piątek, 7 listopada 2008, 00:22

ale jaja

Nie mam już siły pisać, ale to naprawdę przerażające. Nie dość, że cywilizacja śmierci wygrała wybory w USA, to jeszcze angielskie urzędy zakazują mówić i pisać vice versa i bona fide: Councils ban use of Latin terms. A lewacka organizacja Plain English Campaign to popiera — że niby urzędnicy popisujący się łaciną niepotrzebnie zadzierają nosa.

A oto lista niektórych niecenzuralnych określeń: vice versa, pro rata, via, QED, ad hoc, bona fide, ad lib, quid pro quo i e.g. (exempli gratia) — podobno mylone z "egg" — jajem.

I jeszcze mi w tagu zamieniło upadek na UPADEK!
DODANE: nawet sam Leski wspomiał już o tym: Tempora (et Michnik) mutantur
Próbka brytyjskiego serialu "Yes, Minister"

środa, 5 listopada 2008, 22:59

Bug pod mostem

Zła nowina dla wszystkich, którzy jadąc z Warszawy na Mazury lubili przystanąć w korku przed mostem na Bugu w Wyszkowie. Nowy most na pewno jest! A jak donosi Wyszkowiak, Obwodnicą już w listopadzie. Czyli do końca grudnia powinni otworzyć.

obwodnica Wyszkowa, nowy most na Bugu

Zdjęcie ukradzione z galerii OBWODNICA lato 2008. Wygląda na robione obiektywem szerokokątnym (Bug nie jest największą rzeką Europy).

DODANE: INDO-EUROPEAN ETYMOLOGICAL DICTIONARY (IEED) - sporo różnych ciekawych słowników

wtorek, 4 listopada 2008, 09:32

czy wujek Zdzisław poleci w kosmos?

Sklonowano myszy, wykorzystując jądra komórkowe pobrane z martwych osobników zamrożonych przez 18 lat. Dwa teksty o tym, krótki w BBC News: Scientists clone from frozen mice i dłuższy w Dzienniku: Naukowcy wskrzeszą mamuty? Sugestia o zastosowaniu podobnej techniki do wskrzeszenia mamuta jest oczywiście w obu tekstach. Ale ten z BBC ma popsutą pointę:

However, the researchers warned that the lack of suitable species for recipient eggs and surrogate mothers were "major problems" for the technique to be used for extinct or endangered animals.
Przetłumaczę pośpiesznie:
Jednak badacze podkreślili, że poważną przeszkodą w zastosowaniu tej techniki do wymarłych czy ginących zwierząt jest brak odpowiednich gatunków, które mogłyby dostarczyć jaj, a potem stać się zastępczymi matkami.

Niestety taka jest prawda. Żeby sklonować mamuta, trzeba mieć mamuta. Mamuta nie mamy, trzeba będzie klonować mamuta "w słoniu". Czyli pewnie najpierw sklonować słonia dla wprawy. To będzie trudniejsze niż klonowanie zamrożonych myszy.

poniedziałek, 3 listopada 2008, 18:06

bardzo trafnie

Stopniowanie przymiotników czy przysłówków to czasem śliska sprawa. Np. idealny czy beznadziejny już nie powinien być stopniowany. Trafny raczej nadaje się do stopniowania, bo można nie tylko trafić w tarczę, ale nawet blisko środka czy wreszcie w sam środek tarczy. Można stopniować, ale czy zawsze?

Czytamy: W amerykańskim barze w Paryżu wybrano Obamę. "Harry's New York Bar" znajduje się w centrum Paryża. Od lat wybiera się tam prezydenta USA, z reguły bardzo trafnie. Tym razem bywalcy "najstarszego baru koktajlowego Europy" wybrali Baracka Obamę.

W wyborach na prezydenta USA bierze udział tylko dwóch kandydatów. Więc jeśli wygra Obama, to znowu wytypowali bardzo trafnie. A jeśli jednak McCain, to nieco mniej trafnie?

DODANE: niechcący znalazłem szukając informacji o stopniowaniu przysłówków, pozwolę sobie skopiować z Poradni Językowej PWN, bo fajne (i zachęcam do odwiedzania Poradni!)

Oficjalny słownik polskiego scrabblisty
1. Czy formy takie, jak robiłoś, robiłom, to wymysł scrabblistów, czy też ma to jakieś „głębsze” uzasadnienie?
2. Dlaczego poprawnie jest huj i chuj, a z przymiotników tylko chujowy (według OSPS [Oficjalnego słownika polskiego scrabblisty – Red.])?
3. Dlaczego w słowniku jest np. peugeot, a łada i wiele innych nie?


Oficjalny słownika polskiego scrabblisty został wydany wspólnie przez Polską Federację Scrabble i PWN, a oparty jest na hasłach PWN-owskich słowników. Jeśli jest w nim peugeot, a nie ma łady, to pewnie dlatego, że nie było łady w słownikach, na podstawie których powstał. Federacja jednak, we współpracy z PWN, ciągle uzupełnia słownik, publikując na swoich stronach internetowych nowe listy słów dopuszczalnych w grze. Jeśli więc w którymś z późniejszych słowników PWN-owskich łada się znalazła, to musiała też trafić do uzupełnień słownika.
Inaczej jest z formami odmiany wyrazów, za które Federacja ponosi odpowiedzialność sama, gdyż tworzyła je z nadmiarem dla potrzeb gry. Językoznawca o formach typu robiłoś, robiłom może powiedzieć, że są potencjalne, tzn. mogą być użyte, jeśli ktoś zechce (np. w poezji). Nie można powiedzieć, aby były to formy niepoprawne - są tylko nie używane, czy też ściślej: na ogół nie używane.
Najbardziej kłopotliwa jest kwestia chuja i derywatów. Etymologicznie uzasadniona jest pisownia przez ch, ale ponieważ od osób używających tego słowa w piśmie trudno oczekiwać znajomości etymologii, słowniki (te, które w ogóle to słowo odnotowały) aprobują także pisownię przez h. Logicznie rzecz biorąc, tak samo powinno się traktować pochodny przymiotnik i przysłówek. Sam jednak nie jestem bez winy, gdyż w Innym słowniku języka polskiego pod moją redakcją te ostatnie podane są tylko w jednej formie, etymologicznie zasadnej. Ktoś mógłby to skomentować żartobliwie, że użycie przymiotnika chujowy jest widocznie świadectwem wyższej kompetencji językowej i dlatego od osób używających tego słowa w piśmie wymaga się, aby znały etymologię.
— Mirosław Bańko

sobota, 1 listopada 2008, 21:43

tajny plan Unii: Polacy będą jeść g... mo

Delikatne klepanie po mózgu to specjalność tabloidowych dziennikarzy. Piszą pod publiczkę, piszą tak, żeby czytelnik po przeczytaniu nie tylko pozostał równie głupi jak był, ale zaczerpnął jeszcze ze swej głupoty zadowolenia. Wtedy znowu chętnie sięgnie po swoją ulubioną gazetę. Schlebianie czytelnikom to jedyna droga do łatwego sukcesu. Innej nie ma, proszę nie dyskutować.

Chcesz żeby czytelnik ciebie polubił? To pokaż pierwszy, że lubisz swojego czytelnika. Są oczywiście tematy pewniaki, zawsze można potępić pedofilów, rozwydrzonych kibiców czy skorumpowanych polityków. Ale przecież nie można w kółko o tym samym — twój czytelnik potrzebuje czasem dowartościować się ekstra! Sprawdzonym chwytem jest osranie kogoś sławnego, np. napisanie że Einstein był nie tylko komunistą, głupkiem i plagiatorem, ale także mizogynem. Niestety musimy uważać, bo wszyscy już wiedzą, że im sławniejszy człowiek, tym większa świnia i oszust. Szczególnie Einstein.

Trzeba sięgać po nowe tematy. Na szczęście od kilkudziesięciu lat dynamicznie rozwija się medycyna i biologia. Nie bójmy się, wbrew pozorom to nie są trudne dziedziny. Prawie każdy ma jakiegoś lekarza, dentystę albo weterynarza w rodzinie lub wśród znajomych, a książkę od biologii możemy pożyczyć. Nie musimy wiedzieć od razu wszystkiego; wystarczy, że będziemy wiedzieć więcej niż czytelnik. A ten z pewnością nie wie nic, bo biologia w naszych szkołach jest na bardzo niskim poziomie (ale z pewnością słyszał o Mengele i Frankensteinie).

Dobrym tematem (choć też już nieco ogranym) jest żywność modyfikowana genetycznie. Społeczeństwo jest na NIE, bardzo słusznie, bo przecież wszystkie wynalazki powstają za podszeptem szatana. Czytelnik nic nie wie o GMO (organizmach modyfikowanych genetycznie), ale już sam z siebie ich nie lubi. Rolą dobrego dziennikarza tabloidowego jest więc wyjaśnić czytelnikowi, że intuicja go jak zwykle nie zawiodła, że czytelnik ma rację i powód do dumy.

Tu przestaję ironizować, bo nie jestem entuzjastą GMO, są to (w praktyce, na razie) organizmy patentowane, uzależniające hodowców od producenta materiału siewnego (nie można zebranego z własnego pola ziarna wysiać ani dać sąsiadowi do wysiania, bo to piractwo, kradzież własności intelektualnej). Uważam natomiast, że sami powinniśmy decydować, czy będziemy jeść GMO czy nie, nie jesteśmy przecież bandą przygłupów za których powinna decydować Unia. Ale żeby mądrze decydować, trzeba znać fakty.

Poniżej ciekawy przykład z Polska-Times "Tajny plan Unii: Europa ma jeść GMO". Autor pisze: Złe społeczne nastawianie jest nie na rękę przemysłowemu lobby, które chciałoby wprowadzić do Europy uprawy GMO, choćby dlatego, że są one tańsze. Większość modyfikacji genetycznych sprawia bowiem, że rośliny są odporniejsze na pestycydy, toteż przy intensywnym oprysku nie giną razem ze szkodnikami.

Oczywiście modyfikacje genetyczne mogą być dowolnie różne (z pewną przesadą można powiedzieć, że wszystkie zboża to trawa, naturalnymi sposobami zmodyfikowana genetycznie). Autor sugeruje jednak bardzo wyraźnie, że większość GMO będzie intensywniej opryskiwana, będziemy więc wraz z GMO spożywać więcej pestycydów. Wcześniej czytamy: We Francji pod naciskiem opinii publicznej w lutym tego roku zakazano komercyjnych upraw kukurydzy MON 810. Na jaki pestycyd jest więc odporna kukurydza MON810? Jest odporna na omacnicę prosowiankę (Ostrinia nubilalis), to nie jest pestycyd tylko motylek, którego larwy zżerają ziarna kukurydzy. Modyfikacja kukurydzy MON810 polega na wprowadzeniu pojedynczego genu z bakterii, dzięki niemu kukurydza produkuje własny pestycyd (nieszkodliwy dla ludzi) i nie trzeba już jej opryskiwać przeciw omacnicy.

Tylko czemu dziennikarz Godlewski tego nie napisze? Bo jak sam zauważa: Według marcowego sondażu PBS DGA aż 60 proc. Polaków uważa, że modyfikowana żywność jest groźna dla zdrowia i należy zakazać jej uprawiania. Zapewne tak samo uważa większość jego czytelników. A po przeczytaniu jego tekstu taki czytelnik przynajmniej wie, dlaczego uważał, że modyfikowana żywność jest groźna dla zdrowia. I jest z siebie zadowolony.

O MON810 pisał na S24 Bromek E. (który się na tym zna).
DODANE: