wtorek, 26 maja 2015, 00:47

świstunka i zaganiacz

Obok piecuszka i pierwiosnka świstunka to trzeci pospolity szczupły oliwkowy kurdupel którego łatwiej rozpoznać po głosie niż wyglądzie. Świstunka (Phylloscopus sibilatrix) jest bardziej żółto-zielona i ma prawie biały brzuszek, trzyma się też raczej suchych lasków iglastych niż ogródków. Ale są miejsca w których słychać wszystkie trzy na raz i tym bardziej warto wiedzieć kto śpiewa. Świstunka wydaje dwa zupełnie różne głosy, jeden z nich to fju-fju-fju-fju którym pewnie zarobiła swoją polską nazwę, drugi to przyśpieszający świergot na dwóch tonach, dobrze widoczny na początku podlinkowanego sonogramu.

Spieprzyłem zdjęcia przestawiając aparat na zbyt niską czułość (co automatycznie wydłużyło czas naświetlania i rozmazało ruchliwy obiekt), ale świetnych zdjęć świstunki jest od metra, więc nie będę płakał. Grunt że coś tam widać.

Phylloscopus sibilatrix Phylloscopus sibilatrix Phylloscopus sibilatrix Phylloscopus sibilatrix Phylloscopus sibilatrix

Czwarty do kompletu (w którym na razie brakuje pierwiosnka) jest zaganiacz (Hippolais icterina), z innej rodziny, trochę większy, jeszcze bardziej żółty niż świstunka i z kwadratowym łbem (jak to u trzciniaków), ale na pierwszy rzut oka też drobny, zielonawy i siedzi albo kręci się gdzieś na drzewie. Jego śpiew to totalny odjazd, mógłby zaśpiewać wszystko, ale woli popisywać się i rozmieniać na drobne przedrzeźniając inne ptaki.

Hippolais icterina Hippolais icterina

niedziela, 24 maja 2015, 05:58

ksiądz radzi

Są niektóre Kury, którym niesienie jaj z ciężkością przychodzi: takowe poratują się łatwo, wścibiwszy w tył ze trzy ziarka soli.

poniedziałek, 11 maja 2015, 08:19

dziś śpiewają

Właściwie to wczoraj śpiewały, bo sen mnie zmorzył nim zdążyłem sklecić notkę. Udało mi się (prawie) zrobić zdjęcia wszystkim trzem ptakom jednocześnie śpiewającym wczoraj w ogrodzie. Są mocno przycięte, niestety ptaki mają przykry zwyczaj śpiewania z wysokich gałęzi. Najpierw kulczyk (Serinus serinus), jego śpiew to raczej jazgot, ale to krewniak dzikiego przodka kanarka, więc nie wypada przesadnie krytykować.

Serinus serinus
Serinus serinus
Serinus serinus

Na szczęście oprócz kulczyków jest jeszcze wiele innych ptaków. Jednym z pospolitszych jest piecuszek (Phylloscopus trochilus). Jego śpiew warto poznać by umieć odróżnić piecuszka od pierwiosnka (Phylloscopus collybita), poza tym trochę przypomina śpiew zięby (Fringilla coelebs). Trudno znaleźć zadrzewione miejsce w którym nie słychać ani zięby ani piecuszka ani pierwiosnka, więc znając głosy tylko tych trzech ptaków można już sobie nieco uatrakcyjnić nudny spacer po zaśmieconym lesie albo grillowanie cukinii na działce nad Narwią.

Phylloscopus trochilus
Phylloscopus trochilus
Phylloscopus trochilus

Śpiewającą pokrzewkę czarnogłową (Sylvia atricapilla) miałem na zdjęciach z zeszłego tygodnia, więc wczoraj nawet nie próbowałem. To już jest ptak, który potrafi swoim dość głośnym śpiewem rodzaju "ptasie radio" sprowokować komentarz typu "ptaki dziś ładnie śpiewają". Tak samo jak piecuszka łatwiej usłyszeć niż zobaczyć.

Sylvia atricapilla
Sylvia atricapilla

czwartek, 30 kwietnia 2015, 01:54

grzyb miesiąca

Ten miesiąc się właśnie kończy, musztarda po obiedzie. Ale co roku są te same miesiące, więc za niecały rok notka odzyska świeżość. Zresztą zdjęcia z lasu są z zeszłego roku, bo w tym mi nie wyszło.

Gyromitra esculenta

Gyromitra esculenta

Grzyby zbieram i jem od dziecka, te co zbieram znam dobrze, a jak nie znam to nie zbieram. Piestrzenicę trudno z czymkolwiek pomylić, to grzyb śmiertelnie trujący, na straganach w Finlandii do nabycia za 8-20 euro za kg świeżych owocników (dane na podstawie czterech zdjęć wyszukanych pod korvasieni). Finowie znani są ze zdrowego sposobu życia (wódka, sauna i dziegieć), niech i ja spróbuję. Chwilę trwało nim dotarłem do wiarygodnego zalecanego sposobu usuwania lotnej trucizny z piestrzenic, gotować dwa razy po co najmniej pięć minut w dużej ilości wody, odlać, dobrze wypłukać. Na wszelki wypadek pomnożyłem przez dwa (czyli gotowałem 4 razy po 5 min) i choć miałem tylko dwie małe piestrzenice uchyliłem w kuchni okno (Fin by się uśmiał).

Tak wymęczone grzyby wrzuciłem na masło i zjadłem w postaci jajecznicy jednojajecznej. Takie sobie. Zachowały co prawda ciekawą teksturę i kolor, ale ze smaku chyba nic nie zostało. Zresztą co za przyjemność jeść samemu, a przecież nikogo trującymi grzybami nie poczęstuję. Dopóki nie pojawią się modyfikowane genetycznie piestrzenice bez gyromitryny już raczej drugi raz nie skosztuję.

środa, 25 marca 2015, 09:24

metkowanie zakładek w Firefoksie

"Zapytany o godzinę zaczyna omawiać budowę zegarka" — taka była kiedyś poglądowa definicja nudziarza (dziś każdy ma zegarek w telefonie). Mnie nawet nie trzeba pytać.

Chociaż staram się być plastyczny i nie przywiązywać, to jednak doceniam nawyki ułatwiające życie. Więc gdy już się przywiążę to stawiam opór w obronie przyzwyczajeń, jak każdy. Firefoksa używam od zawsze, ale dopiero od niedawna z pełnym przekonaniem. Wciągnęły mnie tagowane (pol.: metkowane) zakładki automatycznie synchronizowane na wszystkich kilku komputerach których używam. Dla mnie to kilerficzer czyli trudno bez tego żyć. Zakładek też używałem od zawsze, łatwo jest zrobić zakładkę. Trudno ją jednak potem znaleźć, łatwiej już wyguglać stronę od nowa. Od czasu gdy zakładki w Firefoksie można metkować pojawiły się pierwsze sukcesy, mogę już chyba powiedzieć, że nie tylko używam, ale i korzystam.

Z niejasnych powodów Firefox dla Windows długo pozostawał 32 bitowy, dopiero teraz ma się to zmienić. Dobrzy ludzie oczywiście kompilowali 64 bitowego Firefoksa, sam długo korzystałem z uprzejmości właściciela strony xhmikosr.1f0.de, którą znalazłem kiedyś szukając 64 bitowej wersji Sumatra PDF (tylko na Windows, ale dobre). Ale jak ma być wreszcie oficjalna 64 bitowa wersja, to on przestał. Ściągnąłem więc z mozilla.org to co na razie dają, wersję Developer Edition, czyli oczko albo dwa do przodu. I co za przykrość, już przy pierwszej próbie zrobienia zakładki — kupa. Kursor zamiast jak zwykle wskoczyć w pole do metkowania wskakuje na pierwsze z brzegu pole z nazwą zakładki. Uznając, że tak bezsensowna zmiana mogła być tylko dziełem przypadku, postanowiłem odczekać. Niestety w kolejnej wersji zmiana uparcie się utrzymała. Przyszło mi wtedy do głowy, że nawet drobna zmiana w porządnym programie powinna być konfigurowalna, nie wszyscy muszą podzielać zdanie jej autora, czy raczej frakcji która aktualnie uzyskała przewagę — bo ktoś jednak wcześniej wpadł na genialny pomysł, że skoro inteligentni ludzie metkują zakładki, to warto im to maksymalnie ułatwić.

Firefox jest porządnym programem, magiczne zaklęcie brzmi about:config, trzeba je podać zamiast adresu strony. Rzuciłem okiem na ustawienia zawierające "book" — browser.bookmarks.editDialog.firstEditField z ustawieniem namePicker musiało być tym, czego szukałem. Zamieniłem więc namePicker na tagsPicker i niewiele zyskałem, teraz kursora nigdzie nie było. Spróbowałem tagPicker i też nic. Tu mnie olśniło, przecież w starej wersji musi być dobrze. W starej wersji (36.0.1) było tagsField. To podziałało. Bardzo możliwe, że gdy już wyjdzie oficjalnie (podobno w maju) wersja 64 bitowa, to z takim ustawieniem jak lubię. Ale teraz mam w nosie.