poniedziałek, 6 kwietnia 2009, 02:50

rekapitulacja

Poniżej kawałek książki, która pewnie nigdy nie zostanie (dobrze) przetłumaczona na polski. Czemu go tu daję? Bo ściągnąłem z jakiegoś chińskiego serwera i właśnie czytam.

The months that followed were perhaps his blissfullest: he founded the sciences of analogical proctoscopy and psycho-symbolistic cosmography, developed the Rectimetric Index for "distinguishing, arithmetically and forever, the sheep from the goats", and explored the faint initial insights of what was to become Spielman's Law, his last and farthest-reaching contribution to man's understanding of the University. That capstone on the temple of his genius, climax of his epic quest for Answers: how commonplace it sounds already, very nearly banal; and yet what dash, what vaulting insight! In three words Max Spielman synthesized all the fields which thitherto he'd browsed in brilliantly one by one — showed the "sphincter's riddle" and the mystery of the University to be the same. Ontogeny recapitulates cosmogeny — what is it but to say that proctoscopy repeats hagiography?
DODANE: Rasy kóz
DODANE (9 4 2009): element wielkanocny

Gdy pstryknąć w obrazek, to polska Wikipedia mówi, że na zdjęciu jest Zając. Ja widzę Królika, ale on przecież jaj nie znosi. Autor (Gerbil) podpisał zdjęcie "Hase mit Ostereiern", próby ustalenia kim jest Hase przy użyciu Guglotranslatora niewiele dały. Żeby nie zakłócać przedświątecznej atmosfery: przedstawiciel rodziny Zającowatych (Leporidae).

21 komentarzy:

telemach pisze...

Dziwne. Dlaczego uważasz że nigdy? "Koniec drogi" był istotnie w miarę łatwym zadaniem, "Bakunowy Faktor" jednak z całą pewnością łatwy do tłumaczenia nie był - a Magala przełożył go jednak w sposób brawurowy i niezapomniany.
Skąd więc ten pesymizm?

kwik pisze...

Giles wydaje się jeszcze trudniejszy do tłumaczenia. Jeśli Bakunowy faktor wyszedł w Polsce w 1980 roku, czyli 20 lat po oryginale, to Giles "powinien" wyjść w 1986. Książka jest gruba, a zapał czytelniczy coraz mniejszy - wątpię, czy znajdzie się mecenas.

telemach pisze...

Istotnie, trochę czasu już upłynęło. Pamiętam jakim fascynującym zaskoczeniem był dla mnie Bakunowy Faktor po przeczytanym kilka lat wcześniej "Końcu drogi".

Ale to już tak jest z autorami naprawdę grubych i trudnych do tłumaczenia książek, albo trafią na swego fanatycznego tłumacza, albo trafią w modę - albo znikną. Magala napisał (chyba) w połowie lat 80tych krótką biografię Bartha i najwidoczniej stracił ochotę i motywację do uganiania się za wydawcą.A Barth nigdy chyba nie osiągnął w Polsce statusu autora "kultowego". Czyli towaru samosprzedającego się. Zresztą nie tylko jego spotkał taki los.

kwik pisze...

Czytałem Bakunowy Faktor jak tylko wyszedł, w 80. Leżałem w szpitalu, nie było telewizora, skończyłem nim podpisali Porozumienie Gdańskie. Z tego co Magala potem napisał, zapamiętałem że była tam tylko jedna interwencja cenzury, dotycząca skojarzenia genitaliów z Bogiem Ojcem (albo coś podobnego). Ale to, że książka normalnie wyszła za komuny, to już był minus. Czas na czytanie książek nie był najlepszy, wszyscy się organizowali i dyskutowali. Tytuł dziwny, druk drobny (to wyszło w serii Nike, jako dwie małe grube), a przede wszystkim: sprawa polska nie została tam wcale poruszona.

telemach pisze...

A obwoluta była ciemnoczerwona. Tom pierwszy był grubszy od drugiego. ;-)

Ale poważnie: to się wówczas czytało niesamowicie, ja zjadłem obydwa tomy natychmiast po przyniesieniu z księgarni, to było chyba w czerwcu 1980, w każdym razie na grubo przed porozumieniami. Pamiętam, bo porozumienia zastały mnie we Francji co było dziwne bo wszyscy chcieli się ode mnie dowiedzieć o co w tej sprawie naprawdę biega, a ja nie wiedziałem kto taki ten Welesa (czyt. Waaleza).
Nostalgia. Ot.
N.b. taki Pynchon też zawiódł w owych czasach na całej linii jeśli chodzi o sprawę polską.

kwik pisze...

Poszukałem, co jeszcze tłumaczył Magala, ciekawy zestaw.

telemach pisze...

Niestety niepełen. Magala zabrał się na przełomie lat 70/80-tych również za tłumaczenie niemieckich filozofów i socjologów ze Szkoły Frankfurckiej.
Afera była niebywała bo tłumaczył ich z angielskiego. Smiały człowiek.

However: zaimponował mi prof. Sławek Magala tym Lanem Deightonem. Ludzi z wszechstronnymi zainteresowaniami dziś mało...

kwik pisze...

Skoro już Bocheńskiego tłumaczył z angielskiego... Nie wiem jak było z wyżej wymienionymi, ale czy jest coś zdrożnego w tłumaczeniu z języka, w którym dzieło wyrażone się odcisnęło najmocniej, zamiast z języka oryginału? A zresztą - skąd wiadomo, z którego języka tłumacz tłumaczył? Jeśli to się daje rozpoznać, to tylko po charakterystycznych błędach.

telemach pisze...

Nie wiadomo zasadniczo. W przypadku Sławka M. było to ewidentne, bo on wówczas niemieckiego nie znał. Zgadzam się jednak z poglądem, że konieczna jest przede wszystkim doskonała znajomość języka na który się tłumaczy. W przypadku literatury tzw. pięknej można mieć zdanie odmienne. Gdy czytam Szekspira, to jestem jakoś spokojniejszy wiedząc że nie jest to tłumaczenie z mołdawskiego na przykład...

MEP pisze...

Panie kwiku - WESOLYCH!
P.S.Wiem, ze to tu od czapy, ale to nie moja wina, ze wpis nie przystajacy:)

kwik pisze...

MEP - dziękuję i też życzę Pani wszystkiego dobrego!

ps. racja, spróbuję notkę jakoś zmodyfikować wielkanocnie.

Anonimowy pisze...

Panie Kwiku,

spokojnych Świąt. Pozdrawiam,

referent

Telemach pisze...

Dobrych i ewentualnie wesołych. Jeśli by był powód.
A "Osterhase" jest stworzeniem kulturowo młodym. Jego związek z jajami staje się jaśniejszy jeśli uzmysłowimy sobie, że zasadniczo pojawił się na terenie rzeszy niemieckiej z początkiem XX wieku. Wypierając tradycyjną kukułkę.

kwik pisze...

Telemachu, dziękuję i życzę szczęścia.

Dzięki Tobie wykryłem właśnie, że polska Wikipedia nie panuje nad Zającami W. - są w niej dwa: Zając wielkanocny i Zajączek (zwyczaj). Sam zwyczaj jest chyba starszy niż sugerujesz. Poza tym - kukułka znosi jaja do gniazd na drzewach, a zające na ziemi.

Telemach pisze...

Poszukałem w niemieckojęzycznej literaturze i strasznie powikłane to wszystko. Pomijam już XVII-wiecznego doktora donoszącego o dziwnych obyczajach Alzatczyków, pomijam też fakt że obok kukułki był jeszcze lis wielkanocny.
A podany przeze mnie początek XX-wieku dotyczył rozpowszechnienia się starszego, regionalnego zwyczaju.
Dam znać jak znajdę więcej. Szanse są: pod koniec 2009 roku ma otworzyć swe podwoja Muzeum Zająca Wielkanocnego (Osterhasemuseum). To nie żart.

kwik pisze...

Otwieranie Muzeum Zająca Wielkanocnego na Boże Narodzenie wydaje mi się jawną prowokacją wymierzoną w Świętego Mikołaja.

MEP pisze...

Panie kwiku, Zajaczek nie Znosi, tylko PRZYnosi:)
Tak, jak napisal Pan Telemach np. na Slasku Zajaczek ma dluga tradycje, w przeciwienstwie do swiecenia pokarmow, ktore przyszlo z repatriantami. Pamietam z dziecinstwa, ze w mojej miejscowosci specjalnie organizowano swiecenie dla kilku rodzin (w tym naszej), teraz swieca co godzine, od rana do wieczora, przy pelnych kosciolach. A Zajaczek przychodzi rowniez do "hadziajskich";) dzieci.
Polega to na tym , ze chowa sie rozne male prezenty w "norkach". Jesli ktos ma ogrodek, to pole do popisu jest wieksze, jesli nie, trzeba sobie radzic w mieszkaniu.

kwik pisze...

Pani MEP, bardzo mnie cieszy egalitaryzm Zajączka i rozumiem, że przynoszone przez niego prezenty, z powodu braku infrastruktury (wory i renifery), muszą być malutkie.

Anonimowy pisze...

Pamięć ludzka bywa zwodnicza. Sprawdziłem w stopce redakcyjnej. Druk "Bakunowego Faktora" ukończono w czerwcu 2000. Więc albo jest to ostatnia książka którą przeczytałem w Polsce Gierka albo mi się pomerdało.

kwik pisze...

Rozumiem, że 2000 to 1980.

telemach pisze...

Rozumowanie nie tylko nie pozbawione uroku ale jeszcze w dodatku słuszne. Czas umierać.