Jako inteligentny ssak i współczujący ateista najchętniej zdelegalizowałbym nie tylko rytualny ubój, ale i wszystkie religie odnoszące się z pogardą do zwierząt, a szczególnie reszty ssaków. Natomiast jako obywatel biednego zacofanego kraju cieszę się, że w ogóle coś eksportujemy (i jeszcze na tym zarabiamy). Niezwykle zasłużona dla humanizacji uboju Temple Grandin ma też sporo cennych uwag dotyczących uboju rytualnego — można się u niej pocieszyć tym, że idealnie poderżnięte zwierzę nawet tego nie zauważa ("It appears that the animal is not aware that its throat has been cut"). No dobra, eksportujmy więc.
Kończąc swój tryptyk rolniczy chciałbym go jakoś optymistycznie podsumować. Jednoczesne zakazywanie upraw GMO i legalizacje uboju rytualnego uważam za objawy zapaści cywilizacyjnej. Tym bardziej przygnębiającej, jeśli dotowanej obficie w ramach WPR (u nas na razie nie, tymczasowo dostajemy dopłaty do hektara, bez związku z efektami). Idąc tą drogą Europa stanie się smętnym zadupiem, a my zadupiem tego zadupia. Do czego od dawna jesteśmy świetnie przygotowani.