wtorek, 26 sierpnia 2008, 01:56

czy przestałeś już bić swój komputer?

Romantycznie nastawieni krytycy współczesnej cywilizacji mówią o dehumanizującym wpływie maszyn, a ja wierzę, że kontakt z maszynami (zwłaszcza skomplikowanymi) ma wpływ głęboko uczłowieczający, czyni nas mniej brutalnymi. Powód jest banalnie prosty: maszyna nie reaguje na bicie i wrzaski, żeby ją skłonić do działania trzeba myśleć i być cierpliwym. A wykorzystywanie zwierząt użytkowych stale daje nam lekcję, że brutalność popłaca. Zastanów się, dlaczego w uprzemysłowionym kraju nikt nie nosi bata?

To nie ja napisałem, chociaż podpisuję się pod tym wszystkimi członkami. To jest cytat ze Stanislava Andreskiego (Stanisława Andrzejewskiego albo Stanisława Andreskiego). Poniżej w oryginale, na dowód że sens z grubsza oddałem.

Contrary to what many romantically inclined critics of contemporary civilization say about the dehumanizing effects of machines, I believe that contact with machines (particularly complicated machines) exercises a profoundly humanizing influence in the sense of making people less brutal. The reason for that is very simple: machines do not respond to shouting and beating -- to make them work one has to think and be patient. In contrast, the use of animals offers a standing lesson in the advantages of brutality -- one has only to reflect upon the fact that in an industrialized country people do not carry whips.

ps. znowu się lekko zadłużyłem u Andsola.

DODANE: Książka Andreskiego Social Sciences as Sorcery wyszła u nas pod tytułem Czarnoksięstwo w naukach społecznych.

A tu można przeczytać Andreskiego "Communism and the Importation of Advanced Technology: The Case of Poland" (1986, PDF, krótkie, dwie strony)

50 komentarzy:

Anonimowy pisze...

relacje maszynowo-ludzkie
i ich wpływ na relacje ludzko-ludzkie (jak na razie, kwetsia relacji maszynowo-maszynowych to domena SF) jest deczko bardziej skomplikowane.

Np. owo spojrzenie "Andreskiego" nijak nie tłumaczy tzw. "road rage". W skrajnych przypadkach, matka dzieciom, bogobojna kobieta i wierna żona, wcielenie łagodności, za kierownicą może stać się berserkerka albo inną walkirią, i rzecz - bywa - kończy się tragicznie.

PS. Z bloga andsola zapożyczam cytat
"Lorenz nie był pierwszym, który wyszedł poza dopisywanie kolejnych bajek o zwierzątkach do kolekcji Ezopa"

Ja to Lorenzowanie niezależnie (przysięgam) określiłem jakiś czas temu jako "Takie sobie bajeczki"...

Anonimowy pisze...

@ tichy
Właśnie, kończy się tragicznie. A zakatowania konia na śmierć jednak pozwalało się zrelaksować bestialskiemu chamowi.

Źródłem wściekłości na drodze są jednak niemal zawsze inni użytkownicy. A powinniśmy ograniczyć się do sytuacji człowiek - maszyna. Gdy telewizory były lampowe, walenie pięścią rozwiązywało problem słabo kontaktującej lampy. Albo współczesny automat do sprzedaży batoników, w którym się uczciwie opłacony batonik zawiesza - tu solidny wstrząs na pewno nie zaszkodzi. To jest słaby punkt tezy Andreskiego - są maszyny, które warto traktować brutalnie.

Anonimowy pisze...

komputera niebicie
V. nie bije komputera ale jest na niego obrażona, że on to robi co robi, a chodzi o to, że on nie robi co powinien. I w gruncie rzeczy obrywam (moralnie) ja, no bo komputer przeze mnie. Więc wolałbym, żeby go tłukła. Może na komputerze powinien stać porcelanowy kotek, którego w razie potrzeby się tłucze?

Ale z czasem jest coraz lepiej, wie, że jak nie ma internetu, to nie komputer ani ja, a prowajder. Gdy słyszy jak strasznie rugam przez telefon nawet mi pomaga w doborze brzydkich słów.

Anonimowy pisze...

@ andsol
Czyli za każdym komputerem musi stać jednak jakiś chłopiec do bicia?

Mnie się raz czy dwa zdarzyło pacnąć w monitor chociaż on najmniej winny. Dostał, bo nie jestem taki głupi, żeby kopać komputer z twardym dyskiem. Ale to było dawno temu, naprawdę się zhumanizowałem, teraz zamiast się denerwować idę zaparzyć herbatę, przynajmniej to się zwykle udaje.

Anonimowy pisze...

Żyjemy w Matrixie
"Źródłem wściekłości na drodze są jednak niemal zawsze inni użytkownicy."

Żródłem jest to, że droga, pojazdy, ludzie, pośpiech, ruch, a dalej interakcje ludzko-ludzko, czy maszynowo-maszynowo (i pozostałe dwie kombinacje) - cały system, jest fragmentem maszyny. Na ogół pracuje ona jako tako, ale od czasu do czasu nawala. Trybiki (ludzie, czy maszyny) wyłamują zęby, uszczelki pękają, tłoki eksplodują.

Oto filmik, jakie 10 min, przerażający. Polak zataserowany na śmierć na lotnisku w Vancouver. Oglądając, zwróćcie uwagę na owe automatycznie otwierające i zamykające się drzwi, któych oscylacja odegrała pewną rolę w tragedii. Laptop, też. No, i interakcję z inną częścią maszyny, security.

http://www.youtube.com/watch?v=QPCgwCS3viQ

Anonimowy pisze...

tichy
zdajesz sie (tonem wypowiedzi) sugerowac, ze przyczyna tamtej smierci byly czy to technika, czy uzytkownicy taserow...?
Czy to nie tak, ze technika (zamykajace sie drzwi) byla jako tako bez znaczenia? Ze "winny" tu sa raczej: przypadek, dziwaczne zacofanie i *agresywne* reagowanie w sytuacji, kiedy sie nie wie co sie ma robic?

Anonimowy pisze...

tichy
Znam ten wstrząsający film z lotniska Vancouver. No cóż, w polskim interiorze demolowanie uchodzi zwykle na sucho. Ochrona lotniska wcale nie zachowuje się jak maszyna, jest wyraźnie mściwa i złośliwa. Maszyny takie nie są.

Znasz kogoś, kogo szlag trafił na pustej drodze? Ja nie znam.

Jeszcze niedawno w konflikcie człowiek - maszyna zawsze mechanicznie stawałem po stronie człowieka. Ale ostatnio coraz częściej bronię maszyn przed tępymi ludźmi.

Anonimowy pisze...

.
Ten cały obojga nazwisk Stanisław ma wiele racji. Nie, nie biję juz własnego komputera. Właśnie dlatego,że wtłoczył we mnie dość dużo swoistej pokory. Nauczyłam się go rozumieć. I nie kopię już bezradnie w puchę, tylko rozmawiam z nim grzecznie i czule, a jeśli to nie pomaga uruchamiam linię komend :)))

Poza tym: jeszcze więcej pokory uczą nas urządzenia innego rodzaju. Takie, z którymi można się porozumieć tylko za pomocą śrubokrętu, lub mniej wyrafinowanie: młotka i przecinaka... Przykład? Mój zasilacz laptopowy. Któregoś dnia przestał ładować. Szlag mnie trafił z miejsca, bo strasznie_ważne_rzeczy miałam do zrobienia. I co? I nic. Prąd płynął, ale skubany nie ładował, a puszka zasilacza pipczała żałośnie... i co? Pojutrze mu przeszło. Ot tak. Jak ręką odjął... Pewnie chciał, żebym odpoczęła...

Anonimowy pisze...

>kwik
To podejscie jest zbyt antropocentryczne.
W moim domu, na przyklad, najinteligentniejszym bezsprzecznie stworzeniem jest piec centralnego ogrzewania (mimo ze zaprogramowany tylko na polowe mozliwych opcji).
Zawsze wracajac po dluzszej nieobecnosci boje sie, ze zastane go w moim ulubionym fotelu z cygarem...
;-)

Anonimowy pisze...

@ anna stogowska
Takie fanaberie nie tyle uczą nas pokory, co nas upokarzają. Jeśli raz zawiódł, na pewno znowu zawiedzie.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Na pewno jest inteligentny i odpowiedzialny, ale zbyt zamknięty w sobie. A czasem chciałoby się pogadać.

Anonimowy pisze...

>kwik
Mozna do niego zadzwonic (serio:). Ale nie ma to jednak jak kontakt p2p (people to piec).

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Nie wiedziałem, że piece zaszły już tak daleko.
A on wie, kto dzwoni? A sam dzwoni, jeśli ma problem?

Anonimowy pisze...

>kwik
No niestety, zaszly - te z modemami. Mozna je zdalnie wlaczac i wylaczac. To daje pozor wladzy, he, he.
Czy on dzwoni z problemami? Moze i tak, ale przeciez nie do nas. Co MY mu mozemy doradzic. Trzeba znac swoje miejsce...

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Gdybym był pisarzem zaraz bym napisał opowiadanie o piecu, który dzwoni na sekstelefon pod nieobecność gospodarzy, wpędzając ich w potworne długi. Ale w końcu nie tylko ratuje im życie ale i zdobywa potrzebną gotówkę. Mam nawet dobry tytuł: CO.

Anonimowy pisze...

>kwik
Zdobywa potrzebne pieniadze dzwoniac na audiotele...
;-))))

Anonimowy pisze...

@ MEP.
A potem telewizja publiczna próbuje zrobić z niego gwiazdę mediów, ale okazuje się niemedialny. Zamiast niego pokazują pralkę automatyczną, której na wizji puszcza uszczelka. Wybucha skandal, który doprowadza w końcu do reformy mediów publicznych. Wszyscy chcą, żeby piec został prezydentem, ale okazuje się produktem niepolskim.

Anonimowy pisze...

Tichy, jeszcze o bajeczkach
Czytałeś to dość świeże doniesienie (chyba złapałem przez stronę BBC) o srokach rozpoznających swoje jestestwo czy przynajmniej mordki w lustrze? Pierwszy poza-ssakowy przypadek. Oj, co się wkrótce robale nie napatrzą na lusterka...Chyba sam zabiorę się do pisania podania o granta.

Anonimowy pisze...

lodówka na ratunek foce
Znalazłem szukając sroki w lustrze:

The ice machine comes - to rescue a seal with cold phobia
http://tinyurl.com/5b3u2r

Anonimowy pisze...

>kwik
I to w dodatku produktem jednego z sasiadow.
Sypia sie podejrzenia o agenture. Naloty panow w kominiarkach w czasie taryfy nocnej. Piec nie wytrzymuje napiecia. Jeszcze bardziej zamyka sie w sobie, daje w gaz.
To nakreca spirale zadluzenia wlascicieli...

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Świetnie. I pewnie ma sympatyczne nazwisko Junkers. A miało być kino rodzinne z happy endem!

Anonimowy pisze...

sroka w lustrze
Tu jest:
http://news.bbc.co.uk/2/low/science/nature/7570291.stm

Anonimowy pisze...

>kwik
Na nazwisko ma Viessmann. Jeszcze bardziej podejrzane.

Anonimowy pisze...

Oj, znowu mi obcielo koniec
I wyszedl mroczny thriller polityczny.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
No nic, ale przynajmniej naszkicowaliśmy zarys mechanizmu blogowej kryptopromocji produktów wybranych firm.

Anonimowy pisze...

ach, już masz magpie
Wybacz, że nie zrobiłem tego porządnie od razu, ale wpisałem o sroce z doskoku. Urwałem się wtedy na chwilkę z kuchni od przygotowywania sałatki (nieodwołalnie męskie zajęcie, przynajmniej ten mit utrzymuje we mnie V., by mieć przynajmniej to z głowy).

Anonimowy pisze...

@ andsol
Wystarczy kilka oswojonych srok, kolorowe naklejki i lustro. W zasadzie wystarczy pomysł. Czyli można badać świat całkiem niewielkim kosztem.

Anonimowy pisze...

Cyncynat
Czy sugeruję? Ów nieszczęśliwy człowiek znalazł się, a raczej zgubił się, w trzewiach maszyny. Zareagował circa jak kwik opisuje, analogicznie z kopnięciem maszyny, tyle że z drastyczniejszymi konsekwencjami.

Przyczyny jednej nie było. Były sploty przyczyn. Jego agresja względem maszyny, nadużycie taserów i panika u security (a jeszcze jeden, jak widać, mu dołożył ręcznie), zagubienie postronnych widzów spektaklu, konfuzja narodowa.

Przeciętny obywatel, wliczając funkcjonariusza, jak każesz uzupełnić "Russian...", to zaraz uzupełni "Russian mail order bride" albo "Russian mafia". Pierwszy przypadek ewidentnie nie wchodził w rachubę, a drugie skojarzenie tłumaczy (acz nie usprawiedliwia) strach i przesadzoną reakcję funkcjonariuszy.

Anonimowy pisze...

Sroka?
Z opisu wynika, że była domowa, trenowana, pewnikiem rozpieszczana. Niewątpliwie reagowała na odbicie. A może tylko przedrzeźniała panią domu, która zoczywszy lustro - nigdy nie omieszkała się przed nim pomizdrzyć?

Ale czy rozpoznawała samą siebie, czy też rozpoznawała srokę jako taką, nie wiadomo.

Nawet głupie jaszczurki rozpoznają w odbiciu jaszczurki. Sa takie, co wydymają podgardle, jako pokaz siły i by wystraszyć konkurenta do terytorium. Znane są wypadki, że taka jaszczurka wydymała sie przed lustrem godzinami, aż do do wyczerpania (zwykle wydymanie gardła kończy się szybko - albo wydymacz, albo delikwent rejteruje).

Przypomina to niektóych bloggerów.

Zatem, ta sroka, zoczywszy srokę, stosuje albo powitalne albo odstraszające manewry, stroszenie piór, muskanie, kosmetykę (w naszej ludzkiej terminologii). Zaraz odkrywa, że ma jakieś świństwo przyczepione do piór, i stara się tego pozbyć. Eksperyment czy też obserwacja dowodzi istnienia reakcji, nic nie mówi o reakcji strukturze.

Może tak wcale nie było, jak sugeruję, ale wszak możliwe. Jest psim obowiązkiem badacza takie naturalne i nieciekawe wyjaśnienia wykluczyć, a nie moim, odbiorcy komunikatu.

A propos psów (i kotów). Bardzo szybko przestają reagować na lustro, bo znajdują, że im nic z tego. Co dowodzi ich inteligencji. Z drugiej strony, ludzie na lustra reagują, i też im nic z tego, a reagują. Dowodzi to czego?

Anonimowy pisze...

@ tichy
Ale te sroki odklejały nalepki z siebie, a nie ze swojego odbicia w lustrze. Mogły to zrobić to tylko przy pomocy lustra, bo naklejki były poza zasięgiem ich wzroku. Nie czytałem oryginalnej pracy, zaledwie opis, ale jest bardziej przekonujący niż Twoja wersja. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że rozpoznają siebie.

Anonimowy pisze...

Praca sama w sobie nie jest
bardziej przekonywująca. A bycie przekonanym przez nieczytaną pracę - to dopiero ciekawostka.

To Ty, kwiku-czytelniku, jesteś bardziej przez nią (tą nieczytaną) przekonany.

Różnica?

Zadaniem naukowca nie jest przekonywanie (chyba, że chodzi o wywiad dla poczytnej gazety) co do wyników, zwłaszcza bulwersujących. Zadaniem jest udowodnienie tych wyników, a przynajmniej ich wyjaśnienie.

W szczególności, gdy wyjaśnień jest więcej niż jedno, te pozostałe trzeba wykluczyć. A gdzie masz wykluczania, no gdzie?

Jedynym śladem wykluczania jest twierdzenie, iż ptak na nalepkę nie zwraca uwagi bez lustra. Ale jak nie zwraca? Przez chwilę, przez dzień, nigdy?

Przecież ptaki bez ustanku dokonują pielęgnacji piór. Wcześniej czy później, nawet przypadkiem, dojdą do tej nalepki. Zatem, nie nigdy. Zatem jak długo nie zwracają uwagi? Pisze? Nie pisze.

Ptaki stroszą pióra, podobnie jak my "stroszymy" włoski na skórze, tyle że my nie umiemy tego kontrolować, tej "gęsiej skórki". Stroszą dla pielęgnacji - usuwając zanieczyszczenia, nacierając olejkami, etc., jako przejaw zachowań godowych, dla izolacji przed zimnem, jako przejaw reakcji na inne ptaki lub zwierzęta (np. na widok drapieżnika).

Takie jedno głupie piórko może mieć kilkadziesiąt drobnych mięśni nim sterujących.

Co robi ptak widząc innego, obcego ptaka, na swoim terytorium? Ano, może nastroszyć pióra, choć ciut. A co jak mu coś przeszkadza nastroszyć, jakieć coś naklejone? Ano, sięga do tego czegoś, stara się usunąć.

Proste wyjaśnienie? Proste.

Ładne i zachwycające, typu och-ach? Gdzie tam.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Gdy Ci ktoś przynosi wodę w butelce, to też pędzisz zaraz do źródła?

Sroki miały też naklejane czarne nalepki na czarnych piórach - nie widziały ich w lustrze i nie próbowały odklejać. Tak zdaje się pisali na BBC i mnie to wystarcza.

Co to znaczy udowodnić własne wyniki? Wyniki można tylko pokazać, lepiej lub gorzej. Dopóki ktoś nie pokaże innych, trzymamy się tych, które widzieliśmy. Cała ta praca o srokach może być od początku do końca zmyślona, ufamy, że nie jest.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Przeklejam z BBC zwięzłe podsumowanie doświadczenia - Ty nawet tego nie przeczytałeś, a się mądrzysz :)

In one test, the researchers placed yellow and red stickers on the birds in positions where they could only be seen in a mirror.
On seeing their reflections, the magpies became focused on the stickers as they tried to reach them with their claws and beaks.
On several occasions, they succeeded in scratching the stickers off, which put an end to this behaviour.
Black stickers placed on the birds' bodies did not elicit the same response.
When no mirror was present, the magpies took no notice of the stickers.

Anonimowy pisze...

artykuł
http://tinyurl.com/5s3zwo

Anonimowy pisze...

@ tichy
Wiedziałem, że to się tak skończy... Nie będę czytał! Obejrzę tylko filmy, na pewno są fajne. Jeden obraz wart tysiąc słów.

W streszczeniu jest głupie zdanie:
They suggest that essential components of human self-recognition have evolved independently in different vertebrate classes with a separate evolutionary history. (Wskazują, że niezbędne składniki ludzkiego samorozpoznawania wykształciły się niezależnie u różnych grup kręgowców, z osobnymi historiami ewolucji).
Rzecz jasna elementy ludzkiego samorozpoznawania nie mogły powstać niezależnie u ptaków, bo u nich jest najwyżej ptasie samorozpoznawanie.

Przesadą jest sugerowanie, że zwierzę bierze swoje odbicie za innego osobnika. Przecież nawet by się wody z kałuży nie mogło spokojnie napić. Ze swoim niezbyt wyraźnym odbiciem zwierzęta muszą być oswojone. Wkurza je natomiast zbyt dokładne odbicie w lustrze, zwykle pewnie stojącym, a nie leżącym. A przez to, że reagują agresją, nie potrafią się skupić i rozpoznać.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Filmy marne, mało widać.

Anonimowy pisze...

Niestety
owe doniesienie z BBC zawiera - świadomy lub nie swiadomy - fałsz:
"Magpies can recognise themselves in a mirror, scientists have found"

Prawdą jest to - patrz źródło - iż na pięć srok, dwie za chiny się nie rozpoznawały, jedna - nikt nie wie, a dwie - co najwyżej przypuszczalnie.

Zaletą dostępu do źródła jest to, że można się samemu przekonać, co takiego ci naukowcy znaleźli, a nie to, co jakiś pismak z gazety ci wciska.

Dodajmy do tego, że raport napisany jest jasno, przejrzyście, żadnych wielkich słów, żadnego filozoficznego chachmęcenia. Wszystko rzetelnie wyłożone kawa na ławę, tak że prawdziwą przyjemnością staje się czepianie i wytykanie niedociągnięć.

To nauka jaką lubię!

Co do poprzednich uwag, nie tylko przeczytałem doniesienie BBC, ale większe kawałki raportu, i dokładnie na podstawie przeczytania, nie zaś na podstawie nieprzeczytania (jak się niektórzy chwalą) się mądrzę.

Co od obsesji względem odbić w kałuży (także w szybach i innych odbijających mediach), itp., to jest mechanizm temu zapobiegający, habituacja. A propos, wyżej ansol przytoczył Lorentza. Była jedna słynna bajeczka Lorentza, o tym, że niby drób ma wdrukowany kształt drapieżnego ptaka, jakby krzyż posuwający się krótszym ramieniem do przodu, co powodowało popłoch u kur i indyków. Co wszyscy ob-och-i-achowali, jakie genialne. Proste doświadczenie wykazało, że ptaki (jak każdy stwór) się przyzwyczajają do tego co częste. Tak, że przesuwając im makietę - drapieżnika, gdy w jedną stronę z obojętnym odzewem, a nie przesuwając w drugą, a potem znienacka przesuwając niby np, sylewtkę bociana, kury się cięzko wystraszyły.

E, można by długo, ale kwiku nie czytasz źródeł, więc trud poszedłby na marne.

Na koniec, tłumaczenie (trochę rozwiązłe i przesadzone, ale lepiej oddające sens zdania):

"[Wyniki] wskazują, że podstawowe elementy samorozpoznawania, typowego dla ludzi, wykształciły się TEŻ niezależnie u różnych grup kręgowców, CHOĆ przeszły one odrębną drogę ewolucji."

Innymi słowy, pewne cechy zarezerwowane do tej pory wyłącznie dla ludzi, wręcz mające charakter testów na człowieczeństwo, znajduje się u niektórych zwierząt.

Osobiście, ja jestem do tego przekonany, i np. wcale tym srokom nie odmawiam pewnej świadomości ani Ego. Ale przekonanie jedno, a dowód - drugie.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Przesadzasz, przecież nie napisali, że wszystkie sroki rozpoznają się w lustrze, ino że mogą się rozpoznawać. Mnie jakość doniesienia BBC wystarczyła, dlatego nie pobiegłem do źródła. A że lubię to robić aż do przesady, to nawet byłem z siebie zadowolony. A teraz jestem zadowolony, że dałem się Tobie namówić, bo przynajmniej wiem, że każda sroka jest inna. Zaczynam je nawet lubić.

Twoje "tłumaczenie" bez porównania lepsze od oryginału. Szkoda, że essential nie ma idealnego odpowiednika w polskim, może warto forsować "esencjalne"?

Anonimowy pisze...

@ tichy
Habituacja. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do swojego odbicia w lustrze.

Dzięki.

Anonimowy pisze...

@ tichy
essential ma niemal idealny odpowiednik w polskim - istotny.

Anonimowy pisze...

"Do wszystkiego można się przyzwyczaić"
Nie "do wszystkiego", i nie "można", prędzej - do "wielu rzeczy", i raczej - "trzeba".

Tak np. dlatego właśnie "białe światło" odbieramy jako białe. Te rozważania o roli habituacji, jako potężnej technice przeżywalności, pochodzą od Ditfurtha (wydawanego obficie po polsku), m.in. W szczególności, przedefiniowuje to podstawowy slogan zelotów ewolucjonizmu - ewolucja nie jest "the survival of the fittest", a raczej - "the survival of the averagest"
(bad English, sorry).

"Essential" nie ma dobrego odpowiednika w języku polskim, może kiedyś. Na pocieszenie, "istotny" - nie ma dobrego odpowiednika w języku angielskim. Najwyżej 80/100, w obu przypadkach, a i tak to najlepiej co można mieć.

Anonimowy pisze...

@ tichy
Habituacja jest procesem zachodzącym od nowa w każdym osobniku, prawda? A widzenie mieszaniny trzech kolorów światła w postaci neutralnej, białej, jest wrodzone? Ale nigdy nie dowiemy się, czy ja widzę tę samą biel, co Ty.

"Przetrwanie najlepiej przystosowanych" jest nadużyciem, zawsze przetrwywują te, które przetrwały, można więc je ex post nazwać najlepiej przystosowanymi. Ale to trochę tak, jak mówić o zwycięzcach na igrzyskach - wygrali najlepiej przygotowani. A naprawdę - jak zawsze - wygrywają zwycięzcy.

Anonimowy pisze...

Jest coraz gorzej ;-)
Tytulem ostrzezenia:

http://www.rp.pl/artykul/183561.html

Lodowka wysylajaca maile....

Anonimowy pisze...

@ MEP
Pewnie do takiej lodówki dołączony jest skaner kodów paskowych, coś w tym rodzaju:
http://www.intelliscanner.com/products/kitchen/index.html

Mnie udało się tylko wymyślić czajnik wysyłający esemesy - "Zagotowałem wodę". Nie będę patentował.

Anonimowy pisze...

>kwik
Ja tam czekam na lodowke, ktora sama sie wyladuje, rozmrozi, umyje i znowu pouklada, bo rozmrazanie czesci zamrazarkowej jest w czolowce moich najbardziej znienawidzonych prac domowych.:)

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Może będą lodówki jednorazowe, nie trzeba będzie rozmrażać.

Anonimowy pisze...

>kwik
Ja juz mam wrazenie, ze WSZYSTKO jest jednorazowe. Jestem zdeklarowana przeciwniczka jednorazowosci.

Anonimowy pisze...

@ MEP.
Trzeba się zdecydować, myjemy czy kupujemy nowe.
Muszę lecieć, wracam za dwa tygodnie :)

Anonimowy pisze...

>kwik
Bawcie sie Panstwo dobrze. Milego wypoczynku!:)

Anonimowy pisze...

Narzędzie upodmiotowione?
Czy seryjny morderca bije swoje "narzędzie pracy"?
Być może są i takie przypadki, choć wątpię.
Gilotyna została obwołana w swoim czasie najbardziej humanitarnym narzędziem egzekucyjnym.
Z pewnością kat musiał o nią dbać, żeby "widowisko" nie skończyło się blamażem.
Czy używanie broni coraz dalszego zasięgu można uznać za postęp w "humanizacji" ofiary?
Czy wręcz przeciwnie?

Wracając do kompa, czy pedofil został bardziej "uczłowieczony" poprzez to, że stał się sprawnym użytkownikiem "blaszaka"?

Można powiedzieć że "ten nóż był do chleba", ale i tak wszystko zależy od tego, kto lub co się znajduje po obu stronach "noża".