środa, 3 września 2014, 19:32

mierzę się z Żubrem

Biorąc pod uwagę ekstremalnie napiętą sytuację w związku z inwazją Rosji na Ukrainę postanowiłem się zrelaksować alkoholem. Sięgnęłem po coś taniego, dobrego i pięknie zreklamowanego więc już pewnie wszyscy wiedzą że chodzi o Żubr. Żubra częściowo pochwalił nawet sam Jerry Coyne pisząc iż te jego ulubione polskie piwo.

Będąc anemikiem koledzy ostrzegali mnie, że mogę mieć problemy z otwraciem Żubra. Nic z tych rzeczy poszło od razu. Niestety nikt mnie nie powiedział że puszkę trzeba trzymać zawleczką do góry. Pamiętałem natomiast słowa sierżanta Głowiny "lepiej żeby ci jaja urwało niż głowę bo zawsze możesz poprosić sąsiada a nikt za ciebie nie pomyśli" i trochę się obryzgałem.

Żubr jest dobrz znanago koloru żółtego natomiast różni się nieco smakiem, zawartością alkoholu (6^) i silniej się pieni. W smaku nie ma szczególnego smaku, czuć głównie źródlaną wodę co wybija go na plus spośród innych polskich piw które czuć tanimi środkani czystościwoymi. To są moje subiektywne odczucia i generalnie uważam że zamiast się mądrzyć każdy powinien pić na co go stać.

Oglądałem wczoraj telewizję Republikę i tam ciągle mówili o wojnie i że jak Ruskie nas napadną to trzeba będzie ogłosić przetarg na zakup uzbrojenia dla polskiej armii bo takie są procedury unijne. Padło też retoryczne pytanie ile Polaków umie strzelać. Ale nikt nie zdefiniował co znaczy "strzelać" i "umie".

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wow, that's what I was looking for, what a data! present here at this webpage, thanks admin of this
web site.

Feel free to visit my site how to win your
girlfriend back - wikipedia.org,

kuzynka.edyta pisze...

Cierpisz na anemię? Przepraszam za niemądre porównanie w komentarzu pod Xpoko.

kwik pisze...

Bynajmniej, ostatnio jestem nawet chyba nieco zbyt rumiany. Cierpię natomiast bo z głupoty złożyłem sobie peceta z Windows i teraz próbuję go systematycznie używać. Czyli mówiąc krótko się odmaczam. Jakoś tak niechcący wyszło, bo zdaje się na początku chciałem chyba złożyć hakintosza, ale urzekła mnie energooszczędna karta graficzna do której akurat nie ma drajwerów na OS X (a poza tym hakintosze to dziecinada). No trudno, Apple zdaje się już nie zamierza robić normalnych dużych komputerów takich jak stare maki pro, a ja wolę nie tracić kontaktu z rzeczywistością.

kuzynka.edyta pisze...

No masz! Teraz tylko brakuje żebyś przeobraził się w applehejtera...

A nowy Mac Pro jest nienormalny? Moja dusza estetki nie cierpi, gdy na niego patrzę.

kwik pisze...

Cacko z dziurką. Piękny jest i hop do przodu, niestety mocno ograniczający. Peceta z Windows można mieć z dwoma Xeonami i 512 GB RAM. No i z kartami graficznymi niekoniecznie od AMD. Kilka razy droższego. Pobawiłem się chwilę konfiguratorem na stronie Lenovo i proszę:

ThinkStation D30 Series $72,579.00
• 2 x Intel Xeon E5-2697 v2 Processor (30MB Cache, 2.70GHz)
• 16 x 32GB 1333MHz 4Rx4 ECC RDIMM
• 2 x Nvidia Quadro K6000 with SLI Cable

Składniki trochę nieświeże, ale chodziło tylko o demonstrację, że Apple już nie ma niczego w tej klasie. Spłaszczyli swoją ofertę. Nowy Mac Pro mi się bardzo podoba, ale jest nonsensowny. Nie ma nawet szparki na karty SD, więc nie bardzo wiadomo po co w ogóle ma stać na widoku. Choć może świetnie się sprawdzi w roli minikoksownika do grzania zgrabiałych dłoni. Dla tych co oszczędzają zimą na ogrzewaniu.

kuzynka.edyta pisze...

Hm, byłbyś zainteresowany kupnem komputera o takich parametrach?

Nie śledzę rankingów na najbardziej wyśrubowany sprzęt i nie wiedziałam co montują obecnie w cacku z dziurką. Dla pogłębienia wiedzy zajrzałam na stronę Apple i... utknęłam przy oglądaniu reklamówek nowego iPhone'a i zegarka. Ale do specyfikacji Maka Pro też zajrzałam. I wydaje mi się, że w Twoim 'niestety mocno ograniczający' 'mocno' jest mocno na wyrost.
Da się na cacku pracować. A jeśli istnieją osoby, dla których cacko jest za słabe? Kupią Lenovo. Linia produktów Apple zmienia się, uznali, że produkcja elektronicznych gadżetów jest bardziej dochodowa, niż produkcja komputerów dla profesjonalistów. No cóż, ich biznes, ich polityka.

OT, Kiedyś wspominałam, że nie mam szczęścia do dzięcioła w czerwonej czapce. No i w końcu go przydybałam. Mam na szybie okna mini karmnik, w którym stołują się głównie sikorki i rudziki. Większe ptaki raczej nie mają szans by się do karmy dobrać, ale dzięcioł dał radę! Zwykle budzi mnie rano, bo pojawia się bardzo wcześnie i uderza karmnikiem o szybę. Udało mi się go sfotografować. Nie są to zdjęcia na miarę nagrody World Nature Photo, ale nie szkodzi. Fajnie jest rozpoczynać dzień od podglądania dzięcioła.

kwik pisze...

Ograniczający w sensie że producent sam zdecydował, mocno ograniczając wybór użytkownikom. Ustawił poprzeczkę jak mu akurat pasowało i już. Nowy Mac niby Pro to w rzeczywistości raczej nowy Mac mini z dobrą grafiką. Gdyby jednocześnie wypuścili jakiś większy kubełek, rzeczywiście zasługujący na nazwę Pro, byłoby wszystko w porządku. Ale nie wypuścili. Pewnie wiedzą co robią i to jest dla nich dobre, ale za to ja zwątpiłem że to co robią jest dobre dla mnie i w ogóle. Sam jestem ciekaw po co komu aż 512 GB RAM (żeby się przekonać że aż tyle nie jest potrzebne?), ale 64 GB czyli tyle ile maksymalnie w nowym maku pro to można było mieć i w starym. Cztery lata temu.

Ptactwa za oknem zawsze zazdroszczę, kiedyś u mnie też było, ale się okolica silnie zurbanizowała. Z tych co poprawiają humor zostały tylko wróble, sikory, szpaki i kwiczoły. Do gołębi, mew, wron i srok mam stosunek ambiwalentny.

kwik pisze...

Są jeszcze kawki, jak mogłem zapomnieć o kawkach. Bardzo lubię kawki.

kuzynka.edyta pisze...

> Nowy Mac niby Pro to w rzeczywistości raczej nowy Mac mini z dobrą grafiką.

... i w efektownym opakowaniu :)

Nowe, wczoraj obwieszczone produkty, tylko potwierdzają obraną strategię. Apple watch – gizmo cacko, w wersji 'Edition' ze złotą kopertą (czy to wciąż jest koperta?) plus luksusowe pudełko będące jednocześnie stacją dokującą/ładowarką. To chyba linia zaprojektowana pod celebrytów, którzy zwykle są fotografowani z iPhonem w ręku.

Też bardzo lubię kawki! Co ciekawe, w moich okolicach nigdy ich widziałam. Dopiero w zachodnim Londynie albo poza. Reszta najczęściej spotykanych ptaków jest taka jak u Ciebie z jedną różnicą – zamiast kwiczołów mam rudziki. A do karmnika, póki wisiał tuż nad parapetem (bardzo wąskim, więc myślałam że niedostępnym!) dobierała się sójka. Nie zdawałam sobie sprawy, że to jest taki duży ptak, póki nie zobaczyłam jej 'oko w oko'.

kwik pisze...

Rudziki są jakimś tam drobnym ekwiwalentem kwiczołów, jedzą podobnie i są bardzo zadziorne. Były nawet bardzo długo w rodzinie drozdów dopóki ich nie przerzucili do muchołówek. Rudzik dość przyjemnie śpiewa, szczególnie zimą w nocy rzuca się to w ucho, wtedy to już naprawdę nikt nie próbuje. Kwiczoły niestety są jakieś totalnie atonalne, ale może ludzie się nie znają. Jeżeli o mnie chodzi wolałbym więcej rudzików. No ale mamy kwiczoły. Jak byłem mały to ich nie było. Ale za komuny to niczego nie było.

cmss pisze...

Rudziki, kwiczoły... Coś bym przegryzł.

kwik pisze...

Żyły se przegryź krwiożerco.

cmss pisze...

Dlaczego krwiożerco? O pieczystym myślę.