sobota, 14 lipca 2012, 14:25

Lua in Automator

Zmarnowałem trochę czasu na rozwiązanie zagadki "czemu nie działa i co zrobić żeby", więc może ktoś jeszcze kiedyś skorzysta (choćby po użyciu translatora). Nie będę opowiadał co Lua i co Automator, ale chodzi o to, że w Automatorze łatwo sklecić Service podpierając się językiem skryptowym (jak dodać interpreter do listy wykonawców skryptów w Automatorze da się wyguglać pod Shells.plist). A tym bardziej chodzi o to, że akurat interpreter Lua się do tego nie nadaje, bo najwyraźniej nie chwyta parametrów przekazywanych w linii polecenia po opcji -e (robi wtedy "attempt to index global 'arg' (a nil value)" — jak już ktoś zauważył, ale nie umiał mądrze zapytać tzn. sensownie zatytułować pytania).

Rozwiązanie podano na talerzu, a skompilować luę każdy może (make macosx). Nie wszystko jest cacy, na końcu każdego podawanego skryptu trzeba jeszcze cierpliwie dopisywać os.exit() — ale działa. Tylko czemu autorzy nie zrobią tego porządnie dla wszystkich? No właśnie, dla wszystkich, czyli dla kogo? Nikt tego nie potrzebuje (a ja już mam). No i druga sprawa. Trzeba umieć pytać.

Aha, patch de Figueiredo pasuje do Lua 5.1.x (najnowsza wersja dziś to 5.2.1). A do /System/Library/Automator/Run Shell Script.action/Contents/Resources/Shells.plist dopisałem małpując:

<key>/usr/local/bin/luae</key>
  <dict>
    <key>args</key>
    <array>
      <string>-e</string>
      <string>%</string>
      <string>--</string>
    </array>
    <key>script</key>
    <array>
      <string>print(arg[1]); os.exit();</string>
    </array>
  </dict>

Jak widać zmieniłem nazwę paczowanego interpretatora z lua na luae. Lepiej nie psuć oryginału.


DODANE (2014-10-24): już nie pamiętam jak było poprzednio, ale przy aktualizacji do Yosemite zmodyfikowany przez mnie Shells.plist został wymieniony na świeżutki i musiałem znowu dopisać. Nic dziwnego bo /System

DODANE (2015-10-10): El Capitan ma nowy śliniaczek - System Integrity Protection. Nie można modyfikować niczego pod /System. Chyba że się System Integrity Protection wyłączy. Wyłączyłem. Ale nikogo nie namawiam.

sobota, 23 czerwca 2012, 08:35

żarna

Dwa lata i trzy miesiące temu wybrzydzałem na tekst Solskiej z Polityki, zbyt generalnie kwestionujący uczciwość krajowych badań medycznych. Teraz, czyli w nr. 25 (20.06-26.06.2012) Polityki znalazło się ubolewające wyjaśnienie autorki: "nie było moją intencją podważanie rzetelności prowadzonych przez Instytut Matki i Dziecka w Warszawie badań certyfikacyjnych. Jeśli moje wypowiedzi zostały w ten sposób zrozumiane, wyrażam z tego tytułu ubolewanie".

Popatrzmy więc jeszcze raz co kiedyś Solskiej wydrukowali w internecie:

Naukowców-biznesmenów jest coraz więcej. W Ministerstwie Zdrowia twierdzą, że NFZ chętnie zakontraktowałby więcej procedur medycznych w renomowanym Instytucie Matki i Dziecka, do którego pacjentom bardzo trudno się dostać. Kłopot w tym, że nie zależy na tym samemu Instytutowi, który nie wykonuje nawet obecnych kontraktów. Zarabia bowiem nie na leczeniu, ale na rekomendacjach. Czyli na tym, żeby producenci różnych wyrobów dla dzieci mogli napisać na opakowaniu albo pochwalić się w reklamie telewizyjnej, że “danonki polecane są przez Instytut Matki i Dziecka”. Ile muszą za to zapłacić? – Umowy negocjowane są indywidualnie, zależą m.in. od tego, czy firma jest duża, czy mała – mówi pracownik IMiD. Producentom bardzo zależy na rekomendacjach, dla nich podparcie się marką Instytutu także przekłada się na pieniądze. Biznes robią obie strony, a chorzy nie mają o tym pojęcia.

Narzekamy, że polska nauka tak rzadko współpracuje z przemysłem, chyba jednak nie o taką współpracę powinno chodzić. Mali pacjenci, którzy z braku miejsc nie mają szans leczyć się w renomowanej publicznej placówce medycznej, nawet nie wiedzą, że powoli przestają być racją jej istnienia.

poniedziałek, 4 czerwca 2012, 20:28

esteci

Myślałem że to ciekawy blog, ale ostatnia wzmianka o palancie który swojego kota przerobił na helikopter jest tak niskich lotów, że zaraz go odciekawię. I jeszcze się esteta zżyma na równie śmieszną swastyczkę w awatarze komentatora.
DODANE: no ale notkę Ladena o profilowaniu i tak warto przeczytać.

niedziela, 3 czerwca 2012, 06:26

sprzedawcy dziurawych kondonów

Może wreszcie drgnęło w skompromitowanej wielokrotnie branży — pierwszy sprzedawca dziurawych kondonów potrafiący powiedzieć: That’s a spectacular failure for our company, and for the antivirus industry in general. Chodzi rzecz jasna o Stuxnet, DuQu i Flame. A na drugą nóżkę Aurora, Night Dragon i Shady Rat — They left McAfee, Alperovitch says, because it and the rest of the cyber-security industry are building the wrong products.

Jeśli ktoś jeszcze nie wie, Twittera można (wygodnie?) czytać w postaci RSS. Przepis do wyguglania.

niedziela, 27 maja 2012, 18:58

rumem wyostrzył nóż

Z nudów wyciągnąłem na wsi z lokalnej etażerki opowiadanko Prusa Omyłka. Teraz już wiem, że całe bardzo dobre nie jest; ale zaczyna się całkiem obiecująco, więc doczytałem dzięki uprzejmości internetów. I tu niestety kupa, co np. widać po jednym ze zdań, które akurat ucieszyło mnie urodą rzadkiej zwięzłości: "… wybiegłem na dziedziniec wystrugać pałasz z gonta. Nimem wyszukał deseczkę, nimem wyostrzył nóż i zatamował krew ze skaleczonego palca, patrzę — a tu wlecze się pan Dobrzański". Otóż zdanie to renderowane jest w polskich internetach nieodmiennie w postaci: "Nimem wyszukał deseczkę, rumem wyostrzył nóż …". Ewidentnie brak porządnej korekty po oceerze skanów, czyli mówiąc po ludzku nikt tego nie czytał, polegnięto na przepuszczeniu przez spelczeka. No i wszyscy bezmyślnie kopiują.

Ponieważ jest tam co najmniej jeszcze jedno zdanie, które mi się podoba, postanowiłem poprawić sytuację i z książką na kolanach usunąć przynajmniej najbardziej uderzające błędy. Opiorę się o wersję stąd, uzgadniając jej treść z wydaniem dziewiątym Wyboru nowel, PIW 1969. Sam jestem ciekaw czy podołam, ale słowo się rzekło. Tu znowu zacytuję z Omyłki: Każdego prawie dnia chciałem coś zrobić, a gdy nadszedł wieczór, przypominałem sobie, żem nic nie zrobił.

Omyłkę stąd wyrzuciłem na osobnego bloga, jest tu.