wtorek, 23 sierpnia 2016, 19:35
completely nierozczłonkowane
niedziela, 21 sierpnia 2016, 15:58
przerwa na zawisaka
A chciałem tylko wyjaśnić, czy gąsienice zmrocznika przytuliaka (Hyles gallii) żerują także na przytulii czepnej, bo jeśli tak, to gotów jestem zrewidować swój stosunek do niej i przestanę wyrywać. Bo kontakt z tym zawisakiem dostarczył mi chwilę niezapomnianych przeżyć. Wypatrzyłem go jak odpoczywał i zrobiłem kilka zdjęć żeby ustalić jak się dokładnie nazywa, że jakiś zawisak to od razu wiedziałem. Myślałem że zacznie latać dopiero pod wieczór, ale gdy wróciłem za kilka minut już latał. Błyskawicznie obleciał kilka okolicznych różowych jasnot i tyle go widziałem. Byłem zupełnie nieprzygotowany, zaskoczony jak zwykle. A zwierzątko niesamowite, z profilu wygląda na króliczka, a lata trzepocząc skrzydłami jak ptak. I szybko. Podobno zawisaki długo rozgrzewają się przed startem. Może wieczorem, gdy jest już chłodno, ale nie w środku dnia, przy 25 stopniach. Ten niestety na pewno rozgrzewał się krócej niż kilkanaście minut. Między ostatnim zdjęciem siedzącego i nieudanym zdjęciem (na automatycznym ostrzeniu) latającego minęło 5 minut. Muszę jeszcze poczytać o automatycznym ostrzeniu w przypadku obiektów poruszających się na nieruchomym tle. Bo na ręcznym ostrzeniu tak szybko latajacych obiektów chyba nawet nie warto próbować fotografować.
I nawet na tak beznadziejnym zdjęciu Hyles gallii da się rozpoznać.
wtorek, 16 sierpnia 2016, 07:45
rusałki ze śliwkami
Miałem co prawda uporać się z zaległościami, ale wolę się podzielić świeżymi wrażeniami. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności niektóre ważne narządy (np. kończyny, oczy, uszy, nerki, jajniki, jądra) mamy zdublowane. Ja dodatkowo mam zdublowany telezoom 75/100-300mm do mikro 4/3, po prostu najpierw kupiłem teoretycznie lepszy obiektyw Panasonika, a potem już naprawdę dużo lepszy obiektyw Olympusa. O ten drugi obiektyw staram się dbać, więc jeśli zapowiadają deszcze, to na wycieczkę zabieram Panasonika. Nie żebym chciał go utopić za karę, raczej biorę ot tak, na wszelki wypadek.
Tym razem popadało i przestało, więc nielubiany Panasonic dostał szansę. Problem niedziałającego płynnie ręcznego ostrzenia rozwiązałem jak umiałem, ustawiłem ręcznie na minimalną odległość i po zgrubnym skróceniu dystansu za pomocą nóg ostrzyłem precyzyjnie gibając się delikatnie w osi Z. Jak nie można manualnie to trzeba pedalnie. Przy okazji odkryłem, że taki sposób ostrzenia w zasadzie zwalnia lewą rękę, można więc np. jednocześnie popijać piwo albo co kto lubi. A dodatkowo gwarantuje, że robię z minimalnej odległości, a więc maksymalnie duże motyle. Przy zachowanej skali, więc można porównać ich wielkość. Same plusy, kreatywne wykorzystanie defektu.
Vanessa atalanta co prawda już była, ale to naprawdę piękny motyl, a zdjęcia które wcześniej pokazałem nie oddają jej urody. Drugim amatorem przejrzałych śliweczek okazała się Polygonia c-album, ta raczej interesująca niż ładna, w wersji ze złożonymi skrzydłami wygląda jak maszkaron. Białe ce pełni chyba funkcję oczka, tzn. ma odstraszać (np. ważki). Oba gatunki jako gąsienice jedzą pokrzywy. Zdjęcia tym razem nieprzycinane i linkują do większych, wszystkie f/8 na ISO 800, czasy 1/320s i krótsze.
Tu samiec Polygonia c-album, ma drobniejsze jasne plamy na końcu tylnych skrzydeł.
DODANE: to samo towarzystwo tydzień później, tym razem robione obiektywem Olympusa 75-300mm z najmniejszej możliwej odległości na 300mm, też na f/8 ISO 800 i 1/500s. Jak widać nie ma uderzającej różnicy, ale obiekty są wyraźnie mniejsze, szkoda. Ten obiektyw jest ostrzejszy niż Panasonic 100-300mm, ale może to tylko właściwości mojej pary. A może dzięki temu, że na 1/500s.
Samiec Polygonia c-album. Nie ma brzydkich samców, są tylko źle oświetlone.
środa, 3 sierpnia 2016, 06:40
rusałkowate cd.
Vanessa cardui na wrotyczu
Tu na kocankach, łodyga wrotycza w tle wzorowo psuje zdjęcie.
Ten sam.
Vanessa atalanta, marne zdjęcia z połowy września zeszłego roku, ale widać pokrewieństwo (najlepiej na szczycie przedniego skrzydła)
Tu się wygrzewa i mniej widać urwane skrzydło.
Kolejna para, rodzaj Aglais jest równie łatwy i jeszcze bardziej kolorowy.
Aglais urticae na wrotyczu.
Na złoci, zdjęcie z 4 marca czyli przezimek. Na krawędzi przedniego skrzydła (pod patykiem) charakterystyczne kreskowanie, podobne ma Aglais io.
Ten sam, już bez patyka.
Aglais io na sadźcu.
Tu wysysa starca jakubka. Ale na wrotyczu też mam.
Na koniec odcinka dla odmiany para całkiem sztuczna, dwa rodzaje jednogatunkowe i niekolorowe, przynajmniej u nas (Pararge aegeria ma też wariant z pomarańczowymi plamkami, bardziej południowy).
Pomysł żeby dla porównania wielkości mieć dodatkowo popularnego pawika na każdym zdjęciu spektakularnie spaliłem w poprzedniej notce, ale zasadniczo nie jest zły.
Pararge aegeria, kolejny amator zgniłych jabłek.
Pararge aegeria bokiem.
Już całkiem na koniec bardzo łatwa fotozagadka, które dwa z sześciu wymienionych widać na nieostrym zdjęciu poniżej: