poniedziałek, 17 września 2018, 19:06

szlaczkoń jaki jest...

Jest bielinek, jest cytrynek jest i żółcinek. Tylko że najbardziej żółty polski bielinek nazywa się szlaczkoń. I te mocno żółte to samce, podobnie jak u cytrynka.

Colias hyale Colias hyale Colias hyale Colias hyale

środa, 5 września 2018, 18:57

wymiana dysku w maku mini 2012

Latka lecą, ceny dysków SSD zaczęły wreszcie wyraźnie spadać (SSD 960 GB można już kupić za ca 600 zł, a będą jeszcze tańsze), więc jeśli ktoś ma maka mini z 2011/2012 (takiego z łatwo zdejmowalną pokrywką od spodu) ze ślamazarnym dyskiem to najwyższa pora sobie własnoręcznie dogodzić. Efekt jest przyjemnie odczuwalny, a ryzyko — jak się okazuje — niewielkie.

Na ifixit jest przepięknie ilustrowana instrukcja jak to się robi, wyszło im "umiarkowanie trudne" i 30-45 minut. Co zwykle znaczy, że lepiej nie ryzykować. Na szczęście tym razem grubo przesadzili, cała ta niepotrzebnie odstraszająca instrukcja jest mocno upierdliwa i bez sensu zaleca niemal dokumentne wybebeszenie wszystkiego (wybebeszyć to każdy głupi umie, wbebeszyć sztuka).

Prawda jest w komentarzach, wystarczy odkręcić wentylator, kawałek plastiku przy wentylatorze, ażurową blachę z antenami (do której przykręcony jest dysk) i dysk od blachy. Nic więcej. Czyli pomijamy krok 5 (odłączanie wentylatora), 10 (odłączanie anten), 13 (odłączanie czujnika podczerwieni) oraz 14-16 (zbędne bebeszenie). A więc niczego nie odłączamy poza rzecz jasna samym dyskiem, który naprawdę da się potem wyjąć bez bebeszenia. I dlatego wszystko zajmuje raptem kilkanaście minut i nie jest wcale trudne. Zaciąłem się tylko na chwilę przy przykręcaniu dziurkowanej blaszki z antenami, jak ucho z jednej strony wchodziło w zagłębienie to z drugiej wychodziło. Ale nie ma co się denerwować, musi się udać. Dysk do blachy z antenami przykręciłem na samym końcu, odwracając maka do dołu nogami tak żeby dysk sam opadł na blachę. Grawitacja jeszcze nikogo nie zawiodła.

Oczywiście miałem niezbędne śrubokręty (wkrętaki) w postaci zestawu z wymiennymi końcówkami. No i włączony drugi komputer otwarty na stronie ifixit. Wszystkie trzy końcówki (torx 6 i 8 oraz imbus 2 mm) można np. kupić w zestawie z niepotrzebnymi 29 innymi za jedyne 40 zł np. tu, trochę wkurwiające jest tylko, że trudno bez wycieczki do sklepu doczytać się w internecie co w takim zestawie umieścili. Ale może nie umiem guglać. Na wszelki wypadek wrzucam zdjęcie z rewersu opakowania Dexter 32 szt. Chociaż może lepiej kupić osobno dwa śrubokręty T6 i T8 (ten może też udawać imbus 2mm). A jeśli ktoś sądzi, że śrubki Torx to już straszna perwersja, niech rzuci okiem na pełną listę.

Apple co prawda ma niedługo ogłosić nowe cuda niewidy, ale nawet jeśli poszli po rozum do głowy i wypuszczą po wielu latach przerwy maka mini z niewlutowaną pamięcią to i tak pewnie będzie niewiele lepszy od mojego. Na wszelki wypadek mam to już gdzieś tzn. za sobą.

wtorek, 4 września 2018, 06:20

gifiórka (uwaga 7MB!)

Obraz trochę lata, bo statyw się chwiał. Tzn. ja, bo to seria zdjęć z ręki. Między pierwszym i ostatnim ca 2.5 minuty. Na zdjęciach występują tylko dwa organizmy, Sciurus vulgaris oraz Juglans regia. Ustabilizowane za pomocą programu StackReg ("An ImageJ plugin for the recursive alignment of a stack of images") w trybie Rigid Body. Wbrew pozorom nic trudnego, najpierw instalujemy tzn. rozpakowujemy ImageJ w wersji "bundled with Java" a potem wrzucamy dwie wtyczki do odpowiedniego katalogu (dwie bo StackReg wymaga TurboReg tych samych autorów, instrukcje na stronie).

A cały kadr wyglądał tak:

wtorek, 14 sierpnia 2018, 06:43

cyfryzacja z Razem

Czytałem niedawno jakie ma partia Razem Stanowisko ws. cyfryzacji i chociaż (jak każdy komu kiedykolwiek zapchał się kibel) nie uważam, żeby infrastruktura sieciowa była równie ważna dla społeczeństwa jak wodno-kanalizacyjna, to z grubsza się zgadzałem. Prześlizgnąłem się bez trudu nad "Zapewnimy każdemu gospodarstwu domowemu bezpłatny dostęp do szerokopasmowego internetu" aż dojechałem do punktu "Wprowadzimy nauczanie algorytmiki oraz rozwiązywania problemów z nią związanych na lekcjach informatyki. W tym celu wykorzystywane będą nowoczesne języki programowania używane w przemyśle". I tu się zamyśliłem. "Sprzedam nowy, używany samochód".

Po pierwsze w przemyśle (dowolnym) raczej nie są lubiane nowoczesne języki tylko starsze, sprawdzone, bo inercja jest ogromna i decyduje zastane. Te nowoczesne (czyli np. Go, Rust, Swift) może dopiero będą używane, a może nie. No chyba że nowoczesne definiujemy równie gumowo jak szerokopasmowy internet i np. uznajemy że Python, Java, C#, JavaScript plus C++17 są nowoczesne (to wypada jeszcze dorzucić PHP, czemu nie). Czyli nie tyle nowe, co używane.

I tu mamy drugi problem, na istnienie którego zwrócił sto lat temu uwagę Wirth, właśnie przy okazji narodzin Pascala (przeciw któremu - jak być może nietrafnie zgaduję - postępowa partia Razem występuje). Cytuję (z Recollections about the Development of Pascal): "My argument was that the request to teach the methods used in industry, combined with the fact that industry uses the methods taught at universities, constitutes a vicious circle barring progress" (w niechlujnym przekładzie: Przekonywałem, że żądanie by uczono metod używanych w przemyśle, w połączeniu z faktem, że przemysł używa metod uczonych na uczelniach, tworzy błędne koło hamujące postęp).

Wypowiedź Wirtha rzecz jasna dotyczy czasów, gdy zapotrzebowanie na programistów było stosunkowo niewielkie (więc ich kształcenie ograniczone do szkół wyższych), ale samo zjawisko jest realne i ponadczasowe. Szkoła nastawiona na zastane jest hamulcem albo jeszcze gorzej (co na przykładzie efektów wprowadzenia religii do polskich szkół przez poczciwych idiotów widać jaskrawo).

Reasumując, w trosce nie tylko o przemysł, ale i mózgi młodzieży, może Python i trochę C#.


DODANE: poniżej estetyczna tabelka chronologiczna (nie obejmuje bitwy pod Grunwaldem i FORTRAN-a), daty wziąłem z Wikipedii spod "First appeared":
Pascal1970
C1972
SQL1974
PostScript1982
C++1985
Python1990
HTML1993
JavaScript1995
Java1995
PHP1995
C#2000
Go2007
Rust2010
Swift2014

sobota, 11 sierpnia 2018, 14:09

Cimoszewicz

W wywiadzie dla Rzepy Cimoszewicz dyskredytuje Biedronia, kwestionując jego kompetencje w zakresie prawa, gospodarki i polityki międzynarodowej. Ok, ale zaczyna od chwytu poniżej pasa: "Nie potrafię zapomnieć jego pierwszego wywiadu po zostaniu posłem, gdy zapytany o Konwent Seniorów myślał, że to grupa najstarszych posłów".

A ja nie potrafię zapomnieć jak Cimoszewicz został sekretarzem Rady Europy. Tzn. nie został, bo minimalnie przegrał z pajacem Jaglandem. Cimoszewicz dostał 80 głosów, Jagland 165 (wg polskich służb dyplomatycznych Cimoszewicz miał szanse wygrać). Głosowanie było tajne, więc niewiele wiadomo. Tak czy owak nic do Cimoszewicza nie dotarło. Nadal uważa, że to poważni politycy wygrywają. Taki Trump na przykład.

Od czasu gdy Nixon przegrał telewizyjną debatę z Kennedym bo się spocił trzeba być Cimoszewiczem, żeby nie wiedzieć, że współczesny polityk to produkt, czasem self-made. Najważniejsze czy ludzie kupią. Ważne jest wrażenie, kontakt z wyborcami i inne takie pierdoły. Z przyzwyczajenia uważam Cimoszewicza za rozsądnego, ale trochę szkoda czasu na słuchanie truizmów, że "trzeba myśleć o współpracy i koalicji". Właściwie z całego wywiadu cenna jest tylko jedna myśl: "Stacje telewizyjne, które dla maksymalizowania zysku, a nie dla finansowego przetrwania, serwują w ogromnej większości programy dla idiotów ani nie zasługują na obronę, ani jej ze strony swojej publiczności nie uzyskają". Tak jest, i oczywiście dotyczy to wszelkich mediów.


DODANE: uźródławiam: Norwegian Word