poniedziałek, 24 sierpnia 2009, 02:25
Orgyia antiqua
I po co jej aż tyle? Do identyfikacji gąsienic motyli europejskich polecam What's this caterpillar? Warto zrobić zdjęcie nie tylko gąsienicy, ale i zjadanej przez nią rośliny, co czasem ułatwia rozpoznanie. A czasem nie, bo akurat gąsienice znamionówki tarniówki jedzą nie tylko liście brzozy, ale i wielu innych roślin.
Dojrzała samica znamionówki jest za to gruba (choć nie je), brzydka i nielotna. Ale samce i tak na nią lecą, bo ma niezłe feromony.
DODANE: gąsienica kuprówki złotnicy (Euproctis similis) też z rodziny brudnicowatych.
Etykiety:
ewolucja,
foto,
inteligencja,
motyle
niedziela, 23 sierpnia 2009, 02:21
Epipactis atrorubens
Kruszczyk rdzawoczerwony, prawie wszystkie już przekwitły. Kolorki trochę nie wyszły, w oryginale bardziej ponure. W polskiej Wikipedii napisali, że kwiaty wonne, ale zapomnieli napisać, że pachną wanilią. Wanilia to też storczyk, rzecz jasna.
piątek, 14 sierpnia 2009, 02:06
śmierć gapowicza
Za komuny w zasadzie nie kasowałem biletów, bo skoro wszystko było nasze, to jeżdżąc na gapę okradaliśmy samych siebie, paradoksalnie zaoszczędzając jednak trochę pieniędzy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności komuna upadła, a moja moralność wzrosła. Jazdę na gapę od dawna uważam za paskudne drobne złodziejstwo. Do głowy mi jednak nie przyszło, że jazda bez biletu może stać się przyczyną śmierci.
Hyperlinki i Google to dwa największe wynalazki XX wieku, szczególnie dla kogoś z ADHD. Zaczynając od flamingów na jednej nodze w kilku zaledwie skokach wylądowałem na biogramie Cyryla Joada, angielskiego filozofa, ulubieńca radiosłuchaczy i niestety — gapowicza. O ile Joadowi uszedł na sucho pacyfizm w czasie obu wojen światowych, o tyle już powojenna jazda pociągiem bez ważnego biletu skończyła się wyrzuceniem go z BBC. Popadł w niesławę, rozchorował się i w końcu umarł na raka. Flamingi natomiast stoją w wodzie na jednej nodze, by ograniczyć straty ciepła.
Formuła popularnego programu The Brains Trust była prosta, błyskotliwy i przemądrzały Joad razem z poważnym biologiem Huxleyem i emerytowanym komandorem Campbellem odpowiadali — bez przygotowania — na pytania słuchaczy. Np. "gdzie odlatują muchy na zimę" albo "jak ląduje mucha na suficie", rzecz jasna większość pytań nie dotyczyła wcale much, ale tylko te dwa przykłady znalazłem. Joad zwykle zaczynał odpowiedź od sakramentalnego "It all depends on what you mean by…" A co robił prosty emerytowany komandor Campbell w towarzystwie tak znakomitych intelektualistów? Był przedstawicielem zdrowego rozsądku.
Joad, notoryczny rozpustnik i drobny oszust, pod koniec życia odzyskał wiarę w Boga, więc jego ostatnie lata na pewno nie wyglądały tak nędznie, jak przedstawili to anonimowi złośliwcy w Wikipedii. Czy ktoś, kto wierzy, że Prawda, Dobro i Piękno istnieją obiektywnie, może być nieszczęśliwy?
Bileciki do kontroli!
Nieco życzliwsze spojrzenie na Joada można znaleźć tu: WHO WAS CYRIL JOAD AND WHAT DID HE CONTRIBUTE TO PHILOSOPHY?
Hyperlinki i Google to dwa największe wynalazki XX wieku, szczególnie dla kogoś z ADHD. Zaczynając od flamingów na jednej nodze w kilku zaledwie skokach wylądowałem na biogramie Cyryla Joada, angielskiego filozofa, ulubieńca radiosłuchaczy i niestety — gapowicza. O ile Joadowi uszedł na sucho pacyfizm w czasie obu wojen światowych, o tyle już powojenna jazda pociągiem bez ważnego biletu skończyła się wyrzuceniem go z BBC. Popadł w niesławę, rozchorował się i w końcu umarł na raka. Flamingi natomiast stoją w wodzie na jednej nodze, by ograniczyć straty ciepła.
Formuła popularnego programu The Brains Trust była prosta, błyskotliwy i przemądrzały Joad razem z poważnym biologiem Huxleyem i emerytowanym komandorem Campbellem odpowiadali — bez przygotowania — na pytania słuchaczy. Np. "gdzie odlatują muchy na zimę" albo "jak ląduje mucha na suficie", rzecz jasna większość pytań nie dotyczyła wcale much, ale tylko te dwa przykłady znalazłem. Joad zwykle zaczynał odpowiedź od sakramentalnego "It all depends on what you mean by…" A co robił prosty emerytowany komandor Campbell w towarzystwie tak znakomitych intelektualistów? Był przedstawicielem zdrowego rozsądku.
Joad, notoryczny rozpustnik i drobny oszust, pod koniec życia odzyskał wiarę w Boga, więc jego ostatnie lata na pewno nie wyglądały tak nędznie, jak przedstawili to anonimowi złośliwcy w Wikipedii. Czy ktoś, kto wierzy, że Prawda, Dobro i Piękno istnieją obiektywnie, może być nieszczęśliwy?
Bileciki do kontroli!
Nieco życzliwsze spojrzenie na Joada można znaleźć tu: WHO WAS CYRIL JOAD AND WHAT DID HE CONTRIBUTE TO PHILOSOPHY?
Etykiety:
ateizm,
BBC,
ręczność,
wiara,
zdrowy rozsądek
sobota, 8 sierpnia 2009, 03:51
pożytki z kreacjonistów
Gdyby dizajn był rzeczywiście inteligentny, to koty nie rzucałyby się w ostatniej chwili pod koła samochodów. Inteligentny dizajner powinien był przecież przewidzieć wynalezienie samochodu przez zaprojektowaną przez siebie inteligentną małpę. No chyba, że krakowskim targiem zgodzimy się na ćwierćinteligentnego dizajnera. Albo, że nie lubi kotów.
Trochę sobie pofantazjowałem na temat ewolucji nietoperzy w poprzedniej notce i pod nią, ale jedna zupełnie podstawowa ich cecha umknęła uwadze mej. Otóż zapomniałem, że gdy nie latają, to wiszą głowami w dół, o czym przypomniał mi kreacjonista Lyttle. Wyobraziłem sobie, że wiszę na gałęzi głową w dół, z błoną między palcami rąk, jest ciepły wieczór, dokoła lata mnóstwo owadów... No właśnie, taka błona między palcami byłaby chyba niezła do łapania owadów. A gdy się już wisi, to się nie spada z gałęzi przy nagłym wyrzucie rąk w stronę chwytanego owada. Przy ruchu w dół pomaga grawitacja, więc protonietoperz mógłby wyciągać łapki z niezłą prędkością, co bardzo pomaga przy łapaniu owadów (proszę poćwiczyć na muchach). W końcu zacząłby podlatywać, omijając w ogóle etap szybowania (przy którym się niczym nie macha). Chociaż ten sprzed 52,5 miliona lat wygląda na fruwająco-szybującego.
Pierwsze nietoperze były dzienne, dopiero pojawienie się ptasich drapieżców i owadożerców przestawiło je na nocny tryb życia (ta sugestia jeszcze raz stąd). Dopiero wtedy odkryły echolokację, pewnie w jaskini, tak samo jak posługujące się echolokacją ptaki (czyli tłuszczak i salangana).
DODANE: Myers w How to make a bat sugeruje, że do zrobienia nietoperzowatej błoniastej dłoni z bardzo długimi cienkimi palcami wystarczą w zasadzie dwie zmiany (mutacje), podkręcenie poziomu białka Bmp2 - na porost palców - i zahamowanie apoptozy tkanki między palcami - na błonę. Ale takie dziwne eksperymenty z rączkami najwygodniej robić wisząc głową w dół, gdy dłonie nie są do niczego potrzebne. Hipoteza zwisłego przodka wydaje mi się coraz bardziej atrakcyjna, przednietoperze byłyby wiszącymi muchołapkami, żyjącymi powoli, jak leniwce - stąd ich zadziwiająca jak na drobne ssaki długowieczność. Jednemu zrobiłyby się rączki z długimi palcami, drugiemu rączki błoniaste, jedne i drugie równie bez sensu, jak nieszkodliwe - przy wiszącym trybie życia. Ale już niektóre dzieci ze szczęśliwego związku miałyby rączki smukłe i błoniaste zarazem. I tu klasyczna darwinowska ewolucja już wiedziałaby, jak zrobić z tego użytek.
DODANE: Extinct Walking Bat Found
DODANE: poskoczek (Periophthalmus), a nawet dwa:
Trochę sobie pofantazjowałem na temat ewolucji nietoperzy w poprzedniej notce i pod nią, ale jedna zupełnie podstawowa ich cecha umknęła uwadze mej. Otóż zapomniałem, że gdy nie latają, to wiszą głowami w dół, o czym przypomniał mi kreacjonista Lyttle. Wyobraziłem sobie, że wiszę na gałęzi głową w dół, z błoną między palcami rąk, jest ciepły wieczór, dokoła lata mnóstwo owadów... No właśnie, taka błona między palcami byłaby chyba niezła do łapania owadów. A gdy się już wisi, to się nie spada z gałęzi przy nagłym wyrzucie rąk w stronę chwytanego owada. Przy ruchu w dół pomaga grawitacja, więc protonietoperz mógłby wyciągać łapki z niezłą prędkością, co bardzo pomaga przy łapaniu owadów (proszę poćwiczyć na muchach). W końcu zacząłby podlatywać, omijając w ogóle etap szybowania (przy którym się niczym nie macha). Chociaż ten sprzed 52,5 miliona lat wygląda na fruwająco-szybującego.
Pierwsze nietoperze były dzienne, dopiero pojawienie się ptasich drapieżców i owadożerców przestawiło je na nocny tryb życia (ta sugestia jeszcze raz stąd). Dopiero wtedy odkryły echolokację, pewnie w jaskini, tak samo jak posługujące się echolokacją ptaki (czyli tłuszczak i salangana).
DODANE: Myers w How to make a bat sugeruje, że do zrobienia nietoperzowatej błoniastej dłoni z bardzo długimi cienkimi palcami wystarczą w zasadzie dwie zmiany (mutacje), podkręcenie poziomu białka Bmp2 - na porost palców - i zahamowanie apoptozy tkanki między palcami - na błonę. Ale takie dziwne eksperymenty z rączkami najwygodniej robić wisząc głową w dół, gdy dłonie nie są do niczego potrzebne. Hipoteza zwisłego przodka wydaje mi się coraz bardziej atrakcyjna, przednietoperze byłyby wiszącymi muchołapkami, żyjącymi powoli, jak leniwce - stąd ich zadziwiająca jak na drobne ssaki długowieczność. Jednemu zrobiłyby się rączki z długimi palcami, drugiemu rączki błoniaste, jedne i drugie równie bez sensu, jak nieszkodliwe - przy wiszącym trybie życia. Ale już niektóre dzieci ze szczęśliwego związku miałyby rączki smukłe i błoniaste zarazem. I tu klasyczna darwinowska ewolucja już wiedziałaby, jak zrobić z tego użytek.
DODANE: Extinct Walking Bat Found
DODANE: poskoczek (Periophthalmus), a nawet dwa:
Etykiety:
ewolucja,
nietoperze
piątek, 7 sierpnia 2009, 10:43
mądra matka aczkolwiek kurwa
Zacząłem to pisać jako komentarz do Nieostrożne skoki między polami u andsola, ale zaraz uświadomiłem sobie, że komentarza nie będę mógł już poprawić, ani zrobić w nim linków. "Mother Nature Is a Wicked Old Witch" to George C. Williams, tłumaczenie "Matka Natura to stara wredna kurwa" jest moje. Tak, wiem, że witch to nie bitch ;)
Natura też jest hodowcą. Oczywiście lepszym niż człowiek, bo i zakres hodowli większy, i czas nieporównanie dłuższy. Gdyby celem Natury miało być pełne przystosowanie organizmów do niej, to ten cel już dawno byłby osiągnięty. Wydaje się, że Natura ma cel o wiele ambitniejszy. Pozostaje tylko odkryć jaki, na co jest selekcja. Dlaczego powstają organizmy coraz bardziej złożone, konstrukcje coraz lepsze i ciekawsze, dlaczego wielokrotnie wyhodowała się inteligencja, także u mięczaków. Albo uznać, że pytania są tendencyjne.
Zdolność lotu jest nie tylko widowiskowa, ale i najbardziej ekstremalna. Bo życie zrodziło się w wodzie i nim zaczęło latać, musiało wpierw zacząć łazić po lądzie (ryby latające spędzają w powietrzu najwyżej kilka minut, więc je arbitralnie dyskwalifikuję). Pierwsze zaczęły latać owady, co częściowo acz skutecznie uwolniło je od wszystkich lądowych prześladowców. Czy są owady polujące na siebie w powietrzu? (DODANE: no jasne!) Potem zaczęły latać gady — i owad już nie był w powietrzu bezpieczny. Niektóre owady zaczęły więc latać w nocy, wykorzystując słabości aparatu wzrokowego ptaków. I wtedy zaczęły latać ssaki, wykorzystując do łapania owadów echolokację. Nietoperz jest więc najbardziej przemyślnym efektem naturalnej hodowli. Dla mnie jest też dowodem na to, że ta wredna Natura jest hodowcą bardzo inteligentnym i dalekowzrocznym.
Co robi jaskółka, która wleci przez otwarte okno do dużej sali? Zatoczy kółko i walnie łbem w przypadkowo wybraną szybę. A co zrobi nietoperz? Trochę sobie pofruwa i wyleci bez problemów. Kto widział durne zachowanie się ptaka zabijającego się o wymyślone przez człowieka przezroczyste szyby i inteligentne zachowanie się nietoperza w podobnej sytuacji ociera się o rozwiązanie zagadki.
DODANE: Nie można mieć wszystkiego i nic za darmo. Podobno nietoperze wkręcają się we włosy. Nie widziałem, ale wierzę. W zamkniętym pomieszczeniu duża, dobrze zondulowana fryzura może być widziana przez nie jako okno na świat.
DODANE: Baba Jaga byłaby niezłym tłumaczeniem ang. witch, ale się zdegradowała i już tylko śmieszy.
Natura też jest hodowcą. Oczywiście lepszym niż człowiek, bo i zakres hodowli większy, i czas nieporównanie dłuższy. Gdyby celem Natury miało być pełne przystosowanie organizmów do niej, to ten cel już dawno byłby osiągnięty. Wydaje się, że Natura ma cel o wiele ambitniejszy. Pozostaje tylko odkryć jaki, na co jest selekcja. Dlaczego powstają organizmy coraz bardziej złożone, konstrukcje coraz lepsze i ciekawsze, dlaczego wielokrotnie wyhodowała się inteligencja, także u mięczaków. Albo uznać, że pytania są tendencyjne.
Zdolność lotu jest nie tylko widowiskowa, ale i najbardziej ekstremalna. Bo życie zrodziło się w wodzie i nim zaczęło latać, musiało wpierw zacząć łazić po lądzie (ryby latające spędzają w powietrzu najwyżej kilka minut, więc je arbitralnie dyskwalifikuję). Pierwsze zaczęły latać owady, co częściowo acz skutecznie uwolniło je od wszystkich lądowych prześladowców. Czy są owady polujące na siebie w powietrzu? (DODANE: no jasne!) Potem zaczęły latać gady — i owad już nie był w powietrzu bezpieczny. Niektóre owady zaczęły więc latać w nocy, wykorzystując słabości aparatu wzrokowego ptaków. I wtedy zaczęły latać ssaki, wykorzystując do łapania owadów echolokację. Nietoperz jest więc najbardziej przemyślnym efektem naturalnej hodowli. Dla mnie jest też dowodem na to, że ta wredna Natura jest hodowcą bardzo inteligentnym i dalekowzrocznym.
Co robi jaskółka, która wleci przez otwarte okno do dużej sali? Zatoczy kółko i walnie łbem w przypadkowo wybraną szybę. A co zrobi nietoperz? Trochę sobie pofruwa i wyleci bez problemów. Kto widział durne zachowanie się ptaka zabijającego się o wymyślone przez człowieka przezroczyste szyby i inteligentne zachowanie się nietoperza w podobnej sytuacji ociera się o rozwiązanie zagadki.
DODANE: Nie można mieć wszystkiego i nic za darmo. Podobno nietoperze wkręcają się we włosy. Nie widziałem, ale wierzę. W zamkniętym pomieszczeniu duża, dobrze zondulowana fryzura może być widziana przez nie jako okno na świat.
DODANE: Baba Jaga byłaby niezłym tłumaczeniem ang. witch, ale się zdegradowała i już tylko śmieszy.
Etykiety:
ewolucja,
nietoperze,
ptaki
Subskrybuj:
Posty (Atom)