Myślałem że to ciekawy blog, ale ostatnia wzmianka o palancie który swojego kota przerobił na helikopter jest tak niskich lotów, że zaraz go odciekawię. I jeszcze się esteta zżyma na równie śmieszną swastyczkę w awatarze komentatora.
DODANE: no ale notkę Ladena o profilowaniu i tak warto przeczytać.
poniedziałek, 4 czerwca 2012, 20:28
niedziela, 3 czerwca 2012, 06:26
sprzedawcy dziurawych kondonów
Może wreszcie drgnęło w skompromitowanej wielokrotnie branży — pierwszy sprzedawca dziurawych kondonów potrafiący powiedzieć: That’s a spectacular failure for our company, and for the antivirus industry in general. Chodzi rzecz jasna o Stuxnet, DuQu i Flame. A na drugą nóżkę Aurora, Night Dragon i Shady Rat — They left McAfee, Alperovitch says, because it and the rest of the cyber-security industry are building the wrong products.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, Twittera można (wygodnie?) czytać w postaci RSS. Przepis do wyguglania.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, Twittera można (wygodnie?) czytać w postaci RSS. Przepis do wyguglania.
niedziela, 27 maja 2012, 18:58
rumem wyostrzył nóż
Z nudów wyciągnąłem na wsi z lokalnej etażerki opowiadanko Prusa Omyłka. Teraz już wiem, że całe bardzo dobre nie jest; ale zaczyna się całkiem obiecująco, więc doczytałem dzięki uprzejmości internetów. I tu niestety kupa, co np. widać po jednym ze zdań, które akurat ucieszyło mnie urodą rzadkiej zwięzłości: "… wybiegłem na dziedziniec wystrugać pałasz z gonta. Nimem wyszukał deseczkę, nimem wyostrzył nóż i zatamował krew ze skaleczonego palca, patrzę — a tu wlecze się pan Dobrzański". Otóż zdanie to renderowane jest w polskich internetach nieodmiennie w postaci: "Nimem wyszukał deseczkę, rumem wyostrzył nóż …". Ewidentnie brak porządnej korekty po oceerze skanów, czyli mówiąc po ludzku nikt tego nie czytał, polegnięto na przepuszczeniu przez spelczeka. No i wszyscy bezmyślnie kopiują.
Ponieważ jest tam co najmniej jeszcze jedno zdanie, które mi się podoba, postanowiłem poprawić sytuację i z książką na kolanach usunąć przynajmniej najbardziej uderzające błędy. Opiorę się o wersję stąd, uzgadniając jej treść z wydaniem dziewiątym Wyboru nowel, PIW 1969. Sam jestem ciekaw czy podołam, ale słowo się rzekło. Tu znowu zacytuję z Omyłki: Każdego prawie dnia chciałem coś zrobić, a gdy nadszedł wieczór, przypominałem sobie, żem nic nie zrobił.
Omyłkę stąd wyrzuciłem na osobnego bloga, jest tu.
Ponieważ jest tam co najmniej jeszcze jedno zdanie, które mi się podoba, postanowiłem poprawić sytuację i z książką na kolanach usunąć przynajmniej najbardziej uderzające błędy. Opiorę się o wersję stąd, uzgadniając jej treść z wydaniem dziewiątym Wyboru nowel, PIW 1969. Sam jestem ciekaw czy podołam, ale słowo się rzekło. Tu znowu zacytuję z Omyłki: Każdego prawie dnia chciałem coś zrobić, a gdy nadszedł wieczór, przypominałem sobie, żem nic nie zrobił.
Omyłkę stąd wyrzuciłem na osobnego bloga, jest tu.
Etykiety:
OCR,
poprawiacz,
Prus
środa, 23 maja 2012, 21:31
zapiski zapoconego
Zdaje się miałem dziś niefarta komunikacyjnego, w jedną stronę trafiłem na paradę taksówkarzy, w drugą — na autobus z ekologiczną klimatyzacją. W związku z tym garść przemyśleń, którymi chciałbym się podzielić.
Taksówkarzom pomóc łatwiej, więc od nich zacznę. Też nie lubię Gowina, ale z postępem jeszcze nikt nie wygrał. Dziś każdy głupi ma dżipiesa i — jeśli umie go włączyć — już nie musi wiedzieć, gdzie jest w Warszawie ulica Traczy. Dbajcie więc raczej o komfort przewozu pasażerów, czysta tapicerka (chyba) jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a od klimatyzacji można najwyżej zachrypnąć. Papierosy palcie na świeżym powietrzu, a jeśli macie alergię na psy i koty (współczuję) — może poszukajcie innego zawodu?
Pasażerom zbiorkomu radzę tymczasem podróżować poza godzinami szczytu (hahaha, hihihi) — a przede wszystkim baczyć na okienka. Autobus, który ma wszystkie zamknięte i otwarte tylko jedno, przy kierowcy, jest śmiertelną pułapką. To autobus wyposażony w klimatyzację, której jednak kierowca nie chce, nie umie, albo nawet nie może włączyć (bo się zepsuła). Okna zakręcono tak, że nie da się ich gołą ręką otworzyć, a zamiast chłodzenia działają tylko wentylatory anemicznie tłoczące gorące powietrze z zewnątrz. Temperatura może więc śmiało przekraczać 30 stopni (Celsjusza) i przekracza. Jutro będę czujniejszy, bo mądry Polak po szkocie, a jeszcze bardziej po dwóch.
No dobra, pora na coś bardziej konstruktywnego. Otóż do dżipiesa potrzebne są jeszcze mapy. Nie wiem dlaczego tak późno odkryłem OpenStreetMap, czyli mapy i plany miast edytowane siłami pospolitego ruszenia, z zauważalnym udziałem rowerzystów. Co widać na przykładzie już wspomnianej ul. Traczy z czerwonym szlakiem rowerowym. Gdy tylko znajdę pompkę pojadę i na dowód zrobię zdjęcie. Kierowcy też mogą być pożyteczni, fotoradary i inne miejsca niebezpieczne można zgłaszać na garniak.pl.
Taksówkarzom pomóc łatwiej, więc od nich zacznę. Też nie lubię Gowina, ale z postępem jeszcze nikt nie wygrał. Dziś każdy głupi ma dżipiesa i — jeśli umie go włączyć — już nie musi wiedzieć, gdzie jest w Warszawie ulica Traczy. Dbajcie więc raczej o komfort przewozu pasażerów, czysta tapicerka (chyba) jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a od klimatyzacji można najwyżej zachrypnąć. Papierosy palcie na świeżym powietrzu, a jeśli macie alergię na psy i koty (współczuję) — może poszukajcie innego zawodu?
Pasażerom zbiorkomu radzę tymczasem podróżować poza godzinami szczytu (hahaha, hihihi) — a przede wszystkim baczyć na okienka. Autobus, który ma wszystkie zamknięte i otwarte tylko jedno, przy kierowcy, jest śmiertelną pułapką. To autobus wyposażony w klimatyzację, której jednak kierowca nie chce, nie umie, albo nawet nie może włączyć (bo się zepsuła). Okna zakręcono tak, że nie da się ich gołą ręką otworzyć, a zamiast chłodzenia działają tylko wentylatory anemicznie tłoczące gorące powietrze z zewnątrz. Temperatura może więc śmiało przekraczać 30 stopni (Celsjusza) i przekracza. Jutro będę czujniejszy, bo mądry Polak po szkocie, a jeszcze bardziej po dwóch.
No dobra, pora na coś bardziej konstruktywnego. Otóż do dżipiesa potrzebne są jeszcze mapy. Nie wiem dlaczego tak późno odkryłem OpenStreetMap, czyli mapy i plany miast edytowane siłami pospolitego ruszenia, z zauważalnym udziałem rowerzystów. Co widać na przykładzie już wspomnianej ul. Traczy z czerwonym szlakiem rowerowym. Gdy tylko znajdę pompkę pojadę i na dowód zrobię zdjęcie. Kierowcy też mogą być pożyteczni, fotoradary i inne miejsca niebezpieczne można zgłaszać na garniak.pl.
Etykiety:
crowdsourcing,
mapa,
porady,
postęp,
rower
sobota, 19 maja 2012, 18:30
grzechy młodości
"W młodości Wojtyła-Katz grał w piłkę nożną w żydowskiej drużynie w roli żydowskiego bramkarza, przeciwko drużynie katolickiej"
Źródło do wyguglania
Źródło do wyguglania
Etykiety:
śmieci w sieci,
wolność słowa
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)