Wczoraj było duszno jak w lipcu przed burzą gdy mrówki się roją. Ale zamiast mrówek roiły się dziwne muchówki, coś jak strzępki sadzy z palącego się plastiku. Próbowałem (długo i mało skutecznie) sfotografować takiego owada w locie, potem poszedłem po rozum do głowy i zacząłem szukać siedzących, żeby móc ustalić co to. Zaraz znalazłem kopulującą parę i identyfikacja okazała się banalnie prosta —
leń marcowy (Bibio marci). Najpierw obrazki z podpisami, potem uwagi.
Latają z charakterystycznie wypuszczonym podwoziem, tu samiec
Na pierwszym planie samiec, mniejszy, przezroczyste skrzydła i specjalne włochate oczy do namierzania samicy
Ta sama para, samica ma ciemne skrzydła, małe oczy, jest tak duża, że bez trudu przeniosła się wraz z niepytanym o zdanie samcem w inne miejsce.
Nazwa leń marcowy jest krzywdząca i głupia. Lata, kopuluje, nawet najbardziej pracowici z nas robią najwyżej połowę tego. Jeszcze gorzej z marcowym, podobno dlatego marci że roi się na św. Marka (25 kwietnia), trzeba być słodką, niewinną istotą albo skończonym palantem żeby z markowego zrobić marcowego. Muszę też podzielić się drugą refleksją. Gdy wpisuję w Googla nazwę stworzenia bożego usłużny automat notorycznie podsuwa zwalczanie, gdy wytworu ludzkiego chomikuj. Muszę to wreszcie wyłączyć.
DODANE: wycinek ekranu pokazujący podpowiedzi Googla do lenia marcowego: