiceprezesem Naczelnej Rady Łowieckiej — daleko więc nie szukali.

Dorobek naukowy kierowanego przez Dziedzica zakładu jest jaki jest, w ostatnich latach jego pracownicy publikują głównie w "Łowcu Polskim", "Łowcu Lubelskim" i "Ziemniaku Polskim" (choć przyznać wypada, że listę swoich publikacji podpisali wykaz publikacji, a nie wykaz publikacji naukowych). Na szczęście Polska jest dużym i zamożnym krajem, może więc sobie pozwolić na finansowanie nauk w całej ich pięknej różnorodności. Pytanie jednak brzmi: czy Dziedzic coś wie, czy (tak jak pozostałym myśliwym) tylko mu się zdaje. Wytępić kruki jest łatwo, pamiętam czasy, kiedy było ich mało. Ale żeby to zrobić warto mieć dobre powody.

Tymczasem własnej mocnej opinii o wpływie kruka na zająca i kuropatwę nadal nie mam, choć wydaje mi się znikomy. Ale będę nad tym pracował. Trochę wstyd, bo już dyskutowałem o tem kilka lat temu.

DODANE:
2011-09-30 Słynny reżyser dostał doktorat. I ujął się za krukami
2011-10-28 Wyrok na kruki odroczony


Mapka występowania kruka (Corvus corax) w Europie z "Field Guide to the Birds of Britain and Europe" czyli tzw. Petersona (z 1983).